Witam
Czy ktoś czytał tę książkę?
Oto fragment:
Nie zdążyłem jeszcze dobrze wypocząć po jego wyjściu, gdy nagle wtargnęło do mojej sali pięć świeckich osób z odnowy charyzmatycznej.
Będąc w Ameryce Łacińskiej często wyśmiewałem się z odnowy charyzmatycznej twierdząc, że Dominikana nie potrzebuje daru języków, ale przemian społecznych — a tu nagle przyszli do mnie charyzmatycy, by modlić się w sposób, który nie bardzo akceptowałem...
Przyszli modlić się w dwóch sprawach: abym zaakceptował chorobę i abym odzyskał zdrowie. Będąc księdzem misjonarzem pomyślałem sobie, że nie byłoby to zbyt budujące, gdybym odrzucił ich modlitwę. Szczerze mówiąc zgodziłem się na nią bardziej z powodu dobrego wychowania niż z wewnętrznego przekonania.
Nie wierzyłem, aby zwykła, prosta modlitwa mogła przywrócić mi utracone zdrowie.
Ludzie ci powiedzieli z wielkim przekonaniem:
— Będziemy teraz czynić to, o czym jest napisane w Ewangelii: “Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie" (Mk 16, 18). Właśnie w ten sposób będziemy się modlić i Pan zaraz cię uzdrowi.
Chwilę później podeszli całkiem blisko do krzesła, na którym siedziałem i położyli na mnie ręce. Ponieważ nigdy nie widziałem niczego podobnego, zbiło mnie to z tropu. Czułem, że wyglądam bardzo śmiesznie z ich rękami położonymi na mnie i byłem nieco sfrustrowany z tego powodu, że ludzie przechodzący przez korytarz zaglądali ciekawie przez uchylone drzwi... Dlatego też przerwałem modlitwę i zaproponowałem:
— Jeżeli chcecie, można zamknąć drzwi...
— Dobrze, ojcze, nie ma żadnych przeszkód... — odpowiedzieli.
Zamknęli więc drzwi, ale Jezus był już w środku, bo w czasie modlitwy czułem wielkie ciepło w płucach. Pomyślałem sobie, że to nawrót choroby i że zaraz umrę. Tymczasem była to miłość Jezusa, który dotykał mnie i uzdrawiał moje chore płuca. W czasie modlitwy pojawiło się proroctwo. Pan mówił do mnie: “uczynię z ciebie świadka mojej miłości".
Jezus, który żyje, przywrócił życie nie tylko moim płucom, ale także mojemu kapłaństwu, całej mojej osobie. Trzy dni później czułem się świetnie. Miałem wspaniały apetyt, spałem dobrze i nie odczuwałem żadnego bólu.
Lekarze natomiast byli gotowi rozpocząć leczenie. Niestety jednak, żadne lekarstwo nie pomagało w dolegliwości, którą wykryli. Wobec tego zastosowali specjalne zastrzyki wzmacniające, ale i one nie były w stanie zadziałać...
Ja zaś ze swej strony czułem się dobrze i chciałem wrócić do domu, ale zmuszono mnie, abym pozostał w szpitalu — a to w tym celu, by lekarze mogli poszukiwać gruźlicy, która niespodziewanie wymknęła im się z ręki. W końcu, po upływie miesiąca, po wielu analizach, ordynator powiedział:
— Proszę ojca, wypisujemy ojca do domu.
Jest ojciec zupełnie zdrów, ale to przeczy temu wszystkiemu, czego uczy medycyna. Nie wiemy, jak się to stało...
Po chwili dodał wzruszając ramionami:
— Ksiądz jest wyjątkowym przypadkiem w tym szpitalu...
— W moim zgromadzeniu zakonnym również — odpowiedziałem śmiejąc się.
Opuściłem szpital bez zastrzyków, bez leków, bez recept...
Przeczytaj ten rozdział a już nigdy nie będziesz taki sam
http://lublin.republika.pl/jesus1.htm
http://lublin.republika.pl/jesus9.htm
http://lublin.republika.pl/Jezus_zyje.rtf
Amen