Czy Koścól postępuje niewlaściwie, lub czy zasady moralne głoszone przez
Kościół są złe
Na pewno nie. Zarówno analiza rzetelnych faktów historycznych, jak i analiza współczesnych danych statystycznych przemawia na korzyść Wiary i Kościoła oraz na
niekorzyść ateizacji.
Ludzie pozbawieni Wiary (b.często na skutek informacji "medialnych"), nie uznający zasad moralnych gloszonych przez Kościól popadają w "stan" tworzenia samemu sobie moralności - na własną korzyść, według własnego "widzimisię". Pół biedy, jeżeli ktoś znajdzie sobie "odskocznię" w pozytywnych zasadach wypracowanych niegdyś przez innych (np. w humaniźmie).
Najczęściej jednak jednynym wyznacznikiem moralności dla wielu osób staje się ... własna moralność - dopasowana do własnego punktu widzenia rzeczywistości ...
Prawo nie stanowi większej przeszkody - wiele osób bowiem zastanawia się nad tym, jak to prawo obejść ... Wiele osób też jawnie (lub niejawnie) łamie prawo - np. nie stosując się do zasad ruchu drogowego - nagminnie przekraczając prędkość i wypatrując tylko radaru by nie zostać na wykroczeniu złapanym).
Czy zatem widzę same plusy w naszym Kościele
Zdaję sobie sprawę, że Kościół tworzą ludzie - i to ludzie decydują o obrazie naszego Kościoła i naszej Wiary.
"Wpadki" owszem - zdarzają się. Tym częsciej, im bardziej nasze społeczeństwo odchodzi od Wiary. Jednak przypadki nieprawidłowości w Kosciele - tak chętnie nagłaśniane przez "media" nie stanowią treści - lecz
margines jego działania.
Dlatego - nie mam poważniejszych pretensji do Kościoła i uznaję ogólnie jego naukę i działalność za jak najbardziej pozytywną i słuszną.
Natomiast pretensje miałbym o co innego.
O sposób przekazywania prawdziwego obrazu i działalności Kościoła- szczególnie "w mediach"
Hierarchia kościelna, jak również poszczególni Kapłani to właściwie elita intelektualna naszego społeczeństwa - ok. 82 % osób duchownych to ludzie z wyższym wykształceniem, często ze stponiami naukowymi
(Przypomnę - Biskup katolicki z reguły ma stopień naukowy doktora - czasem wyższy... )
I jako "zintelektualizowany" najlepiej przemawia do intelektualistów.
Szczególnie do tych "srednich wiekiem" - pomiędzy 35 a 55 rokiem zycia.
Zapominając jak gdyby o tym, że na skutek "ateizacji" zmienia się nieco struktura pojmowania kształconej obecnie młodzieży ...
Przecież współczesna młodzież operuje w tej chwili bardzo często slangiem oraz sposobem pojmowania świata o jakim (niedawno
) jeszcze można było tylko przeczytać w powieściach futurystycznych - takich jak np. "mechaniczna pomarańcza" Burgessa i "Powrót z gwiazd" Lema ...
Trochę gorzej natomiast przemawia do - dość dobrze przecież wykształconej, głownie na średnim poziomie - reszty społeczeństwa ...
Odwołując się bardziej do zaufania Kościłowi niż do zdrowego rozsadku młodych osób ...
Dla mnie jako młodego człowieka odwodzonego od Wiary bardziej przemawiały argumenty dotyczące np. ilości negatywnych skutków aborcji, "syndromu poaborcyjnego" u kobiet mordujących nienarodzone swe dziecko oraz szkodliwości środków antykoncepcyjnych od całej "otoczki duchowej" na którą powoływano się podczas prób ustanowienia ustawy antyaborcyjnej ...
Wiem o tym, że wiele młodych osób przyjmowało rozsądne słowa Kościoła podczas tej 'kampanii" wrecz jako "demagogię".
Po prostu - nieomal nie brakło tego czynnika, w którym można było w zgodzie ze zdrowym rosądkiem objąć cały problem ...
Na szęście "nieomal" ...