Jak być praktykującym chrześcijaninem?
Autor |
Wiadomość |
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
 Jak być praktykującym chrześcijaninem?
.. w dzisiejszym świecie?
Wiem, że to banał i zaraz pewnie posypie się lawina postów linczująca mnie z góry na dół < macie racje bijcie nie żałujcie sobie>
Zauważyłam, że od kiedy głębiej zaczęłam wchodzić w to wszystko tj. zaczęłam czytać Pismo św, zaczęłam się więcej i głębiej modlić, zapisałam się na Oaze no w ogóle starałam się pogłębić we wierze i być bliżej Boga, coraz to zaczęłam się oddalać.
Znaczy, łatwo wszystko i pięknie wygląda w teorii, ale czasem nie potrafię mieć na tyle odwagi, żeby zastosować pewne rzeczy w praktyce.
Kiedy pośród tłumu wybijasz się jedyna i masz upominać, pokazywać swoją wiarę publicznie, kiedy Twoja najlepsza przyjaciółka robi źle, a ja nie mam odwagi powiedzieć jej , że źle robi ,bo zaraz by popatrzyła na mnie jak na wariatkę...
Jak sobie z tym radzicie,aby dawać codziennie świadectwo wiary..?
Mnie jest czasem ciężko, a najgorsze są te wyrzuty sumienia, tylko jak z tym walczyć..? Mieć odwagę..
Jak to wygląda u Was?
|
N paź 12, 2008 11:48 |
|
|
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
 Re: Jak być praktykującym chrześcijaninem?
Nikt nie zamierza Cię linczować - skąd Ci to przyszło do głowy?
Z wiarą jest tak, że nikt nie powiedział, że będzie łatwa. Ale myślę, że jednej rzeczy nie zauważasz. Mówisz, że napotykasz trudności, żeby iść pod prąd. Otóż jak łódka płynie pod prąd, to czuje opó wody, napotyka trudności. Gdyby nie płynęła pod prąd, to tego oporu by nie czuła. W takim razie Ty już idziesz pod prąd, skoro czujesz ten opór, skoro czujesz te trudności!
Nie przejmuj się początkowymi trudnościami. To jest tak, że im więcej dobrego od siebie wymagamy, tym napotykamy więcej (albo raczej: nowsze) oporów. Ale jeśli nie będziemy czuli tego oporu, to nigdy go nie pokonamy. Do płynięcie pod prąd potrzebne jest najpierw poczucie tego oporu, a później pokonanie go. Tak samo w życiu.
"Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony." (Mt 10, 22)
Dawanie świadectwa jest o tyle trudne, że z pewnością spowoduje potępienie przez świat. Przecież w Biblii jest tyle o tym napsiane. w książce "Formacja uczniów" autorstwa Jose Prado Flores jest napisane, że nie powinniśmy siebie pytać dlaczego jesteśmy prześladowani, ale dlaczego nie jesteśmy prześladowani - czy jeśli nie jesteśmy prześladowani, to wszystko ok z naszą wiarą i jej głoszeniem?
Wiem, że to zabrzmi ostro, ale zacytuję tutaj Jezusa:
"Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem." (Łj 14, 26)
To oczywiście nie znaczy, żę mamy kogoś nienawidzieć. To znaczy, że Bóg ma być najważniejszy - ważniejszy od całej rodziny, meża/żony - wszystkich osób i rzeczy (ważniejszy nawet od nas samych).
A jak sobie daję radę... nie zawsze to się udaje niestety, ale idzie coraz lepiej. To wzrastanie w dawaniu świadectwa (jeśli staramy się iść do przodu, do Boga cały czas) ulepsza się tak jak i nasza wiara - ale to nie jest tak, że od razu będziemy w stanie dać świadectwo nawet w najtrudniejszych sprawach - może trwać długo dojście do takiego momentu, ale warto. Potrzebna jest cierpliwość, żeby się nie zniechęcać niepowodzeniami, żeby wiedzieć, że dojście do takiego momentu może potrwać i lata, ale właśnie po to mamy życie, żeby dążyć do świętości, do miłości, do Boga.
Jak ja bym chciał już być świętym! Ale to raczej mało możliwe. Ale z czasem...
A co do przyjaciółki... powiedz jej, że jako przyjaciółka czujesz, że musisz jej to powiedzieć, a co ona z tym zrobi, to już jej sprawa. Pamiętaj jeszcze o jednej ważnej rzeczy - to, że my ludzie nie reagujemy jak coś się dzieje złego to nie tylko źle dla nas (bo grzech), ale przede wszystkim dla czyniącego zło. Unikamy w ten sposób możliwości nie tylko dania świadectwa, ale odepchnięcia (chociażby na chwilę) tego człowieka od zła. A to czyniący zło będzie bardziej cierpiał z powodu tego zła niż ten, któremu jest ono wyrządzone.
Polecam homilię księdza księdza Piotra Pawlukiewicza z uroczystość zesłania Ducha Świętego (z dnia 11.05.2008) - mówi o takim absolutnym oddaniu się Bogu, o tym co powinniśmy zrobić w wierze, jeśli już na ludzki rozum zrobiliśmy wszystko, itd. Jedna z trzech najlepszych homilii jakie w życiu słyszałem!!
link bezpośrednio do pliku
http://70.47.48.146/zatoka/2008-05-11_g ... omilia.mp3
do strony z plikiem:
http://choinski.pl/zatoka/
(nagranie jak najbardziej legalne - wspierane przez samego księdza)
Pozdrawiam
Bóg z Tobą! 
_________________ Piotr Milewski
|
N paź 12, 2008 13:22 |
|
 |
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
Dziękuję jumik za tak wyczerpującą wypowiedź.
Jeszcze mam takie pytanie: Ostatnio ,kiedy właśnie wstydzę się dawać świadectwo, albo nie mam na tyle odwagi, aby się tego podjąć, nie czuję się chrześcijaninem,bo w istocie nim wtedy nie jestem. A potem wracam do domu i się zastanawiam czy powinnam się modlić.
To jest trochę tak ,jakby ktoś coś ukradł ,a chodził do kościoła i się modlił.
Przez moje wyrzuty sumienia mam wrażenie takie, że nie wypada mi się wręcz modlić, bo skoro wiem,co jest słuszne i ze świadomością robię źle,to nie jest tak, że " przyjdę i przeproszę i będzie z głowy" ...
Czy to nie będzie świadczyć o mnie źle,że coś źle zrobię i potem się będę modlić? Że np. w jednym dniu nagrzeszę ,a potem wieczorem przyklęknę do modlitwy..?
|
N paź 12, 2008 13:47 |
|
|
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Cytuj: A potem wracam do domu i się zastanawiam czy powinnam się modlić. Tym więcej powinnaś się modlić ! Chrystus powiedział: " nieustannie się módlcie ". Nie dodał: " tylko nie wtedy, kiedy zrobicie coś złego ! "  C.S.Lewis napisał kiedyś, że jeśli chcesz się kimś stać, staraj się zachowywać tak, jakbyś już tym kimś był  Cytuj: Przez moje wyrzuty sumienia mam wrażenie takie, że nie wypada mi się wręcz modlić, bo skoro wiem,co jest słuszne i ze świadomością robię źle,to nie jest tak, że " przyjdę i przeproszę i będzie z głowy" ... Nie, nie jest tak. Ale to nie znaczy, że masz tego nie robić. Ważne jest wewnętrzne nastawienie. Jeżeli będziesz to robić w duchu *szczerej* pokory - to nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie. [/quote]
|
N paź 12, 2008 14:02 |
|
 |
Altamis89
Dołączył(a): So paź 11, 2008 10:14 Posty: 36
|
A ja mam pewien sekret dla Ciebie, Julka.
Jak dodać Ci odwagi w głoszeniu Chrystusa i czynieniu jedności? To proste... wyobraź sobie, że nie ma tak naprawdę ludzi, którzy mogą Cię skrzywdzić. Dlaczego? Nie patrz wcale na ludzi, jak na ludzi, tylko jak na punkty matematyczne, poruszające się w czasoprzestrzeni. To właśnie Chrystus, w Którego wierzysz, jest Geometrią tych punktów, czyli Przestrzenią ich wzajemnych zależności. już dawno poznałam Pana i wiem, że On jest Wszechobecny.
Chrystus nie potrzebuje niczyjego wsparcia czy heroizmu. On potrzebuje raczej logicznych i wnikliwych oczu i bystrego serca. Jeżeli chrześcijanin ma to w sobie, o czym mówię, całe jego życie stanie się modlitwą i komunią z Chrystusem wszystkich rzeczy.
_________________ My life for the Christ!
|
N paź 12, 2008 14:09 |
|
|
|
 |
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
no tak, ale ,co jak w środku tego nie czuję, znaczy nie umiem znaleźć w sobie siły , żeby całą sobą czuć żal,pokorę po popełnionym grzechu.
Napewno coś tam czuję,ale czasem jak się modlę i przepraszam za coś Pana Boga nie czuję, że robię to ze środka  znaczy nie z taką siłą jakbym tego chciała, żeby z tego wyszły jakieś autentyczne,prawdziwe emocje... żebym czuła to, że naprawdę jest mi żal, żebym to czuła w duszy ,a nie tylko w głowie..
to jest takie błędne koło- upadamy podnosimy się upadamy  tak można w nieskończoność.. Czasem łapie takie doła duchowego, kiedy np. przez dłuższy czas buduję swoją wiarę i wkładam w to duży wysiłek aż mi się udaje tak przez miesiąc, a jednym dniem mogę sprawić , że się to wszystko rozwali i zaczynam powątpiewać, czy to ma jakiś sens 
|
N paź 12, 2008 14:10 |
|
 |
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
Altamis proszę Cię nie pisz do mnie językiem matematycznym,bo humanista nic z tego nie załapie ( Ja w każdym razie ^^ ).
Wiesz myślę, że mój opór dawaniu świadectwa ,albo raczej braku odwagi polega na tym, znaczy najgorzej jest z osobami najbliższymi ,którzy Cię trochę znają, nie wiedzą, że Twoje życie nagle obróciło się o 180 stopni i nagle Ty ich chcesz nawracać, a oni patrzą na Ciebie jak na wariatkę, a Ty starasz się zachować twarz w tym wszystkim..
Staram się podpierać tym " A kto chce iść za mną , niech się zaprze samego siebie.."
|
N paź 12, 2008 14:14 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
*Julka* napisał(a): Dziękuję jumik za tak wyczerpującą wypowiedź.
Jeszcze mam takie pytanie: Ostatnio ,kiedy właśnie wstydzę się dawać świadectwo, albo nie mam na tyle odwagi, aby się tego podjąć, nie czuję się chrześcijaninem,bo w istocie nim wtedy nie jestem. A potem wracam do domu i się zastanawiam czy powinnam się modlić. To jest trochę tak ,jakby ktoś coś ukradł ,a chodził do kościoła i się modlił. Przez moje wyrzuty sumienia mam wrażenie takie, że nie wypada mi się wręcz modlić, bo skoro wiem,co jest słuszne i ze świadomością robię źle,to nie jest tak, że " przyjdę i przeproszę i będzie z głowy" ... Czy to nie będzie świadczyć o mnie źle,że coś źle zrobię i potem się będę modlić? Że np. w jednym dniu nagrzeszę ,a potem wieczorem przyklęknę do modlitwy..?
Nie, nie, nie. Nie mów tak. Julka, jak byś przestała się modlić lub unikała modlitwy to byś zrobiła dokładnie to, czego chce szatan! On właśnie chce nas przekonać, że nie jesteśmy godni Boga! I jeśli szatanowi uda się nas do tego przekonać, to marnie z nami. Nie możemy wątpić w miłosierdzie Boże, nawet jeśli byśmy byli nie wiem jakimi grzesznikami! Nie słuchajmy szatana! Słuchajmy nauki Jezusa. W Biblii jest napisane:
"Nauka to zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników" (Pierwszy list do Tymoteusza rozdział 1 werset 15)
"Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska" (List do Rzymian 5:20 )
A Chrystus? Chrystus przyszedł więc właśnie do nas! I nie przyszedł do każego z nas ze względu na uczynki - nie przez uczynki mamy wiarę, ale jest to dar od Boga - a jeśli on nam chce coś dać, to jak możemy odmówić? To wie najlepiej, że jesteśmy godni jego darów (wiary), bo sam nas stworzył. Nie stworzyłby nas niegodnymi czegoś, co chce nam dać.
Nie jest najważniejsze to, że upadamy, ale to, że wstajemy. Dopóki trwamy uparcie we wstawaniu i kochamy Boga, to upadki są niczym w porównaniu do łaski Boga!
Jesteś chrześcijaninem, Julka, nawet gdy grzeszysz. Najważniejsze, żeby po prostu zrobić wszystko co możemy, żeby tego grzechu nie było.
Święty Paweł też miał problem taki jak Ty - czynił nie to co chciał. A mimo wszystko czuł się godnym Boga. Sam obszernie o tym pisze:
Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, to tym samym przyznaję Prawu, że jest dobre. A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech. Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc umysłem służę Prawu Bożemu, ciałem zaś - prawu grzechu. (List do Rzymian 8:15-25 )
i od razu dalej:
Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia. Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci. (List do Rzymian 8:1-2)
Unikaj grzechu, unikaj zła, unikaj braku dobra, ale nie potępiaj się, bo tylko Bóg ma takie prawo. Nie osądzaj się, bo tylko Bóg ma takie prawo. Dąż stale do Boga, nawet mimo upadków (które są nieuniknione!!), a z pewnością dojdziesz do zbawienia. Boże Miłosierdzie nie zna granic!
Módl się proszę i bierz pełny udział w życiu Kościoła (szczególnie sakramenty, a najważniejszym z nich jest Eucharystia - przyjmowanie Ciała Chrystusa). I pamiętaj! Jesteś godna, bo Bóg Cię wybrał
Bóg z Tobą Julka!
_________________ Piotr Milewski
|
N paź 12, 2008 14:14 |
|
 |
Altamis89
Dołączył(a): So paź 11, 2008 10:14 Posty: 36
|
...piękne...
_________________ My life for the Christ!
|
N paź 12, 2008 14:26 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
*Julka* napisał(a): no tak, ale ,co jak w środku tego nie czuję, znaczy nie umiem znaleźć w sobie siły , żeby całą sobą czuć żal,pokorę po popełnionym grzechu. Napewno coś tam czuję,ale czasem jak się modlę i przepraszam za coś Pana Boga nie czuję, że robię to ze środka  znaczy nie z taką siłą jakbym tego chciała, żeby z tego wyszły jakieś autentyczne,prawdziwe emocje... żebym czuła to, że naprawdę jest mi żal, żebym to czuła w duszy ,a nie tylko w głowie.. "Panie, nie potrafię z siebie wykrzesać emocji żalu za grzech, ale wiem, że go popełniłam, dlatego żałuję moim umysłem." - myślę, że nie jest konieczny żal emocjonalny (choociaż zazwyczaj występuje), ale myślę, że może być taki intelektualny - że wiesz, że to jest grzech, więc intelektualnie żałujesz. To też trzeba mieć pokorę, żeby przyznać się do grzechu, żeby żałować intelektualnie mimo braku emocji - tak myślę. Nie sądzę, aby Bóg uzależniał nasze zbawienie od czegoś tak zmiennego jak nasze emocje  *Julka* napisał(a): to jest takie błędne koło- upadamy podnosimy się upadamy  tak można w nieskończoność.. Czasem łapie takie doła duchowego, kiedy np. przez dłuższy czas buduję swoją wiarę i wkładam w to duży wysiłek aż mi się udaje tak przez miesiąc, a jednym dniem mogę sprawić , że się to wszystko rozwali i zaczynam powątpiewać, czy to ma jakiś sens 
Hmm... po pierwsze, my ludzie raczej nie stracimy możności grzeszenia. Żyjemy w ciałach, więc odczuwamy jego pożądliwości do grzechu, żyjemy na świecie, więc widzimy tyle zła. ALE...
napisałaś "buduję wiarę" - wiem, że to skrót myślowy, ale... sami nie zbudujemy wiary - to Bóg ma w nas budować wiarę, a my mamy robić "tylko" wszystko co w naszej mocy. Dzięki temu możemy robić więcej niż naprawdę jesteśmy w stanie - bo nie sami to robimy, ale z Bogiem 
_________________ Piotr Milewski
|
N paź 12, 2008 14:40 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
*Julka* napisał(a): Altamis proszę Cię nie pisz do mnie językiem matematycznym,bo humanista nic z tego nie załapie ( Ja w każdym razie ^^ ). A ja muszę przyznać, że przeczytanie matematycznego porównania Altamis było dla mnie czystą przyjemnością intelektualną - po prostu wow  *Julka* napisał(a): Wiesz myślę, że mój opór dawaniu świadectwa ,albo raczej braku odwagi polega na tym, znaczy najgorzej jest z osobami najbliższymi ,którzy Cię trochę znają, nie wiedzą, że Twoje życie nagle obróciło się o 180 stopni i nagle Ty ich chcesz nawracać, a oni patrzą na Ciebie jak na wariatkę, a Ty starasz się zachować twarz w tym wszystkim..
Staram się podpierać tym " A kto chce iść za mną , niech się zaprze samego siebie.."
To właśnie w takich przypadkach, tzn. jak jest to odwrócenie o 180 stopni, świadectwo jest najmocniejsze - bo inni widzą, że Bóg potrafi tak przemienić.
"i nagle Ty ich chcesz nawracać" - nie traktuj tego jako nawracanie na siłę, tylko jako dawanie świadectwa, rozmowy, przybliżanie do Boga. Jeżeli nagle będziemy nawracać, to mogą się poczuć osaczeni.
"Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali." (Ew. Jana 13:35 )
_________________ Piotr Milewski
|
N paź 12, 2008 14:42 |
|
 |
Altamis89
Dołączył(a): So paź 11, 2008 10:14 Posty: 36
|
Cytuj: A ja muszę przyznać, że przeczytanie matematycznego porównania Altamis było dla mnie czystą przyjemnością intelektualną - po prostu wow
Facet, to co napisałam nie znosi parodii. To jest zbyt poważne, żeby tego nie brać na serio... bo widzisz, ja nie wierzę w Jezusa, nad którym trzeba płakać, tylko Jezusa, z Którym trzeba działać i ciężko pracować... 
_________________ My life for the Christ!
|
N paź 12, 2008 14:45 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
Altamis89 napisał(a): Cytuj: A ja muszę przyznać, że przeczytanie matematycznego porównania Altamis było dla mnie czystą przyjemnością intelektualną - po prostu wow Facet, to co napisałam nie znosi parodii. To jest zbyt poważne, żeby tego nie brać na serio... bo widzisz, ja nie wierzę w Jezusa, nad którym trzeba płakać, tylko Jezusa, z Którym trzeba działać i ciężko pracować... 
Nie wiem jaką parodię masz na myśli (bo jako umysł ścisły podobało mi się Twoje matematyczne porównanie), ale z tym działaniem jak najbardziej się zgadzam
Tylko czasami nam się wydaje, że to my więcej działamy niż Pan Bóg, a to jest na odwrót. To on przez nas zbawia innych i ich nawraca. Ale owszem, potrzebna jest nasza ciężka praca i działanie
Słyszałem kiedyś takie fajne porównanie: idzie mrówka ze słowniem po moście. No i jak to na moście, słychać dudnienie (przez słonia rzecz jasna). Nagle mrówka mówi do słonia: "Ale dudnimy, nie?" 
_________________ Piotr Milewski
|
N paź 12, 2008 14:55 |
|
 |
zelazecko
Dołączył(a): N paź 12, 2008 13:05 Posty: 45
|
Kochaj bliźniego swego jak siebie samego.
|
N paź 12, 2008 15:17 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Jak być praktykującym chrześcijaninem?
*Julka* napisał(a): Jak sobie z tym radzicie,aby dawać codziennie świadectwo wiary..? Witaj. Nie radzimy sobie. Jestem ateistą. Nie wierzę. Nie propaguję wiary wśród innych, ponieważ uważam, że było by to ogłupianiem ich. Cytuj: Mnie jest czasem ciężko, a najgorsze są te wyrzuty sumienia, tylko jak z tym walczyć..? Mieć odwagę..Jak to wygląda u Was?
Mnie też jest ciężko.
Boli fakt, że wielu ludzi nadal wierzy w latającego w chmurach faceta.
Jakoś sobie z tym radzę, staram się ich uświadamiać, choć wiem, że większość i tak będzie w niego wierzyć.
To naprawdę trudne....
|
Pn paź 13, 2008 0:26 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|