
Moja odpowiedź na nazwę tematu :)
Mam 18 lat. O Bogu zacząłem myśleć dopiero w gimnazjum. Wtedy znalazłem swój sposób na wiarę, który wynikał z pewnych zbieżności w prawie wszystkich religiach świata. Uważałem, że Bóg jest jeden i modlą się do niego zarówno chrześcijanie, jak i żydzi, muzułmanie, buddyści itp. Jak byłem w 3 klasie gimnazjum poznałem kolegę, który po prawie roku został moim Przyjacielem (mam na myśli Przyjaźń, a nie koleżeństwo)

Dowiedziałem się, żę jest on Zielonoświątkowcem i narodził się w mojej głowie pomysł pójścia na nabożeństwo z czystej ciekawości (bo byłem przekonany o słuszności mojego poglądu na wiarę i Boga). Ale jakoś odkładałem tą wizytę... Aż w sierpniu tego roku poczułem Boże dotknięcie w swoim sercu. Postanowiłem wybrać sie w najbliższą niedzielę na nabożeństwo. I tak też uczyniłem. Pierwsza rzecz, która mnie uderzyła była otwartość
wszystkich ludzi ze zboru. A następnie poczułem obecność Boga w sali i w sobie.
Od tej pory nie opuściłem żadnego nabożeństwa. Chciałoby się napisać: "Tak, wierzyć!", gdyż moje życie zmieniło się nie do poznania. Ale wiem, że to nie mu szukamy Boga, tylko Bóg odszukuje nas, więc jedyny apel jaki mogę napisać jest "Przyjmijcie zaproszenie Boże, które do was wystosuje Pan". Od sierpnia zmieniło się nie tylko moje życie, ale także i ja sam. Mam zupełnie inny stosunek do ludzi, którzy mnie otaczają, do życia i do siebie samego. Jestem pogodniejszy, szczęśliwszy, gdyż wiem, że jest ze mną zawsze ktoś, kto mi pomoże nawet w najtrudniejszych chwilach. Czerpię radość z samego przebywania z moim Panem
