Dwie historie.
Były narkoman i okultysta, który był też swego czasu opętany:
http://wyslijto.pl/files/download/ihcwp7ypex

Druga - hardkorowa historia misyjna pewnego pastora:
http://wyslijto.pl/files/download/l1g07u9m2d

Obie niezwykle ciekawe - nawet dla zupełnego sceptyka.
A jednocześnie, moim zdaniem - świetnie pokazujące realność Boga.

Takie historie wywoluja skrajne uczucia ale nie powoluja do zycie wiary.

E, tam @limmud. Na przełomie lat 60/70 ubiegłego wieku takie historie nie były żadną sensacją.
Nazywało się to wówczas psychodelią. LSD nie zawierało tandetnych domieszek i koneserzy po ~5-7 latach stawiali się do raportu przed św. Piotrem.

Teraz medycyna poczyniła postępy i jak słychać tacy goście nie odlatują w nirwanę, tylko pada im nieco na artykulację (charakterystyczne - Y, y , y ) i smolą farmazony niemożebne ze swoich niegdysiejszych, apokaliptycznych wizji.
Z takimi rewelacjami to startuj w MONAR-ze - tutaj to standard. - Nawet bez prochów.

(Ale po co w to mieszać Boga i ludzi na katolickim forum - doprawdy nie rozumiem?!).

konsumentwiary:
Obie historie (szczególnie pierwsza) pokazują realność świata duchowego.
W naszej, sceptyczno-materialistycznej kulturze wielu może pomóc to uwierzyć.

Otto_Katz:
Co z sytuacjami, których świadkami były inne osoby?
I dlaczego wszystkie symptomy ustały w ciągu jednej modlitwy?
Żadna psychodelia tak nie działa.

Pomijając już fakt, że po uwolnieniu ten człowiek był używany przez Boga wielokrotnie - ludzie bywali uzdrawiani w niewytłumaczalny medycznie sposób, napełniani Duchem itd. W tym ludzie których znam.
O wielu takich opowiada tu: http://wyslijto.pl/files/download/odxps5uzgn

Oba linki pokazują jak słabe są argumenty wierzących za istnieniem Boga. Anegdoty. Phi.

Ameryki nie odkrywasz. Nawet na teologii uczą jak obalić "dowody" na istnienie Boga, które wymyślano przez wieki.

Zaćmiło mnie, miałem napisać, że pokazują ogrom desperacji.