cześć. Poruszę temat, bo jest on dla mnie nie do zrozumienia - człowiek wierzący, który ukończył studia teologiczne i biblijne, w jednym dniu odszedł od Boga. Odszedł za sprawą jednej książki!
Człowiek ten stał się joginem i zaczął nauczać wiary w swojego ducha. Tu o nim więcej: http://bit.ly/blxBdm - czy dążenie do świętości, oddawanie się dla Boga przez tyle lat (ukończył dwa kierunki teologiczne) jest tak kruche, już nic nie znaczy?

Krucha była jego wiara. Tak jak krucha jest wiara księży, którzy w końcu odchodzą od swych obowiązków.

Aizen chyba za dużo sobie pozwalasz?

Tylko wymienił jednego Boga na innego. W czym problem.

No cóż, kręte są ścieżki życia, czasami trzeba trochę zboczyć z drogi, żeby zobaczyć swoje życie z właściwej perspektywy i docenić to co życie nam daje. Taki "syn_marnotrawny" jak już wróci (jeżeli wróci) to wtedy ma wiarę mocniejszą, bo docenia to co mógł stracić

a nie zastanawialiście się nigdy nad tym, że kiedyś wiara była mocna - bo ludzie tego potrzebowali - opresja, wojny, brak zaufania, wszędzie śmierć lub nierozwiązane problemy - księża i 'stworzony' bóg - czy raczej kontynuacja cudownej opowieści trafili na żyzny grunt, na którym wykiełkowała... wiara.

Teraz, ludzie zaczynają patrzeć szerzej, mniej problemów i gromadzona wiedza pozwalają zobaczyć to z bardziej obiektywnego punktu widzenia. Emocje to domena słabych. Kościół się starzeje, a młodym (jak kiedyś mógł dać schronienie czy bochenek chleba) nie ma obecnie nic do zaoferowania (poza wspólnymi wycieczkami i nakazami bożymi).

Czasem można pomyśleć, że obecnie kościół stara się opóźnić rozwój ludzi. Kościół zaniża średnią - bo im mniej wiedzy posiadasz, tym bardziej wierzysz w Boga.

To luźne przemyślenia, które pojawiły mi się czytając o tej osobie, która za sprawą 1 książki odeszła od Boga.

Może po prostu poznają od podszewki, że to wszystko lipa i uciekają od tej ściemy. Wielu księży ma niezły majonez w głowie. Szczególnie celibat sprawia, że świrują. Potem słyszymy o molestowaniu dzieci, kochankach, także gejach i innych kwiatkach. Wystarczyłoby pozwolić księżom wstępować w związek małżeński i sprawa byłaby czysta/naturalna. Niestety... żeniaczki wam zabronią bo kościelny majątek rozprowadzicie i będzie bieda w kościele.

Otóż to. Ile w Kościele jest prawdziwej wiary, a ile władzy osób, które potrafiły się 'urządzić'?

Myślę, że takiej proporcji nie wyrazisz liczbami - oczywiście, na korzyść wiary przekraczającej występki ludzi którzy wiarę/Kościół/Boga wykorzystali do realizacji swoich partykularnych interesów (niestety, duchowni czasem również).

Bo to w ogóle jest świństwo żeby przychodził taki ksiądz i na siłę do kościoła ciągnął. Mojego kolegę to w czterech pobili i zataszczyli na mszę. Od tego czasu mieszka u ciotki i boi się pod domem pokazać bo tam już czekają proboszcze z gumowymi krzyżami..

Owszem, Kościół stara się opóźniać - ale nie rozwój, tylko upadek cywilizacji.

Zawsze mam trudnosci w zrozumieniu zawartosci ukrytej pod slowem - Kosciol.
Kosciol stoi na strazy. Kosciol pomaga Haiti. Kosciol wyraza ubolewanie. To sa proste i czeste wypowiedzi.
Kosciol gwalci dzieci. Aaa, to juz nie, z tym sie trudno zgodzic. Dlaczego? Czy chodzi o wielkosc czesci ktora robi to a nie robi tego? A moze w jednym wypadku "przyjelo sie" tak mowic, a w tym drugim nie? Jednym slowem, co znaczy Kosciol... (tu wstawic wyraz kluczowy)?

To hiperbola. http://pl.wikipedia.org/wiki/Hiperbola_(teoria_literatury)