Witam, opisze pokrótko moją sytuację

Mieszkam tylko z mamą, i od pewnego czasu za dobrze nie wiedzie nam sie finansowo a wręcz jest fatalnie ( nie moge podać przyczyny i ... niechciałbym ) Modle sie chyba odkąd pamiętam ( chyba od 6-7 roku życia ) i jeszcze przed wakacjami prosiłem o to abym znalazł jakąś prace sezonową, tak żebym miał coś dla siebie i ew. pomgół no i znalazłem ... i po dzisiejszym dniu czuje sie fatalnie, jestem troche pocięty, BRUDNY a nie wspomne o plecach, mam skrzywienie też ( to moja wina ) i dlaczego znalazłem akurat taką prace, przy której wymagane jest schylanie sie, jakieś dźwiganie? Skoro prosiłem? W sumie prosiłem, ale nie powiedziałem jaką chce, może to dlatego? Moja matka zawsze ma wymówki, że musze jej pomóc bo długi bo tamto i ma wszystko w dupie, dla niech nawet bym mógł na wózku inwalidzkim jeździć byle by pracować i przynosić jej te zakichane pieniądze ... Czasami nie wiem co mam już robić, od ponad 2 godzin siedze z łzami w oczach ... chętnie bym skończył swoją 'kariere' ale boje sie co by po niej było ... a może dlatego taka ciężka praca, że zawsze szłem na łatwizne? Skoro Bóg widzi, że mam te skrzywienia i inne duperele, dlaczego akurat taką prace znalazłem? Dla mnie nic nie jest przypadkiem, zawsze tym Bóg kieruje, nawet tym, kto teraz mi odpowie i co na to odpowie ... Słuchajcie jestem załamany, nie dośc, że musze zmagać sie z tym kręgosłupem ( chciałem po tatcie do wojska iść ) to jeszcze ta praca 2 miesiąc ... całe wakacje SPIEPSZONE, co z tego że zarobie w 2 miechy 3000 ? jak ona pewnie wszystko weźmie mi zostawi z 20 zł ... Nawet nie wiecie jak często myśle by sie zabić ale boje sie co by było potem ze mną, wiem, że jako facet zachowuje sie jak 'pipka' ale mam tego wszystkiego dosyć, że taki kumpel który nawet nie wie kto to Bóg i jak wygląda Jezus miał lepiej ode mnie? Nie dość, że sie modle, chodze do kościoła, nawet nie pale nie pije i nie ćpam ... to jestem najbardziej pechowym człowiekiem na świecie, uwierzcie mi ...

prosze o jakąkolwiek odpowiedź ... Ewentualnie co jest po śmierci żebym wiedział hehe

PS. doczytałem w jakimś temacie, że przed naszymi narodzinami ' ustalamy ' z Bogiem nasze życie ... ja nie chce cierpieć, to dlaczego teraz cierpie? Może, że grzesze?

Uważasz, że wiara daje przepustke do beztroskiego życia? Traktujesz to jak kontrakt; ja Boże Tobie paciorki, koronki i msze a Ty mi obiecaj wygodne życie. Nie ma przeznaczenia, z nikim się nie układałeś przed narodzinami. Znalazłeś się w tych, nie innych uwarunkowaniach i musisz dostosować się do okoliczności. Rozumiem, że jesteś chory i ta praca nadwyręża Twoje zdrowie. Rodzina jest jednak też w potrzebie. Na razie jesteś jej członkiem i powinieneś cieszyć się, że znalazłeś pracę i możesz mamie pomóc. To tylko dwa miesiące. Nie potrafisz myśleć w kategoriach potrzeb rodziny?
Bóg nikomu nie obiecał łatwego życia. W każdym człowieku tkwi dobro. Bóg jako sprawiedliwy nagradza wszystkich za dobro, niektórych jednak tylko w tym życiu.

Nikomu może nie obiecał, ale mają też ludzie łatwe życie ( dzięki ciężkiej pracy he Ale mnie najbardziej irytuje to, że mi sie wszystko WALI, przez te skrzywienie nie moge robić tylu rzeczy, grać w siatkówke co kocham robić, moim marzeniem było zostanie wojskowym jak ojciec ale dzięki kręgosłupowi do póki go nie wylecze mogę się pożegnać, a teraz 2 miesiące, 'zadowole' rodzine na pare dni, a kręgosłup pewnie złoży się jak z kart i zniszczy mi życie. ( na pewno tak będzie, ja to wiem zawsze co najgorsze to trafia na mnie ) dziękuje za odpowiedź i pozdrawiam.

EDIT: I dlaczego ludzie, którzy są z dala od Boga mają lepiej niż inni, dobzi ludzie ? Czasami myśle, że Bóg nie istnieje ale coś mi w środku mówi, abym tak nie myślał ( pewnie to on ;o ;d )

Wybacz, ale takich bzdur to nawet po Tobie, Lizo, się nie spodziewałem. To jakaś paranoja. Gość ma chory kręgosłup, w dodatku (z tego co wnoszę) jest nieletni i ma pracować, żeby utrzymać rodzinę. "Rozumiem, że jesteś chory i ta praca nadwyręża Twoje zdrowie"... Nie, chyba niewiele rozumiesz. Praca nie może nadwyrężać zdrowia i nie można podejmować pracy co do której wykonywania ma się oczywiste przeciwskazania zdrowotne. Poza tym, jeśli tak jak przypuszczam, pisze tu osoba nieletnia, pod opieką rodziców, to nie jej obowiązkiem jest utrzymanie rodziny i to jeszcze kosztem własnego zdrowia i własnej przyszłości, do cholery! "Nie potrafisz mysleć w kategoriach potrzeb rodziny"... ładny szantaż emocjonalny.
I oczywiście na koniec zamieszanie we wszystko Boga. To potwierdza moją tezę, którą nieraz tu powtarzałem, że Bogiem i religią można uzasadniać dowolną głopotę i bezeceństwo.

Porozmawiaj z lekarzem - jak nie pozwoli pracować, to trudno, zdrowie w tym wieku jest ważniejsze. Jeżeli pozwoli, to porozmawiaj spokojnie z mamą, zaproponuj, że popracujesz miesiąc, odłożysz z tego kilkaset złotych dla siebie, spakujesz plecak, karimatę i pojedziesz na wakacje. W ten sposób przez miesiąc pomożesz matce, a w następny odpoczniesz (choć będziesz musiał bardzo oszczędzać i komfortu się nie spodziewaj) schodząc matce z oczu (nie wyda na twoje jedzenie i jeszcze się stęskni - same korzyści). Są też np obozy wędrowne np z franciszkanami po minimalnych kosztach - na pewno matka się zgodzi jeżeli za własne pieniądze pojedziesz.

Jak tej pracy lekarz nie pozwoli ci wykonywać, to znajdź inną. Technikum jakiego jest profilu? Może pójdziesz w tym kierunku?

Bóg nie obiecał, że wierzącym będzie łatwiej lub będą bardziej majętni.

Jeśli będziesz porównywał się z innymi ludźmi to zawsze znajdziesz takich, którzy mają lepiej. Spróbuj realizować swe marzenia, ale pomóż też rodzinie, jeśli możesz to uczynić. Wiele rodzin cierpi, ponieważ w ogóle nie mogą znaleźć zatrudnienia. Jeśli chcesz zostać żołnierzem to czeka Cię test sprawnościowy i ćwiczeniom fizycznym, także siłowym oraz biegom nie będzie końca. Wytrzyma to Twój kręgosłup? Czaronowidztwo odłóż na najwyższą półkę i ściągnij stamtąd optymizm.
Mają rację :kozioł i atheist. Skonsultuj sprawę z lekarzem. Założyłam, że jesteś leczony i mama zna diagnozę i nie ma przeciwskazań do pracy.

O rety jak to czytam jeszcze bardziej mi sie ryczeć chce ;(

@Kozioł , jak z lekarzem? To jest praca od znajomego, myslisz, że moja matka pójdzie ze mną do lekarza bo ' sie boje o kręgosłup ' ? hahah wybacz ... Technikum wybrałem ekonomiczne ... w miesiąc zarobie 1500 zł, czyli pewnie wszystko by mi wzieła sądząc, że MUSZE jej pomóc bo ' to moja mamusia ' gada ciągle, że jakieś długi tak od paru dobrych lat, a ja w ogóle tych pieniędzy nie widziałem co ona bierze ... to jest jakaś paranoja, boje sie kurde zabić bo pewnie po śmierci trafiłbym do piekła / czyścca i po życiu dalej bym cierpiał ... Niech mnie ktoś zabije !

Jak to teraz czytam, to nie poznaje siebie ... co te życie robi z człowieka zwłaszcza tak młodego jak ja

Lolo: ja przestaję rozumieć: leczysz się u ortopedy czy po prostu boisz się o swój kręgosłup, ponieważ musisz zmagać się z ciężarami?

I to i to, leczę się u ortopedy ale on daje mi takie przykładowe ćwiczenia, w listopadzie powiem żeby sie za mnie wziął do cholery ... no i boje sie o kręgosłup, przecież do woja trafiają najsprawniejsi ...a co do tego to wiem, że w wojsku są testy sprawnościowe itp. ale tam nie bede sie schylał i dźwigał w dziwnych pozycjach ... nie wiem, może tak po prostu musi być? Ale ciężko ciężko, aż sie dziwie czasami, czemu nie mam ochoty zapalić papierosa czy trawke, lub po prostu coś wypić by od tego wszystkiego ' uciec ' ; (

Lolo: skonsultuj jednak się z ortopedą i porozmawiaj spokojnie z mamą. Nie sądzę, że zmusi Ciebie do pracy, jeśli zagraża to Twemu zdrowiu. Jako żołnierz będziesz spędzał wieczory w siłowni a codziennie rano biegał.
Problemy są do rozwiązywania, nie do uciekania od nich w uzależnienia. Piszesz na forum, czyli chcesz to rozwiązać.

Współczuje . Żadnej nawet rady ci nie dam. Trzymaj się chłopie

Może i nie zmusi, ale po co mam słuchać jej gadania, że mi sie nie chce albo że jestem nierób, dobrze ją znam, nawet jak po coś do sklepu nie pójde tak jest .. to nie ma sensu

Cierpienie jest darem Boga. Podobno są dwie rzeczy, których zazdroszczą nam aniołowie: eucharystia i cierpienie właśnie. Musisz tylko złączyć swoje cierpienie z krzyżem Chrystusa.
W życiu, jak w różańcu są tajemnice radosne i bolesne.
Niżej podaje link do świadectwo, proszę przeczytaj je i proś Chrystusa aby wzmocnił Cię swoją siłą!

http://adonai.pl/cierpienie/?id=3

Jezus Chrystus, wczoraj i dziś, ten sam także na wieki!!!

Odrazu przeleciałem do komenatrzy, piszą, że 'smutne' także przeczytam to jak będę sam w domu Na pewno nie zapomnę. Dzięki