Nickel,
nie wiem na ile Ci to pomoże:
W momencie gdy miałam bardzo napięty grafik na studiach (i nie chodzi tu o same dwa kierunki czy naukę, bo z tym dawałam sobie dobrze radę, ale o to, że doba ma tylko 24 godziny i czasem człowiek jest bardzo zmęczony i nawet nie wie czym) okazało się, że doskonale sobie radziłam - i gotowałam wszystko na kilka dni i jadłam i spotykałam się ze znajomymi i zakupy zdążyłam zrobić i poczytać itd. Wystarczy, że mi się nieco "zluzowało" i nie mogłam sobie miejsca znaleźć. Organizacja dnia leżała, przestałam mieć na wszystko czas, choć miałam go za dużo itd. zaczęłam chorować. Wiele osób to potwierdza - im masz więcej "wolnego czasu" tym gorzej dla Ciebie

człowiek się w szwach rozłazi.
Z mojej strony - jeśli nie masz aż tyle na głowie i hobby nie zajmujące to może mógłbyś poświęcić ten czas komuś innemu? Albo na jakieś inicjatywy wspólne? jakiś wolontariat? Nie chodzi mi tylko o wolontariat np. w hospicjum, ale w organizacjach pozarzadowych, czy bezpośrednio przy konkretnych imprezach kulturalnych. Tu gdzie ja się uczyłam zawsze się przydawały ręce do pracy.
Nie mówię już oczywiście o kołach naukowych (nie wiem dlaczego się tego ludzie boją, to jest fantastyczna zabawa:) ) - niekoniecznie nawet na Twoim wydziale czy kierunku.
Takie rzeczy pozwalają:
-nie gnić i nie rozłazić się w szwach, bo człowiek zaczyna się analizować i często wyszukuje różne rzeczy
-poznać innych fantastycznych ludzi
-poznać nowe rzeczy
-mieć "papierek" (np. do stypendium rektora)
-mieć nowe doświadczenia
-pomóc komuś
-zaangażować się w działania na rzecz społeczności lokalnej
itd.
Oczywiście jeżeli tak zastanawiasz się nad sobą, to najwięcej powie Ci psycholog do którego bys się mógł udać, samodiagnoza i forum nie zawsze są takie pewne:) Na uczelni powinny być zawsze dyżury psychologiczne dla studentów, a nawet można czasem załatwić sobie darmowy pakiet testów (badają Cię studenci i tak zaliczają swoje ćwiczenia, a ty masz za friko wyniki). Uważam, że to dobry pomysł, bo nikt na forum Ci nie powie czy masz "tylko wahania nastrojów", czy są to niepokojące objawy jakiś większych problemów.
Być może po prostu też się zmieniasz - nic dziwnego. Ja np. nigdy nie byłam miłośniczką towarzystwa i choć kocham moich przyjaciół i czas z nimi spędzony, to o wiele bardziej kocham to co robię w samotności. I ognisko owszem, ale jak mam ochotę na samotność to jest samotność. Jednak fakt, że przez swoje nastroje potrafisz ludzi zniechęcić czy obrazić na pewno wskazuje na konieczność pracy nad sobą i ciężko to usprawiedliwiać humorem. To Twój problem jaki masz nastrój, możesz oczywiście go zasygnalizować czy np. się odizolować, ale warto popracować nad sobą, bo ludzie nie muszą mieć na względzie Twojego złego nastroju. A jak zniechęcisz do siebie otoczenie, nie będzie wesoło. Tak samo w związku. Można wiele wybaczyć, ale pomyśl - chciałbyś być z kimś, kto by się zachowywał jak Ty?
Mieszkasz w domu rodzinnym?