| Autor |
Wiadomość |
|
Gość
|
 Wierzyć
To moj pierwszy post, wiec nie bede tracil czasu, tylko pisze o co chodzi:)
No wiec, oczywiscie nalezy wierzyc. Ale to nie zawsze jest takie proste. Czesto trzeba sie starac, zeby uwierzyc. A w zadnym, wypadku nie nalezy etykietki, ktora sie nosi na rekawie 'wierzacy' (rzeczownik) utozsamiac z 'wierzacym' (imieslow). To dwie rozne rzeczy i niestety czasem taka etykietka przeszakadza w rozumieniu swoich brakow w 'wierzeniu'.
Pozdrawiam wszytkich slicznie. [...]pedziwiatr
|
| Pn kwi 25, 2005 23:34 |
|
|
|
 |
|
Meg
Dołączył(a): Cz lut 17, 2005 22:28 Posty: 1652
|
Cytuj: Czesto trzeba sie starac, zeby uwierzyc.
Niedokońca jest to prawdą... Ja nie stsrałam się, nie chciałam wierzyć, a teraz czekam do końca studiów, bo muszę iść do zakonu. To mi nie daje spokoju poprostu muszę i koniec. Jakiś czas temu usłyszałam głos "pójdź za mną" i muszę za nim iść, to miłość o której nie zapomnę, aż do chwili mojej śmierci...
Nie noszę żadnej etykietki. Zresztą, czy sądzisz, żę w dzisiejszych czsach ludzie wierzący są chwaleni? Wprost przeciwnie są napiętnowani przez społeczeństwo, więc noszenie, jak to napisałeś etykietki jest wielką odwagą, ale niekoniecznie wiarą
|
| Wt kwi 26, 2005 10:31 |
|
 |
|
R6
Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58 Posty: 3079
|
Zauważyłem, że ta opinia jest zależna od środowiska. Serio. Niewierzący twierdzą, że to im jest trudno żyć w "katolickim" społeczeństwie. Teraz czytam z zaskoczeniem ze to wierzącym jest trudno. Nie będę twierdził, że wiem lepiej jak się czują. Ale chyba nie wszystkim jest tak źle?
|
| Wt kwi 26, 2005 11:02 |
|
|
|
 |
|
Meg
Dołączył(a): Cz lut 17, 2005 22:28 Posty: 1652
|
Nie napisałam, że komukolwiek jest źle, napisałam jedynie, iż niewierzący potępiają wierzących, co można zresztą przeczytać choćby w opiniach na wp.pl
|
| Wt kwi 26, 2005 11:24 |
|
 |
|
Zoe
Dołączył(a): So gru 11, 2004 17:35 Posty: 1082
|
Meg napisał(a): Niedokońca jest to prawdą...
a ja mysle, ze w pewnym sensie jest to prawda. Ode mnie osobiscie wiara wymaga wysilku i to czasami duzego.
Nie zawsze przeciez wszystko jestesmy w stanie pojac droga rozumowa, szuka sie dowodow na cos, jakiegos potwierdzenia. Zapomina się wtedy, że właśnie wiara nie polega na udowadnianiu - polega na zaufaniu, ze wybralismy ta właściwą Drogę. I to często kłóci się z jakimiś dowodami naukowymi bądź czymś takim.
Meg nie każdy tak jak Ty dostępuje tak czytelnej łaski rozeznania swojego powołania (bo dla mnie to jest łaska). Czasami trzeba wiele przejść i wtedy nasza wiara narażona jest na zachwiania - i to właśnie wtedy pojawia się ten wysiłek, te starania o których pisze makumba.
[...] pedziwiatr
_________________ Życie jest walką, z której nie możemy się wycofać, ale w której musimy odnieść zwycięstwo.
|
| Wt kwi 26, 2005 11:31 |
|
|
|
 |
|
Meg
Dołączył(a): Cz lut 17, 2005 22:28 Posty: 1652
|
Może w twoim wypadku było inaczej, ale w moim przyszło samo
|
| Wt kwi 26, 2005 11:42 |
|
 |
|
Alma
Dołączył(a): Śr lut 02, 2005 16:29 Posty: 12
|
Ech... no u każdego to jest inaczej
Ja niestety nie zaliczam się do osób, którym wiara jest dana "ot tak". To w moim odczuciu wielka łaska, i "zazdroszczę" tym osobom które wiarę mają niejako daną w prezencie.
Ja chcę wierzyć, szukam, czytam, myślę - modlę sie o wiarę. Choć były takie momenty w życiu, że miałam taką jakby to nazwać, hmm "jasność myślenia". Taką wręcz wiedzę, wspaniałe uczucie to było. Ale było i minęło i nie potrafię tego odczuwania odzyskać.
Mozolnie brnę przez codzienność prosząc o światło wiary.
Znam osobę, która ma taką łaskę pewności (właśnie całkowitej pewności! wręcz) a niestety nie postępuje tak, jak powinna i daleko jest od Boga
 bardzo daleko. Trudno to zrozumieć. Wiedzieć na pewno a mimo to być obojętnym.
|
| Wt kwi 26, 2005 15:10 |
|
 |
|
Zoe
Dołączył(a): So gru 11, 2004 17:35 Posty: 1082
|
Alma napisał(a): Choć były takie momenty w życiu, że miałam taką jakby to nazwać, hmm "jasność myślenia". Taką wręcz wiedzę, wspaniałe uczucie to było. Ale było i minęło i nie potrafię tego odczuwania odzyskać.
wiem o czym mowisz ... takie momenty (dluzsze badz tez krotsze) miewam po jakis rekolekcjach, dniach skupienia, wyjazdach wakacyjnych.
Zawsze mowie, ze wracam z nich taka naladowana, nakrecona. A po jakims czasie to wszystko sie jakos zatraca i wraca ta codziennosc - nie ma juz tak duzo czasu na modlitwe bo to trzeba gdzies isc, na zajecia, gdzies tam. Nie ma tego wyciszenia. I wtedy zaczyna sie walka z tym wszystkim - walka ktora czesto przegrywam 
_________________ Życie jest walką, z której nie możemy się wycofać, ale w której musimy odnieść zwycięstwo.
|
| Wt kwi 26, 2005 15:52 |
|
 |
|
Meg
Dołączył(a): Cz lut 17, 2005 22:28 Posty: 1652
|
Ja też mimo, że do mnie "przyszło samo" nieustannie modlę się, czytam filozoficzne i religijne książki, ale najważniejsza dla mnie w tym wszystkim jest poprostu rozmowa z Bogiem, niekiedy, jeśli w kościele nikogo nie ma a jest otwarty to w pozycji krzyza  Jedna kobieta nawet raz się przestraszyła 
|
| Wt kwi 26, 2005 17:43 |
|
 |
|
R6
Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58 Posty: 3079
|
Po co się leży w kościele krzyżem?
|
| Wt kwi 26, 2005 17:54 |
|
 |
|
Gość
|
Meg napisał(a): a nie stsrałam się, nie chciałam wierzyć, a teraz czekam do końca studiów, bo muszę iść do zakonu.
A nie sadzisz, ze to jest etykietka? Nie mowie, ze nosisz transparent z napisem 'ide do zakonu', ale ze sama uodparniasz sie na wiare przez mowienie sobie 'pojde do zakonu'.
Ja jesli czuje cos w rodzaju powolania (im czesciej tym jestem szczesliwszy) to natychmiast zaczynam sie zastanawiac, pracowac nad soba, wyczuwac pytania i odpowiedzi, ktore we mnie takie 'powolanie' wywoluje.
Gdybym to odlozyl na za pare lat to nic by mi z tego nie przyszlo. Co z tego, ze obiecam sobie, ze za jakis czas zmienie miejsce, w ktorym bede mieszkal na klasztor? Moje cialo moze zmieni miejsce zamieszkania, ale co z moim duchem, ktory przez ten caly czas karmi sie tylko wizja przyszlosci?
Dla mnie to co piszesz jest wlasnie etykietka. Taka jak nosza katolicy, ktorzy mowia: za tydzien lub dwa pojde do spowiedzi, jestem dobrym katolikiem, wszystko ze mna w porzadku. Tacy ludzie nie musza wierzyc w zbawienie i odkupienie przez Jezusa. Bo i po co im ta wiara skoro czuja sie dobrze i bez niej?
|
| Wt kwi 26, 2005 18:09 |
|
 |
|
werona84
Dołączył(a): Wt kwi 26, 2005 13:25 Posty: 22
|
hm sądzę, że chyba źle Cię zrozumiałam. Ja podobnie jak Meg chcę zmienić miejce zamieszkania na klasztor. Jestem katoliczką i nie uważam, żebym bez Boga i wiary w Niego była taka sama. Po pierwsze to wiem żeby mnie nie było wogóle. Wiem też że bez wiary nie czułąbym się równei dobrze jak teraz się czuję. wiesz czemu bo kocham Boga.
Jeśli źle Cię zroumiałam to sorki i proszę o wyjaśnienie
_________________ umrzeć z miłości do Miłości to coś najpiękniejszego
|
| Wt kwi 26, 2005 19:26 |
|
 |
|
Meg
Dołączył(a): Cz lut 17, 2005 22:28 Posty: 1652
|
Zacznę od końca
makumba napisała:
Cytuj: A nie sadzisz, ze to jest etykietka? Nie mowie, ze nosisz transparent z napisem 'ide do zakonu', ale ze sama uodparniasz sie na wiare przez mowienie sobie 'pojde do zakonu'. Ja jesli czuje cos w rodzaju powolania (im czesciej tym jestem szczesliwszy) to natychmiast zaczynam sie zastanawiac, pracowac nad soba, wyczuwac pytania i odpowiedzi, ktore we mnie takie 'powolanie' wywoluje. Gdybym to odlozyl na za pare lat to nic by mi z tego nie przyszlo. Co z tego, ze obiecam sobie, ze za jakis czas zmienie miejsce, w ktorym bede mieszkal na klasztor? Moje cialo moze zmieni miejsce zamieszkania, ale co z moim duchem, ktory przez ten caly czas karmi sie tylko wizja przyszlosci? Dla mnie to co piszesz jest wlasnie etykietka. Taka jak nosza katolicy, ktorzy mowia: za tydzien lub dwa pojde do spowiedzi, jestem dobrym katolikiem, wszystko ze mna w porzadku. Tacy ludzie nie musza wierzyc w zbawienie i odkupienie przez Jezusa. Bo i po co im ta wiara skoro czuja sie dobrze i bez niej? Hm... to ciekawe stwierdzenie, z którym się jeszcze nie spotkałam, ale zawsze musi być ten pierwszy raz  Rozumiem twoją wypowiedź tak, żę skoro kocham Boga i nie staram się tego ukrywać, to uodparniam się na wiarę? To stwierdzenie przeczy same sobie... Czy chciała bym isć do zakonu gdybym nie kochała Boga? Ja nie musze się nad tym zastanawiać, bo pozar pierwszy od wielu lat wiem co czuje i gdzie jest moje miejsce, to głos, który karze mi tak iść, a któremu nie potrafię się sprzeciwić, każde mi iść i głosić. Pozatym jak mogłąbym sobie "naklejać etykietkę" skoro jeszcze nikomu nie mówiłąm o tym postanowieniu... i poraz pierwszy napisałąm o tym na tym forum. Cytuj: Po co się leży w kościele krzyżem?
To postawa najwyższego odddania się Bogu, ale według niektórych to tylko etykietka, więc trudno  Ja co jakiś czas modlę się w takiej postawie, polega to na tym, że leży się z rozłożonymi rękami o jakieś 90 stopni  i modli.
[...]pedziwiatr
|
| Wt kwi 26, 2005 20:59 |
|
 |
|
Gość
|
Meg napisał(a): makumba napisała:
W moim przypadku trzeba pisać te krotsza wersje czaswonika.
Jeszcze raz tlumacze.
Po pierwsze ja Cie nie oceniam, tylko odpowiadam na zasadzie "Uderz w stół a nożyce się odezwą"  A noz to akurat do Ciebie. Ale faktycznie chodzi o rozumienie roznicy miedzy deklaracja, nastepnie przynaleznoscia i ostatecznie aktywnoscia.
Ktos kto mowi, ze wierzy, moze tylko tak mowic.
Ktos kto mowi, ze jest wierzacym, moze sie ludzic, ze rowniez wierzy.
Ktos kto sie zarzeka, ze wierzy, moze klamac, bo jesli wierzy, to jaki na to ma dowod?
Ot, i tyle.
|
| Wt kwi 26, 2005 22:56 |
|
 |
|
pedziwiatr
Dołączył(a): Cz paź 02, 2003 20:44 Posty: 3436
|
Bardzo prosze uczestnikow dyskusji o trzymanie sie tematu. Uwagi osobiste prosze przesylac na PW lub via email.
_________________ Oto wyryłem cię na obu dłoniach. *** W swej wszechmocnej miłości BÓG ma zawsze przygotowane dla Ciebie wsparcie i pomoc na tyle, na ile tego potrzebujesz.
|
| Śr kwi 27, 2005 4:58 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|