Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr kwi 24, 2024 23:23



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 255 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17  Następna strona
 Bóg przyszedł do mnie 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
dróżka napisał(a):
Robek napisał(a):
Materialne pragnienia, czyli niech by dla mnie, była ta materialna butelka wódki.
A z dążenia do świętości to co materialnego będe miał ?


Prawdopodobnie to, że będziesz każdą, też materialną rzeczywistość doświadczał coraz intensywniej i pełniej, przez co nie będziesz jej tyle musiał dla siebie gromadzić. Wystarczy ci niewiele konsumować i niewiele mieć, by się nasycić i przypuszczam, że zbędna okaże się kiedyś ta butelka wódki ..

"Sapper" mówi żeby sie pozbyć pragnień materialnych, ty na to że po śmierci. będe miał tego, ile tylko mi sie zachce.
Już sam nie wiem którego z was, mam słuchać :-D

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


N paź 11, 2015 17:18
Zobacz profil
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
krzysztofsyn napisał(a):
Hominibus napisał(a):
Powiem Ci tak. Nie pomyśl sobie że jakoś doczepiłem się do Ciebie ,żeby Ci udowodnić brak racji. Po prostu chcę ,żebyś zszedł ze złej drogi w trosce o Twoje dobro. Znam podobny przypadek i dlatego tak silnie obstaję przy swoim. Co do pytania. Przez wnioskowanie z całą stanowczością mogę stwierdzić ,że Bóg nie mówił do Ciebie i nie mówi. No nawet zrozum, że gdyby Bóg do Ciebie mówił to nie działałby na zasadzie - chybił trafił. Bóg jest DOSKONAŁY. Doskonałość nie ma błędu. Doskonałość wszystko wie - a nie zgaduje.
Kościół Katolicki naucza ,że Bóg działa przez Sakramenty i przez Urząd Nauczycielski Kościoła. Dodatkowo gdyby Bóg mówił do kogoś słyszalnie to wbijałoby tego kogoś w pychę. Przeczytaj sobie 2Kor 11,14.
Parafrazując klasyka : Krzysztofie syn nie idź tą drogą.


Wielu zagadnień w życiu nie jestem pewny. Jednak tego, że Jezus żyje, że przyszedł (ba Jest cały czas obecny przy nas), że uratował mnie od śmierci, jestem pewny i nigdy się tego nie wyprę, nie zapomnę. Choćby cały świat mówił, że to nie prawda, że jestem wariatem, że Jezus tak nie działa, odpowiem:
- a właśnie Działa, a właśnie Kocha i Przychodzi.
Moje bycie tu i teraz jest tego świadectwem, a każda kolejna sekunda życia łaską. Czy to się komuś podoba czy nie.
Wiem, że udowodnić "tych rewelacji" nie mogę. Ale mogę powiedzieć kochajcie Pana, bo jest Dobry i Wielkiego Miłosierdzia.

Piszesz, nie idź tą drogą.
Nie ma innej drogi jak oddanie swojej woli Bogu w Trójcy Jedynemu. To jedyna pewna ścieżka.

Co do drogi polegającej na pełnieniu woli Boga to zgoda. Tylko,że do reszty nie ma zgody.
Takich podobnych do Ciebie do których rzekomo mówi Bóg - Jezus Chrystus jest niemało.
Poczytaj sobie./ Tylko książki nie wydaj./
http://zwiedzenie.blogspot.com/2014/07/ ... young.html


Pn paź 12, 2015 12:04
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38
Posty: 624
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
Owszem jest wielu. Zobacz jednak co się dzieje? Jak wielu staje się agnostykami , niewierzącymi. Nie dlatego, że chcieli by być złymi, ale dlatego, że chcą być lepszymi niż np obecni katolicy. Nie lepszymi po to aby się wywyższyć nad innych ale po to aby pełniej być w jedności z Bogiem a także synem. A to nie może być możliwe jeżeli drugi brat cierpi lub czuje się gorszy. Bo takie ich złe samopoczucie wynika z takiego ich traktowania. Oczywiście jest to bardzo trudne dla księży ponieważ zmusza do zintensyfikowania podjętych dla zbawienia działań ale wskazuje jednocześnie, że te ich działania są już niewystarczające i powinny wznieść się na wyższy poziom duchowy. Bo samo straszenie piekłem , gdy piekłem jest życie na ziemi, staje się już niewystarczające. A przede wszystkim dalekie od przesłania jakim są ewangelie, mające na celu wniesienie do tego piekła nadzieji a nawet radości z nich płynących. Skoro Jezus powiedział do uczniów , którzy prosili by zabronił dokonywać cudów w imię Jezusa tym, którzy z nimi nie chodzili A ten powiedział im aby im tego nie wzbraniali , ponieważ ci zaraz nie będą mówić przeciwko niemu chcąc być z nim. Jednak człowiek zawsze jest kuszony aby to co ma być planami Boga działo się wg jego własnej woli ( bo w swojej arogancji uznaje, że jest dostatecznie mądry i nie chce widzieć swoich błędów które Bożemu planowi zwyczajnie się przeciwstawiają

(37) Zbliżał się już do zboczy Góry Oliwnej, kiedy całe mnóstwo uczniów poczęło wielbić radośnie Boga za wszystkie cuda, które widzieli. (38) I wołali głośno: Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i chwała na wysokościach. (39) Lecz niektórzy faryzeusze spośród tłumu rzekli do Niego: Nauczycielu, zabroń tego swoim uczniom. (40) Odrzekł: Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą. (41)
Ew. Łukasza 19:37-41, Biblia Tysiąclecia)
Zatem jeżeli jest tak wielu chorych , którym nie pomaga ani spowiedź ( która jest przecież jako sakrament likwidujący grzechy a co za tym idzie przyczynę choroby a przynajmniej jedną z nich) ani sakrament chorych to gdzie jest popełniany błąd w nauczaniu kościoła i kto ma nauczyć prawidłowej wiary jak nie kapłani skoro to wiara jest nieprawidłowa? I to aby nauczali skutecznie. A jeżeli sami są w takim samym stanie jak ich owieczki to kto ma wskazać im ich błędy skoro oni kłamstwo uznając za prawdę poszukują w tym połączeniu prawdy?
Niemożliwe jest rozpoznanie prawdy jeżeli kłamstwo uznaje się za prawdę! Tego nauczyłby ich Duch św gdyby tylko mieli trochę pokory. Bo nie jest pokorą uderzyć się w pierś i ogłaszać jestem grzesznikiem ( wzorem bicia się w pierś celnika). Bo to co Jezus wskazywał za złe, było tym co robił faryzeusz. A faryzeusz wywyższał się i osądzał celnika jako tego złego a zatem wykluczał go od Boga. Postawa celnika była wiarą, że wystarczy słowo Boga a stanie się świętym jego synem. Postawą w której jako sedno uznaje się przyczynę i pomoc Boga bez , której nie może nastąpić zmiana. Postawa w której wierzy się , że przeszłość można zostawić całkowicie za sobą i się już nie oglądać wstecz.

_________________
[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]


Pn paź 12, 2015 13:45
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12
Posty: 52
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
Kochani w Piętek 18-3-2016 wyruszam na Ekstremalną Drogę Krzyżową (Bielawa) nocą, w milczeniu ponad 40 km przez górskie szczyty. Z chęcią zabiorę wasze intencję w tą modlitwę - wędrówkę. Jeśli chcecie. Wystarczy wysłać post, bez podawania szczegółów (w Bogu sprawie wiadomej). Zapisze wasze nicki na kartce i poniosę wraz z modlitwą.

Jednocześnie też proszę o modlitwę, tego Piątkowego wieczoru na zasadzie: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie.

Mam nadzieję, że niesienie także waszych trosk, doda mi odwagi, wiary i sił.

_________________
Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku,
myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6


Śr mar 16, 2016 8:34
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12
Posty: 52
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
Dla tych którzy złożyli intencje spieszę z relacją..

Którejś środy dowiedziałem się o organizowanej Ekstremalnej Drodze Krzyżowej.
Dotarło do mnie, że wyrusza w Piątek. Nie wiem dlaczego, ale od razu byłem gotowy iść bez zastanowienia, za dwa dni.
Poinformowałem żonę, że wyruszam. Żona sprawdziła dokładnie datę wymarszu i okazało się, że to dopiero około za miesiąc.
Wiedzieć musicie, że w tegorocznym okresie Wielkiego Postu żadne moje obecne postanowienia nie okazały się trwałe, być może właśnie dlatego, że było one moje, a nie Jego. Byłe miłe mnie, a nie Jemu.
A przecież post w jedzeniu byłby przydatny nabrał bym linii. Abstynencji- czuł bym się wielki, że potrafię kontrolować siebie, lepszy od innych itp. Wszystkie moje postanowienia byłyby ważne tak naprawdę tylko dla mnie, dla mojej chwały, nie dla Niego.
Na parę dni przed EDK przyszedł lęk.
Modliłem się, czy aby na pewno ta bezsensowna i bezcelowa wspinaczka po górskich szczytach jest miłą ofiarą. Jednocześnie wyjaśniałem Bogu, że jestem słaby, lichy ze mnie sportowiec, 20 lat za biurkiem, że nie cierpię bezcelowych spacerów, że nie mam zdrowia do takich nocnych wędrówek itd.
Prosiłem, że jeśli nie chce abym szedł to, aby dał jakiś znak, może moją chorobę, kontuzję, cokolwiek. Znak nie nadchodził. Zacząłem słuchać co mówią ludzie, co mówi Pismo.
I pojawiały się stwierdzenia, cytaty”;
Wystarczy ci mojej łaski.
Nie opuszczę Ciebie.
Choćby matka o Tobie zapomniała ja nie zapomnę.
Miej ufność we mnie.
Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem.
Przypomniałem sobie Placki z Rodzynkami konferencje o. Adama Szustaka i postanowiłem OK. Jeśli Ty sprawisz, że wyruszę to oprócz mojej chęci, chcę też dać coś od siebie, będę trenował przed wyprawą wytrzymałość fizyczną. Postanowiłem biegać wieczorami.
Zapału wystarczyło mi na dwa wieczory, lecz pomyślałem ,to jest mój rodzynek na jaki mnie stać, te dwa biegi, placek upiecz Ty.
W Tobie pokładam całą ufność i siłę, bo wiesz, że po górach nigdy nie chodziłem (raz w dzieciństwie z rodziną weszliśmy na Babią Górę ot i cała przygoda z górami).
Lęk narastał podsycany słowami znajomych czy rodziny
- nie idź,
- po co pójdziesz,
- wybierz inną formę pokuty.
Ja wiedziałem, że formę On już wybrał i prosiłem tylko o odwagę, która pochodzi od Niego.
Bo nawet swojej odwagi nie mam.
Na spotkaniu organizacyjnym przed wyprawą ktoś powiedział
– po co tyle mówić jak się chodzi po górach? Przecież nikt z nas pierwszy raz w góry nie idzie?
No, podniosłem rękę – Idzie
Zaniemówienie i zdziwienie w oczach innych ...bezcenne.
Pomyślałem, właściwie to On idzie, a ja tylko będę nogami przebierał.
Na spotkaniu padł pomysł, aby zebrać intencje od tych którzy nie idą na EDK a chcą, aby ich intencje były niesione. Uczyniłem to i ja. Spisałem na kartce intencje i włożyłem do kieszeni.
Lęk nie ustępował.
Mimo to czyniłem przygotowania: zakup latarki czołowej, latarki zwykłej, plecak, raki.....jak ja bardzo się cieszyłem z tych latarek jak dziecko. Bóg daje czasem takie cukierki na drogę.
Myśl o 42 km w górę i w dół przez kilkanaście godzin przerażała mnie. Może Bóg chce mnie nauczyć pokory i abym się wycofał po pierwszym kilometrze i prosił innych o pomoc w powrocie ?
Jeśli chcesz niech się stanie i upokorzenie. Dojdę czy nie - Bądź Wola Twoja.
Kolega zaproponował mi aby przejść wcześniej na próbę trochę trasą EDK i spróbować czy damy radę iść na całą wyprawę w dniu wymarszu. Mimo jego szczerych intencji odmówiłem.
Miałem myśl.
A jak się wystraszę drogi, jak zwątpię?
– Nie kocha się na próbę.
Około 21.30 Piątek wyruszamy po Mszy. Noc zimny wiatr. Jest nas około 150 osób. Patrząc po twarzach to zapaleńcy górscy, widać bardziej radość niż strach.
No to idziemy. Powierzyłem całą drogę Jezusowi. Z prośbą, aby każdy mój krok był modlitwą. Taką „chodzoną” ...dziwne.
Podczas wędrówki to w górę, to w dół nie czułem bólu, zmęczenia – taka łaska. A gdy nastawało zwątpienie, przypominałem sobie o kartce z intencjami, którą niosłem w kieszeni i słowa „jedni drugich brzemiona noście”. Sam sobie pewnie bym odpuścił, ale niosłem przecież wasze prośby, a to już poważniejsza sprawa.
W nocy mijałem otyłego chłopca, któremu brakowało sił i tchu przed kolejnym podejściem pod górę. Pomodliłem się krótko o łaskę sił dla niego. Jakie było moje zdziwienie gdy za chwilę wyprzedził mnie na trasie i zniknął gdzieś w oddali (już go nie dogoniłem).
Jak mocno działa modlitwa podczas Drogi Krzyżowej, niebywałe, natychmiast zostaje wysłuchana.
Po kilku godzinach marszu w śniegu, błocie prosiłem Boga, aby mi ścięgna i mięśnie nie popękały podczas takiego wysiłku, bo duch ochoczy, ale ciało słabe.
Odpoczynek na trasie wydaje się nie możliwy, gdyż w chwili zaprzestania marszu mokre od deszczu i potu ubranie zaczyna zamarzać. Trzeba iść dalej, choćby powoli.
Modlitwy pod stacjami też się nie układają. Jakieś krótkie i szybkie, rwane...Sam widzisz jak jest Panie...aby dalej.
Zadziwiające jak dużo słów Pan Jezus wypowiedział podczas męczarni drogi Krzyżowej i na samym Krzyżu. Do niewiast. Do Łotra. Do Matki, Do Jana. Do Ojca.
Choć moja droga była w porównaniu żadna...nic nie chciało mnie się mówić.......nawet dłużej modlić w myślach.
Około południa dowlokłem się do końca trasy, bo marsz to na pewno nie był.
Po zakończeniu Drogi przyszedł chwilowy smutek,, że nikt na mnie nie czekał na „mecie”....ale też i sam przecież nikogo o to nie prosiłem...
A tak wielką daje radości, gdy ktoś czeka....Dzięki Boże za ten smutek "opuszczenia".
Moja droga trwała 15 godzin „najlepsi” pokonali ja chyba w 10, lecz należało by się chyba zastanowić czy dla każdego była to Droga Krzyżowa czy też miły trening (np.dla osób uwielbiających górskie wędrówki).
Sądzę, że każdy w swoim sercu powinien rozsądzić czy było to wydarzenie przede wszystkim dla mnie, czy dla Boga. I z tą myślą wyruszyć bądź nie, na kolejne EDK.
Myślę, że w poście i pokucie musimy się dotknąć o granicę i polegać na zawierzeniu, a nie na swoich umiejętnościach i wielkości (usunąć się w cień i pozwolić działać Bogu).
Jak mówił ks. Pawlukiewicz:
Pewien zakonnik prosił przełożonego, aby w ramach pokuty pozwolił mu wstawać o 4 rano rano, jeszcze przed innymi zakonnikami. A przełożony się pyta
-a będziesz potrafił tak wcześnie wstawać?
Zakonnik odparł : – będę.
-To zabraniam.
Dziękuję wszystkim za modlitwę podczas mojej drogi, była ona bardzo pomocna i nieoceniona, obfitowała wieloma łaskami.
Jeśli Bóg da i zechce, do zobaczenia za rok.
Choć On wie jak nie cierpię górskich wspinaczek.
Proszę zwrócić uwagę na słowo „nie cierpię”, bo faktycznie nie odczuwałem większego bólu ani cierpienia podczas tej drogi ....dziwna łaska od Taty, ale bardzo miła, za którą dziękuję.

_________________
Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku,
myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6


Pn mar 21, 2016 14:31
Zobacz profil
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
krzysztofsyn napisał(a):
Dla tych którzy złożyli intencje spieszę z relacją..

Którejś środy dowiedziałem się o organizowanej Ekstremalnej Drodze Krzyżowej.
Dotarło do mnie, że wyrusza w Piątek. Nie wiem dlaczego, ale od razu byłem gotowy iść bez zastanowienia, za dwa dni.
Poinformowałem żonę, że wyruszam. Żona sprawdziła dokładnie datę wymarszu i okazało się, że to dopiero około za miesiąc.
Wiedzieć musicie, że w tegorocznym okresie Wielkiego Postu żadne moje obecne postanowienia nie okazały się trwałe, być może właśnie dlatego, że było one moje, a nie Jego. Byłe miłe mnie, a nie Jemu.
A przecież post w jedzeniu byłby przydatny nabrał bym linii. Abstynencji- czuł bym się wielki, że potrafię kontrolować siebie, lepszy od innych itp. Wszystkie moje postanowienia byłyby ważne tak naprawdę tylko dla mnie, dla mojej chwały, nie dla Niego.
Na parę dni przed EDK przyszedł lęk.
Modliłem się, czy aby na pewno ta bezsensowna i bezcelowa wspinaczka po górskich szczytach jest miłą ofiarą. Jednocześnie wyjaśniałem Bogu, że jestem słaby, lichy ze mnie sportowiec, 20 lat za biurkiem, że nie cierpię bezcelowych spacerów, że nie mam zdrowia do takich nocnych wędrówek itd.
Prosiłem, że jeśli nie chce abym szedł to, aby dał jakiś znak, może moją chorobę, kontuzję, cokolwiek. Znak nie nadchodził. Zacząłem słuchać co mówią ludzie, co mówi Pismo.
I pojawiały się stwierdzenia, cytaty”;
Wystarczy ci mojej łaski.
Nie opuszczę Ciebie.
Choćby matka o Tobie zapomniała ja nie zapomnę.
Miej ufność we mnie.
Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem.
Przypomniałem sobie Placki z Rodzynkami konferencje o. Adama Szustaka i postanowiłem OK. Jeśli Ty sprawisz, że wyruszę to oprócz mojej chęci, chcę też dać coś od siebie, będę trenował przed wyprawą wytrzymałość fizyczną. Postanowiłem biegać wieczorami.
Zapału wystarczyło mi na dwa wieczory, lecz pomyślałem ,to jest mój rodzynek na jaki mnie stać, te dwa biegi, placek upiecz Ty.
W Tobie pokładam całą ufność i siłę, bo wiesz, że po górach nigdy nie chodziłem (raz w dzieciństwie z rodziną weszliśmy na Babią Górę ot i cała przygoda z górami).
Lęk narastał podsycany słowami znajomych czy rodziny
- nie idź,
- po co pójdziesz,
- wybierz inną formę pokuty.
Ja wiedziałem, że formę On już wybrał i prosiłem tylko o odwagę, która pochodzi od Niego.
Bo nawet swojej odwagi nie mam.
Na spotkaniu organizacyjnym przed wyprawą ktoś powiedział
– po co tyle mówić jak się chodzi po górach? Przecież nikt z nas pierwszy raz w góry nie idzie?
No, podniosłem rękę – Idzie
Zaniemówienie i zdziwienie w oczach innych ...bezcenne.
Pomyślałem, właściwie to On idzie, a ja tylko będę nogami przebierał.
Na spotkaniu padł pomysł, aby zebrać intencje od tych którzy nie idą na EDK a chcą, aby ich intencje były niesione. Uczyniłem to i ja. Spisałem na kartce intencje i włożyłem do kieszeni.
Lęk nie ustępował.
Mimo to czyniłem przygotowania: zakup latarki czołowej, latarki zwykłej, plecak, raki.....jak ja bardzo się cieszyłem z tych latarek jak dziecko. Bóg daje czasem takie cukierki na drogę.
Myśl o 42 km w górę i w dół przez kilkanaście godzin przerażała mnie. Może Bóg chce mnie nauczyć pokory i abym się wycofał po pierwszym kilometrze i prosił innych o pomoc w powrocie ?
Jeśli chcesz niech się stanie i upokorzenie. Dojdę czy nie - Bądź Wola Twoja.
Kolega zaproponował mi aby przejść wcześniej na próbę trochę trasą EDK i spróbować czy damy radę iść na całą wyprawę w dniu wymarszu. Mimo jego szczerych intencji odmówiłem.
Miałem myśl.
A jak się wystraszę drogi, jak zwątpię?
– Nie kocha się na próbę.
Około 21.30 Piątek wyruszamy po Mszy. Noc zimny wiatr. Jest nas około 150 osób. Patrząc po twarzach to zapaleńcy górscy, widać bardziej radość niż strach.
No to idziemy. Powierzyłem całą drogę Jezusowi. Z prośbą, aby każdy mój krok był modlitwą. Taką „chodzoną” ...dziwne.
Podczas wędrówki to w górę, to w dół nie czułem bólu, zmęczenia – taka łaska. A gdy nastawało zwątpienie, przypominałem sobie o kartce z intencjami, którą niosłem w kieszeni i słowa „jedni drugich brzemiona noście”. Sam sobie pewnie bym odpuścił, ale niosłem przecież wasze prośby, a to już poważniejsza sprawa.
W nocy mijałem otyłego chłopca, któremu brakowało sił i tchu przed kolejnym podejściem pod górę. Pomodliłem się krótko o łaskę sił dla niego. Jakie było moje zdziwienie gdy za chwilę wyprzedził mnie na trasie i zniknął gdzieś w oddali (już go nie dogoniłem).
Jak mocno działa modlitwa podczas Drogi Krzyżowej, niebywałe, natychmiast zostaje wysłuchana.
Po kilku godzinach marszu w śniegu, błocie prosiłem Boga, aby mi ścięgna i mięśnie nie popękały podczas takiego wysiłku, bo duch ochoczy, ale ciało słabe.
Odpoczynek na trasie wydaje się nie możliwy, gdyż w chwili zaprzestania marszu mokre od deszczu i potu ubranie zaczyna zamarzać. Trzeba iść dalej, choćby powoli.
Modlitwy pod stacjami też się nie układają. Jakieś krótkie i szybkie, rwane...Sam widzisz jak jest Panie...aby dalej.
Zadziwiające jak dużo słów Pan Jezus wypowiedział podczas męczarni drogi Krzyżowej i na samym Krzyżu. Do niewiast. Do Łotra. Do Matki, Do Jana. Do Ojca.
Choć moja droga była w porównaniu żadna...nic nie chciało mnie się mówić.......nawet dłużej modlić w myślach.
Około południa dowlokłem się do końca trasy, bo marsz to na pewno nie był.
Po zakończeniu Drogi przyszedł chwilowy smutek,, że nikt na mnie nie czekał na „mecie”....ale też i sam przecież nikogo o to nie prosiłem...
A tak wielką daje radości, gdy ktoś czeka....Dzięki Boże za ten smutek "opuszczenia".
Moja droga trwała 15 godzin „najlepsi” pokonali ja chyba w 10, lecz należało by się chyba zastanowić czy dla każdego była to Droga Krzyżowa czy też miły trening (np.dla osób uwielbiających górskie wędrówki).
Sądzę, że każdy w swoim sercu powinien rozsądzić czy było to wydarzenie przede wszystkim dla mnie, czy dla Boga. I z tą myślą wyruszyć bądź nie, na kolejne EDK.
Myślę, że w poście i pokucie musimy się dotknąć o granicę i polegać na zawierzeniu, a nie na swoich umiejętnościach i wielkości (usunąć się w cień i pozwolić działać Bogu).
Jak mówił ks. Pawlukiewicz:
Pewien zakonnik prosił przełożonego, aby w ramach pokuty pozwolił mu wstawać o 4 rano rano, jeszcze przed innymi zakonnikami. A przełożony się pyta
-a będziesz potrafił tak wcześnie wstawać?
Zakonnik odparł : – będę.
-To zabraniam.
Dziękuję wszystkim za modlitwę podczas mojej drogi, była ona bardzo pomocna i nieoceniona, obfitowała wieloma łaskami.
Jeśli Bóg da i zechce, do zobaczenia za rok.
Choć On wie jak nie cierpię górskich wspinaczek.
Proszę zwrócić uwagę na słowo „nie cierpię”, bo faktycznie nie odczuwałem większego bólu ani cierpienia podczas tej drogi ....dziwna łaska od Taty, ale bardzo miła, za którą dziękuję.


Z tym zakonnikiem to rozchodziło się o to, żeby nie wstawał wcześniej przed innymi dlatego żeby się nie wbił w pychę.
A jak tam u Ciebie dalej masz objawienia?


Śr mar 23, 2016 15:49

Dołączył(a): N sie 07, 2011 18:17
Posty: 8958
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
Z zakonnikiem - mógł wstawać wcześnie, więc byłoby to dla niego za małe poświęcenie

_________________
Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z Krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa.Gal 6:14


Śr mar 23, 2016 17:04
Zobacz profil
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
Andy72 napisał(a):
Z zakonnikiem - mógł wstawać wcześnie, więc byłoby to dla niego za małe poświęcenie

To przecież przyjmując Twój tok rozumowania Przeor mógł kazać mu wstawać 3 godziny wcześniej niż inni. :-D


Śr mar 23, 2016 17:44
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
A z tym poświęceniem to jest tak, że zwykłe wypełnianie codziennych obowiązków to też poświęcenie. A chyba największym poświęceniem to będzie kochać bliźniego swego jak siebie samego.
Zresztą Pan Jezus powiedział żeby nie robić nic na pokaz dlatego żeby ludzie chwalili.


Śr mar 23, 2016 17:49
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
Hominibus napisał(a):
A z tym poświęceniem to jest tak, że zwykłe wypełnianie codziennych obowiązków to też poświęcenie. A chyba największym poświęceniem to będzie kochać bliźniego swego jak siebie samego.
Zresztą Pan Jezus powiedział żeby nie robić nic na pokaz dlatego żeby ludzie chwalili.


To sport wyczynowy jest zabroniony? bo rywalizacje sportową robi sie na pokaz.

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Śr mar 23, 2016 19:44
Zobacz profil
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
Dobre. Dobre. Nawet bardzo dobre. Doprowadzić do skrajności i absurdu by wypaczyć i wyśmiać cudzą myśl.
Ja Ci odpowiem tak: ,,Każdy szpak jest ptakiem ale nie każdy ptak jest szpakiem".


Śr mar 23, 2016 21:01
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
Hominibus napisał(a):
Dobre. Dobre. Nawet bardzo dobre. Doprowadzić do skrajności i absurdu by wypaczyć i wyśmiać cudzą myśl.
Ja Ci odpowiem tak: ,,Każdy szpak jest ptakiem ale nie każdy ptak jest szpakiem".


Dobre. Dobre, aż prawdziwe :-D
Każde zawody sportowe robi sie na pokaz, i kibice podziwiają tych sportowców za ich wyczyny, więc jeśli Jezus mówił żeby nie robić nic na pokaz, to trzeba by przestać organizować wszelkie zawody sportowe.

Ja nie wyśmiewam cudzych myśli, ja informuje że to co mówią, nie ma sensu.

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Śr mar 23, 2016 21:52
Zobacz profil
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
Oczywiście Ty jesteś idealny i nieomylny oraz jesteś wyrocznia delficka ,żeby oceniać innych ,że to co mówią nie ma sensu.
Gwoli ścisłości nawet mnie nie rozśmieszaj z tym brakiem sensu. Bo nawet postępowanie w Sądach, Urzędach itp. jest wieloinstancyjne ze względu na możliwość popełnienia pomyłki. A Ty jako Nieomylny masz rentgena i określasz co jest poprawne a co nie.
Twoje myślenie to streszcza się w myśl zasady ,,Kali ukraść krowę to dobrze. Kalemu ukraść krowę to źle"
Twoje myślenie to jest dobre i nieomylne i wszyscy muszą się z nim zgadzać i przyjmować z góry jako dogmat. A innych myślenie to jest niedobre.
Życzę miłego dnia.


Cz mar 24, 2016 11:06
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
Hominibus napisał(a):
Oczywiście Ty jesteś idealny i nieomylny oraz jesteś wyrocznia delficka ,żeby oceniać innych ,że to co mówią nie ma sensu.
Gwoli ścisłości nawet mnie nie rozśmieszaj z tym brakiem sensu. Bo nawet postępowanie w Sądach, Urzędach itp. jest wieloinstancyjne ze względu na możliwość popełnienia pomyłki. A Ty jako Nieomylny masz rentgena i określasz co jest poprawne a co nie.
Twoje myślenie to streszcza się w myśl zasady ,,Kali ukraść krowę to dobrze. Kalemu ukraść krowę to źle"
Twoje myślenie to jest dobre i nieomylne i wszyscy muszą się z nim zgadzać i przyjmować z góry jako dogmat. A innych myślenie to jest niedobre.
Życzę miłego dnia.


Moge sie w jakiejś kwestii czasem pomylić, taka rzecz każdemu może sie zdarzyć.
Natomiast jeśli Jezus mówi, że nie można robić nic na pokaz, to znaczy że nie moge być zawodowym piłkarzem, bo w ten sposób musiałbym grać na pokaz, a przecież wedle słów Jezusa nie moge tego robić.

Niedługo będą Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, i Polska reprezentacja będzie tam grać, pokażą jak umieją grać, a wszyscy zaczną ich za to chwalić, a Jezus na to STOP, bo nie można nic robić na pokaz żeby inni ludzie to zaczeli chwalić :mrgreen:

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Cz mar 24, 2016 12:32
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12
Posty: 52
Post Re: Bóg przyszedł do mnie
Poproszę o cytat "aby nie robić NIC na pokaz" ?
Bo, o uczynkach pobożnych przed ludźmi, to słyszałem.

_________________
Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku,
myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6


Cz mar 24, 2016 16:14
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 255 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL