Twoje pytanie jest takie "Czy Bóg istnieje?"
Moja odpowiedź brzmi tak.
Buszuje po tym forum a to znowu Ty z innym wątkiem, wysłałam Ci wiadomość, mam nadzieję że doszła.
Każdy z nas ma w życiu różnie chodzi mi o życie codzienne, duchowe. Miałam wiele wątpliwości czy Bóg naprawdę istnieje. Ze swojego doświadczenia bo tylko na tym mogę bazować, nie na żadnych mądrościach religijnych, książkowych, mam jedną radę dla Ciebie czytaj Nowy Testament, zacznij od początku, przeczytaj całość to nie jest dużo, nawet jak nie będziesz miał ochoty czytać to przełam się, jeśli czegoś nie rozumiesz czytając proś Boga aby Ci wytłumaczył, pokazał w jakiś sposób, miej przy tym otwarte serce i zaufaj Mu, a On Cię poprowadzi, uwierz w to co piszę. Ponad dwa lata opierałam się i znajdowałam mnóstwo wymówek by nie czytać, i to był ogromny błąd z mojej strony. Bóg na nas czeka, to my mamy do niego przyjść bo On już zrobił wszystko, my mamy wykonać pierwszy krok, potem On nas poprowadzi. On chce naszej nie przymuszonej miłości, miłości dobrowolnej, teraz to rozumiem kiedyś było to dla mnie zagmatwane.

Piszę trochę zawile ale główną myślą jest to, że Bóg może być widziany tylko przez to jak potrafi działać przez swojego syna. Skoro jesteśmy dziećmi Boga a nie mając wglądu w myśli i pokusy drugiego człowieka jedynie przez badanie prawdy o sobie jesteśmy w stanie znaleźć prawdę o Bogu. Zatem jeżeli prawda ogłoszone przez Jezusa są skuteczne już tu na ziemi to jedyne czego potrzebujemy to czuwać nad swoim umysłem aby nie dać się zwieść i nie porzucić tych praw.

Proszę o przedstawienie o konkretnych argumentów, o tym że Bóg istnieje, a na dodatek że jest dobrym Bogiem.
Jest na świecie każdego dnia tyle zła i cierpienia.
Jak choćby Wojny Światowe, głód, choroby etc.
Jest wiele dowód, że Bóg nie istnieje, albo jest niewszechmogący, a zatem jest niedoskonały, a co za tym idzie nie jest Bogiem. Jest również wiele dowodów mianowicie że jest Bogiem okrutnym - "sadysta". Zło i Cierpienie panujące i wygrywające z Dobrem i Radością. Bóg np: ze ST jest okrutny.

Według mnie Bóg istnieje dla tych którzy wierzą że istnieje i nie istnieje dla tych którzy nie wierzą że istnieje. Cokolwiek człowiek włoży do swojej głowy to dla niego istnieje. Jeśli włoży i jedno i drugie to wynik będzie taki, że wciąż będzie pytał i wciąż będzie miał wątpliwości. Wszyscy pytają czy Bóg istnieje a nikt nie pyta czy stół istnieje a to jedno i to samo pytanie. Jest tyle samo argumentów na to że stół istnieje jak argumentów na to że nie istnieje. Pewne jest tylko że sam z siebie nie istnieje a jeśli istnieje to w sposób zależny. Dlaczego miałoby być inaczej z Bogiem? Bóg też istnieje w zależności od tego czy ktoś w niego wierzy. I tu sprawa się kończy.

Nie, bo stół można zobaczyć, A "Boga" nie i to polega na wierze.

"Bóg jest Bogiem żywych a nie umarłych". Nie wiem czy dobrze cytuję. Zatem dopóki będą wierzący w Boga dopóty będzie Bóg. To nie jest coś do udowodnienia lub obalenia. Po prostu przyjmujesz to albo odrzucasz. Nie mam nic do wierzących i nie mam nic do ateistów. Żal mi tylko szczerze wątpiących. Nikt ich nie chce. Są jak trędowaci. Pomieszani i odrzuceni. Co do stołu. Skąd wiesz że istnieje. Za sto lat lub krócej w ogóle go nie będzie, zniknie po nim ślad. Możesz go zobaczyć w tej chwili, dotknąć i tak dalej ale to nie znaczy że istnieje. Nie można też powiedzieć że nie istnieje. Bóg będzie istniał bo istnieje 'idea Boga' a każda myśl chce przetrwać. Nawet jak ktoś umrze, 'idea Boga' pozostanie. Trwa już wiele tysięcy lat i nie zanosi się na to żeby odeszła. W tym i tylko w tym sensie Bóg istnieje. Oczywiście wielu twierdzi, że doświadczyło Boga, ale moim zdaniem doświadczyli zapomnienia o sobie. Można to bardzo łatwo osiągnąć przez taniec, pochłonięcie przez jakąś czynność a nawet przez zwykłą pracę. Każdy psycholog to zna i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. W ten sposób kruszy się iluzja oddzielenia ludzi od siebie, która tworzona jest przez myśl. Myśl sprawia, że czujesz się czymś odrębnym. 'Ja' jest więzieniem, myśl zbudowała to więzienie. Z drugiej strony myśl pozwoliła nam ludziom zapanować nad przyrodą, zdobyć samoświadomość. Ale właśnie ta samoświadomość, zamknęła nas w klatce.

Wiem, że nikt tego nie zrozumie, ale dla mnie ma to sens.

Jacy "trędowaci"? Bez wiary da się żyć. Najważniejsze, to wierzyć swój potencjał
Zrozumie Dlaczego z góry traktujesz forumowiczów jako gorszych, mniej inteligentnych?
Dla mnie to nie ma sensu, bo Boga jeszcze nikt nie zobaczył. To kwestia iluzji percepcji umysłu.
Na pewno "stwórca" nie miałbym panowania nad tym światem, iż tyle zła się przez ten krótki okres przewinęło, tylko egoizmu ma człowiek. Kto tworzy dzieło oparte na przesadnym egoizmie. Egoista.
Najracjonalniejszym argumentem jest to, że na tym świecie panuje dualizm: bóg dobry i bóg zły. Czyli mamy dwóch bogów, którzy toczą walkę o władze nad "wszechświatem". Siły dobra i siły zła.

Bez wiary da się żyć. Nie mówię, że nie. Nie da się tylko żyć z wątpliwościami. Jeśli zwątpisz we wszystko popadniesz w rozpacz. Co to znaczy potencjał. Umysł jest jak czysta kartka. Możesz ją zapełnić czym tylko chcesz. Większa wiedza może ci zapewnić większy prestiż, pozycję społeczną, pieniądze. Czy w ten sposób zrealizujesz swój potencjał? Nie. Jedynym potencjałem jest ten kawałek szczęscia, kawałek nieba, który nam się przytrafia.




Walka jest w tobie a nie na zewnątrz. Na zewnątrz jest wszystko w porządku. Nie zmienisz świata. Ludzie są jacy są i pewnie tacy pozostaną. Nie ma nic do zmiany. Chęć zmiany świata wychodzi tylko światu na gorsze. Takie myślenie dualistyczne do niczego nie prowadzi. W średniowieczu palono czarownice, bo uważano że są złe. Hitler zagazował miliony żydów, bo uważał są źli. Teraz fundamentalistyczni islamiści wysadzają się w powietrze bo uważają że zachód jest zły. Jedynym wyjściem jest zawieszenie osądu w sobie. Osąd wywołuje agresję w osądzanym. W ten sposób dolewa się tylko oliwy do ognia. Jeśli kogoś osądzisz on osądzi ciebie. Popadniesz w konflikt z nim i sam sobie zaszkodzisz. Kwestia istnienia Boga nie ma żadnego znaczenia jeśli Bóg dzieli a nie łączy. Jest tylko ideą i niczym więcej.

Bog istnieje musicie mocno w Niego wierzyc i uwierzyc w Jezusa Chrystusa ktory za nasze grzechy oddal sie na krzyzu .Wojny itp to ludzie sami gotuja sobie ten los a nie przez Boga ,Bog jest dobry nikt jeszcze niezmierzyl jego dobroci

bez wiary nieda sie zyc ,musimy wierzyc z calego serca i modlic sie .Przecierz na zdrowy rozum sam z siebie swiat niepowstal tylko Bog go stworzyl to czego chciec wiecej czyz to nie cud

Fakt ze ten temat przewija sie cały czas i moze warto po prostu poczytać co juz o tym tu napisano. Ze wzgledu na sporą reprezentacje ateistów i agostyków znajdziesz tu różne punkty widzenia.

A tak przerzucając pytanie . Czy mógłbyś przytoczyć owe ,,dowody" ,że Bóg nie istnieje? A ,,okrutny" Bóg ?Toż to jest zgroza wypowiadać takie twierdzenie. Jednak rozumiem je jako stan emocjonalnego wzburzenia.

Tak, Bóg istnieje, wszystko jest dobre. Tylko dlaczego, gdy widzę flaki rozjechanego gołębia chcą nachodzić mnie wątpliwości ? Nie wątpię już, Boga nie ma. Zgnijemy jak ten gołąb, staniemy się ucztą dla robaków. To mnie nie przeraża. Są chwile szczęscia. Dla nich warto żyć.

Mnie przeraża fakt jak na bliskich wschodzie, każdego dnia brutalnie mordowane są niewinne dzieci od tak za innowierstwo rodziców lub brak wiary, nie wspominając już o głodzie. Jakie to upokarzające ażeby umrzeć z głodu. Te wojny, głód to przez te chore religie. Gdyby była jednolitość, jedna religia, mógłby panować ateizm, hedonizm, altruizm. Dlaczego Bóg katolicki zburzył wieże babel - wtedy ludzie byli dobrzy, żyli globalnie, jednolicie w zgodzi, pieli się coraz w górę, byli coraz bardziej doskonali - "nieskazitelni", ku doskonałości bożej. Dlaczego to zniszczył? Przecież dla waszego rzekomego Boga, jedno pstryknięcie i głodu nie ma, dlaczego nie pomoże najsłabszym? Ano zapomniałem przecież im obiecał "niebo, lepszą ziemie - taką jak niektórzy maja tu na ziemi" ale najpierw trzeba kilkadziesiąt lat przecierpieć(tylko dla innych cierpieniem jest którą sobie w tym dniu koszulę nałożyć, a inni "umierają" z wycieńczenia na tym padole. Chore. Nonsens. Nieodpowiedni ludzi dostali władze na tym światem z woli pańskiej(z punktu widzenia wierzącego). No i ma się rozumieć że ci którzy najbardziej cierpieli przez to życie będą najwyżej w "niebie" - dziwaczny obraz sprawiedliwości bożej po przez perspektywę cierpienie.

Rozumiem, źli ludzie powinni cierpieć tacy alkoholicy, narkomani, mordercy, gwałciciele, złodzieje etc. Ale nie niewinne istotny które nie zawiniły i zostały pozbawione wolności, godności.