No tak, ponieważ polemika między ludźmi o odmiennych poglądach nie ma żadnego sensu – ma go natomiast w zupełności polemika między osobami o tych samych, bądź podobnych poglądach – wszak najprzyjemniej jest się babrac we własnym bagienku.
Ujmujesz mnie swym przenikliwym umysłem bylejaki.

Cóż, jeśli ktoś chce wysuwać argumenty przeciw, mające charakter krytyki sensowności samej koncepcji, to powinien ją poznać.

Ty odrzucasz z innej pozycji, więc Tobie czytanie na ten temat faktycznie niepotrzebne.

Iago, nie wywołuj mnie proszę do dyskusji z Tobą.

JedenPost: krytykować (z podaniem argumentów) sensowność tej koncepcji powinni ci z większą wiedzą ode mnie. Ja po prostu stwierdzam, że to bzdura.

Nie folguj tak sobie – to czy bylejaki zechce kiedyś wyjść ze wspomnianego własnego bajorka i uraczyć mnie owocami swego przenikliwego, błyskotliwego umysłu, obchodzi mnie tyle co śnieg z roku 1632.

Dlatego nie napisałem żebyś poczytał Tobie, tylko maskci

Ja Twoją postawę rozumiem tak, że skoro znasz Prawdę, to możesz oceniać prawdziwość i wartość pewnych koncepcji przez proste porównanie, czy się z nią zgadzają, czy nie. Dobrze rozumiem?

Użytkownik maskci podszedł jednak do sprawy wedle innej metody, stąd moja rada.

Alez to swietnie, ze nasi przyjaciele sa tutaj i jeden z nich zaliczyl nawet pierwszy post z ktorym sie moge zgodzic. Moze poza forma. Dzieki temu mozemy poznac sposob myslenia roznych ludzi. I mozemy bardziej poznac siebie. Nie wiem czy zwrociles uwage na jedna z wypowiedzi Lizy, ktora stwierdzila, ze moze miec klopoty z dostaniem sie do krainy wiecznego szczescia natomiast naszego przyjaciela Ergo sam Jezus tam zaniesie. I cos w tym jest skoro najczesciej uzywanym argumentem jest argument sily. Po prostu oni inaczej nie potrafia. Nie kazdy dostal wystarczajaco duzo talentow i tym wieksze wymagania dla tych, ktorzy zostali obdarzeni hojniej. Chyba nas czeka duzo pracy.

Nie wierzę w reinkarnację. Ta doktryna (reinkarnacja) jawi mi się jako coś smutnego, bo podważa wyjątkowość osoby ludzkiej. Nie wierzę w poprzednie wcielenia i możliwość zostania np. zwierzęciem przez człowieka. Człowiek ma tylko jedno życie.

W niektorych wyznaniach mialo by to swoje plusy. Zamiast posiadania dziewic mozna by bylo zostac krolikiem i uzywac do woli

Ten żart jest nieodpowiedni, bo dotyczy seksualności.

Robaczek2, poznać siebie możemy więcej dzięki Panu Bogu, mistyce chrześcijańskiej, modlitwie i łasce Pana Boga. Przypuszczam, że taki św. Franciszek o reinkarnacji mógł nic nie wiedzieć, święci pustelnicy pewnie też. Z naukowego punktu widzenia można czytać o różnych bzdurach, w które ludzie wierzyli. Należy tylko pamiętać, że to są fałszywe nauki.

Ja tez nie wierze w reinkarnacje i znam kilka zartow na ten temat, ale nie wydaje mi sie aby Twoja opinia ze sa to falszywe nauki mogla kogos wierzacego w reinkarnacje przekonac.
Dla mnie najbardziej przekonujace jest odwolanie sie do "raz umrzec... " co zauwazyla np Liza ale nie wymagaj od przecietnego wyznawcy Shintu aby mu to cos mowilo.

Nie, nie. Ja nie pisałem tego do wierzących w reinkarnację. Ja to pisałem do katolików, żeby czasami w to nie uwierzyli.
Próbowałem zauważyć, że w "reinkarianiźmie" wszystkich koniec końców czeka szczęśliwy koniec i już samo to jak dla mnie jest wielką niedorzecznością, jednak nie zadziałało. Są mądrzejsi ode mnie niech więc walczą słowem. Ja tylko powtarzam, że reinkarnacja to bzdura, nie ma niczego takiego. A twój dowcip z tymi królikami mi się spodobał. Ludzi szanuję, ale błędne nauki potępiam.

Ave Maria!

Hm? Nie spotkałem się jeszcze z reinkarnacją w shinto. Owszem, przeciętny wyznawca shinto łączy swoje wyznanie z buddyzmem (i chyba z konfucjanizmem też), więc w reinkarnację wierzyć może, ale nie musi. Przeciętny wyznawca shinto jest też chyba ignorantem w kwestii religii gaijinów do tego stopnia, że nie widzi żadnych przeszkód, żeby wtarabanić się ze swoją wiarą do kościoła na Mszę i pomodlić według rytu katolickiego do Pana Ducha, jednego z rozlicznych Duchów zamieszkujących szeroki świat.

A dowcip o królikach mnie ani ziębi, ani grzeje, bo akurat potrzeby ciała są po prostu potrzebami ciała. Zresztą przeciętny wyznawca shinto jest tak zaharowany, że z reguły mu się nie chce, chyba że się o dziecko stara. Rozumiem jednak, że to miało być coś w stylu wagonu węgla nie da się rozładować widłami, tak?

Chyba ze tak. Dla mnie temat jest trudny bo wlasciwie jedynym argumentem jest Biblia ktorym to argumentem nie mozna sie poslugiwac wsrod tych, ktorzy Biblii nie znaja lub np nie znaja fragmentu Listu do Hebrajczykow.

Ja tez nie. Moglo byc o Manitou. Dowcip byl o reinkarnacji, ze ten kto pierwszy umarl odwiedzil przyjaciela ciekawego zycia pozagrobowego i opowiedzial mu jak to fajnie jest byc na farmie krolikow pod Otwockiem.