Może wtedy kiedy kierowanie się Miłością do Boga, siebie i innych istot zostanie powszechnie uznane za warunek konieczny oraz wystarczający?

Jeśli nie ma takiej listy, to po co ta konieczność wiary w dogmaty, przecież właśnie z braku tej możliwości żaden z Was nie powie, że idziemy w tym samym kierunku, dlatego jestem osobą bez przynależności religijnej czy światopoglądowej, bo za nic nie mieszczę się w jakiekolwiek ramki wykombinowane przez ludzi.

Nie aby mi to przeszkadzało, jedynie próbuję zrozumieć te umowne granice i wykonać tą mentalną mapę.
Miejce między młotem a kowadłem jest jedynym gdzie mogę wykuć potrzebne mi narzędzia. Do tego rozmówcy potrafią moje poglądy rozpalić do czerwoności, ostro poobijać i wylać na nie kubeł lodowatej wody. I to jest dokładnie to czego potrzebuję

To juz Twoja sprawa czy sluchasz Alus jaka jest koniecznosc wiary czy sluchasz tego co Ty sadzisz, co jednak nie musi byc prawdziwe.
Przeciez juz nasi odlegli przodkowie wiedzieli ze:
"Polecenie to bowiem, które ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem. Nie jest w niebiosach, by można było powiedzieć: «Któż dla nas wstąpi do nieba i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je». I nie jest za morzem, aby można było powiedzieć: «Któż dla nas uda się za morze i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je». Słowo to bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić."

Moze odwracasz kolejnosc - najpierw serce a pozniej dogmaty a nie odwrotnie.
Ja mysle ze ktos kto ma (prawie) prawidlowo uksztaltowane sumienie automatycznie przyjmuje wszystkie dogmaty. Nie musisz myslec jak oddychac - po prostu oddychasz.

No wiedziałam, że padnie o nieprawidłowo rozwiniętym sumieniu, które jest jak kompas wskazujacy kierunek większej Miłości, które nijak nie pozwala dokonywać gwałtu na rozumie uznając narodziny z dziewicy, która potem trafiła z ciałem do nieba, a co totalnie nie jest potrzebne aby uważać Jezusa za Boga. Zresztą historię Buddy, który twardo obstawał przy tym, że jest taki jak każdy też 'ozdobiono' różnymi cudami i dziwami, co też jest całkowicie zbędne.

Dla mnie jeśli Miłość jest na pierwszym miejscu reszta sama się układa i mogę iść bez dogmatów, znaków zakazu i nakazu, wystarczy droga i kierunek a płomyk Miłości zrobi swoje, bo jest źródłem wszystkiego co potrzebne i to niewyczerpanym i bezwarunkowym źródłem.

To zalezy czyim rozumie. Bo wielu uwaza ze istnialo/istnieje wiele zjawisk ktore nie za bardzo dadza sie objac rozumem. Lepiej przyjac ze kilkadziesiat tysiecy ludzi w Fatimie patrzac na slonce uleglo zbiorowej halucynacji.
Wyobrazam sobie fragment narodzin tak jak opisala Waltorta. Super.

Jeśli coś da się wyjaśnić w prosty, logiczny i sensowny sposób i niczego to nie zmienia to nie widzę powodu aby przyjmować magiczne wyjaśnienia.
Równocześnie dostrzegam zjawiska i wydarzenia gdzie to uwierzenie w proponowane przez naukowców wyjaśnienia są gwałtem na rozumie, ale i tam nie dostrzegam potrzeby łamania praw przyrody, a jedynie pewne zmiany założeń i paradygmatów.

Dla mnie to właśnie narodziny z dziewicy wręcz odejmują boskości Jezusowi, jakby potrzebował wpisania w mitologiczne motywy. Przecież to one są podstawą hipotez, że Jezus wcale nie istniał, bo opowieści o nim to zlepek okolicznych mitów i motywów. Ja uważam, że to robota kolejnych pokoleń uczniów, którzy chcieli niejako 'podrasować' Mistrza. Czytałeś apokryfy? Wielu poszło w taki poziom absurdu, że oczywiste było, że nikt o zdrowych zmysłach w to nie uwierzy w sposób dosłowny, a tak daleko idące metafory to zabawki jedynie dla gnostyków, więc wybrano 4 zawierające odpowiednie na ówczesne czasy proporcje głębokich nauk duchowych oraz cudów i innych specyficznych dowodów jak rodowody od Dawida do Józefa.

Dziewica była potrzebna aby wpisać Jezusa w onowiązującą narracje mitologiczną. Przecież Jezus jako dusza potrzebował biologicznych rodziców.
Znasz statysyki ile procent polsków wierzy w jakie dogmaty? Ciekawa lektura.

Ale to Twoj wybor co okreslasz jako prosty, logiczny i sensowny.

Dla mnie nie i widze tu dwa aspekty
- Mitologiczne motywy swiadcza o odwiecznym poszukiwaniu Najwyzszego przez wszystkich. Nic dziwnego, ze pojawiaja sie w nich elementy Prawdy np dziewicze narodzenie. Podziwiam intuicje.
- Spojnosc z przekazem biblijnym. Nalezalo by wyrzucic Izajasza. I wiele innych.
Statystyki to zadne kryterium. Co "madrzejsi" powiedzieli juz dawno - posluchamy cie innym razem.

Tak, chodzi o to co z mojego subiektywnego punktu widzenia jest bardziej proste, sensowne i logiczne i u mnie zbiór wszystkich zbiorów oraz kwadratowe koło są bardziej ok niż dogmaty;)
Irciowa logika jest jaka jest.

Nie potrzeba Izajasza wyrzucać, wystarczy nie interpretować pod przyjętą z góry tezę.

Jasne, że jest prawda, g.wno prawda i statystyka, ale czasem można pewne zjawiska dostrzec dzięki statystyce, np to że niewierzący i praktykujący nie wymysł.

To juz kwestia wiary. Przy dziewiczym narodzeniu byl tylko Jozef. Ale mogl miec oczy "jakby przysloniete". I Waltorta - do mnie jej wizja przemawia chociaz zdaje sobie sprawe ze to zaden argument.
Tak mi sie jakos kojarzy z dyskusja z diablem na zakonczenie postu. Tam nie bylo zadnego swiadka

Pytanie zasadnicze nie jest czy była czy nie była dziewicą, ale komu służy teza że była? Komu i do czego jest to potrzebne? Do wiary w to że Jezus jest Bogiem? Serio? Bez tego byście nie wierzyli?

To, że Maria była dziewicą w momencie poczęcia jest jednym z wielu czynników składających się na potwierdzenie tego, że Jezus jest obiecanym Mesjaszem. Tak więc w pierwszej kolejności było to potrzebne samej Marii. W końcu wiedziała, czy jest dziewicą, czy też nie.

Właśnie komu służy dziewictwo Maryi - na pewno nie ewangelistom i współczesnym, bowiem to rodzina i dzieci stanowiły sens życia kobiet. Panieństwo było przekleństwem. I właśnie panna, dziewica zachodzi w ciążę, czyli wedle prawa podlega karze kamienowania. Józef pod natchnieniem przyjmuje ją do domu, czym chroni Ją od potępienia lub nawet śmierci.
Dziewictwo Maryi stanowi wyróżnienie, ale stanowi także przekaz dla ludzi, że postrzegana przez nich "grzesznica", w oczach Boga może być umiłowanym dzieckiem.
U Boga nie ma przypadków, każda sytuacja jest nauką daną ludziom.

Dlaczego Kosciołowi ubywa wiernych?
Odpowiedź daje sama Ewangelia:
„A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło, bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3, 19-21).

A mogłabyś skomentować ten cytat?
Niewątpliwie wiąże sie on z tematem. Samo podanie cytatu to jednak troche za mało.

Ludzie wolą czynić zło, a Kosciół jest takim troche "wyrzutem sumienia" stad też ludzie często zioną taką nienawiscia do katolików i ich zasad, bo przecież nie przez to że coś złego im uczynili. Poprostu przypominają o niegodziwości