Autor |
Wiadomość |
Necromancer
Dołączył(a): Cz paź 19, 2006 7:51 Posty: 744
|
 Ludzie "poszukujący"
Kiedyś sam się też tak określałem, ale właściwie nie wiem za bardzo co to znaczy. Poszukujący to niewierzący szukający wiary, czy to może ateista szukający jakiejś prawdy poza religią? A może jeszcze ktoś inny?
_________________ ateista
|
Pt paź 20, 2006 13:07 |
|
|
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Hmmm
Co to dla Ciebie znaczyło wiedzieć nie możemy...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pt paź 20, 2006 13:24 |
|
 |
poszukująca
Dołączył(a): Cz wrz 07, 2006 9:16 Posty: 77
|
Jako ze mam nick taki a nie inny czuję sie zobowiazana do odpowiedzenia ;P Szczerze mówiąc nie jestem ani jednym ani drugim co chyba widać z moich postów. Jakos tak wyszło że tak się nazwałam. Jestem wierząca ale wychodze z załozenia że nie mozna stać w miejscu, trzeba drążyć, nabywac nowych doświadczeń. Zawsze można trafic na coś dotąd nieznanego, ale interesującego. Tak więc w moim wypadku określenie to znaczy zupełnie co innego niz by można zakładać.
|
Pt paź 20, 2006 13:34 |
|
|
|
 |
Necromancer
Dołączył(a): Cz paź 19, 2006 7:51 Posty: 744
|
Dla mnie, trudno powiedzieć. Wydawało mi się to najbliższe, ale z drugiej strony nie lubiłem się tak określać mimo wszystko. Sądziłem, że to często jest raczej wymówka dla niezdecydowania.
A od strony pozytywnej znaczyło to dla mnie poszukiwanie prawdy, o życiu, człowieku, o świecie. Z tym, że poszukiwanie prawdy oznacza, że jej nie posiadamy. A nie posiadamy, bo odrzucamy prawdy głoszone przez kościół, choć nie robimy tego definitywnie i poszukujemy na własną rękę. To trochę takie eksperymentowanie, no i dużo samodzielnego myślenia.
W byciu poszukującym chodzi w sumie o to, aby przestać nim być, tzn. odkryć w końcu jakąś prawdę, a jakąś definitywnie odrzucić.
_________________ ateista
|
Pt paź 20, 2006 13:57 |
|
 |
poszukująca
Dołączył(a): Cz wrz 07, 2006 9:16 Posty: 77
|
A czy poszukiwanie nie moze się odnosić do innych sfer niż tylko wiara lub niewiara? W końcu człowiek uczy się całe życie.
|
Pt paź 20, 2006 14:02 |
|
|
|
 |
Necromancer
Dołączył(a): Cz paź 19, 2006 7:51 Posty: 744
|
Poszukujący nie ma sensu w innym kontekście niż religijno-filozoficzny, etyczny. Nazwać kogoś kto szuka nowych spodni na zimę, czy proszku do prania w sklepie poszukującym byłoby absurdem.
_________________ ateista
|
Pt paź 20, 2006 17:35 |
|
 |
poszukująca
Dołączył(a): Cz wrz 07, 2006 9:16 Posty: 77
|
Necromancer napisał(a): Poszukujący nie ma sensu w innym kontekście niż religijno-filozoficzny, etyczny. Nazwać kogoś kto szuka nowych spodni na zimę, czy proszku do prania w sklepie poszukującym byłoby absurdem.
No, nie, ja też nie mam na myśli szukania spodni na zimę. Maz rację, poszukiwanie w głębszym słowa tego znaczeniu musi być powiazane z filozofią albo religią, ale nie zawsez chodzi tylko o religię, wiarę. Moze czasami chodzi o to żeby znaleźć samego siebie?
Jeśli ktoś uzna że jakaś religia mu odpowiada, przyjmie daną wiarę to jednak mimo wszystko nie oznacza to końca poszukiwań. Bo powiedzmy że uznajemy jakąś teorię, prawdę ale nie bardzo wiemy jak ją w praktyce zastosować. Wtedy szukamy sposobu aby pogodzić rzeczywistośc z tym co uznaliśmy za słuszne. Ale nie jest powiedziane ze nam się nie odwidzi. Może prawdę którą kiedyś przyjęliśmy ujrzymy z nieco innej strony, z innej perspektywy i już nie wyda nam sie taka prawdziwa i jedyna. Nigdy nie wiadomo. Ale co ja tam wiem, chyba za młoda jeszcze jestem i za mało rozumiem.
|
Pt paź 20, 2006 18:02 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Dla mnie, trudno powiedzieć. Wydawało mi się to najbliższe, ale z drugiej strony nie lubiłem się tak określać mimo wszystko. Sądziłem, że to często jest raczej wymówka dla niezdecydowania
Tak, osoba poszukująca na pewno nie jest zdecydowana. Nie uważam jednak, że jest to wymówka. Wymówka od czego, dla kogo? Czy to źle? Nie, nie możemy mówić, że jesteśmy źli tylko dlatego że nie wierzymy, bądź się zastanawiamy.
To jacy jesteśmy, w co wierzymy zależy od nas i od czynników zewnętrznych. Poszukiwać, znaczy próbować odnaleźć drogę, pogląd z którego będziemy zadowoleni, który nie będzie nam z góry narzucany, który jest w nas. Dla mnie szukanie to przede wszystkim odpowiedź na zasadnicze pytania "czy Bóg istnieje, jaki jest i dlaczego nasze życie tak wygląda". Poszukiwać znaczy prawie to samo co "niewierzyć", przynajmniej dla mnie. Ale znaczy także "być otwartym". Poszukiwać znaczy słuchać, myśleć, czuć. Ja na razie odnalazłam jedno: nadzieję. I chociażby dla tego jednego warto szukać 
|
Pt paź 20, 2006 22:42 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
No jeśli ktoś na pytanie o religię mówi "poszukujący", to raczej nie znaczy to, że akurat zgubił okulary. Natomiast wymówka... pewnie często jest to wymówka, albo inny sposób powiedzenia "agnostyk". Pewnie są też liczni naprawdę poszukujący, ale nie można przesadzać - Bóg daje się znaleźć szybko każdemu kto naprawdę szuka.
|
So paź 21, 2006 5:27 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Bóg daje się znaleźć szybko każdemu kto naprawdę szuka.
Szkoda, że to nieprawda...
|
So paź 21, 2006 11:25 |
|
 |
Krzychu
Dołączył(a): Pn sie 28, 2006 18:29 Posty: 106
|
Chyba nikt nie może się określić jako ten który suzkał i znalazł i juz nie musi nic robić. Każdy kto wierze codziennie musi odpowiedzieć sobie na jakieś pytania, rodzące się trudności czy wątpliwości, musi je pokonywac i suzkac rozwiazan, odpowiedzi. Nie ma wiec ludzi nieposzukujacych, chyba ze to Ci ktorych w ogole to nie obchodzi i nie przejmuja sie niczym wiecej niz codziennoscia.
_________________ "Pewnego dnia chodząc po górach, dostrzegłem z daleka bestię. Kiedy przybliżyłem się, przekonałem się, że był to człowiek. Stając przed nim zobaczyłem, że jest moim bratem!"
Opowieść tybetańska
|
So paź 21, 2006 11:49 |
|
 |
Necromancer
Dołączył(a): Cz paź 19, 2006 7:51 Posty: 744
|
Rita napisał(a): Tak, osoba poszukująca na pewno nie jest zdecydowana. Nie uważam jednak, że jest to wymówka. Wymówka od czego, dla kogo? Czy to źle? Nie, nie możemy mówić, że jesteśmy źli tylko dlatego że nie wierzymy, bądź się zastanawiamy. To jacy jesteśmy, w co wierzymy zależy od nas i od czynników zewnętrznych. Poszukiwać, znaczy próbować odnaleźć drogę, pogląd z którego będziemy zadowoleni, który nie będzie nam z góry narzucany, który jest w nas. Dla mnie szukanie to przede wszystkim odpowiedź na zasadnicze pytania "czy Bóg istnieje, jaki jest i dlaczego nasze życie tak wygląda". Poszukiwać znaczy prawie to samo co "niewierzyć", przynajmniej dla mnie. Ale znaczy także "być otwartym". Poszukiwać znaczy słuchać, myśleć, czuć. Ja na razie odnalazłam jedno: nadzieję. I chociażby dla tego jednego warto szukać 
Oczywiście, że zastanawianie się nad możliwościami nie jest złe. Nie można jednak zastanawiać się w nieskończoność. Jeśli życie jest jakąś drogą, to nie można go spędzić stojąc na rozstajach.
Trzeba się w końcu na coś zdecydować i wybrać, a wybór oznacza odrzucenie pozostałych możliwości. To tak jak z kupowaniem lodów, masz przed sobą 20 smaków i kasę na jedną gałkę, nie możesz zastanawiać się w nieskończoność, wybierasz jedną i automatycznie odrzucasz pozostałe 19.
_________________ ateista
|
So paź 21, 2006 12:22 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Trzeba się w końcu na coś zdecydować i wybrać, a wybór oznacza odrzucenie pozostałych możliwości. To tak jak z kupowaniem lodów, masz przed sobą 20 smaków i kasę na jedną gałkę, nie możesz zastanawiać się w nieskończoność, wybierasz jedną i automatycznie odrzucasz pozostałe 19.
Takie myślenie nie doprowadza Cię do jakiegoś rozstroju nerwowego bądź psychicznego. Wiara to nie kwestia decyzji, ani założenia sobie że Bóg istnieje. Ja nie potrafię sobie powiedzieć: decyduję się wierzyć i wierzę. Nie będę się oszukiwał, że coś czuję, że Bóg czuwa nade mną. Ja tego po prostu nie czuję. Jeżeli Bóg chciałby abym wierzyła, to nie byłby to dla Niego żaden problem. Przecież wie, że nie odrzuciłabym wiary. Ale widocznie ma dla mnie inne plany.
Stanie na rozstajach nie jest takie złe, można na wszystko popatrzeć z boku 
|
So paź 21, 2006 13:37 |
|
 |
Necromancer
Dołączył(a): Cz paź 19, 2006 7:51 Posty: 744
|
Rita napisał(a): Takie myślenie nie doprowadza Cię do jakiegoś rozstroju nerwowego bądź psychicznego.  Kiedy człowiek ma dokonać jakiegoś wyboru to z pewnością opanowuje go niepokój, kiedy decyzja jest trudna może przeżywać męki. Kiedy jednak się już zdecyduje wszystko wraca do normy. Cytuj: Wiara to nie kwestia decyzji, ani założenia sobie że Bóg istnieje. Ja nie potrafię sobie powiedzieć: decyduję się wierzyć i wierzę. Nie będę się oszukiwał, że coś czuję, że Bóg czuwa nade mną. Ja tego po prostu nie czuję. Jeśli chodzi o czucie albo nie czucie czegoś, to pewnie że tak jest, nie zależy to od twojego wyboru. Ale wiara w senie praktycznym wymaga już decyzji, modlić się, nie modlić, czytać biblię, czy nie, iść do kościoła czy nie etc. Wymaga tego nawet posiadanie jakiś przekonań na ten temat. Trzeba się kiedyś w końcu zdecydować czy uważa się, że jest tak czy inaczej, czy Bóg raczej jest czy go nie ma itp. Co nie znaczy, że nie można tego kiedyś zmienić przecież. Cytuj: Jeżeli Bóg chciałby abym wierzyła, to nie byłby to dla Niego żaden problem. Przecież wie, że nie odrzuciłabym wiary. Ale widocznie ma dla mnie inne plany. Stanie na rozstajach nie jest takie złe, można na wszystko popatrzeć z boku 
No to też jest jakiś wybór. Przyglądać się jednak jak żyją inni zamiast żyć własnym życiem... Sam nie wiem, wydaje mi się, że w ten sposób traci się coś, wyzbywa się własnego życia.
Nie zgadzam się w ogóle z takim poglądem, że to Bóg za człowieka podejmuje decyzje i kieruje jego życiem. Człowiek sam kieruje własnym życiem. W tym sam decyduje czy będzie wierzył czy nie.
_________________ ateista
|
So paź 21, 2006 15:37 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: No to też jest jakiś wybór. Przyglądać się jednak jak żyją inni zamiast żyć własnym życiem... Sam nie wiem, wydaje mi się, że w ten sposób traci się coś, wyzbywa się własnego życia. Nie zgadzam się w ogóle z takim poglądem, że to Bóg za człowieka podejmuje decyzje i kieruje jego życiem. Człowiek sam kieruje własnym życiem. W tym sam decyduje czy będzie wierzył czy nie.
Nie przesadzajmy  Mam własne życie i nim żyję. Bez przesady: wiara nie jest jedynym aspektem życia. Nie wyzbywam się własnego życia, a żyję w zgodzie ze sobą. Tak wygląda to w moim przypadku. Jeżeli Tobie takie stanie na rozstajach nie odpowiada, nie możesz przez to żyć własnym życiem, to zdecyduj się na coś. Ale nie wiem czy to uczyni Cię szcęśliwszym? Mnie by na pewno nie uczyniło szczęśliwszą...
Nie mówię, że Bóg podejmuje decyzje, ale KrK mówi o czymś takim jak łaska, bez której nie sposób wierzyć.
To nie człowiek decyduje czy wierzyć. Ja próbowałam i się nie dało.
Ale czego Ty tak naprawd potrzebujesz? Może przynależności gdzieś? Wierzący, niewierzący, byle byli ludzei którzy Cię zrozumieją? Pewnie zdeklarowanym teistom/ateistom żyje się łatwiej, bo są ludzie którzy zrozumieją, pogłaszczą i wesprzą. Ja mam inne środowisko i inne wspólne tematy, nie potrzebuję wspólnoty wierzących, czy niewierzących a wiara bądź niewiara jest tylko i wyłącznie moją sprawą.
|
So paź 21, 2006 20:58 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|