Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt sie 12, 2025 2:19



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 852 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21 ... 57  Następna strona
 Piękne teksty 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt lut 17, 2006 19:17
Posty: 149
Post 
Medugorje

Po skalistych ścieżkach Medugorje
wkraczam w świat nowy i nowe doznanie
czuję dziwny spokój serca wyciszenie
modlitwą różańcową czekam na spotkanie

Z ukochaną Matką samego Jezusa
która czeka na mnie która mnie wezwała
na spotkanie z dalekiej polskiej krainy
bym Jej obecność wśród ludzi poznała

Jej stopami każdy kamień znaczony
każda roślina wyrosła na lichej glebie
strudzony pielgrzym na Górze Objawień
modlitwą składa hołd Swej Pani w niebie

Tak jak kiedyś szła ze Swym Synem
teraz mnie wiedzie drogą krzyżową
po ostrych kamieniach na sam szczyt góry
rozważać z Nią będę mękę Chrystusową

Oręduje za mną u Boga w niebie
Królowa Pokoju i Matka miłości
prosi o modlitwy za pokój na ziemi
przestrzega przed zgubą całej ludzkości

Chcę odpowiedzieć na Jej wezwanie
zachować w sercu świadectwo miłości
bo mi przekazuje przez dzieci wybrane
-:Gdybyś wiedział jak bardzo Cię kocham
płakałbyś z radości '

R.S.


So maja 20, 2006 22:01
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lut 17, 2006 19:17
Posty: 149
Post 
Dziękuję Ci Mamo

Miłość jak ogień dobroć jak niebo
do snu mnie kładły każdego dnia
każdy włos siwy i zmarszczka na twarzy
każdy Twój uśmiech i każda łza


Każda troska o mnie ślad zostawiła
do notesu pamięci na zawsze wpisała
ciepłem rąk spracowanych czule tuliła
i przed złem świata w ramionach chowała


Uczyła szacunku do świata całego
jak kochać ludzi uczciwym być
jak dostrzec piękno stworzenia każdego
by w zgodzie z ludźmi i Bogiem żyć


Dziękuję Mamo za noce nieprzespane
za miłość i dobroć którą mi dałaś
troskę cierpliwość i wszystkie rady
które w mym sercu trwale zapisałaś

R.S.


Cz maja 25, 2006 12:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post 
Z pism św. Urszuli Ledóchowskiej


Radujcie się w Panu

Podaję wam tu rodzaj apostolstwa, które nie domaga się od was ciężkiej pracy, wielkich umartwień i trudów, ale które szczególnie dziś, w naszych czasach, bardzo jest pożądane, potrzebne i skuteczne, mianowicie apostolstwo uśmiechu.
Uśmiech rozprasza chmury nagromadzone w duszy. Uśmiech na twarzy pogodnej mówi o szczęściu wewnętrznym duszy złączonej z Bogiem, mówi o pokoju czystego sumienia, o beztroskim oddaniu się w ręce Ojca niebieskiego, który karmi ptaki niebieskie, przyodziewa lilie polne i nigdy nie zapomina o tych, co Jemu bez granic ufają. Uśmiech na twej twarzy pozwala zbliżyć się bez obawy do ciebie, by cię o coś poprosić, o coś zapytać - bo twój uśmiech już z góry obiecuje chętne spełnienie prośby. Nieraz uśmiech twój wlać może do duszy zniechęconej jakby nowe życie, nadzieję, że nastaną lepsze czasy, że nie wszystko stracone, że Bóg czuwa. Uśmiech jest nieraz tą gwiazdą, co błyszczy wysoko i wskazuje, że tam na górze bije serce Ojcowskie, które zawsze gotowe jest zlitować się nad nędzą ludzką.
Ciężkie dziś życie, pełne goryczy, i Bóg sam zarezerwował sobie prawo uświęcania ludzi przez krzyż. Nam zostawił zadanie pomagać innym w bolesnej wędrówce po drodze krzyżowej przez rozsiewanie wokoło małych promyków szczęścia i radości. Możemy to czynić często, bardzo często, darząc ludzi uśmiechem miłości i dobroci, tym uśmiechem, który mówi o miłości i dobroci Bożej.
Mieć stały uśmiech na twarzy, zawsze - gdy słońce świeci albo deszcz pada, w zdrowiu lub w chorobie, w powodzeniu albo gdy wszystko idzie na opak - o to niełatwo! Uśmiech ten świadczy, że dusza twa czerpie w Sercu Bożym tę ciągłą pogodę duszy, że umiesz zapomnieć o sobie, pragnąc być dla innych promykiem szczęścia.

To II Czytanie z Godziny Czytań w dzisiejszej Liturgii Godzin


Pn maja 29, 2006 17:40
Zobacz profil
Post 
Brat Albert

A kiedy uniósł
kromkę chleba w górę
ujrzał twarz
Boga

z ludzkim głodem

odtąd wyszedł naprzeciw tym
co łakną i pragną

w ich
życie wszedł

w sam środek jałmużniczych ran

i stał się
jednym
z nich

bochen losu
podzielił
na pół

Lucyna Szubel


Wt maja 30, 2006 17:20
Post 
- Biedny -

Uczę się oddawać Bogu swoją niemoc, rany, które nie goją się od dawna, zło, które wyrządziłem, swoje i cudze grzechy...

Tajemnicą wielką jestem sam dla siebie. Noszę w sobie wiele sprzeczności. Nie rozumiem i nie przyjmuję siebie - buntując się przeciwko samemu sobie. Staram się nie oskarżać innych, widząc coraz wyraźniej, że to ja jestem na czele listy tych, co mają "się nawracać". Jestem słabym współpracownikiem Boga. Chociaż śledzę podstępy złego ducha, zdaje mi się, że poznałem wiele dróg, na których nas zwodzi, to jednak w dalszym ciągu padam ofiarą iluzji, chociaż co dnia rodzi się we mnie nowy człowiek, a stary człowiek nie chce dać mi miejsca. Odżywa we mnie poganin, przyzwyczajony żyć w ciemnościach...


Ks. Andrzej Noga


Wt cze 06, 2006 16:10
Post 
Bóg mi świadkiem

Zdziwiłem się słysząc, że komuś wstać pomogłem,
kogoś na duchu podtrzymałem.
chyba pomyłka
to nie o mnie chodzi
jeśli chcecie wiedzieć
sam Bóg jest mi świadkiem
jak się chwieje
i upadam na kamienie
powietrza chwytam się niezdarnie
własnej krwi nawet
nie umiem
tamować.


o. Andrzej Madej


Cz cze 08, 2006 0:36
Post 
Kimże jest Człowiek ?

Obraz Boga, Boże dziecię,
Posłaniec Dobrej Nowiny.
Bóg na ziemi wśród stworzenia

W kruchej łupince
Człowieczej Świątyni.

Miłość, Świętość, Dobro, Godność,
Wielkość, Skromność i Pokora,
Wyrzeczenie, Poświęcenie.

Taka malutka
I tak bardzo chora.

Światłość świata i sól ziemi.
Do Boga ludzi sprowadza.
Bezsilność porażająca.

Nieziemskie dziecko.
Tak to Buczek Madzia.

Cierpienie oddane Bogu,
Rozumowo i z uczuciem.
Tajemnica. Zadziwienie.

Kimże jest człowiek,
Magdaleno Buczek ?

Jak pełne wdzięku są nogi,
Służących Ci w zbawczym dziele,
Rozśpiewywania różańcem,

Na Chwałę Bożą,
Dzieciątek w Kościele.

Józef C. Rudziński
Anno Domini 2006 – 4 czerwca
Jasna Góra
[/b]


So cze 10, 2006 3:53

Dołączył(a): Pt lut 17, 2006 19:17
Posty: 149
Post 
Bezsenność nocy

Spokoju szukam w nocnym mroku
i snu spokojnego w nocnej ciszy
boję się nawet szeptać głośniej
że sen nie przyjdzie gdy głos usłyszy

Jeszzcze nie pora na sen spokojny
noc go przyniesie niespodziewanie
spłynie cichutko z blaskiem księżyca
na resztę nocy ze mną zostanie

Na ciemnym niebie mała gwiazdeczka
powoli gasnąc swój blask utraciła
dla kogo była przez los przeznaczona
kogo przez całe życie prowadziła

Myślą pobiegnę dziś za jej śladem
w przestrzeń nieznaną w dalekie niebo
ciągle zadając sobie pytanie
czy odszedł ktoś bliski ,kto i dlaczego ?

Nikt mi nie odpowie na to pytanie
myśli gdzieś błądzą sen nie nadchodzi
wśród ciszy słychać tylko tykanie
zegara który zawsze z losem się godzi


So cze 10, 2006 21:04
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 11, 2006 14:33
Posty: 4
Post z Miłosza...
Czesław Miłosz
Po wygnaniu

Już nie goń. Cicho. Jak miękko deszcz pada
Na dachy tego miasta. Jak wszystko jest
Doskonałe. Teraz, dla was obojga budzących się
W królewskim łożu, pod oknem mansardy.
Dla mężczyzny i kobiety. Albo dla jednej rośliny
Podzielonej na żeńskość i męskość, które tęskniły do siebie.
Tak, to mój podarunek. Nad popiołami.
Na gorzkiej, gorzkiej ziemi. Nad podziemnym
Echem wezwań i przysiąg. Abyście o poranku
Byli uważni: pochylenie głowy,
Ręka z grzebieniem, dwie twarze w lustrze
Są tylko raz, na zawsze. I niekoniecznie w pamięci.
Abyście byli uważni na to, co jest chociaż mija
I w każdej chwili wdzięczni, świętujący wszelkie istnienie.
Ten mały park, zielonawe popiersia z marmuru
W świetle perłowym, w letni drobny deszcz
Niech jak był kiedy pchnęliście furtkę zostanie.
I ulica wysokich zliszajonych bram,
Którą ta wasza miłość nagle przemieniła.

_________________
"Żyje się tylko raz.
Ale jeżeli żyje się dobrze,
ten raz wystarczy."
(Benjamin Franklin)


Pn cze 12, 2006 13:49
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 11, 2006 14:33
Posty: 4
Post spotkanie...
S.I. Kishor
Appointment With Love

Zegar nad informacją na Stacji Centralnej w Nowym Jorku pokazywał godzinę za sześć szóstą. Wysoki, młody oficer uniósł swoją opaloną twarz i zmrużył oczy, aby sprawdzić dokładny czas. Serce waliło mu jak młotem, odbierając oddech. Za sześć minut zobaczy kobietę, która przez ostatnie 18 miesięcy zajmowała szczególne miejsce w jego życiu. Nigdy jej nie widział, a jednak jej słowa bezustannie dodawały mu otuchy.

Porucznik Blandford pamiętał szczególnie jeden dzień, najgorszą potyczkę, kiedy jego samolot znalazł się w środku samolotów wroga. W jednym ze swych listów przyznał się jej, że często czuje lęk. Na kilka dni przed bitwą dostał od niej odpowiedź: "Oczywiście, że się boisz... jak wszyscy odważni mężczyźni. Następnym razem, gdy zaczniesz w siebie wątpić, chcę byś wyobraził sobie mój głos mówiący: "Choć idę doliną ciemną, zła się nie ulęknę bo Ty jesteś ze mną". Przypomniał to sobie wtedy i odzyskał siły.

Teraz naprawdę miał usłyszeć jej głos. Za cztery minuty. Jakaś dziewczyna przeszła obok niego i odwrócił się za nią. Miała ze sobą kwiat, ale nie była to czerwona róża, na którą się umówili. Poza tym dziewczyna miała dopiero osiemnaście lat, a Hollis Maynel powiedziała, że ma trzydzieści. "I co z tego? odpowiedział jej. "Ja mam 32". Choć tak naprawdę miał 29.

Poszybował pamięcią do książki, którą czytał na obozie treningowym. "O więziach międzyludzkich" - brzmiał tytuł. W całej książce znajdowały się notatki pisane kobiecą ręką. Nigdy nie sądził, że jakaś kobieta potrafi zajrzeć w męskie serce tak głęboko i z takim zrozumieniem. Jej nazwisko znajdowało się na ekslibrisie: Hollis Maynel. Zajrzał do książki telefonicznej miasta Nowy Jork i znalazł jej adres. Napisał. Odpisała. Następnego dnia został zaokrętowany, ale nie przestali do siebie pisywać. Odpowiadała na jego listy przez 13 miesięcy. Pisała nawet wtedy, gdy jego listy do niej nie docierały. Żołnierz czuł, że jest w niej zakochany, a ona kochała jego.

Jednak odmawiała jego wszystkim prośbom, aby przysłać mu swoją fotografię. Wyjaśniała: "Jeśli twoje uczucia do mnie nie mają rzeczywistych podstaw, mój wygląd nie ma znaczenia. Może jestem ładna. A jeśli tak, to wykorzystasz to i będziesz chciał się zaangażować. Taki rodzaj miłości jednak mnie nie zadowala. Przypuśćmy, że jestem zwyczajna (musisz przyznać, że to bardziej prawdopodobne). Wtedy zaczęłabym podejrzewać, że nie przestajesz do mnie pisać tylko dlatego, że jesteś samotny i nie masz nikogo innego. Nie, nie proś mnie o zdjęcie. Kiedy przyjedziesz do Nowego Jorku, zobaczysz mnie, a wtedy będziesz mógł podjąć decyzję".

Minuta do szóstej. Przekartkował książkę, którą trzymał w ręce. Nagle serce porucznika Blandforda podskoczyło. Szła ku niemu młoda kobieta. Była szczupła i wysoka. Miała długie kręcone jasne włosy. Oczy błękitne jak niezapominajki, wargi i podbródek zdradzały siłę woli. W jasnozielonym kostiumie wyglądała jak wiosna w ludzkiej postaci.

Ruszył ku niej, nie chcąc zauważyć, że ona nie ma ze sobą róży, a wtedy na jej ustach pojawił się nikły prowokujący uśmiech. "Idziesz w moją stronę żołnierzu?", wyszeptała. Zrobił jeszcze jeden krok. I wtedy zobaczył Hollis Maynel. Stała tuż za tą dziewczyną, kobieta po czterdziestce, siwiejące włosy wystawały jej spod zniszczonego kapelusza. Była tęga. Jej stopy o spuchniętych kostkach tkwiły w wydeptanych butach bez obcasów. Ale przy swoim zniszczonym płaszczu miała przypiętą czerwoną różę. Dziewczyna w zielonym kostiumie szybko odeszła.

Blandford poczuł, jakby miał rozszczepić się na dwoje. Pragnął iść za dziewczyną, równie głęboko tęsknił za kobietą, której duch towarzyszył mu i podtrzymywał w trudnych chwilach. I oto stała tu. Widział jej bladą twarz, łagodną i wrażliwą, szare oczy z ciepłymi iskierkami.

Porucznik Blandford nie wahał się. Jego palce zacisnęły się na egzemplarzu zniszczonej książki, który miał być dla niej znakiem rozpoznawczym. Może nie będzie to miłość, ale na pewno coś szczególnego, przyjaźń, za którą był i musi być jej wdzięczny.

Wyprostował ramiona, zasalutował i wyciągnął książkę ku kobiecie, choć w środku czuł gorycz rozczarowania.
- Jestem porucznik Blandford, a pani jest panią Maynel. Bardzo się cieszę, że mogliśmy się spotkać. Czy wolno mi... czy wolno mi zabrać panią na obiad? Twarz kobiety poszerzyła się w wyrozumiałym uśmiechu.
- Synu, nie wiem o co chodzi - odezwała się - ale ta młoda dama w zielonym kostiumie prosiła, abym przypięła sobie tę różę do płaszcza. Powiedziała, że jeśli zaprosi mnie pan na obiad, to mam panu przekazać, że ona czeka w tej restauracji po drugiej stronie ulicy. Powiedziała, że był to rodzaj próby.

_________________
"Żyje się tylko raz.
Ale jeżeli żyje się dobrze,
ten raz wystarczy."
(Benjamin Franklin)


Pn cze 12, 2006 14:11
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 11, 2006 14:33
Posty: 4
Post z Miłosza...
Czesław Miłosz
Dar

Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzylo się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.

_________________
"Żyje się tylko raz.
Ale jeżeli żyje się dobrze,
ten raz wystarczy."
(Benjamin Franklin)


Wt cze 13, 2006 14:11
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 11, 2006 14:33
Posty: 4
Post z Szymborskiej...
Wisława Szymborska
Miłość od pierwszego wejrzenia

Oboje są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność piękniejsza.

Sądzą, że skoro nie znali się wcześniej,
nic między nimi nigdy się nie działo.
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?

Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamiętają -
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś "przepraszam" w ścisku?
głos "pomyłka" w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.

Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.

Jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im drogę
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.

Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?

Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.

Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.

_________________
"Żyje się tylko raz.
Ale jeżeli żyje się dobrze,
ten raz wystarczy."
(Benjamin Franklin)


Wt cze 13, 2006 16:05
Zobacz profil
Post 
Setnik włócznią przebił bok Chrystusa.
Było to w piątek,
około godziny trzeciej
po południu.
Wtedy jeszcze męczyli się
dwaj łotrowie,
ukrzyżowani obok Jezusa.
A spieszyło się wszystkim,
aby na święto Paschy
nie zostały ciała skazańców na krzyżu.
Od zachodu słońca zaczynały się już święta.
Aby przyspieszyć śmierć skazańców,
żołnierze połamali kości łotrów.
Łamali kości klatki piersiowej
i goleni.
Wtedy byli pewni,
że skazani umarli.
Czynili to urzędowo,
aby stwierdzić zgon.

Panu Jezusowi nie łamali kości,
ale setnik dla urzędowej pewności
włócznią przebił bok Chrystusa.
Który bok?
Setnik był pewnie na koniu.
Żołnierz rzymski w lewej ręce
trzymał tarczę.
W prawej miał włócznię albo miecz.
Stał na pewno naprzeciw Ukrzyżowanego,
więc prawą ręką otworzył
lewy bok Chrystusa.
Wypłynęły krew i woda,
znak niewątpliwej śmierci.

Nie jest najważniejsze,
jak to się stało.
Najważniejsze jest to,
że setnik publicznie wyznał:
On naprawdę był Synem Bożym!

Dla nas są to już cuda
Bożego Miłosierdzia,
a godzina piętnasta
jest Godziną Miłosierdzia.
W obrazie Chrystusa Miłosiernego
widzimy biały i czerwony promień.
To krew i woda.
Symbol sakramentów Kościoła:
Chrztu i Eucharystii.

Co się stało z tą włócznią,
którą setnik przebił bok Chrystusa?
Czy ta włócznia raniła też
Serce Jezusowe?
Pewnie tak,
bo setnik robił to fachowo,
mierzył w serce,
aby być pewnym
śmierci Skazańca.
Stąd w obrazach Serca Jezusowego
Serce jest zranione, przebite.

W zbiorach wawelskich
jest włócznia świętego Maurycego,
rycerza, męczennika z czasów
cesarza Maksymiliana,
około 290 roku.
Legion Maurycego liczył sześć tysięcy
rycerzy.
Wszyscy byli już chrześcijanami.
Oświadczyli cesarzowi:
Jesteśmy gotowi walczyć za ojczyznę...
Jesteśmy gotowi modlić się do Boga
o zwycięstwo, ale składać bożkom
ofiary
nie możemy,
bo byłoby to bałwochwalstwo.
Wszyscy ponieśli śmierć męczeńską.

Kopię włóczni świętego Maurycego
cesarz Otton III wręczył Chrobremu
Bolesławowi
i ukoronował go na króla Polan.

Ta dygresja o włóczni
też mniej ważna.
Dla nas ważne jest to,
że mój Chrystus Ukrzyżowany
ma na zawsze już otwarte ręce,
jakby chciał wszystkich
przygarnąć do siebie,
i na zawsze ma otwarte Serce,
abyśmy w Nim mieli
bezpieczne schronienie.

za strony www.mateusz.pl


Pt cze 23, 2006 1:35
Post 
Jak to miło widzieć i słyszeć,
gdy ktoś mówi:
Moja ty pociecho jedyna!
Pociechą jest ten, kto przynosi
pocieszenie, radość, uśmiech.
A ma każdy z nas swoje
ciężary, kłopoty, które rodzą smutek.

Jesteśmy smutni.
A dlaczego?
Bo życie jest trudne.
A może dlatego,
że tak mało wśród nas
pocieszycieli?
Lubimy, gdy ktoś nas pociesza,
a tak mało pocieszamy innych.

Święta Teresa zakpiła sobie kiedyś
z naszych chrześcijańskich pocieszeń.
Mówimy czasem pobożnie do cierpiącego:
Kogo Pan Jezus kocha
temu daje krzyże.
Wtedy wielka Święta mówiła:
Panie Jezu, teraz się nie dziwię,
dlaczego tak mało masz przyjaciół.

To żart, ale naprawdę
to Pan Jezus mówi tak:
Pójdźcie do Mnie wszyscy,
którzy utrudzeni jesteście,
a Ja was pocieszę.

Zasmuciliście się,
gdy wam powiedziałem,
że odejdę od Was.
Ześlę wam Ducha Pocieszyciela.
I po Zesłaniu Ducha Świętego
Kościół napełnił się pociechą Ducha
Świętego.
Pocieszajcie się słowem wiary
i przez pocieszenie podtrzymujcie nadzieję.

Apostołowie będą zachęcać nas,
abyśmy się wzajemnie pocieszali.
Sami bowiem
doznaliśmy od was pociechy.

Trudno jest być pociechą,
pocieszać innych,
gdy w sercu i na twarzy
noszę smutek.

Podziwiam nauczycieli,
którzy wchodzą do klasy,
zostawiają za drzwiami
swoje domowe zgryzoty,
a dzieciom przynoszą uśmiech,
smutnych rozweselą,
zapłakanych przytulą.

Gorzej jest z tymi dużymi dziećmi,
którzy są już nieczuli,
mają spuszczone głowy
i szukają zemsty.
Nawrócą się.
Pójdą do spowiedzi, przeproszą
i przyjmą pociechę.
Pan doktor, siostra pielęgniarka
to wiedzą, że najlepszym zabiegiem,
pomocną pigułką jest uśmiech
i miły dotyk chorego.
Wtedy już jest lepiej,
już nie boli.

Wzruszające jest to,
że czasem człowiek cierpiący
jest pociechą dla zdrowych i mocnych.

Skąd ty masz tyle radości?
Bo teraz kwitną kwiaty.
Ale przecież ty nie widzisz.
Ale czuję, bo są ciepłe,
czasem gorące.
Niektóre mówią,
a wszystkie lubią,
jak się do nich ciepło mówi,
bo kwiaty mają duszę!

A moją pociechą jest Różaniec.
Mówię razem z Rodziną Maryja.

A u mnie rano był ksiądz.
Przyniósł mi Komunię Świętą.
To jest moja Pociecha.
Tak mówi wielu cierpiących,
szukających pociechy.

Zazdroszczę Wam.
Ja tylko mówię z książeczki:
Serce Jezusa,
źródło wszelkiej pociechy.
Jestem tak blisko źródła,
a chodzę niepocieszony.

Serce Jezusa,
źródło wszelkiej pociechy,
bądź i moją Pociechą.

ze str. www.mateusz.pl


So cze 24, 2006 1:12

Dołączył(a): Pt cze 23, 2006 16:01
Posty: 1
Post 
Może taki kawałek...


"Więc skłaniam głowę w dół
i podnoszę ręce w modlitwie -
By być tylko dla Ciebie
Modle się by być tylko dla Ciebie
Teraz już wiem, że jesteś moją jedyną nadzieją"


So cze 24, 2006 9:51
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 852 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21 ... 57  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL