O wyższości Haendla nad Bachem
Autor |
Wiadomość |
buxtehude
Dołączył(a): So paź 10, 2009 17:46 Posty: 17 Lokalizacja: Suwalszczyzna
|
 Re: O wyższości Haendla nad Bachem
Łukasz napisał(a): Zapraszam serdecznie do dyskusji, która dotyczyłaby wyższości muzyki haendlowskiej nad bachowską.
Cóż za stronniczość! A może ktoś uważa, że to Bachowska muzyka jest doskonalsza? I nie może się tu wypowiadać?  Zanim przeczytam wszystkie posty w tym temacie (obiecuję to zrobić!), wyrażę swoją dotychczasową opinię na ten temat: Moim zdaniem to muzyka Bacha osiągnęła pełnię- jest logicznie skonstruowana, brzmi harmonijnie i najsensowniej, jest kwintesencją polifonii, a w dodatku potrafii poruszać serca i umysły. A Haendel? Bardzo go cenię (zwłaszcza Mesjasza i koncerty organowe op.4), ale on zupełnie inaczej podchodził do polifonii- tak naprawdę nie jest ona tak wyszukana i tak logicznie skonstruowana jak u Bacha. To tylko pozory- wielogłosowość u Haendla brzmi efektownie, ale przy czytaniu partytur wychodzi, że jest ona bardzo prosta i tworzy tylko iluzję skomplikowania. Kto mi nie wierzy, niechaj weźmie jakiekolwiek 2 utwory 3-4- głosowe: jeden Bacha, drugi Haendla. Niech prześpiewa każdy głos oddzielnie. I co? U Bacha każdy głos jest logicznie poprowadzony, każdy jest jakąś Melodią ze swoim oddechem, ze swoją logiką, z SENSEM. Każdy głos jest piękny i treściwy. A w dodatku te wszystkie melodie łączą się razem w jedną Polifonię. U Haendla z tą sensownością poszczególnych głosów różnie bywa, zresztą sprawdźcie sami i się przekonajcie. Pozdrawiam wszystkich- zarówno miłośników Bacha, jak i Haendla. Wszakże różnice zdań budują najciekawsze dyskusje 
_________________ "Krzyże w życiu pełnią podobną rolę jak krzyżyki w muzyce: podwyższają"
Ludwig van Beethoven
http://d-buxtehude.blogspot.com
Pozdrawiam- Kasia
|
So paź 10, 2009 20:57 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ad buxtehude
Szanowna Pani!
Dziękuje za rzeczowo oraz mądrze napisany tekst. Oczywiście, ma Pani rację stwierdzając a właściwie wypominając mi pewną tendencyjność – przecież nie tylko haendliści ale i bachowcy mogą się tu wypowiadać a nawet dowodzić wyższości tego drugiego. Zresztą temat tej debaty nie jest moim pomysłem, bowiem zainspirowała mnie tutaj prawdziwa debata muzykologów prowadzona właśnie pod tą nazwą, stąd to nie ja odpowiadam za tę pozorną tendencyjność.
U Haendla polifonii (zwłaszcza chóralnej) jest mniej jak u Bacha, co jeszcze – ma już inny charakter, bliższy homofonii wiedeńskiej. U Bacha również polifonia chóralna nie jest już tak silna, jak z okresu wczesnego baroku (Vivaldi, Monteverdi), niemniej jest wyraźniejsza jak u Haendla. Trzeba jednak pamiętać, że polifonia w okresie późnego baroku przenosiła się bardziej z utworów chóralnych – gdzie dotychczas królowała, na tzw. „concerto grosso” oraz fugi i toccaty. Tu Bach był oczywiście absolutnym mistrzem.
To, że Bach stosował polifonię bardziej wyraźnie, częściej i radykalniej jak Haendel (w chórach) nie oznacza, że jest ona lepsza niż haendlowska. Wydaje mi się, że po przejrzeniu głównych partytur takich oratoriów jak „Mesjasza” czy „Solomona” widać, że Haendel bardziej stosował zasadę kontrapunktu oraz wyraźnie „ukazywał” w utworze główną linię melodyczną; u Bacha w utworach chóralnych polifonia jest bardziej wyostrzona, ale widać w nich mniejszy nacisk na zasadę kontrapunktu, przez co jego chóry są bardziej „przymulone” i trudniejsze w odbiorze. U Hanedla polifonia jest bardziej środkiem do celu – najważniejsze są przecież tematy melodyczne, u Bacha polifonia jest wręcz ważniejsza od tematów muzycznych. A przecież najważniejsza jest – mówiąc prosto – melodia. Polifonia to tylko środek. Pozdrawiam serdecznie!!! 
|
Pn paź 12, 2009 15:22 |
|
 |
buxtehude
Dołączył(a): So paź 10, 2009 17:46 Posty: 17 Lokalizacja: Suwalszczyzna
|
Łukasz napisał(a): A przecież najważniejsza jest – mówiąc prosto – melodia. Nie dla każdego... Istnieją utwory oparte na figuracjach, akordach, w których Harmonia pełni rolę pierwszorzędną, a mimo to zdarza się, że bardziej zachwycają i są doskonalsze niż niektóre monodie akompaniowane bądź utwory z inaczej wyeksponowaną linią melodyczną. Ale, ale...! u Bacha melodia JEST najważniejsza, z całym jej pięknem i sensem. I to nie na tylko jednej płaszczyźnie, tak jak u Haendla, ale na wszystkich płaszczyznach, we wszystkich głosach. Bach nie dopuszcza do tego, żeby w którymkolwiek głosie panował bezsens. Gram na organach jego fugi albo tria(te są wspaniałym przykładem) i każdy głos odczuwam jako żyjącą, pełną piękna i sensu, idącą naprzód i pełną interesujących zwrotów melodię. Poza tym ten, kto śpiewał kiedyś w chórze, wie, że tenory zazwyczaj są monotonne, oparte na kilku dźwiękach, "na załatanie dziur". U Bacha owe nieszczęsne tenory śpiewają piękne melodie! Może dlatego, że Bach sam był tenorem...? Domyślam się jednak, w czym rzecz: podczas gdy głosy Bacha (mimo, że są piękne i sensowne) prowadzone są ściśle, często progresyjnie i według określonych zasad, to Haendel pozwala sobie na odrobinę liryzmu i fantazji, ale za to w jednym głosie, któremu podporządkowuje się reszta. Czyż nie?  Cytuj: Wydaje mi się, że po przejrzeniu głównych partytur takich oratoriów jak „Mesjasza” czy „Solomona” widać, że Haendel bardziej stosował zasadę kontrapunktu oraz wyraźnie „ukazywał” w utworze główną linię melodyczną; u Bacha w utworach chóralnych polifonia jest bardziej wyostrzona, ale widać w nich mniejszy nacisk na zasadę kontrapunktu, przez co jego chóry są bardziej „przymulone” i trudniejsze w odbiorze. Co to znaczy, że "Haendel bardziej stosował zasadę kontrapunktu"? W czym przejawia się ten niby mniejszy nacisk Bacha na kontrapunkt? I w końcu cóż to oznacza "przymulone chóry". Pozornie bardziej pogmatwane? Wyższość Haendla nad Bachem lub Bacha nad Haendlem to kwestia tego, co ktoś uważa za geniusz. Dla jednego jest to umiejętność dotarcia do odbiorcy, dla innego zaś kunszt i wyrafinowanie samej muzyki. Na ten temat miło sobie podyskutować, ale jedna strona drugiej nigdy nie przekona (podobnie jak w walce na słowa wierzących i niewierzących). Pax, Haendliści! 
_________________ "Krzyże w życiu pełnią podobną rolę jak krzyżyki w muzyce: podwyższają"
Ludwig van Beethoven
http://d-buxtehude.blogspot.com
Pozdrawiam- Kasia
|
So paź 17, 2009 6:01 |
|
|
|
 |
Żžz
Dołączył(a): Śr lip 29, 2009 17:59 Posty: 430
|
Łukasz napisał(a): A przecież najważniejsza jest – mówiąc prosto – melodia. Czymże jest wobec powyższego to: (dla nie znających, a zainteresowanych — linkuję do dźwięków)Ben Frost, Theory of Machines ze strony Festiwalu UnsoundKrzysztof Penderecki, Jutrznia fragment z niemieckiego AmazonaKarlheinz Stockhausen, Kwartet helikopterowy ze strony Stockhausen.orgGyörgy Ligeti, Poème Symphonique z zapowiedzią w języku Moliera, TV Arte, podłej kopia jakości z YTJohn Cage, 4′33″ z zapowiedzią w języku Joyce’a, BBC, podłej jakości kopia z YT? PS. Łukaszu, ciągle czekam na Twój komentarz do polifonii którą linkowałem w tym poście.
_________________ Homo iudicio certo conscientiae suae semper debet oboedire. Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swego sumienia. — Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1800
|
So paź 17, 2009 11:56 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ad buxtehude
I. Zagadnienie melodii; Tak samo, jak dla malarstwa najważniejsze jest piękno dzieła, tak samo dla muzyki najważniejsza jest melodia. Negując prymat melodii nad techniką, neguje się podstawy dorobku europejskiej, klasycznej estetyki. Technika ma wspomagać i udoskonalać tematy melodyczne, a nie nad nimi górować. Oczywiście, niektóre kompozycje oparte np. tylko na akordach mogą bez wątpienia zachwycać, nawet bardziej od pewnych utworów „z melodią”, niemniej prawdziwa muzyka rozpoczyna się dopiero z linią melodyczną.
II. Zagadnienie melodii u Bacha i Haendla, elementy polifoniczne; Bach faktycznie stosował polifonię bardziej radykalnie w chórach niż Haendel, niemniej stwierdzenie, że piękno utworów Haendla jest obecne tylko w jednym głosie, jest pomyłką. To, że haendlowska polifonia nie jest już tak barokowa nie oznacza, że nie ma znaczenia dla brzmienia jego utworów. Jego „Chandos anthems” ze słynnym „O praise, the Lord...” bądź „Coronation anthems” stanowią świetny przykład polifonii angielskiej, gdzie pozostałe głosy akompaniują głos główny. Piękno nie realizuje się tylko w jednym, ale i w pozostałych, co łącznie daje niesamowity efekt artystyczny. Jeśli tak bardzo fascynuję Panią polifonia chóralna, polecam dzieła Palestriny – u niego dopiero można znaleźć piękną polifonię, to u niego każdy głos „żyję swoim życiem”. Przy nim nawet wielki Bach wydaje się niewielki (oczywiście w ramach utworów chóralnych, bo nikt mu nie dorównał w fugach i toccatach).
III. Liryzm w polifonii haendlowskiej; Tak, ma Pani rację. Haendel zresztą nieustannie wyłamywał się z określonych ram muzyki barokowej, wykorzystując polifonię włoską, niemiecką, hiszpańską, francuską i przede wszystkim angielską. Jego muzyka przechodziła nieustanną ewolucję, trudno porównać „Zadok the Priest” z pisanym pod koniec życia „Triumfem Prawdy i Czasu”. Haendel bardziej sam tworzył pewne zasady aniżeli z nich korzystał. Jego melodia, polifonia nacechowane są niespotykaną lekkością i właśnie liryzmem, są pełne fantazji. Bach natomiast bardziej korzystał z dorobku muzycznego, i choć do mistrzostwa doprowadził osiągnięcia niemieckiej szkoły muzycznej, to jednak nie zdobył się na to, co Haendel. Jego muzyka jest bardziej ascetyczna, poważna, „skupiona w sobie”, bardziej nastawiona na przekaz, a nie na ogólne piękno utworu.
IV. Zasada kontrapunktu; Oczywiście, każdy kompozytor muzyki polifonicznej musiał stosować zasadę kontrapunktu, czyli umiejętnego pogodzenia w harmonijną całość różnych głosów, różnych linii melodycznych w utworze. Dla mnie prawdziwym mistrzem w zasadzie kontrapunktu będzie właśnie Haendel, ponieważ on właśnie tak wykorzystywał polifonię, aby dominował jeden głos, z akompaniamentem pozostałych. U Bacha są bardziej równoległe, stąd użyte przeze mnie sformułowanie „przymulonych chórów”.
V. Co najważniejsze?; Bez wątpienia dla muzyka najważniejsza jest melodia, ogólne piękno utworów. Przekaz, choć też istotny, nie jest aż tak ważny jak piękno kompozycji. Muzyk to nie humanista ani filozof, aby przekazywał pewne treści. To nie jest jego głównym zadaniem. Ma on na celu przede wszystkim tworzyć piękne kompozycje, starając się oczywiście, aby coś przekazywały, aby wyrażały pewną treść. Sądzę, że to zagadnienie jest bardziej filozoficzne, związane z estetyką, filozofią i teorią sztuki, i to nie tylko muzyki – czy sztuka ma przede wszystkim coś wyrażać, czy być piękna? Kiedyś przeważała pozytywna odpowiedź na to drugie, obecnie niestety na to pierwsze.
|
Wt paź 20, 2009 10:21 |
|
|
|
 |
buxtehude
Dołączył(a): So paź 10, 2009 17:46 Posty: 17 Lokalizacja: Suwalszczyzna
|
Łukasz napisał(a): Ad buxtehude I. Zagadnienie melodii; Tak samo, jak dla malarstwa najważniejsze jest piękno dzieła, tak samo dla muzyki najważniejsza jest melodia. Negując prymat melodii nad techniką, neguje się podstawy dorobku europejskiej, klasycznej estetyki. Uhm... wyszłam na negatora europejskiej klasycznej estetyki  Voile, murzyńskie bębenki i tańce! A tak szczerze- gdzie ja napisałam, że neguję prymat melodii nad techniką? Czemu zachwycam się każdym z głosów Bacha? Bo każdy z nich stanowi piękną MELODIĘ. Nie dość, że wszystko razem genialnie się łączy we wspaniałe współbrzmienia- także rozdzielone ma sens i piękno. Łukasz napisał(a): Oczywiście, niektóre kompozycje oparte np. tylko na akordach mogą bez wątpienia zachwycać, nawet bardziej od pewnych utworów „z melodią”, niemniej prawdziwa muzyka rozpoczyna się dopiero z linią melodyczną. Hmm.... nie zgadzam się. Wnioskuję przeto, że pierwsze preludium z DWK to nie jest "prawdziwa" muzyka. Dopiero Gounod ją "uprawdziwił". A zresztą, co tam będę podawać przykłady z Bacha- weźmy Haendla i jego Koncerty organowe (zwł. op. 4). Tam melodie i harmonie bywają przewspaniałe, ale zdarzają się też (zwł. w częściach szybkich) baaardzo długie fragmenty solowe czysto figuracyjne! Słuchając ich, śledzę logikę i piękno współbrzmień, ich płynne następstwo, zmiany schematów figuracji. I co? Nie jest to mimo wszystko prawdziwa muzyka? Tego typu przykłady można mnożyć... Łukasz napisał(a): Jego „Chandos anthems” ze słynnym „O praise, the Lord...” bądź „Coronation anthems” stanowią świetny przykład polifonii angielskiej, gdzie pozostałe głosy akompaniują głos główny. No właśnie. Polifonii angielskiej. Bach to polifonia niemiecka, Haendel- angielska. Można rozprawiać długo o tym, kto jest lepszy, ale tak naprawdę czasem myślę sobie, że nie ma po co i jak ich porównywać- bo byli po prostu RÓŻNI. Działali w innych krajach (pomimo wspólnego pochodzenia), mieli przeciwstawne charaktery, tworzyli w innym stylu, preferowali inne gatunki (np. zamiłowanie Haendla do opery- Bach takiego nie wykazywał) itd... W sumie nic dziwnego, że Ich całokształty twórczości tak różnią się od siebie. Łukasz napisał(a): polecam dzieła Palestriny Śpiewałam kiedyś Palestrinę w młodzieżowym chórze kameralnym  Wiem z grubsza, co to znaczy, ale mam raczej miłe muzyczne wspomnienia związane z Palestriną. Łukasz napisał(a): Przy nim nawet wielki Bach wydaje się niewielki (oczywiście w ramach utworów chóralnych, bo nikt mu nie dorównał w fugach i toccatach). ACH! Więc o to w tym wszystkim chodzi! Po prostu Pana interesuje bardziej muzyka chóralna, a mnie instrumentalna. Tym bardziej nie ma co porównywać instrumentalnej muzyki jednego z chóralną drugiego, bo na tej płaszczyźnie może powstać wiele nieporozumień. Ok, więc zgadzam się, mogą istnieć sprawy, w których Haendel był lepszy. Nie jestem specem od polifonii wokalnej, nie mnie to oceniać. Ale i tak bardziej przemawia do mnie muzyka Bacha  Łukasz napisał(a): Haendel bardziej sam tworzył pewne zasady aniżeli z nich korzystał. Jego melodia, polifonia nacechowane są niespotykaną lekkością i właśnie liryzmem, są pełne fantazji. Bach natomiast bardziej korzystał z dorobku muzycznego, i choć do mistrzostwa doprowadził osiągnięcia niemieckiej szkoły muzycznej, to jednak nie zdobył się na to, co Haendel. Jego muzyka jest bardziej ascetyczna, poważna, „skupiona w sobie”, bardziej nastawiona na przekaz, a nie na ogólne piękno utworu. To wynika na pewno z różnicy charakterów między tymi dwoma Mistrzami. Haendel był ekstrawertykiem; znana jest o nim ciekawa anegdota, jak to jedna z jego solistek nie chciała śpiewać arii w oratorium, więc potężnie zbudowany Haendel wystawił ją za okno na wysokości bodajże 1. piętra, krzycząc, że puści ją, jak się nie zgodzi na śpiewanie. Solistka krzyczała "Pan jest diabłem", a Haendel na to: "Nie, ja jestem samym Belzebubem!"  Z kolei Bach to typowy intelektualista, czego obrazem jest np. Kunst der Fuge. Mimo to też miał swoje wyskoki, jakieś tam bójki z chórzystami czy wojny z przełożonymi o przedłużone improwizacjami nabożeństwa  Ale to był inny człowiek. A charakter ma wpływ na twórczość. Łukasz napisał(a): Dla mnie prawdziwym mistrzem w zasadzie kontrapunktu będzie właśnie Haendel, ponieważ on właśnie tak wykorzystywał polifonię, aby dominował jeden głos, z akompaniamentem pozostałych. U Bacha są bardziej równoległe, stąd użyte przeze mnie sformułowanie „przymulonych chórów”. Odwołam się do polifonii instrumentalnej Bacha. On tworzył przeróżnie: w jednych fugach rzeczywiście głosy utrudniają odbiór tematu, są prowadzone równolegle (sztuka, żeby czytelnie to wykonać!), a w innych występuje dominacja jednego głosu czy nawet kontrapunkt akordowy. Bach nie tworzył tylko i wyłącznie "przymulonej" polifonii (przynajmniej instrumentalnie), ale wykorzystywał różne sposoby kontrapunktowania. Łukasz napisał(a): V. Co najważniejsze?; Bez wątpienia dla muzyka najważniejsza jest melodia, ogólne piękno utworów. Przekaz, choć też istotny, nie jest aż tak ważny jak piękno kompozycji. Muzyk to nie humanista ani filozof, aby przekazywał pewne treści. To nie jest jego głównym zadaniem. Ma on na celu przede wszystkim tworzyć piękne kompozycje, starając się oczywiście, aby coś przekazywały, aby wyrażały pewną treść. Sądzę, że to zagadnienie jest bardziej filozoficzne, związane z estetyką, filozofią i teorią sztuki, i to nie tylko muzyki – czy sztuka ma przede wszystkim coś wyrażać, czy być piękna? Kiedyś przeważała pozytywna odpowiedź na to drugie, obecnie niestety na to pierwsze. Polecam książkę Nikolausa Harnoncourta "Muzyka mową dźwięków". Ja ją przeczytałam i zmieniła totalnie moje podejście do muzyki barokowej i klasycznej. Tak czy siak warto ją przeczytać, bo prezentuje jeszcze inny, wg mnie najbliższy prawdzie, punkt widzenia. O co w tym chodzi? Muzyka, jak każda sztuka, jest ściśle związana ze swoim czasem, jest żywym wyrazem wyłącznie swojej epoki i może być W PEŁNI rozumiana tylko przez sobie współczesnych. Jeżeli chcemy jak najpełniej oddać to, jaka ta muzyka miała być w zamyśle kompozytora, to musimy patrzeć na nią przez pryzmat jej czasów. Upraszczając, można by powiedzieć, że muzyka sprzed 1800 r. mówi (opiera się na krótkich motywach-słowach, figurach, głównym środkiem wyrazu jest artykulacja, trzeba nauczyć się języka tej muzyki), a późniejsza maluje (operuje nastrojami, ilustruje- nie trzeba uczyć się jej języka, by ją zrozumieć). A oto fragment książki, który przemówił do mnie najbardziej. Trzeba przeczytać całą książkę, aby zrozumieć, o co chodziło autorowi: "Wcześniej było rzeczą oczywistą, że Piękno jest zbratane z Brzydotą, i że jedno jest niezbędne dla istnienia drugiego. To, co szpetne i szorstkie w dawnym rozumieniu muzyki odgrywało ważną rolę- a w naszym nie ma na nie miejsca. Nie chcemy ujmować dzieła sztuki jako całości, na którą składa się wiele różnych warstw; dla nas liczy się już tylko jeden składnik: estetyczne piękno bez żadnych zanieczyszczeń, rozkosz czerpana ze sztuki". Może Pan nie zgadzać się z tą filozofią, ale naprawdę polecam przeczytanie tej książki, chociażby po to, aby poznać i zrozumieć inny punkt widzenia, niekoniecznie się z nim zgadzając 
_________________ "Krzyże w życiu pełnią podobną rolę jak krzyżyki w muzyce: podwyższają"
Ludwig van Beethoven
http://d-buxtehude.blogspot.com
Pozdrawiam- Kasia
|
Wt paź 20, 2009 21:25 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ad buxtehude
I. Prawdziwa muzyka może wykorzystywać we fragmentach elementy amelodyczne, niemniej jeśli całość nie posiada melodii, trudno taką kompozycję określić jako muzykę.
II. Nie do końca. Bach również korzystał z dorobku francuskiego i włoskiego, wszyscy wiedzą o tym, że Bach przepisał Pasję wg św. Jana Haendla. Uczył się – przepisując partytury – od wielu różnych kompozytorów, choć oczywiście niemiecka polifonia dominuje u Bacha. To, że Haendel pisał opery, i komponował w nieco innym klimacie i atmosferze, nie zwalnia z oceny i wartościowania dorobku jednego i drugiego. Najważniejsze jest wspólne podłoże. To, że Haendel znał więcej szkół i komponował więcej gatunków, jest tylko na jego korzyść.
III. Kościół katolicki uznał Palestrine za oficjalnego kompozytora muzyki sakralnej nie bez powodu; jego polifonia naprawdę, jest lepsza i od bachowskiej, i od haendlowskiej.
IV. Różnice charakterów są elementem wspomagającym w ocenie, niemniej kwestie osobowościowe zostawiam psychologom, mnie interesuje muzyka obu kompozytorów.
V. Tak jak powiedziałem – u Bacha polifonia jest bardziej radykalna i barokowa aniżeli u Haendla, stąd określenie „przymulonych chórów”.
|
Śr paź 21, 2009 10:57 |
|
 |
monia_li
Dołączył(a): Pn maja 03, 2010 6:16 Posty: 1
|
 Re: O wyższości Haendla nad Bachem
Moim zdaniem Bach był bardzo wybitny ale Heandel troszke bardziej xD
|
Pn maja 03, 2010 6:21 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: O wyższości Haendla nad Bachem
Lukaszu, temat, ktory tutaj rozpoczales jest ciekawy, ba, frapujacy. Komu przyznac palme pierwszenstwa sposrod dwoch barokowych gigantow? Wedlug mojego skromnego zdania, przytoczyles tu wiele roznych argumentow.Jesli jestes hobbysta zakochanym w muzyce baroku to moge to zrozumiec i kierujac sie chrzescijanska miloscia blizniego wybaczyc Ci te grzechy, jesli natomiast jestes studentem jakiejs akademii muzycznej czy muzykologii to moge tylko zalamac rece nad Twoja niewiedza (delikatnie mowiac). Po Twoich wypowiedziach muzykologia zapewne wkroczy na nowe tory Piszesz m.in.: 1. "Haendel znal muzyke niemiecka, wloska, angielska a Bach tylko niemiecka", co jest oczywiscie nieprawda,Bach byl doskonalym znawca muzyki wloskiej i francuskiej. Sposrod Francuzow fascynowal go zwlaszcza Couperin, sposrod Wlochow m.in.: Frescobaldi, Corelli, Vivaldi. 2. Piszesz o kantatach wloskich Haendla, ze nie zostaly wydane, otoz zostaly wydane m.in. przez Capella Savaria. 3. "Rzadko kiedy Haendel i Bach pisza utwory polifoniczne, dlatego ma ona (polifonia) nikle znaczenie" a po paru postach dowiadujemy sie z kolei ze "Bach doprowadzil technike polifoniczna na sam szczyt", powinienes sie wreszcie na cos zdecydowac z ta polifonia. Dla mnie to jest jasne jesli piszesz ze polifonia to "nakladanie sie na siebie roznych linii melodycznych", bardzo ciekawa definicja polifonii  . 4. "Duza czesc utworow z "Mesjasza" jest poswiecona smierci Jezusa Chrystusa", a mnie sie wydaje ze II. czesc "Mesjasza" mowi o cierpieniu i smierci Chrystusa. pozdrawiam i zycze duzo zapalu w poznawaniu muzyki barokowej
|
Pn maja 03, 2010 14:28 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: O wyższości Haendla nad Bachem
Ad bramin
Szanowny Księże,
1.) Ależ oczywiście, że Bach tworzył swe utwory posiłkując się przeróżnymi szkołami muzycznymi, w tym szkołami z terenów Francji i Włoch. To jest prawda, że – co było wówczas zwyczajem – zakupywał partytury różnych mistrzów muzyki, zwłaszcza z okresu barokowego. Czynił nawet pewne zapożyczenia z dzieł tych kompozytorów, podobnie jak Handel, co było wówczas czymś normalnym. Mi chodziło jednak o coś innego. Bach, pisząc swe utwory tworzył je w ramach nade wszystko muzyki niemieckiej; znawcy barokowej muzyki niemieckiej, na przykład Ch. Chogwood stwierdzają, że zarówno melodyka jak i faktura muzyczna są bardzo „niemieckie”: zwłaszcza chromatyka i polifonia. Bach pisał muzykę niemiecką posiłkując się innymi szkołami, zwłaszcza włoską (w kantatach) jak i francuską (w muzyce instrumentalnej). Bach zachowując główne założenia szkoły niemieckiej, uzupełniał je innymi wpływami, Handel natomiast całkowicie przekształcał i od podstaw zmieniał swój muzyczny styl (przykładem może być „Triumf Czasu i Rozczarowania” z czasów włoskich, który w czasach londyńskich wydał na nowo jako „Triumf Czasu i Prawdy”, zmieniając chromatykę z typowo niemieckiej na angielską, pisze o tym również Chogwood w biografii Handla). Bach posiłkował się innymi szkołami, uzupełniając nimi muzykę niemiecką ze swoją specyfiką, Handel gruntownie zmieniał i łączył style różnych szkół. Jego muzyka jest naprawdę syntezą Niemiec Keisera, Italii Scarlatiego, Anglii Purcella. Dlatego stwierdzenie, że „Bach poruszał się w ramach szkoły niemieckiej” kryje w sobie tylko pozorną sprzeczność i brak wiedzy, choć faktycznie może być nieco problematyczne, zwłaszcza dla osób interesujących się jogurtami i medytacją.
2.) Tak, zostały wydane, ale czy wszystkie? Chogwood w cytowanej książce (wyd. 2008!) w ostatnim rozdziale skarży się na brak wydania wszystkich kantat włoskich. Zresztą niektóre oratoria Handla z czasów angielskich, np. „Esther” również trudno dostać w sklepach.
3.) Nie wiem co jest złego w stwierdzeniu, że polifonia to nakładanie się na siebie różnych linii melodycznych, być może nieporozumienie może stwarzać przymiotnik „różnych”, a zatem prostuje: kilku. Polifonia to po prostu muzyka z co najmniej dwoma głosami, mogą być prowadzone równolegle, bez kontrapunktu i continuo, jak w diafonii czy pierwszych francuskich distantus, albo z kontrapunktem u Palestriny a nawet z continuo, jak u Handla czy Bacha. Co do zamieszania wokół polifonii: chodziło mi o to, że ma ona o wiele mniejsze znaczenie w chórach obu kompozytorów, a nie w fugach czy toccatach. Choć polifonia jest w zasadzie wszędzie, nie ma jej tylko w recytatywach, chórach i nielicznych utworach, to jednak występuje w różnej skali. Bardziej istotna będzie tu nowa faktura polifonia-homofonia, a nie sama polifonia. A w tej dyskusji chodzi mi nade wszystko o wyższość Handla nad Bachem w chórach.
4.) Druga część, to przecież niej jeden utwór. Może ich liczba nie zasługuje na miano „duża”, ale z pewnością znacząca.
Pozdrawiam, i czekam na odpowiedź.
|
Pt maja 07, 2010 12:35 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: O wyższości Haendla nad Bachem
Do ostatniego postu: punkt 3, nie w chórach, ale chorałach!!
|
Pt maja 07, 2010 12:38 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: O wyższości Haendla nad Bachem
Ad monia_li
Uważam podobnie, Bach był wielki, ale Handel większy!!
|
Pt maja 07, 2010 12:39 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: O wyższości Haendla nad Bachem
@Lukasz Oto moja odpowiedz:
1.Najpierw piszesz ze Bach znal tylko muzyke niemiecka a po mojej reakcji przyznajesz, ze jednak inspirowal sie muzyka wloska i francuska. Musisz sie wreszcie na cos zdecydowac. To ze Bach przepisywal cale zycie obce kompozycje i je transkrybowal nie upowaznia do twierdzenia, ze nalezal do jakiejs konkretnej szkoly i byl wierny jej zasadom jesli chodzi o komponowanie.Wprawdzie w 1747 zostal przyjety do Towarzystwa Nauk Muzycznych zalozonego przez jego ucznia Lorenza Christopha Mizlera ale nie mialo to dla niego i jego tworczosci zadnego znaczenia.Chociaz transkrybowal wiele utworow to traktowal je bardzo swobodnie nie respektujac nawet ich planu i rozwoju.Mowiac krotko Bach nie zachowywal zadnych „glownych zalozen szkoly niemieckiej” !
„Jego muzyka jest naprawdę syntezą Niemiec Keisera, Italii Scarlatiego, Anglii Purcella”. Pytania: kto to jest ten Keiser? jak chromatyka moze byc bardzo niemiecka???!!! jak mozna zmieniac chromatyke z typowo niemieckiej na angielska????!!! Jesli moglbym cos doradzic. Zapoznaj sie troche z tworczoscia J.S. Bacha. W jezyku polskim mozesz przeczytac sobie dwie dobre monografie o Bachu. Jedna to autorstwa Alberta Schweitzera, druga Ernesta Zavarskiego, slowackiego muzykologa. Jak widzisz,ja nie zajmuje sie tylko jogurtami i medytacja
2. W 2009 roku obchodzilismy 250. rocznice smierci Haendla. Z tej okazji firma fonograficzna „Glossa” wydala wszystkie jego wloskie kantaty (w sumie 7 CD). Polecam. 3. Lukaszu, sorry,znowu ta polifonia!!! Tu nie chodzi o sformulowanie „roznych” czy „kilka” tylko chodzi po prostu o to ze te glosy (przynajmniej dwa, oczywiscie) powinny byc samodzielne rytmicznie i melodycznie, to jest istota polifonii, mowiac w wielkim skrocie, na chlopski rozum. Piszesz:„Polifonia to po prostu muzyka z co najmniej dwoma głosami, mogą być prowadzone równolegle, bez kontrapunktu”!!! Jak bez kontrapunktu??? Kontrapunkt to istota polifonii. W najprostszym slowniku muzycznym znajdziemy definicje kontrapunktu: pierwsze znaczenie: teoria prowadzenia samodzielnych linii melodycznych w utworach polifonicznych, drugie znaczenie: samodzielna melodia towarzyszaca w innym glosie tematowi w utworze polifonicznym. W jezyku polskim elementarzem o polifonii jest m.in. „Polifonia renesansu” Hieronima Feichta.
4. Nie chodzi tutaj o slowo „duza” chodzi o to ze „Mesjasz” ma bardzo konkretna budowe a mianowicie I.czesc to zapowiedzi prorokow dotyczace mesjasza, II.czesc przedstawia jego cierpienie jako Baranka i III.czesc, teksty odwolujace sie do Apokalipsy.
pozdrawiam
|
So maja 08, 2010 8:03 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: O wyższości Haendla nad Bachem
Szanowny Księże!
Dziękuje za odpowiedź. Chyba czymś oczywistym jest to, że choć partytury kompozytorów różnych narodowości krążyły po Europie (być może słabiej z tym było w Anglii, która mocno izolowała się od importowanych z kontynentu nowości), a Scartatii czy F.W. Zachau z tym samym zapałem co Bach studiowali partytury przeróżnych szkół muzycznych, to jednak wyróżnia się pewien specyficzny styl muzyczny dla Italii, dla Niemiec, Francji, Anglii (na przykład - kwestia oper weneckich i neapolitańskich, szerzej włoskich a niemieckich czy francuskich). Dlaczego to akurat przy Handlu zwraca się tak radykalnie uwagę na to, że jego muzyka to synteza tych terenów, w których przebywał? Dlaczego nie czyni się tego wobec Bacha czy Vivaldiego?! Bo naprawdę Handel złączył w niesamowitej syntezie zasadnicze style różnych szkół muzycznych.
1.) Być może niezgrabnie się wyraziłem, że Bach znał tylko szkołę niemiecką, gdyż powszechnie znaną rzeczą jest to, że – co było wówczas naprawdę naturalne – posiłkował się w zróżnicowanym stopniu muzyką włoską i francuską. Ale jednak prawdą jest, że poruszał się nade wszystko w ramach szkoły niemieckiej, zarówno w melodyce jak i w strukturze kompozycji. Przede wszystkim, muzyka Bacha jest bardzo często fugowana, zwłaszcza w chórach, a jest to specyficzny element niemieckiej chóralistyki – można go spotkać u Telemana (liczne kantaty), Buxtehudego (zwłaszcza w kompozycjach organowych), Keisera, wybitnego kompozytora oper w Hamburgu (jego słynna Pasja św. Jana, niesłusznie przypisywana Handlowi). Po drugie, struktura polifoniczna dzieł niemieckich, zwłaszcza organowych jest znacząca i silna, natomiast we Francji jak i w Anglii polifonia w swej zasadniczej postaci coraz bardziej odchodziła ''do lamusa'' na rzecz nowej faktury muzycznej polifonia-homofonia (choć ta też jest obecna u Bacha, a on sam w pewnym stopniu odszedł od tej wyrazistej polifonii). Po trzecie, u Bacha w muzyce chóralnej obecne są chorały, co jest właściwe chyba tylko dla Niemiec (wówczas wielu księstw niemieckich!). Jeśli chodzi o melodykę, to znacząca dla barokowej muzyki niemieckiej jest ''wymuszona chromatyka'', jakiej nauczył się w młodości Handel (Ch. Hogwood, Handel, Kraków 2010 r., s. 157). Trzeba mieć chyba złą wolę, aby nie przyznać słuszności twierdzeniu, że muzyka Bacha jest naprawdę bardzo niemiecka. Tak samo jest z kompozytorami włoskimi – Corellim, Scarlattim, francuskimi – Delalandem i Charpentierem. Jedynie Handel – i mówię to z całą odpowiedzialnością, pisał muzykę, która naprawdę, na serio była syntezą Niemiec Keisera, Italii Scarlattiego oraz Anglii Purcella (choć ten ostatni nurt dominował w jego późniejszych kompozycjach; według pewnej anegdoty, podczas wykonywania ''Jefty'' jeden ze starszych muzyków podszedł wówczas do Handla i powiedział, że jego oratorium przypomina dzieła Purcella. Handel wówczas odpowiedział: ''Gdyby Purcell żył, pisałby lepszą muzykę niż ta'').
2.) Oczywiście że polifonia to muzyka wielogłosowa, gdzie – a to jej istota, jest kontrapunkt. Bez tego byłaby po prostu muzyką wielogłosową, a to jest szerszy niż polifonia zbiór. Kontrapunkt musi być i przyznaje się do pomyłki. Ale błąd popełniłem również, gdy z pośpiechu napisałem ''różnych'' – bo przecież nie muszą być różne, mogą być fugowane! A fuga to jak najbardziej polifonia.
3.) Co do kantat włoskich, zacytuje Hogwooda: ''Kantaty con strumenti, z których większość została skomponowana we Włoszech są rzadko wykonywane publicznie – co jest wystarczającym powodem, by z niecierpliwością oczekiwać na nową, ambitną serię nagrań włoskiego zespołu La Risonanza, mająca objąć je wszystkie. W przeciwieństwie do nich, ogromna liczba kantat na głos solowy i basso continuo nadal tkwi w zapomnieniu'' (tamże, s. 338). Innymi słowy, choć pierwszy rodzaj kantat został w całości skompletowany, to drugi zbiór, o wiele większy, nie przestał automatycznie istnieć.
4.) Co do tematyki ''Mesjasza'', to pierwsza część dotyczy Proroctw i Narodzin Zbawiciela, Druga Męki i Śmierci Chrystusa, trzecia Zmartwychwstania, Wniebowstąpienia i dalszego planu zbawienia świata. Zresztą część trzecia bazuje zwłaszcza na anglikańskim Nabożeństwie Żałobnym (tamże, s. 200-201). A więc liczba utworów poświęconych Męce i Śmierci Mesjasza jest bez wątpienia niemała, choć oczywiście nie jest dominująca! A pierwsza część dotyczy nie tylko zapowiedzi Proroków o nadejściu Zbawcy, ale i urodzenia Jezusa Chrystusa - „For unto us a child is born”.
Pozdrawiam Księdza, i czekam na odpowiedź!
|
Pn maja 10, 2010 15:31 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: O wyższości Haendla nad Bachem
To ze owczesni muzycy „zrzynali“ jeden od drugiego to nic nowego. Byla to powszechna praktyka, nie istnialo wtedy prawo autorskie. I stad mozna zauwazyc w utworach pewne wplywy, tendencje i prady danej epoki. Lukaszu,panuje powszechna opinia u muzykologow, ze to Bach dokonal syntezy muzyki europejskiej. Bach nigdy nie odszedl od polifonii dlatego jego synowie nazwali go „stara peruka”. Zyl on jeszcze w starej epoce podczas gdy mlode pokolenie tworcow odchodzilo od polifonii.Byl takim dinozaurem. Kiedy umieral w 1750 roku wchodzila juz nowa epoka zapowiadajaca klasycyzm w muzyce. Co do „Mesjasza”,zapowiedzi dotyczace mesjasza czyli jego narodziny i dzialalnosc. „For unto us a Child is born” to nic innego jak znany tekst proroka Izajasza :”Dziecie nam sie narodzilo , syn zostal nam dany”. Poprzedza go aria basu „The people that walked in darkness” czyli po polsku:” Narod kroczacy w ciemnosciach ...” tez z Izajasza.Tekst uzywany w liturgii Bozego Narodzenia.
|
Cz maja 13, 2010 17:32 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|