Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt sie 12, 2025 7:49



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 852 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25 ... 57  Następna strona
 Piękne teksty 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt lut 17, 2006 19:17
Posty: 149
Post 
Kartka ze starego albumu

Dotknęłam promień jasny
w nim zobaczyłam Twój cień
realny i prawdziwy
choć był to tylko sen
Odeszłaś bez pożegnania
jak Byś się bardzo bała
że Bóg nie pozwoli na to
Byś przy mym boku stała
Tylko w starym albumie
pamiątka pozostała
zapisana niezgrabnym
maczkiem karteczka mała
Tak bardzo się wstydziłaś
że nie było Cię stać
na kartkę z życzeniami
którą tak chciałaś mi dać
Teraz dziękuję losowi
że cząstka Ciebie została
w tej małej pożółkłej kartce
którąś mi ofiarowała

Może nie każdy będzie umiał odczytać w gwarze śląskiej ale myślę że nie będzie tak trudno

Zaprowadź mnie do Betlejem

Gwiozdeczko Betlejymsko
co na wysokim niebie,
świycisz jak słonko jasne
tak żech czekoł na ciebie.

Zakludź mje do Betlejym,
tam kaj stajnia ubogo,
kaj na sianeczku płacze
dziecina fest mi drogo.

Mamulka jom piastuje,
i do serduszka tuli,
- no spij moji dziyciontko
niech nocka cie utuli.

Niech ci kolynda zaśpiywo,
żeby pastuszki słyszeli,
żeby z tego śpiywanio
tak jak Ty uciecha mieli.

Ło tym żeby na świecie
nigdy swady nie było,
a dzieckom i ich łojcom
coroz sie lepi żyło-.

Gwiozdka Betlejymsko

Na wysokom niebie gwiozdeczka sie miyni,
kogo w ta noc kludzi blaskiym swych promiyni.
Pastuszkow i Myndrcow z dalekigo Wschodu,
kerzy po pustyni do słonka zachodu,
do Betlejem cołki lata wyndrowali,
bo ło narodzyniu krola wyczytali.


Pokoż im gwiozdeczko ta biydno stajynka,
dziycionteczko małe,Najświyntszo Paniynka,
niech geszynk złostawiom przi żłobku ze sianym,
bo tyn mały bajtel bydzie kedyś Panym.
Za samym wyrokiym Łojca Niebieskigo,
kery wysłoł na świat Syneczka Swojigo.


Tera u mamulki płacze bo mu zima,
bo stajynka biydno a na dworze cima.
Ogrzyj Go troszyczka ciepłym swych promiyni,
dej światełko jasne co sie złotym miyni,
dej radoś w serduszko tej boski dziecinie
i niech to co je złe dycki Jom ominie.


Jak by kto nie rozumiał
geszynk to w gwarze śląskiej prezent
kludzi prowadzi
bajtel małe dziecko
dycki zawsze
cołki całe


Tylko Ty

Po drodze której idę
potykam się o wyboje
a Ty jak dobry Ojciec
prostujesz ścieżki moje


Nie pozwalasz iść naprzód
tam gdzie urwiska i skały
nie widzisz lub nie chcesz widzieć
że jestem niedoskonały


Pomagasz mi się wyciszyć
troski zostawić za progiem
bym mógł już tylko sercem
rozmawiać ze Swoim Bogiem


Tylko Ty w głuchej ciszy
w myśli się wsłuchać umiesz
i jak nikt inny na świecie
milczenie moje rozumiesz


Cz sty 04, 2007 15:04
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
o. Marie-Dominique Philippe OP (1912 - 2006)

Sądzę, że Jezus dopuszcza w nas bardzo wielkie ubóstwo, ubóstwo z punktu widzenia chrześcijańskiego. Dziś większość ludzi żyje ludzkimi obietnicami, a Jezus prosi, abyśmy żyli obietnicami Bożymi, abyśmy żyli błogosławieństwem ubogich: Szczęśliwi ubodzy w duchu... Nie chodzi wcale o to, by żebrać o chleb, bo gdyby wszyscy zaczęli to robić, to Boża Opatrzność nie mogłaby pozwolić na to, aby ci, którzy mają więcej, mogli pomóc innym. Bóg ukazując nam życie błogosławieństwem ubogich prosi, abyśmy z całego naszego serca, umysłu zaakceptowali całkowite oddanie Bogu. Bo jeśli żyjemy tym błogosławieństwem, wówczas oczekujemy pomocy, która pochodzi od Boga, o tą pomoc Boga błagamy. Sądzę, że żyjemy w czasie, który wymaga od każdego z nas zakorzenienia się jak najgłębiej w błogosławieństwie ubogich w sposób wyjątkowy: matka rodziny powinna żyć tym błogosławieństwem inaczej niż brat ze Wspólnoty św. Jana, który uprawia teologię. Potrzeba uprawiać teologię, będąc ubogim, a nie jako uczony, bogaty w wiedzę, poznanie. Ojciec, Który nas prowadzi przez Ducha Świętego, oczekuje od nas bardzo wielkiego ubóstwa, tego, byśmy byli radośni nawet wtedy, gdy nie mamy potrzebnych środków, by dokonywać wielkich rzeczy w oczach ludzi, a niekoniecznie wielkich w oczach Boga. Wiecie o tym dobrze, Ewangelia nam to ukazuje, że biedna wdowa, ofiarując ostatni grosz, daje nieskończenie więcej niż ten kto daje z tego, co mu zbywa. Ubogi daje z całego swojego serca. My jednak tak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do tego, aby zatrzymywać się na wielkości rzeczy, zapominając o ich jakości, o jakości ich intencji. A Bóg patrzy właśnie na jakość intencji. Czy robimy wszystko, by podobać się Bogu? Czy robimy wszystko, by podobać się Jezusowi, Maryi? Często patrzymy najpierw na to, czy jakaś rzecz będzie dla nas interesująca, czy przyniesie nam chwałę i zapominamy, że wcale nie tego Bóg od nas oczekuje. Oczekuje od nas, byśmy postępowali, działali jako synowie Boga, jako prawdziwe dzieci Boga, to znaczy jako ci, którzy wszystko Bogu oddają, błagając Go, aby to właśnie On pozwolił nam, posiadającym bardzo mało środków, uświęcić się, kochać bardziej. I to jest istotne! Abyśmy poprzez wszystko, co czynimy, w sposób bardzo ubogi, mały, tak że nikt tego nie zauważa, mogli kochać naprawdę Boga i mówić Mu w głębi naszych serc, że to czynimy jedynie z miłości do Niego. Dla Niego robimy coś jak najlepiej przy wykorzystaniu bardzo ubogich środków. Zewnętrznie więc czynimy mało, wewnętrznie natomiast czynimy to z wielką miłością. Wydaje mi się, że Bóg czeka na nas w czasie tego wielkiego oczyszczenia i ukazuje, że wielkość rzeczy dla nich samych, ich wartość nie jest czymś, o co nas dziś prosi. To prawda, dziś nie buduje się katedr. Buduje się jednak autostrady dobrej jakości i ludzie robią to dla handlu, dla pieniędzy. I kompletnie odwraca się realne wartości rzeczy. Bądźmy solą ziemi – Jezus prosi nas o odwagę, bo potrzeba wielkiej odwagi, by móc realizować dla Jezusa z wielką miłością rzeczy pozornie małe, nieważne w oczach ludzi. To oczywiste, że to, w jaki sposób Bóg prowadzi ludzi Kościoła we współczesnym świecie, a nimi jesteśmy my wszyscy, jeśli pragniemy pełnić wolę Ojca, różni się od tego w jaki sposób prowadził ich w średniowieczu. Jednak im bardziej jesteśmy uważni na Boże prowadzenie, tym bardziej przybliżamy się do końca, tzn. do dnia powrotu Chrystusa. I dziś jesteśmy bliżej tego dnia, niż w średniowieczu. Powinniśmy mieć w naszych sercach wielką miłość nawet dla rzeczy pozornie nieważnych, błahych, ale jeśli to Bóg prosi o nie, robimy je tylko przez miłość do Niego, wkładając w ich wykonanie całe nasze serce. Wykonujemy je przez czystą darmowość miłości. Jesteśmy więc solą ziemi. Sądzę, że w przeciwieństwie do prowadzenia ludzkiego – przede wszystkim jeśli chodzi o ludzi polityki, którzy patrzą tylko i wyłącznie na to, co interesujące, na to, co pozwala dojść w bardzo krótkim czasie do ogromnej fortuny – prowadzenie Ojca domaga się od nas prostego ubóstwa po to, by żyć jakością miłości: dar wdowy – wkładamy całe nasze serce, całą naszą miłość w rzecz prostą, banalną.

źródło:
http://wspolnotajana.webpark.pl/konf-souv.htm

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Śr sty 10, 2007 18:08
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lut 17, 2006 19:17
Posty: 149
Post 
Matka Teresa z Kalkuty


Po brudnych uliczkach Kalkuty
śpieszy siostra miłości
niosąc biednym sierotom
maleńki promyk radości

Zabiera z ulicy dzieci
które bez domu zostały
bo nikt ich nie chciał przygarnąć
a one tak czekały

Tuląc z czułością samotnych
jak matka dzieci Swoje
jak by im chciała zabrać
te wszystkie bóle i znoje

Dotykiem ciepłej dłoni
ratuje godność człowieka
który jak pies porzucony
na ratunek wciąż czeka

Te dłonie dały światu
tyle dobroci, tkliwości
że pokonały nienawiść
przeszkody i słabości


Śr sty 10, 2007 23:44
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
O. Raniero Cantalamessa OFM Cap.

"WSTAŃ, KTÓRY ŚPISZ!", fragment, (pogrubienie tekstu moje)


Życie chrześcijan jest ciągle wystawione na wir świata i pogański sposób życia. Na początku swojej parenezy (w Rz 12,2) św. Paweł zalecał: "Nie bierzcie wzoru z tego świata"; gdzie indziej powiedział to samo posługując się obrazem snu: "Nie śpijmy przeto jak inni" (1 Tes 5,6). Teraz mówi bardziej szczegółowo na czym polega to upodobnienie do świata i ten sen. Polega na zaspokajaniu namiętności oraz nieuporządkowanej i egoistycznej woli starego człowieka, wszelkiego rodzaju przesadzie: w jedzeniu, piciu, w życiu uczuciowym i seksualnym, w mówieniu, w stosunkach z bliźnimi. W przyrodzie żyje pewien insekt, mucha tse-tse znana ze swej straszliwej mocy pogrążenia w śmiertelnym śnie nieszczęśnika, którego ukąsi. Tak samo zgubną moc pogrążenia we śnie na płaszczyźnie duchowej ma świat ze swymi pożądliwościami. Tak, jak głośno wołałoby się: "Obudź się!" do kogoś bliskiego, gdyby się dostrzegło zagrożenie ukąszenia przez jednego z tych insektów lub przez węża, tak samo Apo­stołowie wołali: "Obudźcie się!" do chrześcijan zagrożonych pochłonięciem przez świat.
W zupełnie podobnym kontekście Piotr Apostoł woła do wiernych: "Wystarczy, żeście w minionym czasie pełnili wolę pogan i postępowali w rozwiązłościach, żądzach, nadużywaniu wina, obżarstwie, pijaństwie i w niegodziwym bałwochwalstwie... Wy nie płyniecie razem z nimi w tym samym prądzie rozpusty" (1 P 4,3-4). Czyli idźcie pod prąd świata, gdyż on podąża ku swemu zatraceniu.

"Uczynicie to - mówił Apostoł -świadomi chwili". Tym, co określa konieczność i pilność przebudzenia jest raz jeszcze to, co Apostoł nazywa kairos, szczególna chwila, jaką przyszło przeżywać chrześcijanom. To ta godzina wymaga, abyśmy się obudzili. A to dlaczego? Co to za godzina na zegarze historii? Jest to godzina eschatologiczna! Ta, którą prorocy określali "ten dzień" albo "dni ostateczne". Godzina, która widziała wypełnienie się czasu (por. Mk 1,15), nadejście Królestwa Bożego; godzina, która wymaga decyzji, skoku. Niczym więzień, który w jednej chwili spostrzega otwieranie się drzwi celi i opadanie łańcuchów, i mówi do siebie: "Teraz albo nigdy!" i wybiega.
Nie chodzi o zatrzymaną godzinę, ale o godzinę w ruchu, godzinę, która ciągnie się aż do wypełnienia, jakim jest Dzień Pański albo dzień Jego powrotu. Dlatego Apostoł może powiedzieć:"Nasze zbawienie jest bliższe niż wtedy, gdy uwierzyliśmy... Dzień się przybliża". Każdy mijający dzień, każda minuta przybliża nas do tego końca, niczym woda rzeki minuta po minucie przybliża się do morza. Niemożliwe jest zatrzymanie. Jedynym zatrzymaniem jest to polegające na niemyśleniu o nim, na śnie. Śpiąc nie zwracamy uwagi na mijający czas i grożące niebezpieczeństwo, ale przez to czas wcale nie przestaje mijać, a niebezpieczeństwo zagrażać.

Wydarzenie tego rodzaju miało miejsce tej nocy, gdy na pełnym oceanie zatonął słynny transatlantyk Titanic. Jak dzisiaj wiadomo, były komunikaty radiowe nadawane przez inne statki, które ostrzegały przed górami lodowymi. Ale na statku był właśnie bal: nie chciano przeszkadzać pasażerom. Nie podjęto żadnych środków ostrożności, zostawiając wszystko do następnego ranka. Tymczasem statek i góra lodowa z wielką szybkością zbliżały się do siebie, aż doszło do zderzenia, które rozwiało wszystko i rozpoczęło się wielkie tonięcie. Jest to obraz tego, dokąd zdąża ten, kto śpi pogrążony w grzechu, niepo­mny godziny, która się przybliża. Jest to obraz przypominający to, co Jezus mówił o czasach Noego: jedli, pili, tańczyli, śpiewali dopóki nie przyszedł potop i nie pochłonął ich wszystkich (por. Mt 24,37-39).

O. Raniero Cantalamessa, Przygotujcie drogi Pańskie, Kraków 1999, s. 33-43.
http://www.sfd.kuria.lublin.pl/index.ph ... &Itemid=52

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Cz sty 11, 2007 10:49
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
O. Raniero Cantalamessa OFM Cap.

"WSTAŃ, KTÓRY ŚPISZ!", fragment, (pogrubienie tekstu moje)



Jak obecnie możemy przyjąć wołanie o przebudzenie, jakie Duch Święty kieruje do nas poprzez liturgię Kościoła? Jak możemy je odnieść do siebie i pozwolić mu się w pełni ogarnąć? W tej chwili powinniśmy być niczym owi pierwsi chrześcijanie nawróceni z pogaństwa, którzy w czasie chrztu słyszeli po raz pierwszy wołanie: "Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych!" Pomóżmy sobie tym, co św. Augustyn mówi w swych Wyznaniach. Napisał on to dzieło, jak sam mówi, "aby ich serca już nie zapadały w sen rozpaczy z tym ciężkim westchnieniem: «Nie zdołam!». Budzą się, pokrzepione Twoją miłującą dobrocią i słodyczą Twojej łaski, umacniającej każdego słabego". I rzeczywiście, ileż to serc przebudził tą swoją książką!

Augustyn opisuje stan, jaki poprzedzał jego ostateczne i całkowite poddanie się Bogu, posługując się właśnie obrazem snu. Pisze: "Rozmyślania, jakimi wyrywałem się ku Tobie; były podobne wysiłkom człowieka, który się usiłuje przebudzić, ale nie może i, pokonany, znowu w głębie snu zapada. Nie ma wśród ludzi nikogo, kto by chwał spać bez przerwy. Każdy słusznie mniema, że większą ma wartość jawa. Nieraz jednak człowiek tak jest odrętwiały, że odwleka chwilę otrząśnięcia się ze snu; nie chciałby dłużej spać, ale tym gorliwiej w sen się pogrąża, chociaż nadeszła już pora przebudzenia. Podobnie ja byłem już przecież zupełnie pewny, że lepiej byłoby poświęcić się Twojej miłości, niżeli własnym namiętnościom ulegać. Jedno, pochwale, zwyciężało. Lecz drugie, pożądane, ciągle mnie pętało. Cóż miałem odpowiedzieć na Twoje wezwanie: "Zbudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a oświeci cię Chrystus"? Chociaż ze wszystkich stron mi okazywałeś, że taka jest prawda, i byłem już o tym zupełnie przekonany, umiałem Ci odpowiadać tylko sennymi słowami omdlałego człowieka: "Jeszcze chwilę! Jeszcze tylko chwilę! Poczekaj nieco..." Lecz ta chwila za chwilą przekraczała wszelką miarę chwil; i to "czekanie nieco" - ciągle się przedłużało.

Starajmy się zobaczyć, czy ta sytuacja Augustyna nie jest w jakiś sposób również naszą sytuacją. Nieważne, że czymś, co nas powstrzymuje, nie jest to, co pętało jego, lecz inne pęta: naszych wygód, naszej chwały, naszej niechęci, naszej kariery, naszych przyzwyczajeń. Nie ma takiego stanu w życiu duchowym, w którym nie byłoby już miejsca na nawrócenie i krok do przodu. Święty Franciszek z Asyżu, pewnego razu pod koniec swego życia miał powiedzieć: "Zacznijmy, bracia, robić coś dla Boga, ponieważ dotąd uczyniliśmy niewiele". To zaproszenie słyszymy w Apokalipsie: "Sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość, a święty niechaj się jeszcze uświęci!" {Ap 22,11}. Tak więc nikt nie powinien czuć się od tego zwolniony i powiedzieć, że dzięki Bogu, ta potrzeba przebudzenia nie odnosi się do mnie.

O. Raniero Cantalamessa, Przygotujcie drogi Pańskie, Kraków 1999, s. 33-43.
http://www.sfd.kuria.lublin.pl/index.ph ... &Itemid=52

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pt sty 12, 2007 12:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
o. Raniero Cantalamessa OFMCap.

Św. Paweł mówi, że Bóg przeznaczył Jezusa na to, by byt narzędziem przebłagania „przez wiarę mocą Jego krwi” (Rz 3, 25). Wydawałoby się więc, że to wiara, a nie sakrament służy do tego, by wejść w kontakt z tajemniczą mocą Krwi Chrystusa. Prawda jest taka, że te dwie rzeczy są konieczne i nie trzeba ich przeciwstawiać, ale łączyć. Owszem, wiara jest środkiem, który jednak znajduje swoje urzeczywistnienie konkretne i pełne w sakramencie, to znaczy w Eucharystii. To właśnie w niej odnawia się za każdym razem cud „usprawiedliwienia darmowego przez wiarę”. Jest konsekrowana i podniesiona przed tobą Krew Nowego Przymierza, jak był podniesiony wąż na pustyni (por. J l,7). Wierzysz, że jest to ta sama Krew, która została za ciebie przelana na Krzyżu; przypominasz sobie słowa: „Krew Jezusa oczyszcza nas z wszelkiego grzechu” (l J l, 7). Wrzuć więc w nią wszystkie twoje grzechy, jak rzuca się kamienie do niegaszonego wapna, aby wszystkie zostały starte i wracaj za każdym razem do domu jak celnik, „usprawiedliwiony" (Łk 18, 14), to znaczy obdarowany przebaczeniem, uczyniony nowym stworzeniem.

Czasem, podnosząc kielich po konsekracji, czuję potrzebę zatrzymania się przez jakąś chwilę w tej pozycji. Jeśli znane mi są jakieś sytuacje walki lub grzechu szczególnie twarde, wzywam w myśli na nie potęgi Krwi Chrystusa, pewien, że nie ma niczego bardziej skutecznego dla przeciwstawienia się groźnym mocom ciemności i zła. Jeśli Anioł niszczyciel, mówił św. Jan Chryzostom, widząc tylko figurę krwi na odrzwiach domów Izraelitów, bal się i nie wszedł, aby uderzyć (por. Wj 12, 23), o ileż bardziej demon, widząc rzeczywistość, ucieknie daleko? (por. Katechezy chrzcielne, 3, 15; SCH 50, s. 160).

Przyjmowanie w Komunii Ciała Chrystusa jest już w stanie wprowadzić nas w posiadanie całej tej łaski, jeśli przyjmowaniu towarzyszy żywa wiara w Krew Chrystusa. [...] List do Hebrajczyków mówi, że „Krew Chrystusa... oczyszcza nasze sumienie z martwych uczynków” (por. Hbr 9, 14). Grzechy odkładają się w głębi naszych sumień jak martwe ciała. Jaka pociecha w odkryciu tego, że istnieje środek dla uwolnienia się z tych śmiertelnych ciężarów, które uciskają nas, i że ten środek jest zawsze do twojej dyspozycji w sakramencie Eucharystii! „Jeśli za każdym razem, gdy Krew zostaje wylana, jest ona wylana na odpuszczenie grzechów, to muszę ją zawsze przyjmować, aby odpuściła mi zawsze grzechy. Ja, który zawsze grzeszę, muszę zawsze dysponować lekarstwem” (św. Ambroży, De sacr. IV, 28].

źródło:
http://liturgia.wiara.pl/index.php?grup ... 8648&katg=

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


So sty 13, 2007 8:47
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Strata będzie zyskiem

Bez wątpienia niektórym osobom, gdy przechodzą przez noc modlitwy, dosyć łatwo jest ufać Bogu. Są to osoby z natury silne fizycznie i psychicznie. Mają dużą odporność i nie tak łatwo tracą wewnętrzną równowagę. Tym, które nie mają tak silnej konstrukcji psychofizycznej, ale są fizycznie słabe, a psychicznie i emocjonalnie poranione, takie zawierzenie Bogu przychodzi z wielką trudnością. Jednak ich zaufanie ma pewną zaletę — ma większą szansę na to, że będzie prawdziwe i doskonałe, ponieważ brak mu naturalnych podstaw. Również na tych zrównoważonych i pewnych siebie przychodzi czas, kiedy tracą całą swą wewnętrzną pewność siebie i niezłomność, kiedy czują się podatni na zranienia, bezradni, rozbici. Istnieje pewien aksjomat w życiu duchowym, a tym bardziej w życiu modlitwy: kto chce zyskać swoje życie, ten je straci, a kto traci swoje życie, ten je zyska (por. Mt 16,25). Stąd w modlitwie chodzi o to, aby stracić wszystko, co jest nasze i stać się ubogimi duchowo, aby zyskać i znaleźć to, co jest Boże, co "rozdziela swe bogactwa wszystkim, którzy Go wzywają" (Rz 10,12).

Paradoksalnie może się zdarzyć, że Bóg poprowadzi kogoś do duchowego ubóstwa właśnie poprzez okazywanie mu szczególnych i namacalnych względów na modlitwie. One działają na zasadzie kontrastu, który prowadzi do głębokiego i niejednokrotnie bardzo bolesnego poczucia własnej nędzy. Cokolwiek Bóg czyni, wie, co jest najlepsze dla danej osoby. Błędem byłoby dążenie do osiągnięcia tych specjalnych znaków zewnętrznych tylko dla nich samych. One mają swoją wartość tylko w takim stopniu, w jakim Bóg chce nas nimi obdarzyć, a my przez nie mamy szansę zbliżyć się do Niego. Niektóre rośliny potrzebują dużo słońca i deszczu, aby rozkwitać i przynosić owoce, podczas gdy inne zbutwiałyby, gdyby otrzymały choć minimalnie więcej ciepła i wilgoci. Bóg dozuje duchowe pociechy i oczyszczenia w naszym życiu modlitwy zależnie od potrzeb poszczególnych osób. On jedynie zna właściwą miarę, gdyż tylko On wie, jak i na ile musimy być ubodzy duchem i pozbawieni siebie samych, aby On mógł nas całkowicie napełnić sobą, czyli miłością. On przecież jest tylko miłością.

Modlitwa ubóstwa
Martinus Martin OCD, fragment, (pogrubienie tekstu moje)
http://www.karmel.pl/lektorium/teksty/tekst2.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pn sty 15, 2007 10:42
Zobacz profil
Post 
Paulo Coelho "Być jak płynąca rzeka". fragment książki .


Historia pewnego ołówka

Chłopiec patrzył, jak babcia pisze list. W pewnej chwili zapytał:
- Piszesz o tym, co się przydarzyło? A może o mnie?
Babcia przerwała pisanie, uśmiechnęła się i powiedziała:
- To prawda, piszę o tobie, ale ważniejsze od tego, co piszę, jest ołówek, którym piszę. Chcę ci go dać, gdy dorośniesz.
Chłopiec z zaciekawieniem spojrzał na ołówek, ale nie zauważył w nim nic szczególnego.
- Przecież on niczym się nie różni od innych ołówków, które widziałem!
- Wszystko zależy od tego, jak na niego spojrzysz. Wiąże się z nim pięć ważnych cech i jeśli je będziesz odpowiednio pielęgnował, zawsze będziesz żył w zgodzie ze światem.
Pierwsza cecha: możesz dokonać wielkich rzeczy, ale nigdy nie zapominaj, że istnieje dłoń, która kieruje twoimi krokami. Ta dłoń to Bóg i to On prowadzi cię zgodnie ze swoją wolą.
Druga cecha: czasem muszę przerwać pisanie i użyć temperówki. Ołówek trochę z tego powodu ucierpi, ale potem, będzie miał ostrzejszą końcówkę. Dlatego naucz się znosić cierpienie, bo dzięki niemu wyrośniesz na dobrego człowieka.
Trzecia cecha: używając ołówka, zawsze możemy poprawić błąd za pomocą gumki. Zapamiętaj, że poprawienie nie jest niczym złym, przeciwnie, jest bardzo ważne, bo gwarantuje uczciwe postępowanie.
Czwarta cecha: w ołówku nie ważna jest drewniana otoczka, ale grafit w środku. Dlatego zawsze wsłuchuj się w to, co dzieje się w tobie.
Wreszcie piąta cecha: ołówek zawsze pozostawia ślad. Pamiętaj, że wszystko, co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Dlatego miej świadomość tego, co robisz.


Pn sty 15, 2007 12:26
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Tocząc z człowiekiem nieustanną walkę, szatan chce zniszczyć w nim przede wszystkim pokorę. Nie jest to sprawa przypadku, lecz celowego i przemyślanego działania. Właśnie pycha, czyli brak pokory, stała się przyczyną upadku zbuntowanego anioła. W obliczu światła, którym jaśniał, jego serce stało się pyszne i wyniosłe. Sobie przypisał piękno. Nie chciał uznać, że to, kim jest, zawdzięcza tylko i wyłącznie swemu Stwórcy.

Szatan nie ma pokory. Jej brak jest wiecznym wyrzutem jego sumienia. Nienawidzi więc tej cnoty i zwalcza każdy jej przejaw. Szczególnym powodem jego cierpienia jest głębia pokory Serc Jezusa i Maryi. Są one odpowiedzią Boga na szatański bunt. Nie mając dostępu do tych Serc, szatan nie może wydać walki ich pokorze. Zwalcza ją jednak we wszystkich pozostałych ludzkich sercach.

Czym zatem jest pokora? Pokora to prawda o sobie i o Bogu. "Zastanawiałam się któregoś dnia nad pytaniem – pisze święta Teresa z Avila – dlaczego Pan tak bardzo kocha cnotę pokory, i nagle, bez własnego, jak mi się zdaje, namysłu, stanęła mi przed oczyma ta racja, że Bóg jest prawdą najwyższą, a pokora niczym innym nie jest, tylko chodzeniem w prawdzie. Nie ma zaś prawdy większej nad tę, że sami z siebie nic nie mamy dobrego, że nasza jest tylko nędza i nicość. Kto tego nie rozumie, ten chodzi w kłamstwie. Im zaś kto szczerzej uznaje tę prawdę, tym przyjemniejszy staje się Bogu".

źródło:
Filary duchowej świątyni
Jerzy Zieliński OCD, fragment, (pogrubienie tekstu moje)
http://www.karmel.pl/lektorium/filary/index.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Wt sty 16, 2007 12:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus pozostawiła nam cenną poradę: "Jezus to skarb ukryty, dobro nieocenione, które tak mało dusz umie odnaleźć, bo jest ukryte, a świat lubi to, co błyszczy. […] Aby znaleźć rzecz ukrytą, trzeba się również ukryć. Życie nasze musi zatem być tajemnicą! Trzeba nam się upodobnić do Jezusa, którego twarz była zakryta...".

Święta podpowiada nam piękną i trudną zarazem rzecz: mówi o tajemnicy ukrycia. Wszyscy jesteśmy powołani do wielkiej zażyłości z Jezusem, jednak wielu nie wchodzi w głębię tego doświadczenia, ponieważ nie podejmuje wysiłku spotkania się z doświadczeniem ukrycia. Ono jest trudne, bo wymaga zwrócenia się w stronę przeciwną naturalnym skłonnościom człowieka. Jezus to skarb ukryty i mało dusz Go znajduje, bo aby Go znaleźć, trzeba samemu się ukryć. Ukrycie się stoi w opozycji do bycia znanym, widzianym, docenianym, tym, którym się interesują, którego pytają o zdanie, o którego towarzystwo i względy zabiegają. Siostra Anna od Najświętszego Serca, która przez siedem lat przebywała w jednym klasztorze z Teresą od Dzieciątka Jezus, powiedziała: "Nie było o niej nic do powiedzenia; była bardzo miła i bardzo ukryta, nie zauważało się jej, nigdy nie domyśliłabym się jej świętości".

Ukrycie się z Jezusem to jedna z najbardziej zachwycających Serce Boga życiowych postaw, jakie może realizować człowiek. Podczas ziemskiego życia Jezus wypatrywał oczami swego Serca takich postaw, a niektóre z nich pozostawił nam za wzór: ukryta wielkość daru ubogiej wdowy przy skarbonie świątyni, postawa Marii podczas wizyty Jezusa w Betanii u Łazarza, złożenie przez apostoła Jana głowy na piersi Jezusa w czasie ostatniej wieczerzy, gest Weroniki, a przede wszystkim niedościgniona postawa Maryi, Matki Jezusa. "Oto moja matka i moi bracia" (Mt 12, 49) – powie o nich wszystkich Jezus. A więc ktoś Jezusowi naprawdę bliski.

Głębia bliskości z Jezusem mierzona jest głębią ukrycia się wraz z Nim w codzienności życia i w doświadczeniu modlitwy. Każdy człowiek powołany jest do realizacji tajemnicy ukrycia na miarę zadania powierzonego mu przez Bożą opatrzność do realizacji. Doczesne życie wielu świętych było zazdrośnie strzeżone przez Boga. Strażnikiem tej wielkiej świętości był szczelnie okrywający życie tych ludzi płaszcz prostoty, zwykłości, pokory, nieuznania. To tylko ludzka ślepota w braku nadzwyczajnych uzdolnień dostrzega powód do narzekań i zgorzknienia. Człowiek często nie pojmuje Bożych paradoksów. Nie dostrzega, że brak bycia zauważanym to jedna z wielkich łask, jakie Jezus może złożyć w jego sercu. Stanowi ona szczególnie cenne środowisko intymnej modlitwy.

źródło:
Jak się modlić? Jerzy Zieliński OCD, fragment, (pogrubienie tekstu moje)
http://www.karmel.pl/lektorium/modlitwa/index.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Śr sty 17, 2007 10:02
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Święta Teresa Benedykta pisze: "Trzeba żyć zawsze w łączności z Bogiem, słuchać słów, które Bóg objawił i przekazał nam, i według nich postępować. A przede wszystkim modlić się, jak nas Zbawiciel nauczył i co nam nieustannie wpaja: "Proście a otrzymacie". Jest to najpewniejsza obietnica wysłuchania. Kto każdego dnia z całego serca powtarza: "Bądź wola Twoja" – może być pewien, że wolę Bożą wypełni, choćby nie miał co do tego subiektywnej pewności".
W tej wypowiedzi Świętej znajdujemy kilka cennych wyjaśnień dotyczących narzędzi poszukiwania woli Bożej.

Żyj zawsze w łączności z Bogiem i słuchaj słów, które przekazał. Człowiek nie jest źródłem wiedzy i mądrości. Jeśli w sobie szukasz odpowiedzi na pytania dotyczące woli Bożej, nie znajdziesz ich. Odpowiedzi są w Jezusie, wcielonej mądrości Ojca. To dlatego Święta doradza, byś żył zawsze w łączności z Jezusem: bądź blisko Niego, by móc Go usłyszeć. Ta postawa wyraża się w dwojaki sposób: regularną lekturą Pisma Świętego i radzeniem się innych. Bóg mówi, gdy bierzesz do ręki Ewangelię. Mówi też, gdy w pokorze serca zwracasz się po światło do drugiego człowieka.

Przede wszystkim módl się. Święta Teresa Benedykta wskazuje też na ogromną wartość modlitwy prośby. Nie od czasu do czasu, gdy przygniecie mnie świadomość, że oto mam podjąć jakąś decyzję. Ma to być modlitwa codzienna i z całego serca. Jest to więc pewien styl życia, który charakteryzuje się stałą łącznością z Duchem Świętym. Czym taki styl się wyraża? Odpowiedz sobie na kilka pytań. Czy kiedykolwiek powierzyłeś swe życie Duchowi Świętemu? Czy ofiarujesz regularnie, co jakiś czas, Komunie Święte w intencji rozwoju Jego darów w tobie? Czy prosisz Go bardzo konkretnie o dar mądrości? Czy regularnie korzystasz z sakramentu pokuty, a przede wszystkim, czy spełniasz jeden z jego podstawowych warunków – przebaczenie bliźnim? Nie dziw się, że słyszysz takie właśnie pytania. One mają dużo wspólnego z umiejętnością odnajdywania i wypełniania woli Bożej.

Święta Teresa Benedykta wyjaśnia ponadto, że modlitwa prośby nie zawsze kończy się okrzykiem: już wiem! Często pozostaje nam poczucie bezradności i niepewności. Czy to oznacza, że wówczas nie mamy szans odnaleźć wolę Bożą i wypełnić ją?

Jezus nie stawia jako warunku spełnienia Jego woli odczucia pewności. Pragnie natomiast, byś pokornie szukał, to znaczy modlił się, pytał i ostatecznie podjął decyzję, choćbyś nie miał co do tego subiektywnej pewności. Po prostu zrób to, co po cichej rozmowie z Nim uznasz za najważniejszy obowiązek. Jeśli twoje serce jest prawe, choćby mu brakowało pewności, pełni wolę Bożą. Poczucie pewności jest darem. Jezus może go udzielić, ale też nie musi. Nie ono jest miarą pełnienia woli Bożej, lecz postawa pokorna, która szuka i pyta. "Rozwiązanie trzeba wymodlić – upewnia nas jeszcze raz Święta – i w wielu przypadkach szukać go na drodze posłuszeństwa. Tę radę dawałam już wielokroć różnym osobom i na tej drodze znalazły one pokój i rozeznanie".

źródło:
Jak się modlić? Jerzy Zieliński OCD, fragment, (pogrubienie tekstu moje)
http://www.karmel.pl/lektorium/modlitwa/index.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Cz sty 18, 2007 12:53
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Drugą poważną przeszkodą, na jaką człowiek modlitwy napotyka w swoim życiu i z którą winien sobie radzić przy pomocy cnoty męstwa, jest milczenie Boga. Pan Bóg na nasze słowa nie odpowiada słowami, jak drugi człowiek, którego widzimy. Milczenie Boga jest więc dla nas bardzo deprymujące. Podobnie zresztą bywa w rozmowach z ludźmi. Czasami zupełnie nie wiemy, jak się w takich sytuacjach zachować. W duchu mówimy: „zapadło niezręczne milczenie”. Trudność jednak, na jaką napotykamy w rozmowie z Bogiem wzmaga fakt, że mamy świadomość uczestnictwa w toczącej się w świecie ryzykowanej walce ze złem i że to właśnie Bóg jest naszym głównym przewodnikiem w owych zmaganiach. Tymczasem „Boski Generał” – jak Go określiła mała Teresa – milczy! Nie zważa na cały napór zła i grożące nam niebezpieczeństwo. Jest niewzruszony i obojętny na nasze słowa. Dlatego Psalmista woła: Przebudź się, czemu śpisz (Ps 44, 24). A za Psalmistą przez wieki wołają całe zastępy ludzi przykutych do ziemi ciężarem własnej egzystencji. Jednakże ich słowa, z zewnątrz patrząc, wydają się być przysłowiowym „rzucaniem grochem o ścianę”.

Co w tej sytuacji ma czynić chrześcijanin? Ufać! Bezwzględnie ufać i rozumnie czekać! Przez ufność chrześcijanin ma okazać „męstwo bycia” (P. Tillich). Jego męstwo nie może polegać na sobie samym. Szybko przekształciłoby się w tupet i butę. Prawdziwe męstwo musi odznaczać się roztropnością i autentyczną mądrością. Nie może mieć nic wspólnego ze ślepym porywem i bezrozumnym uniesieniem emocjonalnym. Nie jest bowiem mężnym ten, kto bez żadnej refleksji i rozeznania samowolnie wystawia się na jakiekolwiek niebezpieczeństwa. Jest nim jedynie ten, kto, owszem, ryzykuje wiele, niemniej czyni to zgodnie ze słuszną oceną rzeczywistości i w całkowitym posłuszeństwie Bogu. Błędem natomiast jest przemądrzałe kwestionowanie posunięć głównego Wodza, a już zupełnym nieporozumieniem wychodzenie przed szereg i walka „na własną rękę”, w pojedynkę. Miała rację św. Teresa od Dzieciątka Jezus, krytykując Apostołów za to, że z obawy o siebie w czasie burzy na morzu wołaniem swoim zbudzili śpiącego w łodzi Pana. Ciało Jego wprawdzie spało, ale sercem przecież czuwał (por. Pnp 5, 2)! Chrześcijanin na modlitwie, jeśli nie chce popełnić tego samego błędu, nie powinien być gadatliwym (por. Mt 6, 7). Wielomówność przeszkadza w wyciszeniu serca i w cierpliwym wyczekiwaniu na rozkaz Pana – na Jego dyskretny gest, dający znak do walki. Wszystkie emocje powinny być ujęte w karby, jak to doskonale wyraził C.K. Norwid: „Za to i rycerz nie lada gwałtownik, lecz ów, co czeka”! Wszelka nasza modlitwa, osobista i liturgiczna, owszem, ma być czynem, ale „czynem absolutnej cierpliwości” (E. Levinas). Chrześcijanin winien więc przyjąć postawę kontemplacyjną. To znaczy, powinien nieustannie wpatrywać się w ten mężny par excellence czyn Jezusa Chrystusa na krzyżu i przyswajać sobie wszystkie modlitewne myśli i uczucia, jakie towarzyszyły Mu w tym dramatycznym momencie, gdy ze strony Ojca swojego nie słyszał żadnej słownej odpowiedzi, a jednak wytrwał do końca w miłosnym posłuszeństwie i w ten sposób odniósł chwalebne zwycięstwo nad nienawiścią i śmiercią. Niech moc Jego chwały w pełni was umocni do okazywania wszelkiego rodzaju cierpliwości i stałości (Kol 1, 11).

źródło:
Mocny niech się umocni
Albert Wach OCD, fragment, (pogrubienie tekstu moje)
http://www.karmel.pl/glos/czytelnia/tekst15.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pt sty 19, 2007 10:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Cierpienie przyjęte i przeżyte w całkowitym zaufaniu Jezusowi jest śmiertelną bronią, którą możesz ranić szatana. Nie dziw się zatem, że tym, którzy chcą podjąć swój krzyż w ewangeliczny sposób, towarzyszyć będzie pokusa: Zejdź z krzyża! Uderzyła ona również w Jezusowe Serce. Głos takiej pokusy usłyszy każdy, kto na serio bierze zachętę Jezusa: "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Łk 9, 23). Wołanie: Zejdź z krzyża!, wyrazi się często głosem namiętności, wygody, lenistwa, ambicji, szukaniem własnej chwały. Jednym słowem, będzie to głos świata: "Gdy porzucisz swój krzyż, będziesz życiowy, postępowy, nowoczesny. Będziesz pasował do naszych czasów".

Szatan nienawidzi całą swą mocą każdego człowieka. Jest jednak szczególnie zawzięty na dusze wspaniałomyślne, czyli takie, które coraz mniej obliczają koszta krzyża: ile stracą, a ile zyskają?

Dla osoby uważającej się za ucznia Jezusa krzyż ma stać się godnością, swoistą pieczęcią, którą On naznacza "swoich". "Czy wiecie, co to znaczy być prawdziwie duchowym? – zapytała kiedyś święta Teresa z Avila. – Znaczy to uczynić siebie niewolnikiem Boga, oddać Bogu tak wszystką wolność swoją, iżby On, naznaczywszy tego niewolnika swego znamieniem, to jest krzyżem swoim, mógł sprzedać go i wydać za niewolnika całemu światu, tak jak sam był sprzedany i wydany dla zbawienia świata".

Każdy z nas ma własny i nieco inny od pozostałych krzyż do niesienia. O własnych siłach nie jesteśmy w stanie podjąć jego tajemnicy, a już na pewno nie zajmiemy tej najpiękniejszej względem niego postawy – rozciągnięcia na nim swoich ramion. Tutaj trzeba wyzbyć się ludzkiej mądrości, która prowadzi do rezygnacji i różnego rodzaju wewnętrznych buntów wobec tajemnicy cierpienia. Nikt z nas nie może powiedzieć: dam sobie radę o własnych siłach. Święty Piotr, książę apostołów, zajął kiedyś taką postawę i wiemy, ile kosztowała go w tym względzie lekcja pokory. Z jaką żarliwością, w obliczu zbliżającego się krzyża, zapewniał Jezusa: "Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie" (Mt 26, 35). Po fakcie zaparcia się, na trzecie już pytanie Jezusa: "Piotrze, czy Mnie miłujesz?", z ogromną pokorą odpowiada jedynie: "Panie, Ty wszystko wiesz" (J 21, 17).

źródło:
Filary duchowej świątyni
Jerzy Zieliński OCD
http://www.karmel.pl/lektorium/filary/index.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


So sty 20, 2007 20:18
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Życiowe burze

Czasem szczególnie uprzywilejowanym dla rozwoju wiary są nasze życiowe burze. Opisana w Ewangelii burza na morzu jest pewnym symbolem również naszej sytuacji, gdy podczas trudnych prób wiary, w momentach mniejszej czy większej burzy wydaje się nam, że Jezus nas opuścił, że jest nieobecny. Nasze burze mogą być różne: burze pokus, burze skrupułów, niepokojów o przyszłość, o zdrowie, o pracę, burze związane z rozdźwiękiem w małżeństwie. W obliczu burzy ujawniają się dwie kategorie postaw - lęk, jak w przypadku przerażonych Apostołów, i spokój, usymbolizowany w postaci uśpionego w łodzi Jezusa. Jezus śpi w sytuacji po ludzku tragicznej, w łodzi szarpanej falami i narażonej w każdej chwili na zatonięcie. Musiał być bardzo zmęczony, ale czy tylko zmęczony? Jezus spał w łodzi Apostołów, a im wydawało się, że już wszystko stracone. Stąd ta ich panika, stres, trwoga w chwili, kiedy budzą Jezusa. W czasie tej burzy ujawniły się te dwie postawy. Z jednej strony wykrzywione strachem twarze Apostołów, z drugiej - spokój na twarzy Jezusa, który śpi. Postawa Chrystusa wydawała się tak dziwna, że pada ze strony Apostołów zarzut: "Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?" (Mk 4, 38].

Każda burza ma swój sens, jest przejściem Boga, które ma przynieść jakąś wielką łaskę, przede wszystkim łaskę zawierzenia. W sytuacji burzy powinieneś skierować swój wzrok wiary na spokojną twarz Chrystusa. Można tu mówić o "teologii" snu Boga. W czasie naszych burz Bóg wydaje się spać. Objawienie biblijne to nie tylko słowa Boga, ale również Jego gesty. Jakże pełnym treści jest ten właśnie gest snu Jezusa w momencie dramatycznego zagrożenia. Oczywiście, nie znaczy to, że w sytuacji zagrożenia należy nic nie robić. Kwietyzm jest sprzeczny z nauką Kościoła. Pan Jezus nie robi wyrzutu Apostołom z tego powodu, że starali się ratować łódź. On zarzuca im brak postawy wiary, który spowodował, że ulegli pokusie lęku, a nawet paniki. Tym swoim gestem, tą postawą snu chciał im powiedzieć: "Przecież Ja jestem z wami, powinniście być spokojni, bo łódce, w której Ja jestem, nic nie może się stać".

Postawa wiary jest jednocześnie modlitwą wiary. Wyraża się ona spokojem w obliczu zagrożenia, spokojem w sferze duchowej, bo na sferę psychofizyczną nie mamy bezpośredniego wpływu. Tam niejednokrotnie będą targały nami niepokoje, i to nie jest ważne. Ważne jest, żeby lęk rodzący się w sferze emocjonalnej i psychicznej nie opanowywał naszej sfery duchowej, by nie powodował zmiany naszej postawy, naszych czynów, myśli, pragnień. Nasza wiara w to, że On jest przy nas obecny, sprawia, że wbrew stanom emocjonalnym będziemy spokojni. Jego obecność przecież to obecność nieskończonej mocy i nieskończonej miłości.

Gdy przyjdą burze w twoim życiu, wewnętrzne czy zewnętrzne, popatrz na spokojną twarz Jezusa. Wtedy zrozumiesz, że nie jesteś sam i że On w każdej sytuacji jakby chciał ci powiedzieć: "ta burza minie, przecież musi minąć".

W momentach burzy i prób naszej wiary nie możemy też nigdy zapomnieć o nieustannej obecności przy nas Tej, która jest Matką naszego zawierzenia. Prośmy Ją, by udzielała nam swojego zawierzenia, żebyśmy przestali zawierzać sobie, rzeczom czy ludziom i dostrzegli stałą obecność przy nas Jej Syna, który jest naszym jedynym zabezpieczeniem. Prośmy Maryję, byśmy za Jej przykładem zawierzali wyłącznie Panu: "Matko Wielkiego Zawierzenia, oddaję się Tobie bez zastrzeżeń, do końca".

źródło:
ks. Tadeusz Dajczer
ROZWAŻANIA O WIERZE
Z zagadnień teologii duchowości
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS ... ra_00.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pn sty 22, 2007 12:54
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Kiedy św. Paweł prosi Jezusa, by usunął jakąś wielką trudność z jego życia, Chrystus odpowiedział mu, że moc w słabości się doskonali (zob. 2 Kor 12, 8-9). Św. Teresa napisze, że ufność i wiara doskonalą się pośród lęków. Jak więc ważną rolę odgrywa w ekonomii Bożej twój lęk. Jest on po to, by prowokować w tobie akt wiary. Lęk jest próbą wiary i Pan Bóg dlatego go dopuszcza, abyś wzrastał w wierze. Ufność i wiara doskonalą się pośród lęków.

Lęk może być czynnikiem chorobotwórczym i u wielu ludzi tak rzeczywiście jest. Lęk leży u podstaw nerwic i psychoz. A przecież może on być punktem wyjścia ku wielkiemu zawierzeniu. Wszystko zależy od ciebie. Lęk jest rzuconym ci wyzwaniem. Co z nim zrobisz? Czy zgodzisz się być zniewolony jego ciężarem? Czy raczej będziesz próbował czynić akty zdania się na Tego, który jest nieskończoną mocą i nieskończoną miłością. Wszystko rozgrywa się ciągle w ramach naszej decyzji. Lęków w sensie stanów emocjonalnych nie możemy się pozbyć, a przynajmniej nie zawsze. Lęk jednak może być czynnikiem pogłębiającym naszą wiarę, tak jak każda pokusa.

Do św. Małgorzaty Marii Alacoque, wielkiej apostołki kultu Serca Jezusowego, Pan Jezus z niezwykłą żarliwością powie: "Pozwól mi działać". Chrześcijaństwo jest religią łaski, religią, która ukierunkowuje nas na to, by pozwolić działać Chrystusowi, by coraz bardziej otwierać się na Jego działanie. Chodzi o takie otwarcie, które pozwoliłoby Chrystusowi w pełni w nas żyć. Wtedy On będzie mógł stworzyć z ciebie swoje arcydzieło, tak jak to było w przypadku Maryi, która żyła wiarą, zawierzeniem i całkowitym zdaniem się na Pana.

Podstawową zasadą działania Bożego jest to, że On nie chce się narzucać. Jeżeli drzwi twojego serca będą zamknięte, On nie będzie chciał ich wyważać. "Jezus wyręczy mnie we wszystkim - pisała św. Małgorzata Maria - jeśli tylko pozwolę Mu działać w sobie. Będzie we mnie kochał, pragnął, uzupełniał wszystkie moje niedostatki". Zdanie się na Boga jest najwyższą formą zawierzenia, najwyższą formą oparcia się na Panu. "Nie pragnę już ani cierpienia, ani śmierci - mówiła św. Teresa od Dzieciątka Jezus - choć kocham jedno i drugie; tylko miłość mnie pociąga […]. Dziś jedyną moją busolą jest zdanie się na Boga. O nic nie potrafię już żarliwie prosić poza tym jednym, by w mojej duszy wypełniła się wola Boża bez przeszkód ze strony stworzeń" (Pisma, t. I, 235 n). Teresa przyznaje, że długo trwało, zanim osiągnęła ten stopień zdania się na wolę Pana: "Ale teraz już się na nim znajduję! Bóg wziął mnie w swoje ramiona i na nim umieścił!" (Dzieje duszy, 266). Twoje zawierzenie Bogu i zgadzanie się we wszystkim z Jego wolą będzie pełne, jeśli potrafisz wyznać: Kocham wszystko, co mi zsyłasz.

źródło:
ks. Tadeusz Dajczer
ROZWAŻANIA O WIERZE
Z zagadnień teologii duchowości, rozdz. 3, fragment
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS ... ra_00.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Wt sty 23, 2007 10:06
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 852 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25 ... 57  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL