Autor |
Wiadomość |
renia
Dołączył(a): Pt lut 17, 2006 19:17 Posty: 149
|
Nie mogę tak odejść
Daj mi o Panie trochę czasu
jeszcze nie jestem gotowy
by przejść przez tunel nadziei
powitać świat całkiem nowy
Pozwól oswoić się z losem
i przyjąć to przeznaczenie
pożegnać najbliższych sercu
poprosić o wybaczenie
Dokończyć to co zacząłem
sprawy uporządkować
na przejście w inny wymiar
powoli się przygotować
Już widzę światło w tunelu
za mną zostały marzenia
nie mogę i nie chcę odejść
mam tyle snów do spełnienia
Renia
|
N wrz 02, 2007 11:47 |
|
|
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
Walka duchowa. Filary świątyni serca
- Jerzy Zieliński OCD
(fragment)
Trzeba, aby twoja codzienna postawa wyrażała się pokorą wobec dóbr zewnętrznych, pokorą woli, pokorą rozumu i pokorą duchową. To jakby cztery fronty walki o pokorę.
Pomyśl o pokorze wobec dóbr zewnętrznych. To one zapewniają ci honor, poważanie, majątek, dobre imię, rangę w grupie, przywileje, atrakcyjność. Same w sobie są obojętne. Problem zaczyna się wówczas, gdy natknie się na nie twoje serce, zawsze skłonne do przywiązywania się do takich dóbr. W czym zatem tkwi ich niebezpieczeństwo? W tym, że wokół twego serca, gdy do nich przylgnie, tworzą szczelną fasadę. Zaczynasz się za nią dobrze czuć, bo we wszystkich nas tkwi pragnienie, by być ładnymi, zawsze zdrowymi, docenianymi, obeznanymi z życiem, niezależnymi itd. Taka fasada nie dopuszcza słabości, skrywa przed nami wszystko, co jest naszą nędzą, grzechem. Jest odskocznią od szarości i codzienności. W niej upatrujemy swoją wartość. Wszystko wydaje się być w porządku aż do czasu, gdy dobra te tracisz, gdy ze zdwojoną siłą ukazuje się tłumiona za ową fasadą słabość, bieda, niedomogi. Dla człowieka, który nie nauczył się dystansować do zewnętrznych dóbr i przymiotów, ich utrata bywa nieraz życiową tragedią. Zająć pokorną postawę wobec nich, to mieć świadomość, że nie one decydują o twojej wartości, i że są przemijające. Wcześniej czy później staną się przeszłością i błogosławiony ten człowiek, który zawsze jest gotowy rozstać się z nimi, który ich utratę przyjmie w pokoju serca.
Pomyśl o pokorze woli. Wola jest w tobie władzą rozkazywania, jest źródłem niezależności i daje poczucie własnej siły. Te dobra także mogą stać się przyczyną pychy. W czym się ona wyrazi? Zdradzi ją zbytnie zaufanie sobie i chęć władania. Kultywowana przez człowieka pycha woli odrzuca bądź utrudnia poddanie się Bogu. Bezgranicznie ufając sobie i skuteczności podejmowanych wysiłków, nie pojmuje napomnienia Chrystusa: "Beze Mnie nic nie możecie uczynić" (J 15, 5), czy słów świętego Pawła: "Albowiem to Bóg jest w nas sprawcą i chcenia, i działania" (Flp 2, 13). Pycha woli odrzuca wszelką uległość. Jeżeli chcesz zająć postawę pokory wobec dóbr, których źródłem jest twoja wola, to poddawaj często umartwieniu potęgę własnego ja, znaną ci dobrze postawę: ja chcę i już, ja mogę i nic mnie nie powstrzyma, ja wiem lepiej.
Pomyśl o pokorze rozumu. Człowiek może zachłysnąć się potęgą swej wiedzy, odkryć, przemyśleń. Z rozumu może uczynić bóstwo, ostateczny punkt odniesienia. Pycha rozumu jest grzechem najcięższym i najbardziej zgubnym w konsekwencjach, gdyż pochodzi z najwyższej ludzkiej władzy. Przejawia się w zbytnim zaufaniu własnym przemyśleniom, w lekceważeniu zdania innych, w zamykaniu się na Boże wyzwania, w których jest nieraz dużo tajemnicy i sytuacji po ludzku nielogicznych. Pyszny rozum z trudem godzi się na to, że Bóg objawia się w cierpieniu, niemocy, słabości. Nie rozumie też słów świętego Pawła: "Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga" (1 Kor 1, 26-29).
Pomyśl także o pokorze ducha. Przykład braku takiej pokory pozostawił ci Jezus w przywołanym już wcześniej faryzeuszu, który przyszedł do świątyni modlić się. Jego duchowa pycha ujawniła się w chełpliwości z dokonanych dzieł, z duchowych doznań i przywilejów. Ten rodzaj pychy jest jednym z trudniejszych do wykorzenienia. Gdy człowiek nabiera dystansu wobec rzeczy materialnych, jego wola znajduje coraz większe upodobanie w rzeczach duchowych. Ta pycha jest bardzo subtelna, dobrze się maskuje, dlatego wielu ludzi nie dostrzega jej w sobie. Pycha duchowa psuje rzeczy najcenniejsze, którymi są dobra duchowe. Jeśli nie chcesz ich zniszczyć, mów o sobie w sposób roztropny i powściągliwy, strzeż duchowych sekretów i łask udzielonych ci przez Chrystusa, nigdy nie przechwalaj się duchowymi doznaniami. Skarby serca, którymi są łaski, Boże światła, natchnienia, wszelkie duchowe dary, święta Teresa z Lisieux porównała do cennego zapachu ukrytego w szkatule. Gdy ją nieroztropnie otworzysz, zapach uleci i stracisz go bezpowrotnie.
http://www.karmel.pl/lektorium/filary/index.html
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
N wrz 02, 2007 16:18 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
Życie codzienne jako liturgia Jerzy Zieliński OCD (fragment)
Elżbieta od Trójcy Świętej proponuje, byś uczynił ze swego życia liturgię. Liturgia kojarzy się jednak z kościołem. To w takim miejscu uczestniczymy w liturgii Eucharystii, liturgii chrztu i innych sakramentów. Mówimy też o liturgii śpiewu. Mamy wówczas na myśli szczególnego rodzaju czynności wykonywane w obecności Boga, w miejscu świętym. Czy można z doświadczenia tak nieświętego, jak codzienność uczynić liturgię, czyli wielbienie Boga? Jak to zrobić?
Błogosławiona karmelitanka podpowiada rozwiązanie: „Trzeba sobie uświadomić, że Bóg jest obecny w nas, w najgłębszym wnętrzu, i iść z Nim wszędzie. Wtedy nigdy nie będziemy banalni, nawet wtedy, gdy będziemy wykonywać najzwyklejsze prace”. Codzienność przeżywana ze świadomością, że żyje we mnie Jezus i jest towarzyszem i świadkiem wszystkich moich zajęć, z wyglądu nie zmienia się. Przestaje być jednak zwyczajną codziennością. Ma co prawda ten sam szary płaszcz, który zakłada każdego dnia, dokonuje się równie szybko jak wczoraj i przedwczoraj, ale otrzymuje coś, co czyni ją szczególną. Otrzymuje jakby wewnętrzne oczy, którymi widzi się podobnie jak widzi Bóg. Wielu ludzi przechodzi przez swoją codzienność w sposób pusty, bezsensowny, powierzchowny. Dobrze widzą otaczający ich świat, bo wzrok mają wciąż sprawny. Są jednak ślepi duchowo. Szwankuje umiejętność patrzenia sercem umożliwiająca zdobycie ewangelicznej mądrości, zdolnej właściwie ocenić dokonujące się wokół wydarzenia.
Jezus obecny we wnętrzu człowieka umożliwia sercu nabycie nadprzyrodzonej, to znaczy wybiegającej poza granice doczesnego świata motywacji dla każdej, nawet najprostszej czynności. Z własnego doświadczenia wiemy, jak bardzo potrzeba nam takiej Bożej motywacji, takiego Bożego patrzenia, aby z miłością i cierpliwością spoglądać codziennie na ludzkie twarze mijane w różnych częściach miasta, w pracy, w domu. A kojarzą się nam one z bardziej lub mniej pozytywnym doświadczeniem. Ileż potrzeba nam wiary, aby nie zwątpić w człowieka pomimo dostrzeganej jego słabości. Powiedziano bowiem: Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą (Mt 7, 1-2). Ileż samozaparcia, by przemierzać codziennie – z poczuciem sensu – te same schody, otwierać te same drzwi, zamiatać tę samą podłogę, podejmować rozmowę z człowiekiem, z którym żyję pod jednym dachem już tyle lat. A przecież wymaga się ode mnie: Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze… (Mt 5, 25). Ileż ufności, by doświadczając własnej słabości, upadku w jakieś grzechy, nie zrezygnować z podnoszenia się i zaczynania każdego dnia od nowa. Ileż odwagi, aby codziennie rozpoczynać modlitwę, pomimo że doświadczam zmęczenia, że wewnątrz mnie jest tylko oschłość. Ileż ufnej otwartości na tajemnicę Bożą, której ścieżki wiodą przez niezaplanowane przeze mnie wydarzenia, doświadczenia, przeżycia. Ileż ufnych westchnień i wysiłków, aby poprawiać zsuwający się co jakiś czas z moich pleców krzyż. Jezus przecież mówił: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23). Ileż odważnych łez w obliczu cierpień serca, jego troski o kochane osoby, o to, co cierpią, co przeżywają, czym się martwią.
Tylko Jezus żyjący w Tobie, którego jesteś świadomy, nadaje jedyny w swym rodzaju sens i wieczną perspektywę temu, co stanowi twe życie codzienne. Tylko z Nim staje się ono liturgią codzienności.
źródło:
Głos Karmelu, 6/2006
http://prasa.wiara.pl/index.php?grupa=6 ... 1157467090
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Śr wrz 05, 2007 8:49 |
|
|
|
 |
Bartas
Dołączył(a): N wrz 24, 2006 18:13 Posty: 2267 Lokalizacja: Poznań
|
The Doors
WHEN THE MUSIC'S OVER
When the music'c over
When the music'c over here
When the music'c over
Turn out the lights
Turn out the lights
Turn out the lights
When the music'c over
When the music'c over
When the music'c over
Turn out the lights
Turn out the lights
Turn out the lights
For the music is your special friend
Dance on fire as it intends
Music is your only friend
Until the end
Until the end
Until the end
Cancel my subscription to the resurrection
Send my credentials to the house of detention
I got some friends inside
The face in the mirror won't stop
The girl in the window won't drop
A feast of friends alive she cried
Waiting for me outside
Before I sink into the big sleep
I want to hear
I want to hear
The scream of the butterfly
Come back, baby
Back into my arms
We're getting tired of hangin' around
Waiting around
With our heads to the ground
I hear a very gentle sound
Very near
Yet very far
Very soft
Yet very clear
Come today
Come today
What have they done to the earth?
What have they done to our fair sister?
Ravaged and plundered
And ripped her
And bit her
Stuck her with knives
In the side of the dawn
And tied her with fences
And dragged her down
I hear a very gentle sound
With your ear down to the ground -
We want the world and we want it,
We want the world and we want it, now
Now ? NOW !
Persian night ! Babe
See the light ! Babe
Save us !
Jesus !
Save us !
So when the music's over
When the music'c over, yeah
When the music'c over
Turn out the light
Turn out the light
For the music is your special friend
Dance on fire as it intends
Music is your only friend
Until the end
Until the end
Until the end
So when the music's over
When the music'c over, yeah
When the music'c over
Turn out the light
Turn out the light
_________________ [i]Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam[/i] :)
|
Śr wrz 05, 2007 22:34 |
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Bartas!
Albo zaraz umieścisz tłumaczenie, albo wycinam.
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
Cz wrz 06, 2007 10:37 |
|
|
|
 |
Bartas
Dołączył(a): N wrz 24, 2006 18:13 Posty: 2267 Lokalizacja: Poznań
|
rozalka napisał(a): Bartas! Albo zaraz umieścisz tłumaczenie, albo wycinam.
Zgodnie z życzeniem Rozalki umieszczam tłumaczenie tego utworu
Gdy Ucichnie Muzyka
Gdy ucichnie muzyka
Gdy ucichnie muzyka tu
Gdy ucichnie muzyka
Zgaście światła
Zgaście światła
Zgaście światła
Gdy ucichnie muzyka
Gdy ucichnie muzyka
Gdy ucichnie muzyka
Zgaście światła
Zgaście światła
Zgaście światła
Bo muzyka siostrą ci jest
Tańcz w jej ogniu jeśli chcesz
Muzyka siostrą jest
Aż po kres
Aż po kres
Aż po kres
Odstępuję miejsce w kolejce do zbawienia
Wysyłam referencje do okręgowego więzienia
Moi kumple są tam
W tym lustrze nie znieruchomieje twarz
Dziewczyna nie wypadnie z okna na czas
Zabawa z żywymi - krzyczy - czeka na mnie
Tam na dnie
Zanim pochłonie mnie głęboki sen
Usłyszeć chcę
Usłyszeć chcę
Motyla pisk
Wracaj, kochana
Wprost w moje objęcia
Męczy nas trwanie w letargu
Ciągłe czekanie w letargu
Z głowami opuszczonymi do ziemi
Słyszę cichy dźwięk
Bardzo blisko
A tak daleko
Bardzo cichy
A tak czysty
Przybądź tu
Przybądź tu
Co zrobili z Ziemią?
Co zrobili z naszą siostrą bez skazy?
Zniszczyli ją, splądrowali
Rozdarli ją
Rozłupali
Wbili jej noże
W bok świtu
Skrępowali ją drutem
I rozwłóczyli ją
Słyszę cichuteńki dźwięk
Nadstaw ucha, wsłuchaj się -
Oddajcie nam świat, chcemy go
Oddajcie nam świat, chcemy go już
Już? Już!
Arabskie noce, kochana!
Ugnij przed światłem kolana!
Ocal nas!
Jezu!
Ocal nas!
Więc gdy ucichnie muzyka
Gdy ucichnie muzyka ta
Gdy ucichnie muzyka
Zgaście światła
Zgaście światła
Bo muzyka siostrą ci jest
Tańcz w jej ogniu jeśli chcesz
Muzyka siostrą jest
Aż po kres
Aż po kres
Aż po kres
Więc gdy ucichnie muzyka
Gdy ucichnie muzyka ta
Gdy ucichnie muzyka
Zgaście światła
Zgaście światła
_________________ [i]Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam[/i] :)
|
Cz wrz 06, 2007 11:04 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Wiersz ofiarowania zasług
Oby każda odczuwająca istota,
Miała udział w owocach pokoju,
Nasze umysły niczym jeden, pełne promiennego blasku,
Nasze serca, świetliste i jasne, wypełnia dobroć.
Gdy ludzie usłyszą i zobaczą,
Jak dłonie i serca mogą osiągnąć jedność w dawaniu,
Oby ich umysły się przebudziły,
Do Wielkiego Współczucia, mądrości i radości.
Oby dobroć została nagrodzona,
Oby każdy kto rozpacza porzucił smutek i ból;
Oby to nieograniczone światło,
Przełamało ciemność nieskończonej nocy.
Gdyż nasze serca są jednym,
Ten świat cierpienia stanie się Rajem,
Oby każdy stał się współczujący i mądry,
Oby każdy stał się współczujący i mądry.
|
Cz wrz 06, 2007 15:32 |
|
 |
sunny skies :)
Dołączył(a): Pn sie 20, 2007 21:17 Posty: 9
|
moja ulubiona piosenka Pink Floyd'ów...
So, so you think you can tell,
Heaven from hell, blue sky from pain.
Can you tell a green field, from a cold steel rail,
A smile from a veil,
Do you think you can tell?
And did they get you to trade
Your heroes for ghost, hot ashes for trees,
Hot air for a cool breeze,
Cold comfort for change,
Did you exchange a walk on part in a war
For a lead role in a cage?
How I wish, how I wish you were here.
We're just two lost souls swimming in a fish bowl,
Year after year,
Running over the same old ground.
What have we found?
The same old fears, wish you were here.
PINK FLOYD "WISH YOU WERE HERE"
_________________ poczuj chłodny świt, wszystko przejdzie Ci...
|
Cz wrz 06, 2007 22:01 |
|
 |
sunny skies :)
Dołączył(a): Pn sie 20, 2007 21:17 Posty: 9
|
tłumaczenie wyżej wymienionej ballady:
Chciałbym byś tu była
Więc, więc myślisz, że potrafisz odróżnić
Raj od piekła
Niebo od bólu?
Czy odróżnisz zielone łąki
Od zimnych stalowych szyn
Uśmiech od maski?
Myślisz, że odróżnisz?
Czy zmusili cię byś zamieniła
Twych bohaterów na duchy
Gorący popiół w drzewa
Gorące powietrze w chłodny powiew
Zimny komfort w resztę?
Czy już zmieniłaś
Statystowanie w wojnie
Na główną rolę w klatce?
Tak bym chciał
Tak bym chciał byś tu była
Jesteśmy tylko dwiema zagubionymi duszami pływającymi w szklanej kuli
Rok po roku
Biegając wciąż w miejscu
Co znaleźliśmy?
Te same stare lęki
Chciałbym byś tu była
_________________ poczuj chłodny świt, wszystko przejdzie Ci...
|
Pt wrz 07, 2007 14:05 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
Katarzyna Byrdy
TEOLOGIA POZDROWIENIA ANIELSKIEGO
http://www.ocds.org.pl/studium/01_11.html
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
N wrz 09, 2007 8:58 |
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
 Re: Piękne teksty
ksiądz_na_czacie7 napisał(a): Myślę, że warto podzielić się tekstami (niekoniecznie muszą to być wiersze), które nas zafascynowały, urzekły, skłoniły do myślenia.
To fragment z pierwszego postu w tym wątku. Może warto sobie przypomnieć, co Autor miał na myśli zakładając ten temat? 
Bardzo proszę, trzymajmy się tego przy wyborze pięknych tekstów 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
N wrz 09, 2007 10:09 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Gwiazda morza
W kaplicy na szczycie góry, wznoszącej się nad brzegiem morza, dwie niewiasty jedna starsza druga młodsza, klęcząc pod figurą Matki Boskiej "Gwiazdą morza" zwanej, gorąco się modliły. Promienie wschodzącego słońca łamiąc się przez kolorowe szkła gwiazdy nad figurą Najświętszej Panny Maryi umieszczonej, tęczową światłością Ją oblały, a wejrzenie Boskiej Dziewicy wlewało ufność w zbolałe serca, opieki Jej żebrzące.
– Matko Boska, opiekunko żeglarzy, polecam Tobie ukochane dziecię moje, mówiła starsza niewiasta. Błogosław jego pracy, daj obfity połów ryb i niech za łaską Twoją syn mój szczęśliwie z tej wyprawy wróci.
– Wróci szczęśliwie, matko Anno, ten kochany syn twój, który uroczystym przyrzeczeniem pozwolił mi cię za matkę uważać, odpowiedziała jej młodsza towarzyszka. Powróci z całą czułością i przywiązaniem do ciebie... Słodko nam będzie tego dnia podziękować Najświętszej Dziewicy, która zawsze dla naszych żeglarzy łaskawą była.
Na te słowa matka Anna uśmiechnęła się, a złożywszy u stóp Maryi ostatnie modlitwy, wyszła z kaplicy z Magdaleną, towarzyszką swoją, którą jak przyszłą synową kochała.
Promienie wznoszącego się słońca oświecały bezbrzeżne morze, spokojne i ciche – nadbrzeżne góry poważnie w sinych jego wodach przeglądały się, a morskie bałwany z lekkim drżeniem o brzegi piaskowe się rozbijały. W dali widać było dwa statki żaglowe, jak dwa wielkie ptaki nad wodami zawisłe. Białe ich żagle to znikały, to znowu wśród błękitu fal morskich okazywały się.
– Matko Anno – rzecze Magdalena, patrząc na morze – Matka Boska błogosławi naszych żeglarzy. Patrz, jak ich statki pięknie płyną a ten dzień jasny i pogodny przepowiada im obfity połów ryb. Zresztą Jan zawsze był w swoich wyprawach szczęśliwym, a teraz kiedy my dwie się za niego modlimy, podwójnie szczęśliwym będzie.
– Drogie dziecię, ufam Bogu, że nas nie opuści ale niespokojną jestem, że Józef, którego rodzina zawsze dla nas była nieprzyjazną, w jednej łodzi z moim synem się znajduje. Kiedy mój mąż uniesiony falą morza ginął, ojciec Józefa mógł go ratować, a nie ratował. Nienawiść do nas w tej rodzinie jest dziedziczną i Józef nie cierpi mego syna, usługi jego zawsze odrzuca. O jakżem niespokojna, że oni razem się wybrali.
– Nie frasuj się kochana matko, Jan pozyska serce Józefa, syn twój tak szczery, otwarty, dla wszystkich dobry, że go kochać muszą. Zresztą może to Pan Bóg tak zrządził, aby Józef i Jan z sobą się zbliżyli i pokochali.
– Moje dziecko, ty nie znasz przewrotności serca ludzkiego. Niestety! Jam więcej bojaźliwa i nieufna...
Matka Anna wsparta na ręku Magdaleny, wąską ścieżką z góry zeszła i do swej wioski wróciła. Domki małej tej osady przez rybaków zamieszkałe, około małej przestrzeni rozrzucone, górami i drzewami od wiatrów osłonione, wśród zieleni drzew malowniczo wyglądały.
Tymczasem kilka tygodni upłynęło, czas zwykle na rybołówstwo potrzebny przeszedł, a rybacy nie wracali; trwoga ogarnęła wszystkich o los dwóch statków. Matka Anna i Magdalena często na górę do kapliczki Matki Boskiej chodziły i ze łzami opiece Maryi nieobecnych żeglarzy polecały; ale czy to morze spokojne i gładkie, czy też huczące i wzburzone było, dwie niewiasty białych żagli nie dostrzegały i smutne, milczące do domu wracały.
Pewnego dnia nareszcie ujrzano nieznajomy okręt blisko się zatrzymujący; cała ludność zbiegła się na brzeg i z niepokojem przyglądała się zbliżającej się do brzegu łodzi, na której wielu rybaków znajdowało się. Cóż się z innymi stało? Czy oba statki burza rozbiła? Serce matki i bystre oko Magdaleny na próżno Jana szukają i z wielką boleścią przybyłych witają.
– Syn mój, gdzie jest mój syn? woła zbolała matka.
– Nie ma go, ale on powróci matko Anno, burza nas rozdzieliła.
– Cóż się stało? Powiedz mi prawdę, czy Jan nie żyje? W tejże chwili wzrok jej padł na Józefa i bolesnym wejrzeniem jakby go o przyczynę nieobecności syna swego zapytywała. Ale w jednej chwili, z podziwieniem wszystkich, Józef do biednej matki przybiega.
– Matko Anno, bądź spokojną – mówi serdecznie – Pan Bóg zachował twego dobrego syna, a gdyby go nie było, ja bym wraz z tobą bardzo go opłakiwał. Gdyśmy już z obfitym połowem ryb wracali, straszna burza dwa statki nasze rozdzieliła. Ogromne fale zalewały nasze łodzie, tak żeśmy już byli pewni zatonięcia. Wielki okręt zobaczył nas z daleka i przysłał nam łódź ratunkową. Wszystko rzuciło się do niej, ja w głębi statku zajęty, nie mogąc rychło do łódki wskoczyć, rzuciłem się do morza, chcąc wpław dosięgnąć łódkę.
– Nie możemy już nikogo więcej przyjąć, krzyknął oficer łodzią dowodzący. Wracaj do swego statku.
– Nasz statek zatonie – odpowiedziałem – zlituj się pan nade mną, mam żonę i dzieci, którym jestem potrzebny.
– To niepodobna, łódź przepełniona, dodając więcej ciężaru, moglibyśmy wszyscy zatonąć.
– Józefie – syn twój zawołał – ja nie mam dzieci do wykarmienia, sumienie mam spokojne. Polecam ci matkę! Bierz moje miejsce, ja do naszego statku powrócę. Przeżegnał się i skoczył w morze, gdym ja się za czółno uczepił. Burza niedługo już trwała, statek nasz mógł się wyratować i połączyć z drugim naszym statkiem. Jan z towarzyszami zdrowo do nas powróci. Podziwienie biednej matki nad heroicznym postępkiem syna niepokoju o jego życie nie zmniejszyło. Stała nieruchoma, zapytując się w duszy, czy mogła się spodziewać ocalenia heroicznego rybaka, który bez wahania życie swoje dla ocalenia nieprzyjaciela poświęcił.
– Matko Anno – mówił dalej Józef – bądź spokojna! Pan Bóg zachował, z pewnością zachował twego syna, którego ja dziś jak rodzonego brata miłuję.
Biedna matka wróciła do domu przytłoczona różnymi uczuciami, które się w jej duszy piętrzyły. Magdalena od niej nie odstępowała.
– Droga matko – mówiła do niej – tak gorąco modliłyśmy się za Janem, że Matka Boska, ta Gwiazda morza, Opiekunka rybaków, pewnie nas wysłuchała, Ona czuwa nad twoim synem, Ona go do nas przyprowadzi.
Pewnego poranku matka Anna z Magdaleną z kapliczki wychodziły.
– Matko! – zawołała dzieweczka, patrząc na morze, które tysiącznymi blaskami słońca promieniało – Matko! widzę daleko, daleko dwa rozpięte żagle!
– Moje dziecię, jeżeli twe serce zbytecznie się unosi, nie podzielaj ze mną twego złudzenia, bo mi to przymnaża boleści.
– Matko! dwa żagle powoli się zbliżają... Już są wyraźniejsze... O Maryjo, Gwiazdo morza, Tyś je zachowała, cześć i chwała Tobie na wieki!...
Biedna matka, prawie omdlała, upadła na kolana i modliła się gorąco, bojąc się, by Magdalena słów swych nie odwołała, lecz ta drżąca od wzruszenia, przypatrywała się coraz to bardziej zbliżającym statkom.
– Matko, one do nas się zbliżają, wiatr pomyślny je unosi, podziękujmy Gwiaździe morza raz jeszcze i spieszmy na brzeg.
Spostrzegłszy i inni oba statki, stanęli na brzegu – a statki płynęły żwawo, choć i tak jeszcze za powoli dla tych, co z utęsknieniem na nie czekali.
Nareszcie statki do brzegu dobiły. Tysiączne głosy powitania się rozlegają. Jan rzuca się w objęcia ukochanej matki, która ze wzruszenia ledwie na nogach ustać może.
Szczęśliwie dopłynął do opuszczonego statku i przez to go ocalił, drugi statek lepiej się burzy i huraganom opierał, do niego się przyłączył i wszyscy rybacy zdrowi i szczęśliwi, z obfitym połowem ryb do domu wrócili.
Matka Boska, Gwiazda morza, dzieciom swym pobłogosławiła i gorące ich modlitwy wysłuchała i nas wysłucha na falach życia płynących, od rozbicia zachowa, gdy Jej pomocy z ufnością wzywać zawsze będziemy.
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom I. (Przykłady na maj). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1926, ss. 194-198.

|
Pt wrz 14, 2007 17:27 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Maryja nawraca masona
Jeden z najgłówniejszych przywódców masonerii, znakomity rodem i stanowiskiem M. Solutore Zola dnia 18 kwietnia 1896 roku składał w ręce Monsignora Sallua publiczne wyrzeczenie się swych błędów.
Nawrócenie to, tak pocieszające i chwalebne dla Kościoła Katolickiego – a jak grom pioruna groźne dla bezbożnej sekty masonów, stało się za przyczyną Przenajświętszej i Niepokalanej Matki Boga.
Solutore Zola posiadał w okolicy Rzymu opodal kościoła Madonny Bożej Miłości przepyszną willę, w której corocznie spędzał letnie miesiące.
Dnia 27 października 1895 zamierzył przez ciekawość zwiedzić tę świątynię. – Wszedłszy do kościoła z litością i z pogardliwym uśmiechem spoglądał na tłumy pobożnych i pielgrzymów, spieszących tu, by oddać cześć Niepokalanej Matce Boga. – Tego samego dnia nieszczęśliwym przypadkiem upadł tak, iż złamał lewą nogę w trzech miejscach. – Doktorzy przybywszy zbyt późno nie mogli już zaradzić odpowiednio i wskutek tego Solutore cierpiał niezmierne bóle, prawie nie do zniesienia.
W tym stanie przeżył aż do wigilii Bożego Narodzenia. – Wieczorem zwyciężony bólami zasnął. – Podczas snu tego, uczuł się nagle przeniesionym do kaplicy w świątyni Madonny Bożej Miłości. – Tam ukazała mu się prześlicznej urody Niewiasta trzymająca na ręku nie mniej piękne dziecię; ta niewiasta wyrzucała mu, iż przyszedł do Jej świątyni jedynie po to, aby szydzić z tych, co się do Niej uciekają i cześć Jej oddają i zachęciła go, aby się modlił do Niej i odrzucił z nóg bandaże a zaczął chodzić. Chory instynktownie szukał słów, jakimi by mógł podziękować dobrej Pani, a nie znalazłszy na razie w swym sercu innej formuły modlitwy rzekł do Niej: "Dominus vobiscum" – poczym znowu zasnął – trwając w tym śnie aż do rana.
Gdy się Zola z rana obudził, małżonka jego, nader pobożna i wielkich cnót pani, spytała go, z kimże we śnie rozmawiał. – Pytanie to, żywo mu stawiło przed oczy sen jego i wzruszyło głęboko serce tym wspomnieniem. – Odpowiedział swej żonie: "Idź do kościoła Madonny – i zapal świecę przed Jej ołtarzem". – Był to pierwszy objaw wiary ze strony Solutora – po czterdziestu latach życia bez wiary.
W tejże samej chwili uczuł, iż sprawdziła się na nim obietnica Maryi – gdyż podniósł się z łoża boleści i bez pomocy zdołał się przejść po pokoju – złamana noga była zupełnie zdrową!
Zwyciężony tym cudem już się nie opierał dłużej działaniu łaski Bożej – lecz się nawrócił – i sam własnoręcznie spisał szczegóły cudu, jakiego doznał od Matki Najświętszej.
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom I. (Przykłady na maj). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1926, ss. 70-72.
|
So wrz 15, 2007 0:31 |
|
 |
Mark Zubek
Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36 Posty: 1414
|
Dowódca spytał zdumiony;
- Nie boisz się ?
- Czego?
- Śmierci.
- Nie- odparł Niestrzyżony. - " Pan jest moim pasterzem i niczego mi nie brak"
Dowódca niezliczoną ilość razy wykonywał wyroki śmierci, lub uczestniczył przy ich wykonaniu.
Wszyscy skazańcy bali się śmierci.
Ich strach umacniał jego wiarę w cudowną wartość życia.
Był w służbie tyrana.
Innej miary życia poza strachem nie znał... .
- Chodz- rzekł dowódca.
Chciał, żeby wszystko szybko sie skończyło.Szli przez korytarz, po schodach przez górny dziedziniec.......
Zatrzymali się, Johanan rozejrzał się dookołai wzrok utkwił w Górach Judejskich,, w ich najwyższych szczytach, za którymi na posłaniu dolin spoczywa stolica Najwyższego...... .
Ukląkł........
Nad obnażonym karkiem zawisł nieruchomo topór.
Dowódca dał znak ręką.
I Johanan ben Zecharia runął w głąb Boga.
-----------------------------------------------------------------------------------
fragmeny książki Romana Brandstaettera; Jezus z Nazarethu.
|
So wrz 15, 2007 1:50 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
On tu jest.
Jest tutaj tak, jak pierwszego dnia. Jest tutaj, pośród nas, tak, jak w dniu swojej śmierci.
Przez wieki jest pośród nas tak, jak pierwszego dnia.
Przez wieki, przez wszystkie dni. Jest tu, pośród nas, przez wszystkie dni swej wieczności.
Jego ciało, to samo ciało zwisa z tego samego krzyża.
Z jego oczu, tych samych jego oczu, spływają te same łzy.
Jego rany, te same rany broczą tą samą krwią.
Jego serce, to samo, jego serce krwawi tą samą miłością.
(...)
To jest ta sama historia, dokładnie ta sama, wiecznie ta sama, która wydarzyła się w tamtych czasach i na tamtych ziemiach i która wydarza się każdego dnia, przez wszystkie dni, przez całą wieczność".
Charles Péguy "Misterium miłosierdzia Joanny d'Arc"
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Pn wrz 17, 2007 10:00 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|