Autor |
Wiadomość |
Bartas
Dołączył(a): N wrz 24, 2006 18:13 Posty: 2267 Lokalizacja: Poznań
|
Dire Straits - Brothers in arms
These mist covered mountains / Te przykryte mgłą góry
Are a home now for me / Są teraz dla mnie domem
But my home is the lowlands / Ale mój [prawdziwy] dom jest na nizinach
And always will be / I zawsze [tam] będzie
Some day you’ll return to / Któregoś dnia wrócicie do
Your valleys and your farms / Waszych domów i waszych farm
And you’ll no longer burn / I nie będziecie się dłużej palić *
To be brothers in arm / Aby być towarzyszami broni
Through these fields of destruction / Przez te pola zniszczenia
Baptism of fire / Chrzty bojowe **
I’ve watched all your suffering / Patrzyłem na wasze wszystkie cierpienia
As the battles raged higher / Jako bitwy wypełnione jeszcze większym gniewem ***
And though they did hurt me so bad / I chociaż zranili mnie tak okropnie
In the fear and alarm / W strachu i trwodze
You did not desert me / Nie porzuciliście mnie
My brothers in arms / Moi towarzysze broni
There’s so many different worlds / Jest tak wiele różnych światów
So many different suns / Tak wiele różnych słońc
And we have just one world / A my mamy tylko jeden świat
But we live in different ones / Ale żyjemy w różnych
Now the sun’s gone to hell / Teraz słońce odeszło do piekła
And the moon’s riding high / A księżyc góruje (święci tryumf)
Let me bid you farewell / Pozwól mi się z tobą pożegnać ****
Every man has to die / Każdy człowiek musi umrzeć
But it’s written in the starlight / Ale jest napisane w świetle gwiazd
And every line on your palm / I każdej linii twojej dłoni
We’re fools to make war / Jesteśmy głupcami wywołując wojnę
On our brothers in arms / Przeciw naszym towarzyszom broni *****[/i]
_________________ [i]Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam[/i] :)
|
So paź 20, 2007 3:08 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Chodzący w ten czas jesienny...
Chodzący w ten czas jesienny
Po ściernisk zżółkłej pustyni
Miewam niekiedy wrażenie,
Iż pustka w mej duszy się czyni.
Może to złuda upiorna,
Co innych już nie zadziwia,
Zrodzona z widm drzew nadrzecznych,
Z ich powiędłego liściwia?
Może to koszmar tylko,
Zesian na człeka, co wszytek
Pełen był pychy niewczesnej,
Ze mnogi już zgarnął dobytek?
Nie będę się pytał o to -
Wiew suche trawy potrąca;
Snadź wysuszyła mi duszę
Ta jesień ciszę niosąca.
Czy padnę jak gałąź odcięta,
Czy w bujny się ogród rozplenię -
Żem duszę swą wyjałowił,
To miewam niekiedy wrażenie.
I lękam się o jej losy,
O przyszłość niespodziewaną,
Gdy ręce opadną zgrzybiałe,
Gdy stopy w niemocy staną.
Jakiego tchu też zachwyci
I jakim głosem zawoła,
Skoro jej oczy rozwidni
Płomienny miecz Archanioła?
Czy wstydem się spali, czy duma
Szczęsne jej wnętrze rozeprze,
Skoro Majestat Sądu;
Oddzielać będzie, co lepsze?
Kiedy Potęgi Majestat
Złoży swą dłoń na jej ramię,
Wytrzyma-li próbę tej wagi,
Czy też się pod nią załamie?
Gdy trwania wiecznego nadzieja
Do głębi jej dotrze, do dna,
Nie będzie-li szepnąć zmuszona:
"Ja tego nie jestem godna"?
Takie mnie dręczą pytania,
Te nieodparte męczarnie,
Ilekroć mnie ciszy potrzeba,
Jesienną wonią ogarnie.
I oto widząc w tym polu,
Jak brat mój zagon swój orze,
Chciałbym, ażeby w mą duszę,
Pługi się wryły Boże.
Rząd radeł jak świat ogromnych,
A twardych jak brak zmiłowania
Na niebie w godzinę, pomsty
Niech wnętrze mej gleby odsłania.
Niech skibę odwala za skibą,
Bruzdy swym żłobi żelazem,
Głębokie jak żądza, by nimi
Bóg chodził z człowiekiem razem.
Nie będę miał wówczas wrażenia,
Ze jesień ta ciszę niosąca
Na nic się zdobyć nie umie,
Tylko liść zwiędły roztrąca.
Że stwarza-li widma nadrzeczne
Drzew wczoraj pełnych żywota
I że-li w szychy się stroi,
Choć tak na pozór złota.
Nie będę miał wówczas wrażenia,
Czy prawdą jest ono, czy złudą,
Żem duszę swą wyjałowił
Jak glebę ponadmiar chudą.
Jan Kasprowicz

|
So paź 20, 2007 16:14 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Tsutchie feat. Kazami - YOU (Samurai Champloo Music Record - Masta)
O, wiesz
Wiesz co powiedzieć
Powiedz "kocham cię"
O, myślę, że wiedziałeś od razu
"Może ja też"
Ty
Jesteś przyjemną, chłodną bryzą we mnie
Czuję twój powiew
Czuję słońce wokół siebie
Promieniejesz
Czuję się piękna gdy jestem przy tobie
Jestem bezpieczna i rozluźniona
Bo jesteś wspaniały
Czuję się naturalnie będąc przy tobie
To ty to sprawiłeś
Jesteś wspaniały
O, czy mogę
Czy mogę ci powiedzieć czemu
Czemu cię potrzebuję?
O, moje życie
Uczyniłeś je bezchmurnym niebem
Przez które mogę lecieć
Ty
Jesteś głębokim, silnym wiatrem we mnie
Czuję cię - wejdź do środka
Czy widzisz słońce wokół mnie?
Uśmiechasz się
Czuję się piękna gdy jestem przy tobie
Jestem bezpieczna i rozluźniona
Bo jesteś wspaniały
Czuję się naturalnie będąc przy tobie
To ty to sprawiłeś
Jesteś wspaniały
|
So paź 20, 2007 19:57 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Smutny jest schyłek roku w mgieł pomroce,
Gdy wiatr jesienny zwiędłym liściem miota!
Ostatnie kwiaty, ostatnie owoce
Strąca i grzebie pod całunem błota.
Smutniejszy koniec bezsilny żywota,
Osamotnienie starości sieroce
I długie, ciemne, pełne cierpień noce,
W których się ludzka rozprzęga istota!
Lecz najsmutniejszy jest duchowy schyłek
Zamierającej powoli epoki -
Gdy wniwecz poszedł pokoleń wysiłek.
Strawiwszy wszystkie żywotniejsze soki,
A w spadku szereg błędów i pomyłek
Na dni ostatnie rzuca cień głęboki!
Adam Asnyk
Adam Asnyk - obraz Jacka Malczewskiego
|
N paź 21, 2007 14:14 |
|
 |
Mark Zubek
Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36 Posty: 1414
|
Lucyno;
Wspaniały wiersz i jakże bardzo aktualny...
|
N paź 21, 2007 14:53 |
|
|
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
<piszczy z radości>
Uwielbiam sonety! 
|
N paź 21, 2007 15:12 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Do Wierzby w Prato
Wierzbo moja, płaczko moja,
Wspólne nasze łzy!
U jednego tęsknot zdroja
Stoim. ja i ty...
Na rozdrożu, na tułaczem,
Gdzie nas rzucił los,
Przeminionej wiosny płaczem
W jeden szum i glos...
Płaczem zorzy tej liliowej
I słowiczych dni,
I tej nocy księżycowej,
Co o szczęściu śni...
Płaczem doli i kochania
Tych umarłych róż,
Co na pogrzeb im podzwania
Złota fala zbóż...
I dalekiej płaczem chaty,
Gdzie zawarty próg,
Gdzie wyrwane leżą kwiaty
U pielgrzyma nóg...
Idą ranki i wieczory,
Tęskność w sercu trwa;
Łkają twoje śpiewne kory,
Piosnka moja łka...
Co tu po mnie? Co po tobie?
Gdzie nasz bratni chór?
Zabłąkane my tu obie
W czarny, ludzki bór...
Zabłąkane my rówieśnie
W obcą, cudzą dal...
Jedne w sercu brzmią nam pieśnie,
Jeden w piersiach żal!...
Jedno po nas też zostanie,
Gdy się skończym już:
Fujarkowe, ciche granie
W echach pól i dusz!
Konopnicka Maria

|
Pn paź 22, 2007 3:21 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Konstandinos Kawafis - Czekając na barbarzyńców
Na cóż czekamy, zebrani na rynku?
Dziś mają tu przyjść barbarzyńcy.
Dlaczego taka bezczynność w senacie?
Senatorowie siedzą - czemuż praw nie uchwalą?
Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy.
Na cóż by się zdały prawa senatorów?
Barbarzyńcy, gdy przyjdą, ustanowią prawa.
Dlaczego nasz cesarz zbudził się tak wcześnie
i zasiadł - w największej z bram naszego miasta -
na tronie, w majestacie, z koroną na głowie?
Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy.
Cesarz czeka u bramy, aby tam powitać
ich naczelnika. Nawet przygotował
obszerne pismo, które chce mu wręczyć -
a wypisał w nim wiele godności i tytułów.
Czemu dwaj konsulowie nasi i pretorzy
przyszli dzisiaj w szkarłatnych, haftowanych togach?
Po co te bransolety, z tyloma ametystami,
i te pierścienie z blaskiem przepysznych szmaragdów?
Czemu trzymają w rękach drogocenne laski,
tak pięknie srebrem inkrustowane i złotem?
Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy,
a takie rzeczy barbarzyńców olśniewają.
Czemu retorzy świetni nie przychodzą, jak zwykle,
by wygłaszać oracje, które ułożyli?
Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy,
a ich nudzą deklamacje i przemowy.
Dlaczego wszystkich nagle ogarnął niepokój?
Skąd zamieszanie? (Twarze jakże spoważniały.)
Dlaczego tak szybko pustoszeją ulice
i place? Wszyscy do domu wracają zamyśleni.
Dlatego że noc zapadła, a barbarzyńcy nie przyszli.
Jacyś nasi, co właśnie od granicy przybyli,
mówią, że już nie ma żadnych barbarzyńców.
Bez barbarzyńców - cóż poczniemy teraz?
Ci ludzie byli jakimś rozwiązaniem.
|
Pn paź 22, 2007 21:01 |
|
 |
Bartas
Dołączył(a): N wrz 24, 2006 18:13 Posty: 2267 Lokalizacja: Poznań
|
David Gilmour - Pocketful Of Stones
He's sending stones skimming and flying
Circles spinning out his time
Though the earth is dying his head is in the stars
Chances are this spark's a lifetime
Out of touch he'll live in wonder
Won't lose sleep he'll just pretend
In his world he won't go under
Turns without him until the end
Rivers run dry but there's no line on his brow
Says he doesn't care who's saved
It's just the dice you roll, the here and now
And he's not guilty or afraid
One day he'll slip away
Cool water flowing all around
In the river and on the ground
Leave a pocketful of stones and not believe in other lives
Until then he'll live in wonder
He won't fight or comprehend
In his world he won't go under
Turns without him until the end
_________________ [i]Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam[/i] :)
|
Pn paź 22, 2007 21:40 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
Jerzy Zieliński OCD Znak szkaplerza Wprowadzenie w praktykę nabożeństwa szkaplerznego (fragment)
Akceptacja codziennego krzyża
Przeżywanie codzienności z Maryją nie uwalnia od krzyża i ludzkiej niemocy. Przeciwnie, włącza nas w misterium męki Jej Syna. Jednakże wszelkie doświadczenia związane z duchowym rozwojem przechodzimy z Nią spokojniej, szybciej i łagodniej. Maryja uczy nas otwarcia się na cierpienie, bez względu na to, czy je rozumiemy czy też nie.
Wprowadzając św. Faustynę Kowalską w tajemnicę swego krzyża, Jezus ukazał jej pewien wymowny obraz, który Święta opisała następująco: "Wtedy ujrzałam Pana Jezusa przybitego do krzyża. Kiedy Jezus chwilę na nim wisiał, ujrzałam cały zastęp dusz ukrzyżowanych tak jak Jezus. I ujrzałam trzeci zastęp dusz i drugi zastęp dusz. Drugi zastęp nie był przybity do krzyża, ale dusze trzymały silnie krzyż w ręku; trzeci zaś zastęp dusz nie był ani ukrzyżowany, ani nie trzymał w ręku krzyża silnie, ale wlokły te dusze krzyż za sobą i były niezadowolone. Wtem rzekł mi Jezus: Widzisz, te dusze, które są podobne w cierpieniach i wzgardzie do mnie, te też będą podobne i w chwale do mnie; a te, które mają mniej podobieństwa do mnie w cierpieniu i wzgardzie - te też będą miały i mniej podobieństwa w chwale do mnie" (Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej, Warszawa 1993, 446).
Powołaniem każdego z nas jest usiłowanie, by upodobnić się do dokonującego całkowitej ofiary z siebie Chrystusa. Stąd pytanie o życiowy krzyż i sposób jego dźwigania jest pytaniem zasadniczym. Czy przypadkiem nie wlokę tego krzyża za sobą? Czy może ujmuję go mocno w swoje dłonie? Czy może pozwalam przybić się do niego tak jak Jezus? Nie są to pytania małej wagi, gdyż od mojej postawy względem codziennego krzyża zależy stopień chwały i wiecznego szczęścia w niebie. Każdy z nas ma własny i nieco inny krzyż do niesienia - przedmiot zmagań i walk. Inne trudności, które niejednokrotnie trzeba przezwyciężać z wielkim mozołem. Nie wszystkie są jednakowo ciężkie. Bywają i małe krzyżyki. Kiedy jednak jest ich wiele, połączone ze sobą, mogą stać się znacznym wyzwaniem.
O własnych siłach nikt nie przeniknie tajemnicy swego krzyża, a już na pewno nie zajmie tej najbardziej pożądanej względem niego postawy - rozciągnięcia na nim swoich ramion. Tutaj trzeba wyzbyć się ludzkiej mądrości, która prowadzi do rezygnacji i różnego rodzaju wewnętrznych buntów wobec tajemnicy cierpienia. Dlatego Jezus stawia przy nas Maryję, Tę, której obecność umożliwia właściwą realizację życiowego krzyża. Ona uczy nas zajmowania właściwej postawy wobec dwojakiego aspektu naszego życiowego krzyża: cierpienia, które jest owocem osobistych grzechów oraz cierpienia niezawinionego.
W pierwszym przypadku Maryja wprowadza nas na drogę wewnętrznego nawrócenia, na drogę akceptacji prawdy o swojej ograniczoności, niewystarczalności i niedoskonałości. Towarzyszy procesowi codziennego nawracania się wyjednując nam światło Ducha Świętego, by móc patrzyć na rzeczy i sprawy doczesne oczami Boga, czyli dostrzec nadprzyrodzony sens we wszystkich wydarzeniach, bez względu na to, czy są one radosne czy bolesne.
W przypadku cierpienia niewinnego, szczególnie tego, które towarzyszy nam przez dłuższy czas, Maryja uczy trudnej sztuki jednoczenia się z krzyżem Jej Syna, podejmującego dobrowolnie niezawinione cierpienie. Przypatrując się Jej postawie na kartach Ewangelii, można zauważyć charakterystyczną rzecz: zabiera Ona głos w momentach radosnych. Słyszymy Ją w czasie zwiastowania, nawiedzenia. Nie słyszymy natomiast ani jednego Jej słowa w czasie trudnej podróży do Betlejem, w czasie ucieczki do Egiptu ani na drodze krzyżowej. Czy to nie zastanawiające? Swoim przykładem uczy nas postawy otwarcia się na niezawinione cierpienie. W pierwszej chwili taki krzyż może budzić wstrząs i postawę buntu. Jednak całkowite zdanie się na Nią i zaufanie Jej wprowadza pokorne dusze w tajemnicę jego akceptacji.
Z chwilą, gdy Chrystus wziął dobrowolnie belkę swego krzyża i pozwolił się do niej przybić, każdy nasz najdrobniejszy nawet krzyż czy choćby szlachetne zmęczenie, stało się zaszczytem. Bez tej jedności naszego i Chrystusowego krzyża nie zrozumie się postawy i słów tak wielu świadków krzyża, jak chociażby św. Ignacego z Antiochii, jednego z wczesnych męczenników Kościoła. Zadziwiają słowa jego listu do Rzymian, gdzie pisze między innymi: "Ogłaszam wszystkim, iż chętnie umrę dla Boga, jeśli mi w tym nie przeszkodzicie. Proszę was, wstrzymajcie się od niewczesnej życzliwości. Pozwólcie mi stać się pożywieniem dla dzikich zwierząt, dzięki którym dojdę do Boga. Jestem Bożą pszenicą. Zostanę starty zębami dzikich zwierząt, aby stać się czystym chlebem Chrystusa. Proście za mną Chrystusa, abym za sprawą owych zwierząt stał się żertwą ofiarną dla Boga" (drugie czytanie ze wspomnienia św. Ignacego antiocheńskiego, Liturgia Godzin, tom IV, s. 1277).
Jezus nie nakłada na nas krzyża podobnego temu, jaki przypadł w udziale św. Ignacemu. Ale i ten, który każdy z nas ma obecnie, również wymaga wielkiego męstwa i ufności. Aby go ochotnie zaakceptować i podjąć, Maryja wyprosi nam i ugruntuje w naszych sercach postawę nadziei, która przewyższy wszelkie trudności. Ducha owej nadprzyrodzonej nadziei przepięknie oddaje modlitwa św. Faustyny Kowalskiej: "Jezu, dziękuję ci za codzienne drobne krzyżyki, za przeciwności w moich zamiarach, za trud życia wspólnego, za złe tłumaczenie intencji, za poniżanie przez innych, za cierpkie obchodzenie się z nami, za posądzenia niewinne, za słabe zdrowie i wyczerpane siły, za zaparcie się własnej woli, za wyniszczenie swego ja, za nieuznanie w niczym, za pokrzyżowanie wszystkich planów. Dziękuję ci, Jezu, za cierpienia wewnętrzne, za oschłości ducha, za trwogi, lęki i niepewności, za ciemność i gęsty mrok wewnętrzny, za pokusy i różne doświadczenia, za udręki, które wypowiedzieć trudno, a zwłaszcza za te, w których nas nikt nie zrozumie, za godzinę śmierci, za ciężkość walki w niej, za całą jej gorycz. Dziękuję ci, Jezu, któryś wpierw wypił ten kielich goryczy, nim mnie, złagodzony, podałeś" (Dzienniczek, 343).
Całość na stronie::
http://www.kongresruchow.pl/formacja/mo ... icleid=413
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Wt paź 23, 2007 12:16 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ave, Patria!
Ojczyzno moja, bądź błogosławiona,
I błogosławion owoc twego ducha!
Oto w błękity wyciągam ramiona,
Gdzie Bóg mnie słucha...
Majowe słońce promieni się w niebie -
O Polsko moja, błogosławię ciebie!
Nie, iżeś kłosem pola me okryła,
Skowronki moje żywiąca za morzem,
Nie, iżeś, ziemio, chleby mi rodziła,
Szumiała zbożem;
Ale iż duch twój rośnie mi w tym chlebie,
Ojczyzno moja, błogosławię ciebie!
Nie, iżeś orły chowała mi białe,
Gniazda mojego prastare obrońcę;
Lecz że te orły za wolność i chwałę
Latały w słońce
I nie zniżyły lotu, aż w błękity
Ostatni powiał jak sztandar przebity;
Nie, iżeś miecze dała mi i zbroje
I jasnym hełmem nakryła mi głowę,
I między ludy wiodłaś hufce moje
Błyskawicowe;
Lecz żem miecz dźwigał w wolności potrzebie,
Ojczyzno moja, błogosławię ciebie.
Nie za to, ziemio, iżem, rosnąc w siły,
Rozparł ramiona pomiędzy dwa morza,
Lecz że nad moje wzejść musi mogiły
Zmartwychwstań zorza...
Za to, żeś posiew narodów wolności
Siała na polach z praojców mych kości!
Nie przeto, Polsko, ciebie błogosławię,
Żeś zamki moje dźwignęła i grody,
Gdzie, jak za słońcem ciągnące żurawie,
Obce szły rody;
Lecz żeś przybysze tuliła do ziemi,
Braćmi ich czyniąc i syny twojemi.
Nie, iżeś mocne berłem miała króle,
Lecz duchem proste i sercem naczelne,
Co gromadziły w swą pieczę jak w ule
Drużyny pszczelne
Prostaczków, które miód swej pracy niosą
Pod troistego potu krwawą rosą;
Nie, iżeś wzniosła z modrzewiu me dwory
I osrebrzyła je w jaśminów kwiaty,
Lecz że o miedzę legły twe ugory
I czarne chaty...
Że jednej lipy nakryłaś mnie szumem
Z ludem oraczów i z siermiężnym tłumem.
Za to, żeś w takie wodziła mnie boje,
W których przed szable miesięczne szły kosy;
Za te w lnach siwych bohatery twoje,
Za twój huf bosy,
Za twe rycerstwo o polnej buławie
Zbóż, trzykroć, Polsko, ciebie błogosławię!
Nie, iżeś lutnię ostruniła swoją
W blask nieśmiertelny i w promienie chwały,
Iż pieśni twoje wpośród ludów stoją,
Jak posąg biały...
Lecz, że pieśniarzom mówią u nas: "Bracie"
W zapadłym siole i w piastowej chacie.
Za to, żeś ślepe lirniki wodziła
Skroś po kurhanach, po zetlałych polach,
Że nam ze słowa duch rosną! i siła,
We łzach i w bólach,
Że pieśń wolności dziatki nam kolebie
Do snów o tobie - błogosławię ciebie!
Nie za to, ziemio, że pod armat paszczą,
Gdzie tylko widne Orły i Pogonie,
Gdzie Polak walczy, tam narody klaszczą
W spętane dłonie;
Lecz, że do ludów krwawą pijem czaszą:
"Za naszą wolność - i za wolność waszą!"
Bowiem nie wzejdzie gwiazda jutrzenkowa,
Ni zórz przed słońcem otworzy się brama,
Aż plon swój wyda ta rola grobowa,
Ta Chaceldama...
A oto ludy, co dziś ducha kuszą,
Na hasło z mogił moich czekać muszą!
Maria Konopnicka

|
Wt paź 23, 2007 23:13 |
|
 |
Bartas
Dołączył(a): N wrz 24, 2006 18:13 Posty: 2267 Lokalizacja: Poznań
|
Źródło
Zatoka lasu zstępuje
w rytmie górskich potoków...
Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry, pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,
wiesz, że ono musi tu gdzieś być —
Gdzie jesteś, źródło?... Gdzie jesteś, źródło?!
Cisza...
Strumieniu, leśny strumieniu,
odsłoń mi tajemnicę
swego początku!
(Cisza — dlaczego milczysz?
Jakże starannie ukryłeś tajemnicę twego początku.)
Pozwól mi wargi umoczyć
w źródlanej wodzie
odczuć świeżość,
ożywczą świeżość.
Jan Paweł II
(fragment poematu Tryptyk Rzymski)
_________________ [i]Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam[/i] :)
|
Śr paź 24, 2007 23:29 |
|
 |
Rojza Genendel
Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46 Posty: 2030
|
X sonet Elizabeth Barret Browning:
Yet, love, mere love, is beautiful indeed
And worthy of acceptation. Fire is bright,
Let temple burn, or flax; an equal light
Leaps in the flame from cedar-plank or weed:
And love is fire. And when I say at need
I love thee...mark!...I love thee--in thy sight
I stand transfigured, glorified aright,
With conscience of the new rays that proceed
Out of my face toward thine. There's nothing low
In love, when love the lowest: meanest creatures
Who love God, God accepts while loving so.
And what I feel, across the inferior features
Of what I am, doth flash itself, and show
How that great work of Love enhances Nature's.
Oraz tłumaczenie:
A przecie miłość, zwykła miłość, jest wspaniała,
Godna, by przyjąć ją. Jednako płoną
W ogniu krosna i len! Wszak na bierwiono
Cedru i marny chwast tak samo płomień działa.
Miłość jest ogniem. Gdy mówię nieśmiała:
"Kocham cię, kocham"- to przeobrażoną
Oglądasz mnie, od wewnątrz rozjaśnioną
Promiennym blaskiem twarzy, która cała
Obraca się ku twojej. Nie ma nic małego
W miłości u maluczkich: najlichsze istoty
Kochając Boga będą przyjęte przez Niego.
A to, co czuję, swym żarem przeszkody
Istoty, którą jestem, przelśni: poznasz z tego,
Jak miłość uszlachetnia zwykły twór przyrody.
Oraz sonet XLIII:
How do I love thee? Let me count the ways.
I love thee to the depth and breadth and height
My soul can reach, when feeling out of sight
For the ends of Being and ideal Grace.
I love thee to the level of everyday's
Most quiet need, by sun and candle-light.
I love thee freely, as men strive for Right;
I love thee purely, as they turn from Praise.
I love thee with a passion put to use
In my old griefs, and with my childhood's faith.
I love thee with a love I seemed to lose
With my lost saints, --- I love thee with the breath,
Smiles, tears, of all my life! --- and, if God choose,
I shall but love thee better after death.
I jego tłumaczenie:
Jak cię kocham? Poczekaj — wszystko ci wyłożę.
Kocham do dna, po brzegi, do samego szczytu
Przestrzeni, w której dusza szuka krańców Bytu
I Łaski idealnej, ginąc w tym przestworze.
Kocham cię tak przyziemnie, jak tylko zejść może
Głód; przy świeczce i w słońcu, gdy sięga zenitu;
Tak śmiało i tak czysto, jak ktoś, kto, Zaszczytu
Nie pragnąc, broni Zasad wspartych na honorze.
Kocham cię całym żarem, który niosłam w piersi
Przez mrok smutków; dziecinną wiarą wbrew niedoli;
Miłością, jaką we mnie niegdyś tylko święci
Budzili — kocham wszystkim, co cieszy i boli,
Tchem, łzą, uśmiechem, życiem! — a gdy Bóg pozwoli,
Będę cię nawet mocniej kochała po śmierci.
Oraz inna wersja tłumaczenia:
Jak ciebie kocham? Pozwól, niech wyliczę.
Kocham głęboko, daleko, jak zbiec
Potrafi dusza, gdy nie musi wlec
Dawnych pęt, po kres bytu i łaski najwyższej.
Kocham spełnieniem twych potrzeb i życzeń
Codziennych. Kocham w słońcu i przy blasku świec.
Kocham śmiało, jak ludzie walczą, by praw strzec.
Kocham czysto, dla czystych pochwały są niczem.
Kocham cię namiętnością, jaką w życia próg
Wchodząc, miałam dla trosk mych. I z ufnością dzieci.
Kocham miłością, jaką wzbudzać mógł
Rząd utraconych świętych. Dopóki tchu w piersi,
Kocham łzą, śmiechem, życiem! A gdy zechce Bóg,
Będę cię jeszcze bardziej kochała po śmierci.
_________________ Jestem panteistką. "Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną." (Carl Sagan)
|
Cz paź 25, 2007 0:42 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Huczy woda po kamieniach
Huczy woda po kamieniach,
A na głębi cicho płynie -
Nie sądź ludzi po zachceniach,
Ale prawdy szukaj w czynie.
Kto prawdziwie czuć niezdolny,
Ten się szumem słowa pieści -
Potok głośny a swawolny
Mało wody w sobie mieści.
Lecz spokojnej cisza toni
Zwykle wielką głąb zwiastuje -
Na wiatr uczuć swych nie trwoni,
Kto głęboko w duszy czuje!
Adam Asnyk

|
Pt paź 26, 2007 0:24 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
„Wiara, którą wolę – mówi Bóg – jest nadzieją. Nie zdumiewa mnie wiara. Nie zdumiewa mnie miłość . Zdumiewa mnie jednak nadzieja. To zdumiewające , że ci ubodzy synowie wiedzą , jaki bieg przyjmują rzeczy i wierzą ,iż jutro rano pójdzie lepiej. Ja sam jestem tym zdumiony. Trzeba ,by moja łaska była rzeczywiście niewiarygodną siłą”
Charles Péguy (1873-1914)
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Pt paź 26, 2007 15:56 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|