Teresse - a jakiekolwiek życie unika cierpienia? Cierpienie nie jest celem samym w sobie (także dla świętych).

Nie, ale jeśli ktoś chce bym się jeszcze przy tym śmiała- to jest to albo bardzo zaawansowane życie duchowe albo masochizm. Chyba łatwo pomylić jedno z drugim.

Nikt nie chce, myślę, żebyś się śmiała. Hiob się nie śmiał, Kohelet też nie.

Radość wewnętrzna nie musi oznaczać śmiechu i nie wyklucza innych emocji. To jest coś poza jakimikolwiek emocjami. Dla mnie jest najbliższa świadomości, że nie jestem sama i że jest dobrze. Tak ma być. Nawet jeśli boli.