Autor |
Wiadomość |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
Cytuj: Zapytałem kierownika duchowego czy należy mieć jednego i stałego kierownika duchowego i czy jest możliwa przyjaźń w tych relacjach. osobę, będącą twoim kierownikiem, o to zapytales?  Cytuj: Dobry kierownik duchowy, to taki, który nie narzuca swojej <duchowości>
owszem, tak jest, ale tylko dlatego, ze przy wyborze kierownika osoba, ktora wybiera, patrzy wlasnie na to, czy duchowosc, jaką zyje i wyznaje "kandydat" na ojca duchownego - odpowiada jej
a wracajac do tego posluszenstwa  cóz, czasem jest tak, ze kierownik duchowy posluszenstwa wymaga.... kierując sie dobrem danej osoby  wtedy ten nakaz jest poleceniem i nalezy je wykonac... gdyz często sami przed sobą do zbyt wielu spraw nie chcemy sie przyznac...
przelamanie oporu przed posluszenstwem i bycie poslusznym rodzi wspaniale owoce 
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
So lut 19, 2005 15:02 |
|
|
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
elka napisał(a): czasem jest tak, ze kierownik duchowy posluszenstwa wymaga.... kierując sie dobrem danej osoby wtedy ten nakaz jest poleceniem i nalezy je wykonac... gdyz często sami przed sobą do zbyt wielu spraw nie chcemy sie przyznac... Z własnego doświadczania drogi kierownictwa duchowego wiem, że często, a nawet zazwyczaj jest tak, że kierownik widzi więcej od nas samych. Jeśli oczywiście ta relacja jest oparta na szczerości do końca. I nie jest to tylko zasługa szczerości i umiejętności rozeznawania danego księdza, ale po prostu łaska, światło Ducha Św. wypływające z Sakramentu Kapłaństwa. Dla mnie osobiście jest to niepojęte. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, by mój kierownik się mylił. I to jest w tym wszystkim najgorsze, bo z góry wiem, że i tak jego będzie racja  elka napisał(a): przelamanie oporu przed posluszenstwem i bycie poslusznym rodzi wspaniale owoce Człowiek toczy ze sobą walkę w tej kwestii. Często jego własne zdanie kłóci się z tym, co radzi kapłan. Ile razy robiłam po swojemu i się oparzyłam, to tylko Pan Bóg wie. Taką mam niestety naturę, którą muszę poskramiać  Ale przyznaję, posłuszeństwo chroni nas przed nami samymi i zawsze, gdy zaufamy wychodzi nam to na dobre  Czasem jednak trzeba do tego wielkiej wiary i zaufania, co nie przychodzi zawsze z łatwością. A książka "Filotea" rzeczywiście jest świetna, Larsie Ja mogę polecić "Dzieje duszy Franciszki Siedliskiej" ( zapomniałam autorkę  ) Po krótce, Franciszka przechodzi długą drogę zanim znajdzie swojego kierownika, a bardzo tego pragnie. Na początku swej drogi ma za kierownika kapłana, który się do tego nie nadaje, a jego decyzje i rady są głupie. Właśnie nieustająca wiara Franciszki w to, że przed niego mówi Pan Bóg wyprowadza z tego dobro, choć po ludzku rzecz biorąc powinna być skończona. Polecam  Asienka napisał(a): Czy każdy potrzebuje kierownika duchowego? Inaczej - czy każdy powinien go mieć, czy osoby, które nie mają takiego 'kierownika'... nie czują potrzeby aby 'go mieć' - powinny jednak 'zatroszczyć' się o niego?
Cóż mogę powiedzieć?  Znowu będę się opierać na własnym doświadczeniu  Myślę, że nie każdy człowiek potrzebuje kierownika. Są osoby, które same wiedzą w jaki sposób żyć, co wybierać, czym się kierować, jasno rozeznają wolę Bożą... Każdy człowiek ma po prostu własną drogę do Boga i różnie Pan ich prowadzi. Można to porównać do przypowieści o talentach. Jeden ma pięć talentów, drugi dwa, a trzeci jeden. Jednak każdy z nich powinien dbać o to, co ma, rozwijać swoje talenty, na miarę własnych możliwości i darów.
Pozdrawiam 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
So lut 19, 2005 16:08 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Moze byc pomocne w naszych rozwarzaniach przytoczyc jedno z wydarzen z Ojcow Pustyni.
Abba Zachariasz mieszkajac w Sketis, mial widzenie, poszedl i powiedzial o tym swojemu ojcu, Karionowi. Starzec oddany ascezie czynnej, w tej sprawie nie wyroznial sie rozeznaniem, uderzyl go, mowiac, ze to pochodzi od diabla. Ale w nim trwala ta mysl, wiec poszedl noca do Abby Pojmena; opowiedziel mu wszystko, takze i to, jak mu serce plonie. Starzec zobaczyl, ze to jest od Boga i powiedzial mu: "Idz do tego i tego starca i zrob tak, jak on ci powie". Poszedl starzec mu powiedzial wszystko i stwierdzil ze to jest od Boga i dodal: "Ale idz i pozostan poddany twemu ojcu".
|
N lut 20, 2005 0:09 |
|
|
|
 |
Lars_P
Dołączył(a): Pn maja 19, 2003 8:14 Posty: 487
|
Cytuj: Lars_P napisał: Dobry kierownik duchowy, to taki, który nie narzuca swojej <duchowości> Elka napisała: **owszem, tak jest, ale tylko dlatego, ze przy wyborze kierownika osoba, ktora wybiera, patrzy wlasnie na to, czy duchowosc, jaką zyje i wyznaje "kandydat" na ojca duchownego - odpowiada jej Rolą kierownika duchowego nie jest tworzenie własnego <klona>. Kierownik duchowy jest <narzędziem Ducha Świętego>. Bardzo ważne jest by nie eksponował siebie, nie próbował narzucać swojej duchowości, ale umiał odczytać, jakimi drogami Pan Bóg chce prowadzić penitenta. To miałem na myśli w wyżej wspomnianym cytacie. Elka napisała: Cytuj: a wracajac do tego posluszenstwa cóz, czasem jest tak, ze kierownik duchowy posluszenstwa wymaga.... kierując sie dobrem danej osoby wtedy ten nakaz jest poleceniem i nalezy je wykonac... gdyz często sami przed sobą do zbyt wielu spraw nie chcemy sie przyznac... przelamanie oporu przed posluszenstwem i bycie poslusznym rodzi wspaniale owoce
Wspólne odkrywanie woli Bożej nie może być musztrą. To niewymuszone posłuszeństwo a zaufanie jest gruntem, na którym poprzez wspólną modlitwą do Ducha Świętego rozpoczyna się każde spotkanie.
Duch Święty uczy słuchać, aby jak najlepiej poznać osobę - z drugiej zaś strony - nie zadawać niepotrzebnych pytań.
Wolność jest jedyną płaszczyzną, na której rodzi się <miłość>. Miłość potrzebuje wolności a wolność pozwala na poszukiwania. Pan Bóg nie łamie wolności człowieka i kierownik duchowy również tego robić nie powinien.
Wychowanie wymaga posłuszeństwa gdyż w nim wpajane są podstawowe normy zachowania. Wychowanie w późniejszej fazie przechodzi w inspirowanie i motywowanie.
Kierownictwo duchowe dotyczy raczej osób ukształtowanych w wierze, choć nie można powiedzieć, że na jakimś etapie rozwoju <mistycznego> penitent już nie potrzebuje kierownictwa. Wręcz odwrotnie na tych mało uczęszczanych ścieżkach bardzo łatwo pobłądzić i ono jest wręcz konieczne.
CO JEST NAJWAŻNIEJSZE W OJCOSTWIE DUCHOWYM?
***Od strony kapłana: ojcowska miłość, delikatność, pokora, szacunek i dyskrecja, zaś od strony penitenta - zaufanie.
***Źle jest, gdy ksiądz traktuje rozmówcę książkowo, a nie jak żywego człowieka; gdy jest zbyt pewny siebie i nie umie opanować ciekawości lub daje odczuć swą wyższość... co przecież nie jest prawdą. Niedobrze też, gdy kapłan mówi penitentowi: Jesteś wspaniały! - to skutecznie zamyka rozwój.
***Zawsze staram się naprawdę zrozumieć drugiego człowieka, nigdy jednak nie podejmuję za niego decyzji. Pomagam mu jedynie dostrzec wszystkie aspekty zaistniałej sytuacji. Zwykle bowiem problem powstaje przez jednostronny i bardzo emocjonalny stosunek do zagadnienia. Stawiam pytania, które bardziej potrzebne są rozmówcy niż mnie i staram się być bardzo ostrożny w wydawaniu sądów. Przez cały ten czas proszę też Pana Boga o szczerą pokorę, aby umieć uszanować cale bogactwo i odrębność drugiego człowieka, bo przecież Pan Bóg jest źródłem tej wspanialej różnorodności. A tak w ogóle to dużo łatwiej być ojcem duchowym, niż powiedzieć, na czym to polega.
*** Ojciec duchowy jest świadkiem intymności duszy, ale nie powinien w tej intymności uczestniczyć zbyt głęboko. Oczywiście odmówię, gdy proszący - dotyczy to zwłaszcza kobiet - nie jest wolny emocjonalnie wobec mnie.
pozdrawiam 
_________________ Bóg zna Twoją przeszłość, ofiaruj mu teraźniejszość a On zatroszczy się o twoją przyszłość.
|
N lut 20, 2005 13:27 |
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Lars napisał(a): Wspólne odkrywanie woli Bożej nie może być musztrą. To niewymuszone posłuszeństwo a zaufanie jest gruntem, na którym poprzez wspólną modlitwą do Ducha Świętego rozpoczyna się każde spotkanie. No to przykład z życia. Mój kierownik duchowy swego czasu zabronił mojej koleżance picia kawy, gdyż bardzo jej nadużywała i miała z tego powodu problemy ze zdrowiem. Po prostu jej zabronił pod "groźbą wywalenia" z kierownictwa. Znał ją dobrze i wiedział, że akurat w jej przypadku nic innego nie poskutkuje. Czy takie postępowanie było Twoim zdaniem, Larsie, błędne? A zresztą... myślę, że nie ma co tutaj określać jakichkolwiek schematów. Każdemu człowiekowi potrzeba czegoś innego, do każdego w inny sposób trzeba docierać. Myślę, że czasem trzeba pogrozić czy poddać osobę wspomnianej musztrze  Lars napisał(a): Wolność jest jedyną płaszczyzną, na której rodzi się <miłość>. Miłość potrzebuje wolności a wolność pozwala na poszukiwania. Pan Bóg nie łamie wolności człowieka i kierownik duchowy również tego robić nie powinien.
Oczywiście, że nie powinien. Kierownik duchowy wskazuje jedynie drogę, nie narzuca, by nią iść. Człowiek zawsze ma wybór: robić po swojemu albo posłuchać kapłana, z wiarą, że przez niego mówi Pan Bóg.
Myślę, że czasem problem tkwi w formie przekazywania owej drogi przez konkretnego kapłana. Niektórzy faktycznie mogą tworzyć klimat autokratyzmu. Ale czy to nas upoważnia do buntu? Powinniśmy umieć wznieść się ponad formę i słuchać istoty.
I jeszcze prośba. Larsie, mógłbyś napisać skąd zaczerpnąłeś te cytaty dotyczące ojcostwa duchowego? Byłabym wdzieczna.
Pozdrawiam 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
N lut 20, 2005 14:35 |
|
|
|
 |
Lars_P
Dołączył(a): Pn maja 19, 2003 8:14 Posty: 487
|
Rozalka napisała:
Cytuj: Mój kierownik duchowy swego czasu zabronił mojej koleżance picia kawy, gdyż bardzo jej nadużywała i miała z tego powodu problemy ze zdrowiem. Po prostu jej zabronił pod "groźbą wywalenia" z kierownictwa. Znał ją dobrze i wiedział, że akurat w jej przypadku nic innego nie poskutkuje. Czy takie postępowanie było Twoim zdaniem, Larsie, błędne? W tym przypadku wyraźnie uwidacznia się owo zaufanie. Jeśli kierownik duchowy, widząc, że koleżanka nie ma zaufania do niego, miał prawo a nawet obowiązek stwierdzić, że dalsza współpraca nie ma sensu. Tu również widzę nacisk a zaufanie, które jest warunkiem <współpracy> a nie szantaż, o jaki można by podejrzewać księdza. Szantaż a propozycja to wielka różnica. Szantaż jest <zniewoleniem> a propozycja rozważeniem. Kierownik duchowy ocenił, że osoba nienależycie wierzy w zasadność owej propozycji i stąd postanowił się usunąć. Tak rozumiem to zachowanie. Trudno wymagać od księdza by zajmował się walką z nałogami twojej koleżanki. Myślę, że ona musiała stwarzać w tym względzie trudności skoro on zauważył, iż kierownictwo duchowe zmierza w innym kierunku. Pisałem wcześniej, że poradnictwo duchowe nie jest żadną poradnią i tym się nie zajmuje. Zapowiedź odejścia księdza, który nie widział się w roli terapeuty jest dla mnie absolutnie zrozumiałe. Rozwój duchowy i jego kierownictwo wymaga <współpracy> opartej na zaufaniu. Rozalka napisała: Cytuj: Myślę, że czasem trzeba pogrozić czy poddać osobę wspomnianej musztrze
W procesie wychowania zasadne są wzmocnienia negatywne bądź pozytywne, – czyli kary i nagrody. W kierownictwie duchowym podstawa jest zrozumienie sensu i celu rozwoju osób dojrzałych przy udziale Ducha Świętego.
pozdrawiam
_________________ Bóg zna Twoją przeszłość, ofiaruj mu teraźniejszość a On zatroszczy się o twoją przyszłość.
|
N lut 20, 2005 16:10 |
|
 |
nadziejka
Dołączył(a): N lut 06, 2005 16:18 Posty: 9
|
Od wielu paru mam stałego spowiednika - kierownika duchowego. Nasze realcje zawsze były dobre. Teraz zmieniło się z mojej strony, ale czy z winy? Zaangażowałam się uczuciowo i jest mi trudno. Nie chcę rezygnować z Jego kierownictwa. Może to czas próby dla mnie? Sama nie wiem. Zawsze byłam wobec mojego spowiednika szczera i otwarta. Teraz nie potrafię Mu powiedzieć co czuję? Na samą myśl jest mi głupio i poprostu wstyd.  Czuję się tak jak bym Go zawiodła.
Być może są podobne przypadki, więc chciałabym poznać opinię na ten temat.
Pozdrawiam i proszę o modlitwę.
---------------------------------------------------------------------------
|
N cze 05, 2005 21:36 |
|
 |
snakee
Dołączył(a): Pn cze 06, 2005 7:12 Posty: 14
|
6 luty to long time ago ... ale ... ja cos napisze w Twojej sprawie ...
W sumie jest tak ... ze jak dziewczyna sie "zaprzyjaznia" z ksiedzem ... to zawsze taka znajomosc moze byc zagrozona uczuciami ... i chyba trzeba mocnej woli i naprawde szczerej przyjazni zeby tak sie nie stalo ... tak sobie jeszcze mysle ... to w jakims tam stopniu to nie wstyd sie przyznac do tego typu uczuc ... bo jednak takie stuacje sie zdarzaja ...
Napisze Ci to co mi od razu przyszlo do glowy jak przeczytalam Twoj post ... otoz ... Wasza znajomosc ... ma sluzyc dazeniu do swietosci ... i tak mi sie wydaje ze nawet nie mozna powiedziec ze tylko Ty z niej czerpiesz ... bo sadze ze "Twojemu Przyjacielowi" Twoje postepy tez pomagaja sie zblizyc do Jezusa ... sek w tym ... ze tylko taki cel musi miec ta przyjazn ...
Raczej ciezko powiedziec ... ze mialam podobna sytuacje - bo u mnie chodzilo o jednorazowa mysl - ale tak czy inaczej ... obiecalam sobie ze jesli kiedykolwiek cos "glebszego" sie w moim sercu narodzi ... to zaraz od razu bede prosic Jezusa by to uczucie zniknelo i szczerze wszystko natychmiast opowiem "mojemu Ojcu" ... Tak zrobilam, choc chodzilo tylko o jedna mysl, i choc nie bylo mi latwo ... teraz Nasza przyjazn trwa ... i jest jeszcze bardziej "bezpieczna" ...... Dlatego, Tobie tez to radze ...
Oczywiscie moze sie zdarzyc ... ze kiedy Twoj "Kierownik "  ... dowie sie o Twoim uczuciu ... zaproponuje "rozlake" ... ale ... moze wlasnie na tym to ma polegac ... ostatecznie ... Ty bedziesz w porzadku wobec swojego sumienia, wobec Boga, a Twoj Przyjaciel bedzie mial kolejny dowod na to ze jestes szlecheta osoba, dazaca zdecydowanie do swietosci ...
Ja wiec radze o wszystkim opowiedziec ... jakie beda efekty ... sama zobaczysz ... ale na pewna beda Boze ...
|
Pn cze 06, 2005 11:21 |
|
 |
nadziejka
Dołączył(a): N lut 06, 2005 16:18 Posty: 9
|
Czasami tak bywa, że to co wydaje się nieskomplikowane, po ludzku jest nie do przeskoczenia. Nie chcę się tłumaczyć. Wielokrotnie o tym myślałam, by rozmawiać, tymczasem gorąco modlę się prosząc Jezusa o łaskę uwolnienia.
Dziękuję Snakee za odzew. Pozdrawiam - Nadziejka
|
Pn cze 06, 2005 16:07 |
|
 |
snakee
Dołączył(a): Pn cze 06, 2005 7:12 Posty: 14
|
Nadziejka - ja sie przylacze do Twoje modlitwy ... ale podtrzymuje swoje stanowisko - najlepiej byc szczerym ... zreszta podam na to prosty przyklad: ... czasem idziemy do spowiedzi z bardzo "niefajna sprawa" ... mam na mysli jakis bardziej konkretny - czesto nawet wstydliwy grzech ... i zauwaz ... ze dopiero gdy powiemy wszystko od A do Z ... to mozemy odczuc prawdziwa ulge ... wszyscy wiemy ze to czesem jest starsznie nieprzyjemne ... glupio nam itd ... ale dopiero gdy rzecz nazwiemy po imieniu i sami sie do niej przyznamy - i przed soba i przed Jezusem - to problem udaje sie latwiej rozwiac ...
Dlatego ... goraco Cie dopinguje do szczerej rozmowy ...
Pozdrawiam
|
Pn cze 06, 2005 18:18 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Nadziejko a moze lepiej isc do innego ksiedza?
Ksiadz to tez czlowiek i jesli zwierzysz mu sie z Twoich uczuc zaczna mu przychodzic do glowy glupie mysli. Po co psuc taka relacja, jak pisesz przyjazni. W tradycji Kosciola zawsze sie mowilo "miedzy swietym a swieta trzeba zbudowac mur".
Nie ma gorszej relacji niz glebsze uczucia na plaszczyznie duchowej. Dlatego ze w koncu nie wiesz czy idziesz do tego ksiedza z powodu wlasnego uczucia, czy szukac Boga. Byc moze to co Cie do niego pociaga, to nie zwykle zakochanie, tylko wlasnie pragnienie jakies glebszej duchowosci. Wedlug mnie dla Was obojga jest zdrowiej nie spotykac sie jakis czas, byc moze kilka lat. Wiem ze to brzmi strasznie, nietoleracyjnie i co jeszcze chcesz, ale w takich sprawach najlepiej dmuchac na zimne.
Sw Josemaria Escivera mowi "Nie badz takim tchorzem by udawac dzielnosc - uciekaj". Po co masz sie meczyc i moze jego tez. Poszukaj innego ojca duchownego.
To nie nauczanie z gory, to braterska rada.
|
Pn cze 06, 2005 20:59 |
|
 |
nadziejka
Dołączył(a): N lut 06, 2005 16:18 Posty: 9
|
 Wiking nic nie jest straszne co jest boże. Mówisz o rozwiązaniu trudnym z ludziego punktu widzenia, ale bożym pod względem duchowym.
Ewentualne rozstanie się z moim spowiednikiem nie powinno stanowić dla mnie dramatu, aczkolwiek jak już wcześniej pisałam " nie chciałabym rezygnować z jego kierownictwa. Wolałabym uniknąć ponownego otwierania się przed kolejnym kapłanem. Mój spowiednik jest autentycznym sługą Boga, nie obrażając innych sług, przez którego wielokrotnie mogłam doświadczyć obecności Bożej w moim sercu,działaniu i życiu. Pan Bóg coraz bardziej i więcej jest obecny w moim życiu nie tylko każdego dnia ale w większości chwil mojego życia.
Płaszczyzna porozumienia duchowego, o której wspominasz, jest bardzo istotna, należy tylko zachować czystość.
Pytanie tylko czy potrafię określić się uczuciowo, czy to nie jest podpucha- przesyłka od nieprzyjaciela? I stąd moje wątpliwości w kwestii rozeznania.
Staram się jak widzisz zachować dystans w tej sprawie i zdrowy rozsądek. Narazie wychodzę z założenia, że nie powinnam niepokoić swojego spowiednika i tu dylemat, że zatrzymując wszystko w sobie nie będę z nim szczera. Mimo to w sercu czuję, że powinnam jeszcze poczekać zawierzając się Panu Bogu.
Dziękuję Wam za wsparcie i modlitwę. 
|
Pn cze 06, 2005 21:39 |
|
 |
snakee
Dołączył(a): Pn cze 06, 2005 7:12 Posty: 14
|
Cytuj: Pytanie tylko czy potrafię określić się uczuciowo, czy to nie jest podpucha- przesyłka od nieprzyjaciela? I stąd moje wątpliwości w kwestii rozeznania.
Z calym szacunkiem Nadziejka - ale jak napisal wiking w tym sprawach trzeba dmuchac na zimne ... i lepiej ... nie zastanawiac sie zbytnio nad uczuciem ... bo skoro taka mysl sie pojawila ... tzn ze cos jest na rzeczy ...
|
Wt cze 07, 2005 10:23 |
|
 |
dakota
Dołączył(a): Pt kwi 15, 2005 15:36 Posty: 100
|
Nadziejka - myślę, że wszystko zależy tu od od stopnia dojrzałości Twojego kierownika i od relacji szczerości, jakie Was łączą. Może spokojna rozmowa i powiedzenie Mu, że obawiasz się, że Twój stosunek do Niego uległ i zmianie i zaczynasz patrzeć na Niego nie tylko jak na księdza, ale jak na mężczyznę - stanie się dla Was obojga dobrym wyjściem do przemyślenia tej sytuacji. Jeżeli jest to duchowny ugruntowany w wierze i i podążąjący raz obraną drogą kapłaństwa - to sądzę, że będzie potrafił zasugerować najlepsze dla Was obojga wyjście z tej sytuacji. Gorzej, jeśli akurat sam znajduje się na jakimś życiowym "rozdrożu" i Twoje wyznanie może stać się początkiem problemów i dla Ciebie i dla Niego. Trzymaj się.
|
Wt cze 07, 2005 20:53 |
|
 |
nadziejka
Dołączył(a): N lut 06, 2005 16:18 Posty: 9
|
Dakota, chodzi o to, że moje uczucią sa jakby tu okreslić.... irracjonalne?
nie patrzę na niego jak na mężczyznę mojego życia chociaż jest mi bardzo bliski. Kiedy z nim rozmawiam czuję jedność porozumienia wewnętrznego tak jakbym wtapiała się w niego , czy to w trakcie spowiedzi, czy "prywatnie" i nie ma tu podteksów na płaszczyźnie damsko-męskiej. I uwierz mi, nieustannie modlę się o zachowanie czystej przyjażni między mną , a moim kierownikiem duchowym. Ciagle nie wiem jak Mu to powiedzieć? Bo to dziwnie zabrzmi. Z drugiej strony myślę, że Pan Jezus pomoże mi w odpowiednim czasie podjąć decyzję , a może nie będzie ona konieczna, bo mnie uzdrowi? Czas jest pewnego rodzaju lekarstwem. Prawda?. 
|
Śr cze 08, 2005 12:51 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|