neokatechumenat a związki
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
Ja nie rozumiem Twojej argumentacji. A kto Ci broni przynieść te zakupy czy zadbać o bibliotekę jednocześnie będąc we wspólnocie? Takie przeciwstawianie jednego drugiemu jest mało logicznym rozumowaniem...
|
Cz lut 03, 2011 7:24 |
|
|
|
 |
zephyr7
Dołączył(a): Wt paź 07, 2008 19:13 Posty: 800
|
 Re: neokatechumenat a związki
tylko po co?! To nieprawda, że ktoś jest gorszym katolikiem, bo nie należy do żadnej "wspólnoty"...
|
Cz lut 03, 2011 14:13 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
A ktoś powiedział że gorszym?
|
Cz lut 03, 2011 14:31 |
|
|
|
 |
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
 Re: neokatechumenat a związki
kiedyś wchodząc na to forum myślałam o wstąpieniu do neo. Miałam tu okazje dużo poczytać osób z neo i ich wypowiedzi. I teraz wiem że nie wstąpiłabym już tam. Poszukałam czegoś innego.. i dobrze.
_________________ Ania
|
Cz lut 03, 2011 19:03 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
 Re: neokatechumenat a związki
Neon, ja jednego tylko nie rozumiem... To znaczy może nie rozumiem teraz, po 7 latach, może myślałabym tak samo gdybym tam była, nie wiem. Niemniej: NOWE ŻYCIE, to, które pochodzi od Boga, daje Bóg. Nikt inny dać go nie może. Daje od JUŻ. W każdym sakramencie pokuty. W każdej Eucharystii. W każdej chwili odmienia w nas serca kamienne i stwarza serca z ciała. Nie trzeba na nie czekać, trzeba je przyjmować i nim żyć. Przyjmujesz je na tyle, na ile masz w sobie miejsce na Boga. Ale nawet jeśli masz odrobinę, on nią nie pogardzi, tylko w nią wejdzie. I sprawi, że znajdziesz dla Niego kolejną. Serce nie z gumy, a jednak się poszerzy... Nowe życie jest faktem. Tak zwyczajnie. Nawet jeśli tego u siebie zupełnie nie widzisz. Rośnie, być może pod ziemią, w korzenie, a być może z drugiej strony oczu - bez lustra nijak nie dojrzysz  I druga rzecz. Pierwsze, co słyszysz na katechezach, to zdanie, że Bóg Cię kocha. Dokładnie takiego jakim jesteś. NIENAWRÓCONEGO ZUPEŁNIE. Więc co z tego, że może nie jesteś nawrócony tak jak byś chciał, albo ktoś tego nie ocenił na jakiś tam etap? Jesteś kochany i to najważniejsze. Co więcej: nic nie musisz robić. Tak jak jest może zostać. Nie musisz stać się supermenem w wierze. Bóg tego nie wymaga. On Ci chce to dać, jak łaskę. Świętość to przyjęcie daru, nie superchrześcijaństwo. Ono jest "produktem ubocznym". I jest postrzegane jako "super" wyłącznie z zewnątrz. A swoją drogą... Neo jest schodzeniem po schodach, w dół, uświadamianiem sobie własnej słabości i grzeszności. Tyle, że tego nie da się zrobić, nie da się przyjąć, jeśli nie doświadczy się i nie przyjmie miłości Boga. Inaczej to katorga - kompromitacja - poniżenie. Tortura. Jeśli przeżywam kompromitację, gdy komuś znajomemu mam mówić o Bogu (o ile chodzi o mówienie o Bogu, nie o formę traditio, źle kojarzoną z racji ŚJ)... Nie, nie kpię i nie wytykam, to nie jest łatwe. Znam z doświadczenia, choć etapów nie osiągnęłam. Jeśli wcale nie mam ochoty dzielić się z potrzebującym własnymi pieniędzmi, zdecydowanie wolałabym wydać je na siebie czy bliskich. W końcu nie mam ich za dużo, nie? To to co przeżywam i wybieram jakoś świadczy o mojej wierze i o tym, na ile Jezus jest pierwszy. I tu nie da się uniknąć gorzkiego stwierdzenia, że "nie jest idealnie". Ale... idealnie być nie musi. Po prostu. Nie neguję waszych słów, choć mam wrażenie, że mówicie o patologii, która wykracza poza to, co słyszałam i widziałam. Nie doszłam tak daleko, odeszłam po pierwszym skrutinium. Ewentualnie, że na to, co tu czytam ma wpływ częściowo retoryka neo. Sama doświadczyłam, że jest ostrzejsza niż rzeczywistość. To zresztą główny powód mojego odejścia, nie sposób walczyć ze sposobem mówienia katechistów i prezbiterów (po Redemptoris Mater, czasem na jedno wychodziło) i tłumaczyć za każdym razem z neokatechumenalnego na ludzki. Szkoda zdrowia. Najśmieszniejsze jest to, że po 7 latach odnajduję te same myśli, które spotkałam w neo, i odnajduję w nich piękny sens. Cała rzecz w słowach. Zobacz, to co piszę, to przecież wszystko pierwsze lata neo. Tyle, że słów używam innych.............
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz lut 03, 2011 19:57 |
|
|
|
 |
neon25
Dołączył(a): Śr lut 02, 2011 13:02 Posty: 7
|
 Re: neokatechumenat a związki
Ja żyję naprawdę jako zadowolony człowiek, nie musisz mnie pocieszać to nie to. Piszę to dla innych, poprostu przekonałem się że jest tam bardzo dużo niestety sekty, nie jestem specjalistą od tych spraw, ale ktoś kto się na tym zna ,zdefiniował to własnie tak.
Kościół nie wie o bardzo wielu rzeczach które dzieją się na spotkaniach , a są patologią, stwierdzam fakty, patologią, pralnią mózgów. Na konwiwencji gdzie jest 500 osób szanowny katechista mówi do młodego człowieka znając jego słabości, jak tam twoje długi kolego, kiedy wreszcie zrobisz to i to.
Odradzanie braciom aby nie kontaktowali sie z księdzem takim i takim, bo miał czelność zorganizować eucharystię wszystkich wspólnot bez zgody katechistów. Ten prezbiter jest wielkim autorytetem, bardzo zwyczajny ksiądz, którego wszyscy bardzo lubią. Nie rozumiesz tego , tylko to co Ci mówią katechiści masz robić, chca dyktować wszystko.
Dlaczego w Japonii okazało się to co się okazało, bo w mniejszej zbiorowości chrześcijan biskupi zobaczyli wiele więcej niż można zobaczyć w Polsce, gdzie chodzi bardzo wiele osób do kościoła.Oczywiście postawiło to Watykan w bardzo trudnej sytuacji, bo jak to po zatwierdzeniu statutu okazuje sie że biskupi widzą w tej strukturze zło, trzeba było to jakoś załagodzić i neo zobowiązało się być bardziej delikatne i posłuszne biskupom w Japonii. Kościół bardzo ryzykuje z neokatechumenatem. U nas bardzo mało księży robi drogę, nawet proboszczowie zdaja się na katechistów, niektórzy trochę się buntują, takich też znam, którzy chcą zmieniać ryty. Może brzmi to tak jakbym przekreślał te wszystkie lata, ale nie żałuję niczego co było w moim życiu. Nie można oddać swojego życia całkowicie w ręce katechistów.
|
Cz lut 03, 2011 23:04 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
 Re: neokatechumenat a związki
Zupełnie na poważnie: ja Cię NIE pocieszam. Tylko przypominam prawdę o Bogu i o człowieku. Tak zwyczajnie. Jeśli ktoś (Ty lub ktoś z Twoich znajomych, nie wiem) choruje na etapologię, to coś jest nie tak. Jeśli podstawową troską jest to, by jak najlepiej wypaść przed człowiekiem, który jest władny mnie puścić do kolejnego etapu lub cofnąć dowolnie daleko (bo aż do katechez wstępnych) to tak naprawdę zajmuje się swoim awansem w grupie, nie Bogiem.
To o czym pisałeś to patologia w sensie relacji. Ale odnoszę wrażenie, że i patologia w dużo głębszym: przeżywania formacji. Może i obrazu Boga, jeśli to co napisałam uznajesz za "pocieszanie". A to dużo groźniejsze. I niestety zaraźliwe...
Oczywiście, mogę się mylić. To w końcu tylko moje wrażenie z tego, co piszesz, nie mogę oceniać ani tego co jest w Tobie, ani w Twoich znajomych. Nie znam was...
PS. Przepraszam. Usunęłam uwagi prywatne, są może nie na miejscu. Choć po Twoich powyższych postach stwierdzenie o zadowoleniu nie budzi zaufania.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
So lut 05, 2011 21:03 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re:
jo_tka napisał(a): Może tak - moim zdaniem trudno jest żyć w rodzinie i nie przeżywać razem wiary. Nie uczestniczyć razem w liturgii. Droga neokatechumenalna ma swoją duchowość, swoje spotkania liturgiczne. Poza wszystkim - jest zwyczajnie czasochłonna.
I teraz warto chyba zapytać, jak druga strona odnosi się do Drogi? Czy możecie razem uczestniczyć w liturgii? Czy akceptuje, że bywasz na spotkaniach, w ktorych on/ona nie uczestniczy, czy nie budzi to w waszym zwiazku niepokoju, niepewności, zazdrości? Czy zaakceptuje kilkudniowe wyjazdy, nawet rzadko? Raz na jakiś czas zajęte całe niedziele?
Ogólnie - myślę, że wszelkie rady trzeba traktować jedynie jak rady. I zastanowić się, co jest dobre dla rodziny. Małżeństwo ma pierwszeństwo przed wspólnotą. Ale nie przed Bogiem. Jak mówi św. Augustyn: Jeśli Bóg na pierwszym miejscu, wszystko inne na właściwym miejscu. Pozdrawiam.
|
N mar 27, 2011 20:31 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re:
ToMu napisał(a): Powiem szczerze, na ile ja widziałem - to w parach zwykle tak jest, że o ile nie poznali się przez neo (co często ułatwia wszystko), to gdy jedno jest w neo, to po jakimś czasie do wspólnoty trafia również drugie. Dzięki za te słowa. Pozdrawiam
|
N mar 27, 2011 20:39 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
 Re: neokatechumenat a związki
Owszem. Niemniej Bóg i wspólnota to nie jest to samo.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn mar 28, 2011 9:33 |
|
 |
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
 Re: neokatechumenat a związki
i to bardzo ważne słowa jotka, bo są ludzie którym to się chyba trochę pomyliło:)
_________________ Ania
|
Pn mar 28, 2011 10:57 |
|
 |
dominique
Dołączył(a): Pn mar 28, 2011 13:11 Posty: 2
|
 Re: neokatechumenat a związki
neon25 tak to jest własnie
|
Pn mar 28, 2011 13:23 |
|
 |
dominique
Dołączył(a): Pn mar 28, 2011 13:11 Posty: 2
|
 Re: neokatechumenat a związki
Czy ktoś wie gdzie można zgłosić nieprawidłowości albo zastrzeżenia do drogi neokatechumenalnej....? Można napisać jakiś list? Do kogo się skierować?
A propo tematu to u mnie we wspólnocie jednej kobiecie, której mąż nie był na Drodze powiedzieli, że może być dla niej dobrze w takim razie np. chodzić z mężem na zwykłe msze. Więc chyba nie ma reguły. Nie demonizowałabym neokatechumenatu ale mam poważne zastrzeżenia. Tylko, że nie wiem gdzie mogę je zgłosić???
|
Pn mar 28, 2011 14:14 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: neokatechumenat a związki
jo_tka napisał(a): Owszem. Niemniej Bóg i wspólnota to nie jest to samo. Zgadza się Jo_tka. Tylko tyle, że czasami małżonkowie nie mają potrzeby wspólnie pogłębiać swej wiary. Co wtedy? Mam stać w miejscu, a raczej cofać się duchowo. Bóg, mąż, dzieci, wspólnota. Byłas dłużej w neo, jak to jest gdy jedno z małżonków należy a drugie nie, bo nie chce? Czy faktycznie krzywo patrzą? W mojej wspólnocie oprócz mnie jest trzech męzczyzn bez żon, bo one nie chca. Na razie nic sie nie dzieje. Pozdrawiam.
|
Pn mar 28, 2011 15:07 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
 Re: neokatechumenat a związki
Trudno jest. Neo zajmuje czas i niełatwo to godzić. Ale we wspólnotach które znam / którym się przyglądam / nie ma problemu.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt mar 29, 2011 23:00 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|