Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn cze 17, 2024 9:20



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 
 Szkoła czyli coś dla młodych 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lip 25, 2011 12:01
Posty: 4
Post Szkoła czyli coś dla młodych
Chcę wam przedstawić Katolicką Szkołę Kontemplacji i Ewangelizacji Młodych "Dzieci Światłości", Szkoła ta jest propozycją przeżycia roku z Jezusem, aby wprowadzić Was w temat, specjalnie dla Was świadectwo Bogusi

Mam na imię Bogusia i bardzo pragnę podzielić się moim osobistym spotkaniem z Panem Jezusem.
Wraz z młodszą siostrą wychowywałam się w rodzinie, w której wiarę chrześcijańską przekazywano z pokolenia na pokolenie, czyli wiara była raczej tradycją niż świadomym przeżywaniem istnienia Pana Boga w życiu. Trud wychowania spoczywał głównie na mamie, bo tata ze względu na swoją pracę marynarza był raczej w domu gościem. O kiedy pamiętam udział w niedzielnej Eucharystii, obchodzenie świąt kościelnych, były jakże trudnym do spełnienia obowiązkiem. Niezrozumienie sensu Eucharystii, brak namacalnego doświadczenia Pana Boga w życiu i dodatkowo nakazy ze strony rodziców, powodowały, że coraz bardziej Pan Bóg stawał się dla mnie abstrakcją.
Nastał dla mnie trudny czas, w którym czułam się pozostawiona sama sobie. Zabieganie o akceptację otoczenia, wyprowadzka taty (z czego tak naprawdę się ucieszyłam, bo między nami nie było więzi emocjonalnej) brak autorytetów w rodzicach i wiele pytań na temat wiary pozostawionych bez odpowiedzi nie ułatwiało mi życia. W końcu odwróciłam się od Pana Boga pragnąc przy tym polepszenia swojej sytuacji psychicznej i materialnej. Zamiast poprawy działo się coraz gorzej, czułam się samotna mimo, że spotykałam się z chłopakiem – ateistą. Brak szacunku do siebie i akceptacji przez otoczenie, poczucie braku urody kobiecej i ciągłe porównywanie się z innymi wzmagało uczucie zawiści. Poprzez grzech nieczystości zaczęły pogarszać się relacje z mężczyznami. Coraz bardziej zamykałam się na ludzi. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, a że moja praca tego ode mnie wymagała, bałam się pracować.
Pan Jezus widział co się ze mną dzieje i przerwał ten bezsens życia, który wówczas czułam. Przełomowym momentem była śmierć Jana Pawła II. Pragnienia, które się wówczas pojawiły: ujrzenia Naszego Ojca Świętego po raz ostatni i udział w pogrzebie były bardzo silne. Przyćmiewał je nieco lęk przed podróżą zagraniczną, w dodatku w towarzystwie nieznanych mi osób. Lęk zlekceważyłam i dopowiedziałam na wezwanie, a Pan Bóg postarał się bym czuła się bezpiecznie.
Czas tej pielgrzymki był tym momentem, do którego często wracam myślami bo wtedy decydując się na wyjazd mimo swoich słabości, w zaufaniu powiedziałam Panu Bogu swoje „Tak”. Wtedy rozpoczął się czas mojej przemiany i wielkiej przygody z Panem Jezusem. Moje serce coraz bardziej pragnęło być bliżej Niego. Rozpoczął się czas poszukiwań. Tego samego roku wyjechałam po raz pierwszy na Światowe Dni Młodzieży do Kolonii. Wzruszające kazanie Ojca Świętego Benedykta XVI sprawiło, że moje serce bardziej tęskniło do Pana Boga. W czasie tej pielgrzymki Pan Bóg obdarował mnie łaską przebaczenia chłopakowi, który zranił moje serce. Świadomość, że jestem kimś ważnym, bo jestem najukochańszym dzieckiem Bożym, które ma swoją godność sprawiła, że zaczęłam akceptować swoją kobiecość, strach przed rozmowami zniknął.
Comiesięczną radością stały się Msze Święte z modlitwą o uzdrowienie, które odkrywały powoli tajemnicę działania Pana Boga. Otwierały się moje oczy, że Pan Bóg może wszystko. Wystarczy zaufać, a On zrobi resztę.
Trafiłam na spotkanie wspólnoty „Mocni w Duchu” przy kościele Ojców Jezuitów w Łodzi. Przebyte tam Seminarium Odnowy Chrztu w Duchu Świętym coraz bardziej pokazywało mi prawdę a wyznanie publiczne Pana Jezusa jako mojego Pana było nie lada wyznawaniem ale i ukojeniem dla duszy.
Pan Jezus nie opuszcza mnie nawet na krok. Nieustanne trwanie w dziękczynnej modlitwie czy to w autobusie, w tramwaju czy nawet u fryzjera powoduje, że ciągle moje serce uwielbia Naszego Pana. Pan Jezus leczy najcięższe zranienia zwłaszcza z dzieciństwa, w którym nieobecność ojca, albo tez obecność ojca za wszystko ganiącego i wymagającego bez okazywania miłości sprawiła, że przy mężczyznach czułam dyskomfort psychiczny, nie czułam się nigdy sobą.
Pan Jezus wybrał doskonały moment na uleczenie tej rany i przebaczenie ojcu. Po dwutygodniowym wspólnym pobycie na wakacjach pojechałam na rekolekcje ignacjańskie I tygodnia. Tam Pan Jezus działał z takim impetem, że nie mogłam za Nim nadążyć. Zanim się zorientowałam mój tato stał się dla mnie najważniejszą osobą na świecie i zrozumiałam, że on w tym momencie jest jedynym mężczyzną na świecie, którego powinnam obdarować miłością. Przebaczenie mężczyznom, którzy zranili moje serce odkrywa we mnie ten cudowny dar kobiecości.
Od czasu mojego nawrócenia często modliłam się do Matki Bożej, bym mogła być taka piękna jak Ona zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie. Teraz taką właśnie się czuje mimo moich wad i niedoskonałości. Ważnym doświadczeniem było objawienie Maryi Królowej Pokoju, w którym uczestniczyłam w Medugorje wraz z grupą pielgrzymów z Polski m.in. Księdzem Grzegorzem Korczakiem. Odczułam wówczas niesamowitą więź z Matką Bożą i od tego czasu stała się ona obecna i bliska. Pielgrzymka do Medugorje- miejsca Objawień Maryjnych była takim przedsmakiem tego co miało się wydarzyć później.
Ksiądz Grzegorz Korczak, prowadzący Katolicką Szkołę Kontemplacji i Ewangelizacji Młodych „Dzieci i Światłości”, opowiadał wówczas dużo o zasadach funkcjonowania tej szkoły. Owocem pielgrzymki było m.in. zdecydowanie się na formację „Dzieci Światłości”. Pan Jezus zaprosił mnie do tego abym 9 miesięcy swojego życia (bo tyle trwa formacja) ofiarowała tylko Jemu, poprzez codzienną adorację, Eucharystię, modlitwę psalmami. Do tej pory, a mija już siódmy miesiąc pobytu w Szkole, zdumiewa mnie fakt, że Pan Jezus jest za ścianą. Zawsze można wejść do kaplicy, przywitać się z Nim i opowiedzieć co się wydarzyło danego dnia. Życie we wspólnocie jest dla mnie bardzo drogocennym darem. Dzięki wspólnocie dowiaduję się wiele o sobie, odkrywam w sobie dary i talenty, ale też słabości, które dzięki miłości Pana Jezusa stają się lekkim brzemieniem. Czas misji ewangelizacyjnych jest błogosławionym czasem, wtedy najbardziej przełamuję swoje słabości. Jest czasami ciężko, ale z Panem Jezusem i ze wsparciem moich braci i sióstr ze wspólnoty wszystko mogę, w Tym który mnie umacnia. Chwała Panu.

Bogusia

Więcej informacji o Dzieciach Światłości www.d-s.pl


Pn lip 25, 2011 12:50
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lip 25, 2011 12:01
Posty: 4
Post Re: Szkoła czyli coś dla młodych
kolejne świadectwo tym razem Marcina

Moje świadectwo na temat pobytu w Szkole „Dzieci Światłości”

Pobyt w Katolickiej Szkole Kontemplacji i Ewangelizacji Młodych „Dzieci Światłości” to dla mnie czas Bożego odpoczynku. Wcześniej podejmowałem się różnych działań w jednej wspólnocie, potem w drugiej, trzeciej… Postanowiłem wszystko zostawić i przyszedłem do Szkoły. Zanim się tu znalazłem miałem pewne upodobania co do form modlitwy np. lubiłem często prosić świętych o wstawiennictwo, podobało mi się gdy kapłan z mojej parafii odmawiał Anioł Pański po Mszy Świętej. To było miłe zaskoczenie bo Szkole rano po modlitwie porannej jest mała litania do wszystkich świętych, no i oczywiście Anioł Pański po każdej Mszy . Zawsze lubiłem też adorację Najświętszego Sakramentu – w Szkole, można powiedzieć, że to podstawowa forma modlitwy, osobistego trwania przed Panem. Okres formacji w szkole to czas wielu doświadczeń, spotkań z ciekawymi ludźmi – świadkami wiary, wojownikami w armii Boga. Ostatnio gościliśmy właśnie takiego wojownika, wszyscy byliśmy bardzo poruszeni świadectwem jego życia.
Hmm… miałem pisać o owocach, które się pojawiły po czasie już tu spędzonym. Jeżeli miałbym zstąpić do głębi mojego serca i zapytać, jakich owoców pragnę, to zobaczyłbym obraz drzewa, mocno wrośniętego w ziemię tak, że korzenie sięgają niewyczerpalnego źródła i nic tego drzewa nie jest w stanie zniszczyć, pod tym drzewem znajdują schronienie inni… Pewnie każdy w głębi serca chciałby być takim drzewem. Na pewno przez rok drzewo takie nie urośnie, to długi proces… Myślę jednak, że wiele życiodajnych procesów (dających wzrost temu drzewu) we mnie się rozpoczęło, bądź też ugruntowało. Weźmy np. osądzanie innych ludzi. Dla mnie zawsze był to problem, który obracał się przeciwko mnie, tzn. osądzając innych krzywdziłem siebie, odbierając sobie nadzieję. Wiele razy doświadczałem jak można coś wymyśleć o drugim człowieku, co wcale nie jest prawdą. Takie osądy trzeba szybko wypleniać, bo inaczej rosną w sercu chwasty… W Szkole staramy się wyjaśniać sobie zaistniałe konflikty, nie czekać do następnego dnia. Nie jest łatwo otwierać się na drugiego człowieka i coś wyjaśniać, ale jest to możliwe dzięki Bożej, konkretnej łasce. Podczas pobytu w domu rodzinnym – w czasie przerwy świątecznej, miałem taką sytuację, że zlekceważyłem osobę z mojej rodziny i postanowiłem nie zwlekać, tylko od razu przy wszystkich przeprosiłem tę osobę, ponieważ wiedziałem, że nie mogę z tym czekać. Pokój Boży wlał się wtedy w nasze serca.
Kolejnym życiodajnym czynnikiem jest dla mnie relacja z kierownikiem duchowym. Bardzo prosiłem Boga o dar kierownika duchowego, potrzebuję kogoś takiego, bym mógł wzrastać, a nie stać w miejscu. Gdyby nie jego towarzyszenie duchowe to pewnie nie wytrwałbym w decyzji wstąpienie do Szkoły. Dzieliłem się z nim moimi pomysłami spędzenia roku w Szkole, słuchałem rad. Tuż przed rozmową z odpowiedzialnymi Szkoły próbowałem się z nim skontaktować, żeby powiedzieć o mojej ostatecznej decyzji i nie mogłem się zupełnie dodzwonić. Kiedy przykładałem palec do domofonu kamienicy przy ul. Dowborczyków, gdzie mieści się Szkoła, odezwała się moja komórka. To dzwonił mój ojciec duchowny. Wyjaśnił, że nie mógł odebrać mojego telefonu z powodu rekolekcji, ale teraz znalazł chwilę. Dla mnie ta sytuacja była dodatkowym potwierdzeniem dobrego wyboru i umocnieniem relacji z kierownikiem.
Bardzo ważne jest zaufanie Bogu, które buduje się poprzez zaufanie drugiemu człowiekowi. Kto nie ufa człowiekowi, nie ufa tak naprawdę Bogu. Kiedy ma się jakiś problem lub decyzję do podjęcia, to można z kimś o tym porozmawiać i często nawet przez samo wysłuchanie przez drugą osobę sytuacja się rozjaśnia. Doświadczyłem tego wielokrotnie. Pan Bóg często lubi działać przez drugiego człowieka, tylko trzeba Go w nim zobaczyć, usłyszeć, przyjąć.
Żyjąc we wspólnocie „Dzieci Światłości” codziennie uczę się budować na nowo zaufanie Bogu i człowiekowi. To nie jest łatwe…a nawet bardzo trudne. Z Jezusem jednak wszystko jest możliwe. Trzeba Mu tylko wytrwale powierzać swoje niemoce – oto moje kolejne odkrycie.
Nie jest to dla mnie łatwe powierzać wszystko Bogu. Ciągle przyłapuję się na tym, że chciałbym wiele rzeczy robić sam, bez Jego pomocy i innych.
Pobyt w Szkole to wiele niesamowitych małych i dużych przygód: misje ewangelizacyjne, wyjazd do Francji, inne wyjazdy mające na celu np. przygotowanie się do misji, czy po prostu odpoczynek. Wyjazd do Francji był dla mnie bardzo budującym spotkaniem z francuską szkołą, z o. Danielem-Ange, który jest pełen entuzjazmu i miłości do Kościoła. Zdarzyło się wiele innych sytuacji, często trudnych, które były dla mnie umocnieniem, bo w efekcie dawały radość. Pozdrawiam z Bogiem!!!
Marcin

PS. Więcej informacji szukaj na www.d-s.pl


Pn lip 25, 2011 14:38
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lip 25, 2011 12:01
Posty: 4
Post Re: Szkoła czyli coś dla młodych
Szkoła Dzieci Światłości już na facebooku,
http://www.facebook.com/dzieciswiatlosci
Pozdrawiam w nowym roku szkolnym


Cz paź 13, 2011 15:16
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 3 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL