Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 11:47



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 28 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
 Tydzień modlitw o powołania 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Jo_tko, nie zapomniałem o powołaniu do rodziny, ale nie wspominałem o nim tylko dlatego, że cała dyskusja rozpoczęła się od kwestii modlitw o powołania kapłańskie i zakonne.
Rzeczywiście powołanie pojmuję jako coś niezmiennego, co jest jakby "domeną" człowieka przymisaną mu przez Boga już przy jego narodzinach. Jeśli powołanie zmienia się wraz z warunkami tak jak to opisujesz, to czym ono właściwie jest? Czy nie brzmi dla Ciebie dziwnie pojmowanie powołania w takim przykładzie: młody człowiek rozeznał, że jego powołaniem jest kapłaństwo, poszedł do seminarium, ale na piątym roku poznał kobietę i zapragnął założyć z nią rodzinę. Czy według tego co napisałaś nie należałoby stwierdzić, że miał powołanie kapłańskie, ale Bóg zmienił mu powołanie na do małżeństwa? Czy według Twojej definicji powołanie to nie jest jedynie czynienie dobra w zależności od okoliczności? Skoro Bóg przypisuje nam powołanie w zależności od tego co wybieramy lub co nas spotyka? Jakże się mają takie zmiany decyzji Boga do Jego wszechwiedzy i bycia ponad czasem - czyż nie wie On jak będzie wyglądało całe nasze życie zanim się urodzimy? Czy nie jest w stanie przewidzieć w czym się w końcu ustatkujemy - czy w samotności, czy w małżeństwie, czy w zakonie/kapłaństwie? Pewnie, że może i że to wszystko od zawsze wie - jaki jest więc sens w tej tezie, że Bóg powołanie dopasowuje w zależności od sytuacji? Albo przyjmijmy, że powołanie jest niezmienne przez całe życie, albo że czegoś takiego jak powołanie nie ma, bo w zasadzie każdy w każdym stanie może robić coś dobrego. Chciałbym żebyś mi jeszcze bardziej wyjaśniła co w ogóle rozumiesz jako powołanie, bo chyba zupełnie nie rozumiem Twojej definicji.

Masz rację, zefciu. Idąc moim torem myślenia modlitwa nie ma żadnego sensu prócz wewnętrznej refleksji i nakierowania człowieka na pewną drogę rozwoju - nie wymusza ona na Bogu jakiejkolwiek zmiany zdania. Chciałbym przeczytać ten fragment Ewangelii o którym wspominasz - mógłbyś mi podać namiary. Nie chodzi o to, że kwestionuję że Jezus coś takiego powiedział (choć w sumie mam prawo uwierzyć dopiero jak zobaczę ;-) ), ale po prostu jestem ciekaw. Nie może być tak, że miałbym rację gdyby nie słowa Jezusa - albo w moim myśleniu jest błąd i w takim wypadku zwracam się do wszystkich o pomoc w znalezieniu go, albo chrześcijaństwo jest wewnętrznie sprzeczne. Nie ma innej możliwości, nie mogę mieć niby-racji.

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


Pn maja 08, 2006 13:33
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Czekaj

Bóg wie, co zrobimy, jakie będą nasze decyzje. Wie więc, czy ktoś podejmie taką czy inną drogę. Ale myślę, że to, że to wie, nie oznacza, że nasze decyzje nie mają na to żadnego wpływu - bo to by oznaczało zniewolenie.

Myślę też, że nie jest tak, że jeśli ktoś się przestraszy wezwania do kapłaństwa i ucieknie, ożeni się - oczywiście, otrzymał ostatecznie powołanie do małżeństwa, czy to znaczy że tamtego wezwania nie było?

I oczywiście - skoro otrzymał powołanie i zostało ono potwierdzone sakramentem, to nie ma sensu dywagowanie, czy je ma czy nie ma - bo Bóg je potwierdził. Ale myślę też, że człowiek decyduje nie tylko w poszukiwaniu dobra - czasem też z obawy, czasem uciekając przed czymś. I myślisz, że jeśli ktoś ucieknie przed powołaniem, to już do końca będzie się zmagał z brakiem sensu swojego życia?

Opowieść którą słyszałam nie raz - o pewnym księdzu, nie w Polsce, już nieżyjącym zresztą, który idąc do seminarium nie tylko musiał się sprzeciwić matce - zagrodziła mu drzwi metodą Reytana, każąc mu wybierać miedzy kapłaństwem a "życiem" matki. Księdzem został, więc powołanie otrzymał - zostało potwierdzone sakramentem. Wtedy musiał przejść nad leżącą w drzwiach matką. Czy gdyby się uląkł, ustąpił przed szantażem, oznaczałoby że powołania nie było? Czyli że wolność i odwaga determinują istnienie powołania?

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn maja 08, 2006 16:11
Zobacz profil
Post 
Mt 9, 37-38
Łk 10, 2
A błąd w Twoim myśleniu jest prosty. Nie dostrzegasz innej opcji niż dwie: "wszystko zależy od człowieka", "wszystko zależy od Boga". To zostawia Ci do wyboru albo kalwińską predestynację, albo pelagiańsko-ockhamowską pełną odpowiedzialność człowieka. Chrześcijaństwo zaś stoi między tymi postawami.


Pn maja 08, 2006 17:20
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49
Posty: 10063
Lokalizacja: Trójmiasto
Post 
Ja tam bym się pomodlił za tych, co do kapłaństwa doszli i w międzyczasie pozapominali, co kapłan powinien robić i jak powinien żyć...

_________________
Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)

Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www


Pn maja 08, 2006 17:22
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Nie, jo_tko, to że nasze decyzje nie mają na Niego wpływu nie oznacza zniewolenia - zniewolenie byłoby wtedy, gdyby nasze decyzje nie miały wpływu na nas. Tymczasem jeśli rozumieć powołanie jako "zadanie z góry" dla człowieka, to człowiek może w wyniku swoich działań i decyzji na to powołanie zwyczajnie nie odpowiedzieć.
Co do Twojego pierwszego pytania - a czemu nie? Czemu nie mogłoby być tak, że człowiekowi temu wydawało się tylko, że kapłaństwo jest jego powołaniem, ale naprawdę tak nie było? Zdajesz się opierać na założeniu nieomylnego rozpoznawania powołania przez ludzi, które moim zdaniem jest nieuzasadnione.
Czytając Twój post dalej - czy nie przeczysz temu co pisałaś wcześniej? Chodzi mi o potwierdzanie powołania sakramentem. Porzucona przez męża który wyjechał na Haiti żona nie może realizować potwierdzonego sakramentem powołania małżeńskiego, więc według tego co pisałaś wcześniej jej powołanie powinno zmienić się na powołanie do samotności (bo przecież w świetle nauki Kościoła innego mężczyzny wziąć nie może) . Jak się ma do tego wcześniejsze potwierdzenie sakramentem, o czym ono w takim wypadku świadczyło? Jakim sakramentem potwierdzisz powołanie do samotności? Myślę, że warto abyś razem ze mną zastanowiła się nad tymi pytaniami i podzieliła swoimi odpowiedziami :)
Co do pytania o uciekanie przed powołaniem i sensie życia - ja uważam, że jedynym powołaniem człowieka jest powołanie do świętości a czegoś takiego jak powołanie do małżeństwa lub kapłaństwa nie ma. Biorąc pod uwagę to co tutaj pisałem jasne jest chyba dlaczego tak uważam i nie ma chyba potrzeby abym się powtarzał.
Jeżeli wolność i odwaga determinują istnienie powołania człowieka, to znaczy, że jest ono tak naprawdę rzecza zależną od człowieka, a nie Boga. Bóg w takim ujęciu jest kimś w rodzaju recytatora, który czyta człowiekowi dekret, który ten sam napisał. To nie przypomina koncepcji powołania o której naucza Kościół zupełnie.
Zefciu, moje poglądy na temat tego co zależy od człowieka a co od Boga póki co znasz jedynie w kwestii powołań - a to za mało by móc uznać mnie ani za wyznawcę predestynacji, ani pelagianizmu. Te terminy znaczą o wiele więcej niż to co mi przypisujesz. Poza tym nie udowadniasz ani nie wskazujesz mi błędu samym nazwaniem mnie heretykiem - nie widzisz tego? Czy może po prostu nie zrozumiałeś do końca o co proszę?

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


Pn maja 08, 2006 23:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Incognito - zacznę od końca :)
Cytuj:
Jeżeli wolność i odwaga determinują istnienie powołania człowieka, to znaczy, że jest ono tak naprawdę rzecza zależną od człowieka, a nie Boga.

A tu się zgadzam. Zatem ten człowiek otrzymał powołanie, nawet gdyby uległ szantażowi? Czyli - gdyby wtedy został, to by to powołanie odrzucił? Myślisz, że nie mógłby kilka lat później zawrzeć małżeństwa, tylko do końca życia by płakał że wtedy nie wyszedł? Do płaczu na pewno powołany nie był... A jesliby się ożenił - czy to by oznaczało, że tamto powołanie było nieważne? Nie istniało? Czy raczej tylko tyle, że Bóg się na niego nie obraził i zechciał mu dać kolejne - odmienne?

Tamta kobieta, którą zostawił mąż, nie może iść do zakonu. Zgoda. Trudno byłoby jej realozować powołanie do życia w rodzinie, bo w sumie wchodzi w grę adopcja... Ale czy to znaczy, że nie może otrzymać powołania - nie wiem - misyjnego, do misji ewangelizacyjnej? Do jakiejkolwiek innej pracy dla dobra ludzi, na którą nie miałaby pewnie czasu i siły, żyjąc w rodzinie? Albo przynajmniej - nie tyle czasu?

Masz rację z pierwszym i podstawowym powołaniem - do świętości. Dodałabym - do miłości. Boga i bliźniego... Rzecz w tym, że można je realizować na bardzo wielu szczególnych drogach.

Nie twierdzę, że człowiek nie może się pomylić w wyborze. Wręcz przeciwnie - może nie tylko się pomylić, może nie chcieć. I to mimo wszystko nie oznacza, że Bóg go porzucił. Że przestał go wołać do realizacji - tego ogólnego powołania - na innej już drodze.

Sakrament jest dowodem. Łaska sakramentu jest szczególną łaską - właśnie na tę, a nie inną drogę. I dotyczy tych powołań, które wiążą się z wydaniem swojego życia, na dobre i na złe, do jego końca. Jest też wiele innych dróg, które nie wymagają żadnych deklaracji...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn maja 08, 2006 23:30
Zobacz profil

Dołączył(a): N lut 19, 2006 17:18
Posty: 7422
Post 
Wszyscy sie modlą o powołania kapłańskie, zakonne, do życia konsekrowanego. Tylko nigdy jeszcze nie spotkałem się by ktoś w tym wszystkim modlił się o dobre powołania teologiczne. Teologowie w dużej mierze kształtują Kościół, i zawsze mnie raziło że się o nich zapomina w modlitwach


Wt maja 09, 2006 11:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Ja zaś zacznę od początku. Zgodziłaś się, że powołanie jest rzeczą zależną od człowieka, a nie od Boga, więc teraz wytłumacz mi proszę sens modlitwy o powołanie lub jego rozeznanie, skoro nie jest ono rzeczą zależną od Boga. Zgadnie które napisałem a z którym się zgodziłaś doskonale współgra z ideą którą przedstawiłem wcześniej czyli wewnętrzną refleksją człowieka jako jedynym skutkiem modlitwy o powołanie.
Gdyby człowiek o którym rozmawiamy jako o przykładzie odrzucił powołanie do kapłaństwa mógłby jak najbardziej założyć rodzinę, bo kto powiedział, że nie można postąpić wbrew powołaniu albo co więcej, że odrzucenie powołania powoduje lament do końca życia? Nie widzę argumentów przeciw tej koncepcji a co za tym idzie rola powołania jest właściwie bez znaczenia, dlatego nie uznaję powołania w takim sensie nad jakim teraz dyskutujemy (małżeństwo, kapłaństwo itd.).
Chciałbym żebyś mi odpowiedziała na następujące pytanie: jeżeli Bóg po zmianie sytuacji daje kolejne, odmienne powołanie, to czym właściwie jest powołanie? Co ono warunkuje? Czy jest przyzwoleniem "tak, mój synu, pasuje mi to co sobie wybrałeś"? Sam wyraz "powołanie" wskazuje na to, że mamy tu do czynienia z Bożym wezwaniem. Powiedz mi więc, co to za Boże wezwanie, skoro warunkuje je ludzki wybór?
Póki nie otrzymam Twojej definicji powołania nie mogę się odnieść do problemu otrzymania przez kobietę porzuconą powołania misyjnego.
To, że powołanie do świętości i miłości można realizować na różnych drogach nie znaczy, że musimy te drogi nazywać powołaniem.

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


Wt maja 09, 2006 17:28
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Łaska powołania zalezy od Boga, nie od człowieka. I nie zamierzałam twierdzić niczego innego, nawet jeśli tak to zostało zrozumiane. Ale dlaczego odmawiasz Bogu prawa udzielenia człowiekowi innej Łaski, niż ta, którą odrzucił?

Powołanie jest wezwaniem do realizowania miłości Boga i bliźniego na określonej drodze. Chyba tak - najogólniej.

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt maja 09, 2006 18:46
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Zaraz, zaraz jo_tko - sama sobie przeczysz. Piszesz, że łąska powołania zależy od Boga, a nie od człowieka, a jednocześnie sama twierdzisz że Bóg daje powołanie/łaskę powołania w zależności od tego co człowiek wybierze w życiu. Tak więc mimo iż Bóg jest źródłem łaski, to sama istota - jakie to powołanie będzie - zależy od wyboru dokonanego od człowieka. Potrzeba też chyba abyś napisała mi co rozumiesz przez łaskę powołania, bo już nie wiem czy to nie jest po prostu ładniejsze określenie na powołanie, czy bardziej zaszczyt otrzymania powołania. Jeśli to drugie - co to za zaszczyt, skoro każdy go otrzymuje? W obu zaś przypadkach, skoro powołanie jest wezwaniem do realizowania miłości Boga na określonej drodze to zwróć uwagę na ten tok myślenia: powołanie jest wezwaniem do realizowania miłości na danej drodze, ale zawsze jest jakieś powołanie, więc zawsze jesteśmy zobowiązani do realizowania miłości, bez względu na drogę. Skoro więc możemy realizować miłość niezależnie od drogi jaką podążamy (bo sama przyznałaś, że powołanie jest zawsze, że nigdy nie jesteśmy "skazani na straty") i niezależnie od tego co nam się przydaży i co wybierzemy będziemy tak samo wezwani do realizowania miłości (choć może w inny sposób), to w takim razie to co nazywasz powołaniem nic nie determinuje i nie ma żadnego znaczenia. W końcu w każdej sytuacji jesteśmy wezwani do miłości i obdarzeni łaską oraz w każdej sytuacji Bóg nas odnajdzie. Jaki jest więc sens tego co nazywasz powołaniem, a jeśli nie ma sensu to po co o tym w ogóle wspominać i zajmować się "pustym słowem"?

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


Wt maja 09, 2006 19:27
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post Re: Tydzień modlitw o powołania
mniszka napisał(a):
Rozpoczyna się tydzień modlitw o powołania kapłańskie i do życia konsekrowanego. Ja odczuwam silne powołanie do życia konsekrowanego ślubami czystości, ubóstwa, posłuszeństwa i pokory w świeckim instytucie życia konsekrowanego, karmelitańskim instytucie Elianum.

O ile pamiętam w poprzednich wątkach o powołaniu pisałaś o tym że szukasz i rozeznajesz swoje powołanie. Więc cieszę się że znalazłaś już swoją drogę. Niech Bóg Cię umacnia :)
Incognito napisał(a):
Przepraszam, ale nie rozumiem sensu modlitw o powołania. Po co się modlić w tym celu skoro to tylko od woli Boga zależy kogo do czego powoła?

Sens modlitwy o powołania jest taki jak modlitwy wogóle. W czasie modlitwy wiernych przedstawiamy Bogu różne potrzeby: potrzeby Kościoła, świata, różnych ludzi, nas samych. Jezus wzywal nas byśmy w ufnej modlitwie do Ojca przedstawiali czego nam potrzeba. Ma to na celu ukształtowanie ufności wobec Boga, że wiemyże wszystko co mamy od Niego pochodzi i wszystko Mu zawdzięczamy
Incognito napisał(a):
Jeśli tak to szczerze mówiąc zastanawiam się czy Bóg ma cokolwiek wspólnego z ewentualnym skutkiem tej modlitwy, bo cały jej "przebieg" odbywa się w człowieku. Osoba modląca się, wypowiadając słowa poddaje je refleksji i w jej wyniku dochodzi do wniosku, że droga zakonna/kapłańska jest jej powołaniem. Tak więc cała przemiana i końcowy efekt dokonuje się w człowieku bez żadnego oświecenia lub specjalnej ingerencji ze strony Boga

Jeśli modlitwa jest rozmową z Bogiem, słuchaniem co Bóg mówi do nas i mówieniem do Niego, to uczyniona refleksja na modlitwie czy droga zakonna/kapłańska jest jej powołaniem jest rozmową z Bogiem, pytaniem co czynić więc na modlitwie można również usłyszeć głos Boży, odpowiedź Boga co czynić.

Incognito napisał(a):
Tak więc mimo iż Bóg jest źródłem łaski, to sama istota - jakie to powołanie będzie - zależy od wyboru dokonanego od człowieka. Potrzeba też chyba abyś napisała mi co rozumiesz przez łaskę powołania

Powołanie jest inicjatywą Boga, Bóg powołuje człowieka a człowiek odpowiada. Powolanie jest również wyborem człowieka, bo człowiek na to co rozeznał jako swoje powolanie od Boga odpowiedział w sposób wolny. Młody człowiek rozeznając powolanie pyta Boga do czego go powołał, szuka na modlitwie, także to że czuje że taka droga jest odpowiednia dla niego to moze być oznaką powolania, Bóg pokazuje też drogę powołania przez wydarzenia życia.
Też tutaj nie wiem gdzie jest granica między Bogiem który powołuje, a wyborem człowieka np pragnienie dziewczyny że chce iść do zakonu może być powolaniem od Boga a może być też jakimś ubzduraniem.


Wt maja 09, 2006 20:24
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
1. Powołanie jako zaszczyt? Jeśli przez to rozumiesz wywyższenie nad innych, to nie. Łaska nie może być źródłem pychy...

2. Po co w ogóle powołanie, jeśli na każdej drodze można realizować powołanie do miłości? Bo nie da się robić wszystkiego. Bo powołaniu w jakiś sposób wydajesz się na zawsze. Powołanie oznacza poświęcenie swojego życia tej konkretnej drodze. Drodze, na której będzie Ci najlepiej. Drodze, na której towarzyszyć Ci będzie specjalna Łaska, specjalna pomoc. Akurat do tych zadań, do których jesteś powołany. Tych - może szczególnie ważnych...

Można żyć po prostu, nie myśląc o tym, czego Bóg od nas oczekuje. Można żyć z dnia na dzień, każdego dnia starając się żyć jak najlepiej. Można żyć bez planu, celu i sensu. A jednak człowiek tego planu, celu i sensu potrzebuje. Potrzebuje swojej drogi. Potrzebuje świadomości: tu jest moje miejsce. Miejsce, które dał mi Bóg... Tak najlepiej.

Wyobrażasz sobie życie będące ciągłym szarpaniem się - a może to? a może co innego? a może jeszcze tu spróbuję? Bez ładu i składu, w chaosie?

Z drugiej strony - dziecko potrzebuje jednej matki i jednego ojca. Nie co miesiac innego, bo poprzednia matka czy ojciec nagle "poczuła chęć czynienia dobra w Afryce i znikła..." Są zadania, które wymagają stałości. Trudne, ale potrzebne. Bardzo potrzebne.

Powołanie jest Łaską. Łaska to dar. Dar dla Ciebie i dla innych - przez Ciebie

3. Incognito... wyobraź sobie matkę karmiącą małe dziecko. Dziecko powinno zjeść trochę białka, na przykład. Więc karmi je twarożkiem. Niestety, małe pluje tym twarożkiem na odległość... Która matka powie: "ok, nie chcesz serka, to nie jedz wcale?" Raczej da dziecku jogurt, szynkę, cokolwiek. Dlaczego uważać, że człowiekowi, który - jak to dziecko - "wypluwa" własne powołanie - Bóg odmówi innego?

Czy to zależy od dziecka, czy od matki?

4. Akacja - pewność powołania, Boże potwierdzenie masz nie w chwili pójścia do zakonu - ale złożenia ślubów wieczystych. Nie pójścia do seminarium - a przyjęcia święceń. Nie zaręczyn - a zawarcia małżeństwa sakramentalnego. Przedtem to może być wszystko, z ucieczką włącznie. Po to jest czas rozeznawania...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt maja 09, 2006 20:57
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 30, 2006 21:26
Posty: 15
Post 
Ja widzę sens o modlitwy o powołania, bo choć Pan o tym decyduje to głos jest tak delikatny i cichy że czasem możena go nie uslyszeć..... Na mojej drodze Bóg postawił ludzi którzy modlili sie o powołania i kiedy do nich przyszłam powiedzieli " jesteś, modlilismy sie o nowe powołania" Jestem w Zakonie Świeckich Franciszkanów, jestem bo Pan zawołał mnie po imieniu,jestem bo spotkałam mi ludzi którzy pomogli mi usłyszec to zawołanie....
Pokój i Dobro!

_________________
Pan mój... Bóg mój...


N maja 14, 2006 13:08
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 28 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL