Duchowość - emocje kontra rozum
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Duchowość - emocje kontra rozum
Tutaj viewtopic.php?t=6673 można przeczytać zaczątek dyskusji o emocjonalnym podejściu do wiary. Uważam, że ten wątek wymaga rozwinięcia.
Wielu Świętych podchodziło do wiary emocjonalnie, nazywając Boga Tatusiem, Oblubieńcem, Narzeczonym (św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza); dalej nazywając Go "moim Jezusem" (Św. Paweł od Krzyża).
Czy naprawdę musimy mieć idealnie opanowane emocje w podejściu do Boga i kierować się tylko rozumem? Czy nasza sfera uczuciowości nie jest na tyle rozbudowana i bogata, żeby czerpać z niej pełnymi garściami?
|
Wt lut 21, 2006 19:59 |
|
|
|
 |
MaBi
Dołączył(a): Śr paź 12, 2005 13:48 Posty: 249
|
 Re: Duchowość - emocje kontra rozum
mniszka napisał(a): Tutaj viewtopic.php?t=6673 można przeczytać zaczątek dyskusji o emocjonalnym podejściu do wiary. Uważam, że ten wątek wymaga rozwinięcia.?
Ja tam się nie znam, ale nie można go w takim razie tamże rozwijać?
Sprawa jest ogolnie rzecz biorąc jasna (nie znaczy w praktyce łatwa). Nie można być calkiem bez emocji, bo nie byloby się już czlowiekiem, uczucia oraz emocje są integralną częścią osoby ludzkiej, caly czas jakieś emocje nam towarzyszą. Chodzi o to, że nie mogą one stanowić fundamentu milości osobowej, czyli relacji do Boga także.
_________________ "Oto czynię wszystko nowe" Ap 21,5
|
Wt lut 21, 2006 20:13 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Jak w takim razie odnieść się do stanu zakochania w Bogu? Czy nie jest tak, że często nami, a szczególnie kobietami, rządzą emocje?
|
Wt lut 21, 2006 21:30 |
|
|
|
 |
Katarina
Dołączył(a): Pt wrz 16, 2005 22:23 Posty: 69
|
rozum i emocje jak ciało i dusza nie mogą na ziemi istnieć niezależnie od siebie, ale wszytsko w racjonalnyhc proprcjach... czasem odrzucenie jednego może mieć katastrofalne skutki...
Podejście do wiary zależy od osobowości człowieka, np. Tomasz z Akwinu (przypominam, że profesor teologii) raczej nie nazywał Boga "Tatusiem", ale starał się pewne dogmaty z Nim związane wyjaśnić rozumowo. Natomiast św. Teresa zawsze w głębi duszy była dzieckiem i starała się to co wazne ukazać językiem dziecka DZieckaBożego... Zatem wszystko jest względne i wszystko zależy od punktu widzenia 
_________________ (...)"Tak mówi Pismo Święte i niepojęte słowa w nim tkwią, a nie napotkać mocy tych słów może byś umiał a choćbys chciał, nie będziesz mógł(...)"1,2,3
|
Wt lut 21, 2006 21:35 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Sposób odczuwania, to jakimi emocjami reagujemy jest unikatowe dla każdego człowieka, także poprzez własne emocje nadajemy własnej relacji z Bogiem charakter osobisty, jednak nie można tutaj powiedzieć, że to właśnie emocje lub ich intensywność świadczą o tym czy nasz kontakt z Bogiem jest dobry czy nie. Emocje są naszym własnym akcentem dodawanym do więzi wytworzonej z Bogiem za pomocą wiary odkrywanej i pogłębianej dzięki umysłowi. Rozum pozwala nam tworzyć "szkielet" naszej wiary, jej konstrukcję, on też umożliwia jej rozwój. Mógłbym tą całą relację porównać do budowy jakiejś konstrukcji, gdzie rozum pozwala tworzyć żelazny szkielet, zaś emocje są ornamentami z kwiatów (dziwna to by była rzeźba z kwiatów i stali, ale pomińmy to - chodzi o przykład  ). Jeżeli ktoś za bardzo poświęca się emocjom, zaniedbuje budowę konstrukcji i tym samym rozwój. Zbytnia emocjonalność stwarza też inne niebezpieczeństwo, mianowicie takie, że człowiek coś sobie uwidzi i zacznie mu się coś wydawać. Emocje w przeciwieństwie do rozumu są niestałe i min. właśnie dlatego zakochanie nie trwa wiecznie, a miłość tak. Ktoś może opierać swoją wiarę na emocjach, ale będzie to wiara niestała, w której bardzo łatwo zbłądzić i ulec fałszywemu wrażeniu - w końcu jak już wspomniałem emocje są charakterystyczne dla każdego człowieka, dlatego nie sposób tu stworzyć reguł i kontrolować tej strefy. Rozum zaś jest darem wspólnym dla wszystkich, logika jest jedna dla całej ludzkości i dlatego to właśnie rozum pozwala odkrywać Prawdę, a z kolei Prawda nas wyzwala, także od grzechu
Odpowiadając na Twoje pytanie, Mniszko: sfera uczuciowości jest rzeczywiście bogata i można z niej czerpać, ale czerpać motywację, czerpać radość - nie zaś jakiekolwiek poznanie. Uczucia nie umożliwiają odkrycia Boga, ponieważ są zupełnie subiektywne. Nie musisz się wyrzekać emocji, niech dodają Twojemu życiu kolorów, ale nie możesz się nimi kierować. Gdyby zamienić uczucia ludzi w kompasy, to zestawiając je razem okazałoby się, że nie wskazują wszystkie tego samego kierunku. Powtórzę więc raz jeszcze - uczucia nie są metodą poznania prawdy i Boga, nie kierują więc ku Bogu.
Co do nazywania Boga, naszego Ojca i Stwórcy swoim "narzeczonym" to nie będę tutaj pisał pełni tego co myślę an ten temat, bo nie chcę nikogo obrazić  Napiszę tylko, że dla mnie niedorzeczne jest wtłaczanie w relację oblubieńczą której bardzo ważna jest równość obu stron, Boga i człowieka, który przy Bogu jest bardziej mizerny i prosty niż bakteria przy człowieku i wywołuje u mnie oburzenie, takie zuchwałe wymyślanie relacji z Bogiem. Moim zdaniem to wynika ze zbytniej emocjonalności przy jednoczesnym nieprzemyśleniu sprawy i wygląda właśnie tak karykaturalnie jak narzeczeństwo człowieka i bakterii. Nie wspominając już o tym jak dziwnym pomysłem jest narzeczeństwo z własnym Ojcem.[/url]
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
Wt lut 21, 2006 21:43 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
A jednak święta Teresa od Dzieciątka Jezus nazywała Boga swoim Narzeczonym, gdy jej krewna wychodziła za mąż, Teresa napisała podobne do jej zaproszenia na ślub - zaproszenie na śluby zakonne.
Do mnie przemawia ta wizja, ta relacja z Bogiem. Czemu zakonnice otrzymują obrączkę podczas profesji?
Incognito, negujesz szeroki nurt Tradycji kościelnej. Teresa pisała, że na jej ślub z Narzeczonym Jezusem zapraszają Bóg Ojciec i Maryja Królowa Nieba, więc wyraźne jest rozdzielenie ról w Trójcy Świętej.
|
Wt lut 21, 2006 21:51 |
|
 |
av
Dołączył(a): Wt maja 31, 2005 17:46 Posty: 337
|
Wiara nie może opierać się na emocjach. Podobnie jak w życiu nie należy kierować się emocjami bo jest się niestałym. Jest faktem ze wiele kobiet przeżywa wiarę bardzo emocjonalnie i sfera uczuciowości jest u nich bardzo rozbudowana, ale powinno być to poddane pod kontrolę rozumu.
Wiara ma być świadomym aktem przede wszystkim rozumu i woli, a uczucia mogą w niej towarzyszyć ale nie są najważniejsze, są drugorzędne.
Incognito, a jeśli decyzja o poświęceniu życia Bogu przez dziewczynę w zakonie bardziej jest świadomą i przemyślaną decyzją, by w ten sposób służyć Bogu i ludziom i realizować przykania miłości Boga i bliźniego?
_________________ Mój Panie i Boże, zabierz mi wszystko, co oddala mnie od Ciebie. Mój Panie i Boże, daj mi to wszystko co zbliża mnie do Ciebie.
|
Wt lut 21, 2006 22:12 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Av, nie bardzo wiem jakiego typu odpowiedzi ode mnie oczekujesz. Chcesz wiedzieć co ja o tym sądzę? A może jak taką postawę oceniam w porównaniu z postawą emocjonalną? Pewnie pamiętasz z wcześniejszych dyskusji ze mną, że nie darzę zbytnią sympatią idei życia konsekrowanego, jednak jeśli ktoś sobie sprawę naprawdę na spokojnie i na chłodno przemyśli, a w efekcie dojdzie do wniosku, że w życiu zakonnym będzie służył Bogu i ludziom najlepiej jak może, to życzę mu wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia i szanuję jego decyzję.
Mniszko, nie wiem czemu próbujesz uargumentować postawę św. Teresy która jest przedmiotem mojej krytyki osobą owej świętej - przecież to błędne koło. Do Ciebie przemawia ta relacja z Bogiem, a mnie to brzydzi i razi mnie, że jakaś kobieta pomimo bycia w porównaniu do Boga nikim, tak jak my wszyscy, w swojej zuchwałości wyobraża sobie, że zawrze "małżeństwo" z Bogiem. Nie pytaj mnie czemu zakonnice dostają obrączkę, ja tego ani nie wymyśliłem, ani nie uważam za sensowne.
Św. Teresa mogła sobie pisać co jej się podoba i za przeproszeniem wymyślać jakieś dziwne małżeństwo z Bogiem, ale dla mnie w jej postawie brak jest równowagi w stosunku do Boga. Poprzez swój wyjątkowo emocjonalny stosunek do jednej Osoby Boskiej rozmywa ideę jedności Trójcy.
Tak, Mniszko - neguję ten nurt oblubieńczego marzycielstwa, bo dla mnie to jest zwyczajnie chore tak jak małżeństwo wspomnianych człowieka z bakterią lub córki z ojcem i oburza mnie fakt, że jakiś człowiek może być na tyle pyszny, żeby wpaść na pomysł zaślubin z wszechmocny, wszechpotężnym Bogiem.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
Wt lut 21, 2006 22:50 |
|
 |
zielona
Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25 Posty: 581
|
Przeczytaj, Incognito, Iz 62, 4-5. O Pnp chyba nie muszę przypominać. Biblia wiele razy przywołuje obraz zaślubin Boga z człowiekiem.
Równie niedorzeczne skojarzenia jak to z bakterią (a może i nawet bardziej niedorzeczne) może przecież budzić fakt narodzenia Boga z człowieka (czyt. Jezusa z Maryi), który jest tym trudniejszy do przyjęcia, że zakłada nie równość obu stron, ale wręcz pewne panowanie (mam na myśli władzę rodzicielską) stworzenia nad Bogiem...
Możliwe, że upraszczam, ale chcę pokazać, że nasza religia pełna jest paradoksów - czy fakt zaślubin Boga i człowieka jest bardziej szokujący niż fakt Wcielenia i wydania się wszechmogącego i nieśmiertelnego Boga na śmierć?
|
Wt lut 21, 2006 23:10 |
|
 |
plomyk
Dołączył(a): Wt maja 03, 2005 17:44 Posty: 419
|
 Re: Duchowość - emocje kontra rozum
mniszka napisał(a): Tutaj viewtopic.php?t=6673 można przeczytać zaczątek dyskusji o emocjonalnym podejściu do wiary. Uważam, że ten wątek wymaga rozwinięcia. Wielu Świętych podchodziło do wiary emocjonalnie, nazywając Boga Tatusiem, Oblubieńcem, Narzeczonym (św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza); dalej nazywając Go "moim Jezusem" (Św. Paweł od Krzyża). Czy naprawdę musimy mieć idealnie opanowane emocje w podejściu do Boga i kierować się tylko rozumem? Czy nasza sfera uczuciowości nie jest na tyle rozbudowana i bogata, żeby czerpać z niej pełnymi garściami?
mniszko
Uwazam ze Boga nalezy kochac cala dusza, calum sercem, calym rozumem. Dla mnie jest to bardzo proste, kochac do szalenstwa. Tym rozni sie wiekszosc ludzkosci od swietych, kochali Go do czystego szalenstwa.
Wielu z nich unosilo modlitwe: cos ze mna uczynil O Boze, szaleje za Toba moja dusza. Dzieki Bogu za swietych i ich przyklad.

_________________
|
Wt lut 21, 2006 23:16 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
zielona napisał(a): Przeczytaj, Incognito, Iz 62, 4-5. O Pnp chyba nie muszę przypominać. Biblia wiele razy przywołuje obraz zaślubin Boga z człowiekiem. Zielona, jest różnica między sytuacją gdy Bóg deklaruje swoje zaślubiny z Kościołem (a wcześniej narodem wybranym - o czym jest mowa w podanym przez Ciebie fragmencie Księgi Izajasza) czyli całą społecznością wiernych, a sytuacją gdy jakiś człowiek wymyśla sobie swoje małżeństwo z Panem Bogiem. zielona napisał(a): Równie niedorzeczne skojarzenia jak to z bakterią (a może i nawet bardziej niedorzeczne) może przecież budzić fakt narodzenia Boga z człowieka (czyt. Jezusa z Maryi), który jest tym trudniejszy do przyjęcia, że zakłada nie równość obu stron, ale wręcz pewne panowanie (mam na myśli władzę rodzicielską) stworzenia nad Bogiem... Nie widzę tutaj żadnego panowania człowieka nad Bogiem, zwłaszcza że Maryja jest cały czas poddana Panu. Po raz kolejny jest też różnica inicjatywy - co innego plan Boży, co innego ludzki pomysł. zielona napisał(a): Możliwe, że upraszczam, ale chcę pokazać, że nasza religia pełna jest paradoksów - czy fakt zaślubin Boga i człowieka jest bardziej szokujący niż fakt Wcielenia i wydania się wszechmogącego i nieśmiertelnego Boga na śmierć?
Oczywiście, że nie. Gdy Bóg zniża się do człowieka, to nie szokuje, bo On jest wszechmocny i może robić co chce. Jednak gdy człowiek próbuje wspiąć się na poziom Boga i zawrzec z Nim małżeństwo, to bezczelność jest szokująca.
Płomyku, uogólniasz - nie wszyscy święci się tak emocjonowali. U św. Tomasza z Akwinu (którego darzę o wiele większym szacunkiem niż np. św. Teresę lub św. Faustynę - i to nie z racji płci, tylko z racji jego dorobku i wkładu w wiarę oraz teologię) nie uświadczysz takich achów i ochów.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
Wt lut 21, 2006 23:33 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Płomyku, uogólniasz - nie wszyscy święci się tak emocjonowali. U św. Tomasza z Akwinu (którego darzę o wiele większym szacunkiem niż np. św. Teresę lub św. Faustynę - i to nie z racji płci, tylko z racji jego dorobku i wkładu w wiarę oraz teologię) nie uświadczysz takich achów i ochów.
Zauważyłam, że w temacie "Twój ulubiony święty" nikt nie wymienił św. Tomasza z Akwinu ani podobnie "chłodnych" świętych. Coś jest w tym, że nas, uczuciowych ludzi pociągają uczuciowi Święci. Są w jakiś sposób bliżsi sercu.
Pozwolę sobie jeszcze wrócić do św. Teresy. Jej odwaga w zwracaniu się do Boga pokazuje nam bezmiar miłosierdzia Bożego, które na taką odwagę zezwala i ...ją akceptuje (bo Kościół usankcjonował porywy serca Tereski, jak i Św. Teresy od Jezusa, "przebitej" grotem ognistym miłości Boskiej).
|
Śr lut 22, 2006 10:09 |
|
 |
zielona
Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25 Posty: 581
|
Wiesz, Incognito, ja to inaczej rozumiem. Uważam, że teksty, które odnoszą się do Narodu Wybranego, mogą równie dobrze odnosić się do poszczególnych wiernych, którzy przecież ów Naród stanowią. A jeżeli Bóg deklaruje swoje zaślubiny, to małżeństwo św. Teresy (a nawet moje, Twoje i każdego innego chrześcijanina) z Jezusem nie jest już wymysłem.
PS Nie lubię św. Tomasza. Ale to już nie na temat 
|
Śr lut 22, 2006 10:20 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
szkoda, że w tym temacie przeciwstawiono sobie emocje i rozum w odniesieniu do wiary
Bóg uwodzi człowieka  działa tez na emocje, zwłaszcza na początku drogi człowieka do Boga  chodzi o to w wierze, by nie zatrzymać sie tylko na emocjach, by w czasie "nocy ciemnej", gdy emocje nie otrzymują już zadnych pociech i strawy dla swego życia, dochować wierności Bogu
nie powinno sie ograniczac Boga i relacji z Nim tylko do rozumu - Pieśń nad Pieśniami jest tego zywym przykładem  nie można uznać, że ta ksiega traktuje wyłacznie o relacjach między Bogiem i Kościołem - Kościol przeciez tworzą ludzie  to księga o relacjach miedzy Bogiem i człowiekiem
a co do ograniczania relacji do Jednej Osoby Boskiej  no cóz, ja bym tu była bardzo ostrożna z osądzaniem, czy to dobrze czy źle dla duchowosci i duszy danego człowieka  bardzo po ludzku patrzymy na relację tylko z Jezusem jako na ograniczenie relacji z pozostałymi Dwoma Osobami  a przeciez Jezus sam powiedział, ze stanowi jedno z Ojcem  i bez pomocy Ducha nikt nie jest w stanie uznać Jezusa za swego Pana i Zbawcę  więc ta pozostała "Dwójka" jest ciągle obecna nawet wtedy, gdy człowiek zwrócony jest tylko ku Jezusowi
zresztą nie sądzę, by Bóg Ojciec czuł sie w cymkolwiek pomniejszony przez to, że Teresa "poślubiła" Jego Syna  to nie Zeus czy inny pomniejszy bożek... oni byli tak po ludzku zawistni i zazdrosni, Bóg nie jest zazdrosny o Boga  a jedynie o bożki
poza tym zwróćcie też uwagę na to, że kazde słowo zawiera w sobie jakąś symbolikę, słowo "Narzeczony", "poslubienie", "małżenstwo" - zwłaszcza w odniesieniu do relacji miedzy Bogiem i człowiekiem ma tej symboliki w sobie ogrom
więc nie podchodzmy emocjonalnie do słów, nie czepiajmy się ich rozumowo, tylko starajmy się w nie wniknąć  zarówno uczuciowo jak i rozumowo  - moze takie ćwiczonko  Incognito wyobrazi sobie ogrom uczuc, jakie by przezywał podczas zakochania w Bogu, a mniszka postara sie z dystansem i chlodno spojrzec na slowo narzeczony, małzenstwo?  to tak podobnie jak przy rozeznawaniu  zakwestionowac to, do czego jestem przywiązany/przywiązana [zwłaszcza do mojego punktu widzenia] i dotrzec do tego, czemu mnie razi takie, a nie inne patrzenie na dany "problem", "sprawę"
skoro Kościoł uznał i Tomasza i Teresą za świętych, czyli wzorzec dla nas, to chyba nie po to, by skłócic nas o to, kto z nich jest ważniejszy i bliższy Bogu
ps. a swoją drogą święci byli ludzmi bardzo konkretnymi w swoim zyciu, konkretnymi aż do bólu  czego nam wszystkim zyczę 
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
Śr lut 22, 2006 10:30 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: nie powinno sie ograniczac Boga i relacji z Nim tylko do rozumu - Pieśń nad Pieśniami jest tego zywym przykładem nie można uznać, że ta ksiega traktuje wyłacznie o relacjach między Bogiem i Kościołem - Kościol przeciez tworzą ludzie to księga o relacjach miedzy Bogiem i człowiekiem
Do tego usiłuję przekonać Incognito i cieszę się, że mam poparcie. To najściślejsza więź między Bogiem a człowiekiem. Jeśli w życiu codziennym, ludzkim, największym związkiem jaki potrafimy sobie wyobrazić, jest narzeczeństwo, małżeństwo, to nic dziwnego, że naszym słabym, małym umysłem próbujemy w tych ramach zamknąć swój stosunek do Boga. Zresztą małżeństwo jest czymś doniosłym i nie bez powodu narzeczeński związek tak wywyższył Bóg w Pieśni nad Pieśniami.
Ja zgadzam się na próbę spojrzenia z dystansem i chłodno na słowa "narzeczony", "małżeństwo". Chodzi o to, aby w "nocy ciemnej" wiary nie przestawać być posłusznym Bogu i wypełniać Jego przykazania. Tego nas nauczał Jezus : jeśli chcesz wejść do Królestwa Niebieskiego, przestrzegaj przykazań.
Z tego wątku może wynikać, że emocje i rozum uzupełniają się, a tymczasem Incognito i ja przedstawiamy, zdaje mi się, pewne skrajności. A popadania w przesadę powinniśmy unikać.
|
Śr lut 22, 2006 11:20 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|