Nie mam czasu... - czyli o obojętności
Autor |
Wiadomość |
Wojtek37
Dołączył(a): Pt lip 11, 2003 18:46 Posty: 677
|
ć w łaski dłużników?. Nauka z tego jest jasna, Pan, wlaściciel pochwalił swojego nieuczciwego sługę, w roztropności, którą wykazał w sprawach doczesnych. A nawięzując do tematu, jest to wskazanie byśmy się skupili, na zdobywaniu z takim samym zaangażowaniem "Życia wiecznego" Co niestety jak każdy z nas wie różnie bywa.
_________________ Bardzo mało modli się ten, co przywykł modlić się tylko wtedy, gdy klęczy
św. Jan Kasjan
|
N wrz 19, 2004 19:28 |
|
|
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
wojtku  Pan pochwalił nie nieuczciwość,a zapobiegliwość tego człowieka w zapewnieniu sobie spokoju wtedy, gdy już nie bedzie zarządcą
czy my tak gorliwie zabiegamy o Boga? raczej nie
gorliwie staramy sie miec przyjaciół wsrod ludzi, często rezygnując z bycia sobą, rezygnując z wartosci ważnych... a jesli mielibysmy z czegoś zrezygnowac dla Boga - to od razu mowimy, że On ogranicza nasza wolność wyborów
ot ludzka przewrotność 
|
Pn wrz 20, 2004 7:05 |
|
 |
Gość
|
 Kultywowanie "ważnych wartości" przyczyną utraty p
elka napisał(a): gorliwie staramy sie miec przyjaciół wsrod ludzi, często rezygnując z bycia sobą, rezygnując z wartosci ważnych...
Więc nie rezygnowanie, a wcielanie w życie "wartości ważnych" jest tożsame z utratą przyjaciół lub niemożnością ich znalezienia? Dziękuje więc za takie "ważne wartości".
Pozdrawiam
|
Pn wrz 20, 2004 10:08 |
|
|
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
Cytuj: Więc nie rezygnowanie, a wcielanie w życie "wartości ważnych" jest tożsame z utratą przyjaciół lub niemożnością ich znalezienia? Dziękuje więc za takie "ważne wartości".
a ja dziekuję za takich przyjaciół, przez których musze rezygnować z waznych dla mnie wartosci [bo oni mogą tych wartości nie akceptowac np  ]
|
Pn wrz 20, 2004 10:24 |
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Co to za przyjaciel, który nie ma dla mnie czasu, króty obdarza mnie obojętnością i nie akceptuje mnie takiego jaki jestem
Wg mnie żaden przyjaciel.
A któż jest naszym, największym Przyjacielem jak nie Jezus  Sam sie na tym łapię, że traktuję Go 'per noga' czasami ;(
I to czym zakończyła jo_tka Swój wstęp, co uczyniliście najmniejszemu...itd. W kazdym człowieku jest Jezus, w każdym jednym. Jeśli pokłóce się z kimś, to jakbym się pokłócił z Panem. Jak na kogoś nawrzeszczę, dowalę, pogniewam itd to jakbym to zrobił Panu. Bardzo trudno jest mi o tym pamiętać na codzień
pzdr 
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Wt wrz 21, 2004 8:11 |
|
|
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Spoonman - nawrzeszczę, dowalę pogniewam...
Albo zwyczajnie przejdę obok, bo gdzieś się spieszę, bo mam tyle na głowie, bo są jeszcze inni przecież, bo...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt wrz 21, 2004 8:32 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
Cytuj: W kazdym człowieku jest Jezus, w każdym jednym. Jeśli pokłóce się z kimś, to jakbym się pokłócił z Panem. Jak na kogoś nawrzeszczę, dowalę, pogniewam itd to jakbym to zrobił Panu. Bardzo trudno jest mi o tym pamiętać na codzień Spoonman - nawrzeszczę, dowalę pogniewam... Albo zwyczajnie przejdę obok, bo gdzieś się spieszę, bo mam tyle na głowie, bo są jeszcze inni przecież, bo...
sorki, ale to nie moje chrzescijanstwo...
Jezus nikomu nie kazał być super człowiekiem i jesli z kims sie pokłóce czy na kogos pogniewam, jesli przejde obok, bo mam cos innego do pracy, to nie znaczy, ze cos jest nie tak z moja relacja z Bogiem czy drugim cżłowiekiem
trzeba byc uwaznym na tyle, na ile sie da i umie, a resztę zostawic Bogu...
|
Wt wrz 21, 2004 10:00 |
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Elka, to tak jak w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie - miałem na myśli Bliźniego - może się nieprecyzyjnie wyraziłem, przecież całego świata nie uszczęśliwie...bez szaleństw...
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Wt wrz 21, 2004 10:05 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
no własnie, spoonman, cieszę sie, ze nie chcesz zbawić calego swiata, tym bardziej ze został on juz zbawiony
często zapominamy przy osądzaniu samych siebie, ocenianiu wlasnych uczynków, o wymaganiach, jakie powinnismy stawiać innym...
jakże często inni po prostu marnotrawią nasz czas, a my sie na to zgadzamy w imie źle pojetej miłosci bliźniego...
zamiast realnie ocenić, czy nasza pomoc jest konieczna, ładujemy sie w rózne sytuacje, które czesto nas przerastaj a i powodują poczucie winy...
a przeciez bliźniego mamy kochac jak SIEBIE SAMEGO - i tak samo dać SOBIE czas, jeli chcemy dawac czas bliźniemu... tak samo troszczyc sie o SWOJĄ duszę, o SWOJE uczucia - KOCHAĆ siebie...
|
Wt wrz 21, 2004 10:14 |
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Jeżeli pod pojęciem troszczyć sie o siebie, kochac siebie, dawać sobie czas itp rozumiesz troskę o swoje zbawienie to też się zgadzam.
W ramach powyższego wchodzi przecież poświęcenie wszystkiego dla Jezusa przede wszystkim, jak również poświęcanie się dla innych.
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Wt wrz 21, 2004 10:22 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
pod tymi pojeciami rozumiem konkretne rzeczy:
przede wszystkim czas na modlitwe
czas na odpoczynek
czas na przeczytanie książki
czas na zabawe i smiech, na sport
pozwolenie sobie na czucie sie źle, na smutek, na zniechęcenie - i oddanie tego Jezusowi
nie lubie slowa "poświecanie sie dla innych", ponieważ kojarzy sie z cierpiętniczą mina i wypominaniem
mysle, ze jesli mam w duszy miec za złe komuś, ze zabiera mi czas, że cos [czas] musze mu poświecac, to lepiej tego nie robić, a iść do kościoła i w ciszy przemodlić swoje nastawienie do drugiego człowieka
zdarza sie, ze takie uczucia powstaja właśnie jako oścień dla ducha, że nie wszystko da sie zrobić z radością w sercu, ale takie uczucie zniechęcenia i złosci wymaga rozeznania, najlepiej z osobą nie związana emocjonalnie ze mną
tak samo jest z tym zapracowaniem, o ktorym pisala jotka - mamy prawo do zajmowania sie swoimi sprawami i kazde poczucie, ze w danej chwili powinnam byc gdzies indziej i np pomagac komus powinno byc rozeznane
|
Wt wrz 21, 2004 10:33 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
OK - masz rację, Elka
Tyle że "nie mam czasu" to bardzo pojemne określenie  A czasem potrzeba raptem kilku minut - trzeba tylko zauważyć i chcieć... 
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt wrz 21, 2004 14:54 |
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Wtedy kiedy Ty "nie masz czasu" bo chcesz go mieć "dla SIEBIE" ... ktoś Cię moze barzo potrzebować. I nie zauważysz tego.
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Wt wrz 21, 2004 15:00 |
|
 |
Gość
|
Asienkka napisał(a): Teofilu :) czepiasz się słówek, :) No, to rostomiła Asiennko jeszcze raz przeczytaj to co napisałaś. Kto tu czepia się słówek? Czy nie przypadkiem ten ksiądz, którego opisałaś? Ja chciałem Ci tylko uzmysłowić, że aby dojść od jednego stanu do drugiego, trzeba przejść pewien proces - tu konkretnie chodzi o wstawanie. Czym bowiem jest to, co trwa (choćby tylko ułamek sekundy). Powiedz temu księdzu, że gada głupstwa.
|
Wt wrz 21, 2004 15:54 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
nie, zła kolejność
jeśli CHCĘ to zauważe 
|
Wt wrz 21, 2004 16:37 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|