...bo jestem chora z miłości.
Autor |
Wiadomość |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
mniszka napisał(a): Ja odpowiem jeszcze komuś odnośnie cierpienia. Ja pragnę cierpieć, bo oblubienica powinna być podobna do swojego oblubieńca. A myślisz że Bóg chciał cierpieć? Nie pamiętasz już słów "jeśli to możliwe oddal ode mnie ten kielich" (cytat niedokładny bo z kiepskiej pamięci) ? Mniszko, nie praktykuj duchowego masochizmu, Bóg nie chce żebyś cierpiała, bo nikt kto kocha nie pragnie cierpienia kochanej osoby. mniszka napisał(a): Buduję klasztor wewnątrz własnego serca. Lepiej zbuduj w swoim sercu dom człowiekowi którego zdecydujesz się pokochać. mniszka napisał(a): Jestem CHORA Z MIŁOŚCI i nie wstydzę się tego.  mniszka napisał(a): Jednak Pan chciał dzielić z nami nasz ludzki los, pełen cierpienia. Upodobnił się do nas, by nam okazać Swoją miłość. Za tę miłość odpłacam Mu żarem swojego serca.
Czyli jeśli ja bym Cię pokochał tak, że gotów bym był cierpieć za Ciebie i oddać za Ciebie jedyne życie które mam, to kochałabyś mnie równie mocno?
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
Pt sie 26, 2005 22:34 |
|
|
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Jeszcze odpowiedź na coś wcześniejszego.
mniszka napisał(a): to jak wytłumaczyć sobie pełne zakochania słowa w Pieśni nad Pieśniami ?
A co tu tłumaczyć? To trzeba poczuć w praktyce  Poczekaj na odpowiedniego mężczyznę to wszystko stanie się jasne.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
So sie 27, 2005 0:02 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Jestem przekonana, że oblubienica powinna być podobna do swego Oblubieńca. Tak to rozumiała Mała Tereska.
Nie chcę ani cierpieć, ani nie cierpieć, tylko pełnić Jego najświętszą wolę, w czymkolwiek ona się wyrazi.
Nie chcę ofiarowywać serca jakiemuś mężczyźnie. Jestem coraz bliższa decyzji o ślubie czystości, celibatu. Chcę być rozmiłowana tylko w Jezusie.
Pozdrawiam.
|
So sie 27, 2005 10:51 |
|
|
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
mniszka napisał(a): Jestem przekonana, że oblubienica powinna być podobna do swego Oblubieńca. Powiedz mi - jak Ty traktujesz Boga - jak ojca czy jak kochanka? Odnoszę wrażenie, że bliżej Ci do tego drugiego  Musisz zrozumieć, że Bóg jest istotą zupełnie innego gabarytu niż Ty, nie jest ograniczony ani płcią ani żadną inną cechą. My przy Bogu jesteśmy jak mrówka przy człowieku, jak dziecko przy ojcu. Jak oceniasz związek (o charakterze a'la małżeństwo) mrówki z człowiekiem lub dziecka z jego własnym ojcem? Naprawdę muszę się rozpisywać aby pokazać jakie to absurdalne. mniszka napisał(a): Nie chcę ani cierpieć, ani nie cierpieć, tylko pełnić Jego najświętszą wolę, w czymkolwiek ona się wyrazi. I Twoim zdaniem Bóg dał Ci wolną wolę i umieścił na tym świecie tylko po to żebyś się tego zrzekła i nie miała wsłasnego zdania? mniszka napisał(a): Nie chcę ofiarowywać serca jakiemuś mężczyźnie. Czemu? mniszka napisał(a): Chcę być rozmiłowana tylko w Jezusie.
Czemu?
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
So sie 27, 2005 11:52 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Mój wiek nie ma tu nic do rzeczy.
Kieruję się słowami Pieśni nad Pieśniami i św. Jana od Krzyża, traktujących duszę jako oblubienicę a Jezusa jako Oblubieńca. Jestem w zgodzie z nauką Świętego Kościoła Rzymsko-Katolickiego.
Nie chcę się oddawać mężczyźnie, bo czuję powołanie do czystości. Ale - jak pisałam - jestem na etapie rozpoznawania woli Bożej.
Niech mnie prowadzą dobre Anioły na mojej drodze.
|
So sie 27, 2005 12:18 |
|
|
|
 |
sim_pet
Dołączył(a): Wt sie 23, 2005 19:22 Posty: 120
|
Ok
Ps. Mniszko ja na twoim miejscu porozmawiałbym ze siostrą przełożoną zakonu na ten temat
Przedstawiać się proszę na PW. baranek
_________________ Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła!
|
So sie 27, 2005 12:36 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
mniszka napisał(a): Kieruję się słowami Pieśni nad Pieśniami i św. Jana od Krzyża, traktujących duszę jako oblubienicę a Jezusa jako Oblubieńca. Szkoda że dostrzegasz tylko jeden wymiar Pieśni nad pieśniami, a nie doceniasz tego jak przedstawia piękno miłości między mężczyzną a kobietą. mniszka napisał(a): Nie chcę się oddawać mężczyźnie, bo czuję powołanie do czystości.
A co to za przeszkoda? Nie ma czystości piękniejszej i doskonalszej niż ta małżeńska, która i uświęca, i jednoczy
Ponawiam swoje pytanie: czemu chcesz być rozmiłowana tylko w Jezusie? Pokochanie mężczyzny jest dla Ciebie zbyt wymagające?
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
So sie 27, 2005 20:05 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Tak jak w ogrodzie pełnym pięknych kwiatów, są różne rodzaje czystości. Małżeńska jest piękna. Ale jak powiedział Jezus "Kto może zrozumieć, niech zrozumie" (Kto ma uszy do słuchania...) Po prostu człowiek nie mający powołania do celibatu, nie może tego ogarnąć.
Ja sobie nie wybierałam drogi życiowej, przyjmuję dary jakie mi są dane.
|
So sie 27, 2005 20:21 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Incognito - czy jest szansa, że dasz innym prawo do życia według tego, jak chcą? Nawet jeśli uważasz że się mylą?
Proponuję do poczytania (poza PnP): Księge Izajasza 62, 1-9; Ewangelię Jana 3, 29; Apokalipsę 19, 7 i księgę Ozeasza.
Nie ma obowiązku życia w małżeństwie. Równie dobrze można kochać Boga i ludzi pozostając samotnie, w zakonie czy w jakiejkolwiek innej sytuacji życiowej. To, że TY tego nie rozumiesz, nie świadczy jeszcze, że jest to niemożliwe.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
So sie 27, 2005 20:24 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
mniszka napisał(a): Tak jak w ogrodzie pełnym pięknych kwiatów, są różne rodzaje czystości. Małżeńska jest piękna. Ale jak powiedział Jezus "Kto może zrozumieć, niech zrozumie" (Kto ma uszy do słuchania...) Po prostu człowiek nie mający powołania do celibatu, nie może tego ogarnąć. Chwila, chwila - skoro jest to sprawa do rozumienia, to może ją pojąć każdy przy odpowiednim uzasadnieniu - na to właśnie czekam i dlatego się rzucam z kłami i pazurami na każdą osobę która manifestuje taką duchowość: chcę aby ktoś mi w końcu uzasadnił logikę i sens takiego zachowania  Może się w końcu doczekam i ktoś będzie w stanie uzasadnić dlaczego to nie jest zmarnowanie własnego życia. mniszka napisał(a): Ja sobie nie wybierałam drogi życiowej, przyjmuję dary jakie mi są dane. Tzn. masz objawienia w których Bóg Ci mówi co chce żebyś robiła, czy po prostu płyniesz z prądem i tylko tak sobie to ładnie nazywasz? jo_tka napisał(a): Incognito - czy jest szansa, że dasz innym prawo do życia według tego, jak chcą? Nawet jeśli uważasz że się mylą? Jeśli będzie mi się nudziło to nie  A na serio: czy ja im to prawo odbieram? Przecież i tak ich nie zmuszę do niczego - mogę najwyżej próbować pokazać, że dana postawa jest bez sensu, a to mi chyba wolno? jo_tka napisał(a): Nie ma obowiązku życia w małżeństwie. Równie dobrze można kochać Boga i ludzi pozostając samotnie, w zakonie czy w jakiejkolwiek innej sytuacji życiowej. Pewnie, że można kochać, ale nie w ten sposób co w małżeństwie. Tylko w małżeństwie możesz zabrnąć w miłość tak głęboko, że dochodzisz do jedności z osobą którą kochasz, która Cię potrzebuje i dla której możesz oddać całą swoją osobę. Wszystko inne maleje przy tym. jo_tka napisał(a): To, że TY tego nie rozumiesz, nie świadczy jeszcze, że jest to niemożliwe.
Z chęcią porozmawiam z Tobą na ten temat.
Mów do mnie tak, bo lubię słów Twoich smak.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
N sie 28, 2005 0:26 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
A propos odbierania prawa - oczywiście nie, zawsze można po prostu przestać czytać Twoje wypowiedzi, jedyną osobą do tego zmuszoną jest moderator
A poważnie - byłoby miło, gdybyś zechciał przyjąć postawę "będę protestował, ale przyjmuję, że mogę nie rozumieć" zamiast postawy "mam rację, więc będę protestował". Bo inaczej dla mnie jest to negatyw postawy, która nie rozumie życia w małżeństwie, krytykuje je i gloryfikuje zakonne. Negatyw - jakościowo nie różni się to niczym.
O tym, po co życie konsekrowane, napisałam obok http://www.forum.wiara.pl/viewtopic.php?p=100396#100396 więc się nie będę powtarzać. Dodam tylko jedno -
Cytuj: Tylko w małżeństwie możesz zabrnąć w miłość tak głęboko, że dochodzisz do jedności z osobą którą kochasz, która Cię potrzebuje i dla której możesz oddać całą swoją osobę.
Być może do przeżywania pełni jedności z drugą osobą, zgoda. Ale nie zgodzę się co do oddania całej swojej osoby.
Bo oddać siebie innym z miłości można w każdym jej wymiarze. Być może jest to trudniejsze - bo oddajesz siebie człowiekowi, który nie jest "tylko dla Ciebie". Który w każdej chwili może się odwrócić i odejść i nie bedzie w tym niczego złego, bo taka jest jego wolność. Od którego nie możesz wymagać bycia dla Ciebie. Być może w końcu wielu ludziom. Być może - nie dostając zbyt wiele w zamian (bo nigdy nie jest tak, że nic).
Ale - dzięki Łasce Bożej - można chcieć łamać siebie, jak chleb i rozdawać innym. I może wtedy nie przeżywasz wtedy uniesienia miłości i stanu zjednoczenia. Ale nie mniej kochasz...
A wymiar mistyczny? Widzisz - zapewne można to przeżywać również ciszej. Można to przeżywać, jak cichą ale pewną (w sensie - niewątpliwą) przyjaźń. Można zresztą również być "odartym" z przeżyć. Myślę, że tak jak kontakt z drugim człowiekiem, tak i relacje z Bogiem każdy przeżywa inaczej. Ale ten "ślad emocjonalny" jest tylko tym czymś co umożliwia głębię relacji. Jest czymś, co ją człowiekowi ułatwia. Temu konkretnemu człowiekowi. Nie jest jej sednem. Dokładnie tak, jak sednem Twojej relacji z żoną nie jest jej przeżywanie w uniesieniu, a to, co się dzieje między Wami na codzień. Wszystko inne jest tylko jej budowaniem...
Człowiek pojmuje miłość przez pewien kod. Przez to, co znane. Przez to, czego doświadczył. Spróbuj wyjaśnić czym jest miłość komuś, kto jej nie przeżył. W dowolnym wymiarze... Więc mówienie o Oblubieńcu w jakiś sposób jest takim kodem. Kodem, który w skrócie obejmuje to wszystko, czym naprawdę jest taka miłość - i co się zwyczajnie nie daje opisać słowami. I ostatnią rzeczą, o którą chodzi, jest erotyzm, bo on jest tylko środkiem prowadzącym do zjednoczenia dwojga ludzi. Tak myślę...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
N sie 28, 2005 7:34 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Chwila, chwila - skoro jest to sprawa do rozumienia, to może ją pojąć każdy przy odpowiednim uzasadnieniu - na to właśnie czekam i dlatego się rzucam z kłami i pazurami na każdą osobę która manifestuje taką duchowość: chcę aby ktoś mi w końcu uzasadnił logikę i sens takiego zachowania Może się w końcu doczekam i ktoś będzie w stanie uzasadnić dlaczego to nie jest zmarnowanie własnego życia. Ja wyraźnie napisałam : kto MOŻE zrozumieć. Powołanie do życia w samotności jest częścią naszej religii, integralną częścią, i nie ma tu miejsca na uzasadnienia. Na ludzkie uzasadnienia. Świętą Faustynę też byś krytykował, bo nie wybrała sobie jakiegoś mężczyzny i złożyła wieczysty ślub czystości w wieku 18 lat? Cytuj: Tzn. masz objawienia w których Bóg Ci mówi co chce żebyś robiła, czy po prostu płyniesz z prądem i tylko tak sobie to ładnie nazywasz? Nie mam objawień ani nie przeżywam żadnych nadprzyrodzonych zjawisk. Wsłuchuję się w głos Boga w swoim sercu. Tylko wybranym dane są objawienia, a i tu nawet trzeba być ostrożnym. Wątpię, czy wszyscy księża przeżyli objawienia odnośnie swego powołania. Cytuj: Tylko w małżeństwie możesz zabrnąć w miłość tak głęboko, że dochodzisz do jedności z osobą którą kochasz
Nie zgadzam się. Nie można tak gloryfikować małżeństwa i odmawiać racji bytu wszystkim, którzy żyją inaczej. To bałwochwalcze traktowanie małżeństwa. Ja nie wywyższam ponad wszystko życia w samotności, staram się tylko pokazać, że istnieją różne drogi do Pana.
A jeśli Ci powiem, że nie odczuwam libido, uwierzysz mi? Gdybym tak powiedziała, nadal nakłaniałbyś mnie do życia w małżeństwie?
|
N sie 28, 2005 12:03 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
jo_tka napisał(a): Być może do przeżywania pełni jedności z drugą osobą, zgoda. Ale nie zgodzę się co do oddania całej swojej osoby. Masz rację. jo_tka napisał(a): dzięki Łasce Bożej - można chcieć łamać siebie, jak chleb i rozdawać innym. I może wtedy nie przeżywasz wtedy uniesienia miłości i stanu zjednoczenia. Ale nie mniej kochasz... Nie do końca się z tym zgodzę - człowiek ma jednak ograniczony potencjał i nawet ograniczoną pojemność na Łaskę Bożą - oczywiste jest, że jeśli rozdziela się na wiele osób, każda za nich otrzymuje mniej niż gdyby skupił się na jednej. Przy rozdzielaniu się na kilka osób nie osiągnie się takiej intensywności oddania jak gdy skupiasz całe swoje siły na jednej osobie, podporządkowujesz jej wszystkie swoje starania i całe swoje życie - a gdy to uczucie jest odwzajemniane w taki sam sposób dochodzi tu do największego możliwego zjednoczenia, bo i jedna, i druga osoba oddają się sobie w całości i w efekcie każda z nich jakby zyskuje nową osobę, nowe ciało, nowe siły. Do takiego "zaawansowania" w miłości można dojść tylko dwójkami. jo_tka napisał(a): Człowiek pojmuje miłość przez pewien kod. Przez to, co znane. Przez to, czego doświadczył. Spróbuj wyjaśnić czym jest miłość komuś, kto jej nie przeżył. W dowolnym wymiarze... Więc mówienie o Oblubieńcu w jakiś sposób jest takim kodem. Kodem, który w skrócie obejmuje to wszystko, czym naprawdę jest taka miłość - i co się zwyczajnie nie daje opisać słowami. I ostatnią rzeczą, o którą chodzi, jest erotyzm, bo on jest tylko środkiem prowadzącym do zjednoczenia dwojga ludzi. Tak myślę...
Zgoda - to prawda, że przelatują przez pryzmat doświadczenia człowieka i zgodnie z nim są używane. Niemniej jaki jest sens używania kodu "Oblubieniec" przez osobę która nie zna takiej relacji z człowiekiem, która jej nie doświadczyła? Wiem, że większość konfliktów mnie z różnymi osobami na tym forum możnaby uniknąć przy odmiennej terminologii. Erotyzm jest nieodłącznym elementem miłości damsko-męskiej (czyli oblubieńczej [rany, jak ja nie cierpię tego słowa  ] ), jak sama zauważyłaś jest środkiem prowadzącym do zjednoczenia dwojga ludzi, jest jedną z sił kreujących intensywność więzi. Nie można mówić o oblubieńczości bez erotyzmu, takie coś nie istnieje bo po prostu taka jest forma tej miłości, natomiast przypisywanie Bogu erotyzmu w stosunku do człowieka niesmaczy mnie, to dla mnie jak profanacja, kolejne uczłowieczanie świętości - stąd mój sprzeciw w takich przypadkach.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
N sie 28, 2005 12:16 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Incognito, czy w takim razie masz zastrzeżenia do religijnego rozumienia Pieśni nad Pieśniami, którą tak pięknie interpretował Jan od Krzyża?
Wielu świętych odczuwało ten stosunek "oblubieńczości", czy masz im coś do zarzucenia?
|
N sie 28, 2005 12:22 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
mniszka napisał(a): Incognito, czy w takim razie masz zastrzeżenia do religijnego rozumienia Pieśni nad Pieśniami, którą tak pięknie interpretował Jan od Krzyża? A możesz mi przybliżyć jego interpretację? Nie kojarzę jej zbyt dobrze. mniszka napisał(a): Wielu świętych odczuwało ten stosunek "oblubieńczości", czy masz im coś do zarzucenia?
Tak i chyba to co napisałem jo_tce wyjaśnia na czym polega mój zarzut.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
N sie 28, 2005 12:53 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|