Autor |
Wiadomość |
Andr2ej
Dołączył(a): N lip 10, 2005 15:26 Posty: 381
|
 śmieszny święty
_________________ Bóg - jest miłością
Jeżeli zło nie jest napiętnowane rozzuchwala się.
|
Śr sie 31, 2005 12:49 |
|
|
|
 |
augustyn44
Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:29 Posty: 8
|
Tak,chcę być święty!
Bo wszystko co posiadam nie jest moje a pochodzi od Boga.
Ofiarowanie całego siebie jest drogą do Niego.
Spełnianie woli Boga jest drogą do świętości i to jest sens życia każdego człowieka.
Jeżeli ktoś mówi,że nie chce być świętym to tylko dlatego,że tego nie rozumie.
Dlatego potrzebna jest łaska Naszego Stworzyciela.
|
Śr sie 31, 2005 13:59 |
|
 |
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
Augustynie
Skoro wszystko co masz jest od niego to może ofiaruj to dla biednych, Bóg się ucieszy (oczywiście mam na myśli tylko rzeczy, pieniądze a nie ludzi). Sprzedaj to do czego jesteś najbardziej przywiązany i przekaż te pieniądze dla ubogich, sprawdzisz swoje przywiązanie do rzeczy materialnych, czy Bóg jest u ciebie na pierwszym miejscu, co możesz zrobić dla Chrystusa? Co ty na to
Wiem, że jest wiele innych dróg do świętości, ale to moze być ciekawe doświadczenie. Co prawda Jezus w przypowiesci mówił: "idź sprzedaj wszystko co masz i rozdaj ubogim a będziesz miał skarb w niebie", ale nie nakłaniam do takiego poswiecenia, bo jest to bardzo trudne, tym bardziej gdy ma sie własną rodzine. Ale czesto mamy jakies przedmioty, do których jesteśmy bardzo przywiązani, więc pomyśl nad taką rzeczą.
Myślę, że takie doswiadczenie jest bardzo dobre by sprawdzić w czym tak naprawdę pokładamy swoją nadzieje, kto lub co daje nam prawdziwe zabezpieczenie? Czy jest to Bóg czy jakaś rzecz.
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
Śr sie 31, 2005 15:36 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ciekawe doświadczenie. Mnisi i mniszki wyzbywają się wszystkiego, jednak w moim życiu jest tak wiele rzeczy, do których jestem przywiązana...
|
Śr sie 31, 2005 16:45 |
|
 |
augustyn44
Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:29 Posty: 8
|
Tomaszu!
Nie wiem jakbym się zachował w takiej sytuacji jeżeli byłaby taka wola mojego Pana.W moim życiu jednak nie odważyłbym się wystawiać Go na próbę.Sakrament małżeństwa,który mi przeznaczył nie wymaga ode mnie aż takiego poświęcenia.Pan zna moje serce.W kwestii rzeczy materialnych byłbym obłudnikiem gdybym ze wspólnoty małżenskiej ofiarował Bogu coś aby tylko Mu się przypodobać i udowodnić ludziom jak ja pragnę dążyć do świętości.
|
Śr sie 31, 2005 19:14 |
|
|
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
augustyn44 napisał(a): Spełnianie woli Boga jest drogą do świętości i to jest sens życia każdego człowieka. Mów za siebie. augustyn44 napisał(a): Jeżeli ktoś mówi,że nie chce być świętym to tylko dlatego,że tego nie rozumie.
Wyobraź sobie, że niekoniecznie.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
Cz wrz 01, 2005 18:51 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Pragnienie swietosci to tak naprawde pragnienie stawania sie tak jak On. Czyli tak bardzo kochajacy inny ze daje co najdrozszego za ta osobe.
To nie jest bycie dobrym czy doskonalym, to jest nastepstwem nie samym celem.
Przepieknie raz powiedzialo dziecko na religji na pytanie kto to sa swieci: to ci przez ktorzych widac swiatlo. Dziecko oczywiscie myslalo o witrazach w kosciele, ale uchwycilo w ten sposob sedno odpowiedzi. To czlowiek przez ktorego widac swiatlo Boze. Jego milosc.
Kochajac Boga z calego serca otwieramy sie na Jego milosc, czyli tez druga osobe zaczynami postrzegac przez milosc Boga. Im bardziej sie zblizamy do Niego, tym bardziej patrzymy na bliznich Jego oczami. Pragnienie milosci do blizniego poglebia sie i konkretyzuje w naszej milosci do Boga. To Jego milosc nas uzdalnia do wzajemnego przebaczania sobie, do wzajemnej troski o siebie, szczegolnie w momentach ciezkich i czesto czysto po ludzku nie do zniesienia.
Przepieknie mowila o swietosci sw Tereska. Swietosc skala sie z drobnych rzeczy, z drobnych wyrzeczen, z drobnych modlitw, z odnoczeniem nawet kazdego drobiazgu do Boga ( i przez to tez do bliznich)
Samo wyniesienie na oltarze jest tylko uznaniem ze ta osoba byla nazdwyczajnym przykladem tego ze w jej zyciu dzialal Pan Bog, ze otwierajac sie na Niego, czesto zmieniali swiat. To milosc do Boga, sklonila np. sw Jana Bosko zajmowac sie opuszczonymi chlopakami. Czy sw Jana Bozego do zajmowania sie chorymi.
Incognito nie marwt sie sw Pawel pisal ze by wolal byc przeklety, zeby tylko jego bracia (zydzi) byli zbawieni. Sw Tereska mowila ze pragnela by sama byc w piekle by zbawic jedna dusze.
Ale oni pragneli byc sami w niebie, tylko byli gotowi nawet wiecznie cierpiec by ktos inny trafil do nieba. Natomiast jak mozesz naprawde pragnac dla kogos innego cos jako najwyzsze dobro, jesli dla Ciebie jest ono drugorzedne.
To troche jak przygotowac obiad innym i samemu nie sprobowac, ludzie moga pomyslec ze chcesz ich otruc. I tu moze byc podobnie ktos moze pomyslec ze jesli chcesz mu/jej ofiarowac cos co dla Ciebie nie jest wazne, to albo nie do konca ta osobe kochasz, albo nie kochasz samego siebie.
|
Cz wrz 01, 2005 23:39 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
wiking napisał(a): Incognito nie marwt sie sw Pawel pisal ze by wolal byc przeklety, zeby tylko jego bracia (zydzi) byli zbawieni. Ja i Św. Paweł podobnie patrzymy na niektóre sprawy  wiking napisał(a): Ale oni pragneli byc sami w niebie, tylko byli gotowi nawet wiecznie cierpiec by ktos inny trafil do nieba. Natomiast jak mozesz naprawde pragnac dla kogos innego cos jako najwyzsze dobro, jesli dla Ciebie jest ono drugorzedne.
Jak sam napisałeś, dla św. Pawła i św. Tereski ich zbawienie też było drugorzędne (bo pierwszorzędną kwestią było zbawienie innych osób), więc czemu mi zadajesz takie pytania? Przecież ja nie twierdzę, że nie chcę iść do Nieba, tylko że są dla mnie ważniejsze sprawy niż własne zbawienie. Pewnie, że chciałbym być w Niebie z osobami które kocham.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
Pt wrz 02, 2005 9:44 |
|
 |
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
To sie postaraj Incognito, dążenie do świętości pomoże ci trafić do nieba, o swoje zbawienie także trzeba dbać, można zbawić siebie i innych, to w niczym nie przeszkadza.
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
So wrz 10, 2005 14:43 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
To zastanawiające - to, że ja staję się bardziej taki jak On w dążeniu do doskonałości czyni Boga bardziej bliskim mi niż to, że On stał się bardziej taki jak my, stając się człowiekiem. Czy ktoś doświadczył kiedyś podobnego odczucia?
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
Pt wrz 23, 2005 22:28 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Fragmenty postów wydzielone z tematu: viewtopic.php?t=677&postdays=0&postorder=asc&start=60
Andr2ej napisał(a): Dobra tutaj spróbujemy sobie wyjaśnić to i owo. Incognito napisał(a): Jestem katolikiem i uważam, że to co napisałeś (jakoby człowiek dobrze uformowany przy śmierci mówił "nareszcie") to bzdura, z powodów jakie wymieniłem...Może powiesz, że pokładanie nadziei w posiadaniu w przyszłości dzieci i męża których się będzie kochać to złe lokowanie? "Nareszcie" to może sobie powiedzieć człowiek, który ma podejście "strasznie się męczę na tym świecie, o jak mi źle, kiedy to się skończy" a nie "tyle jeszcze mogę z siebie dać, tyle jeszcze dobra mogę uczynić" Skoro jesteś katolikiem to z pewnością wiesz że celem życia na ziemi dla każdego człowieka jest osiągnąć świętość. Różne są drogi i sposoby na jej realizację. Człowiek żyje dla Boga a realizuje się przez drugiego człowieka. Małżeństwo jest wspaniałą formą realizacji drogi do świętości ale nie jest jedyną drogą. Jeżli ktoś żyje Bogiem na codzień, współpracuje z nim i bardzo Go kocha to chyba normalne że nie może już się doczekać chwili, kiedy będzie mógł spotkać się z nim twarzą w twarz. Tak właśnie żyli wielcy święci. Św.Paweł napisał(a): Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele - to dla mnie owocna praca. Co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. 23 Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, 24 pozostawać zaś w ciele - to bardziej dla was konieczne. 25 A ufny w to, wiem, że pozostanę, i to pozostanę nadal dla was wszystkich, dla waszego postępu i radości w wierze, 26 aby rosła wasza duma w Chrystusie przez mnie, przez moją ponowną obecność u was. Incognito napisał(a): Andr2ej napisał(a): Skoro jesteś katolikiem to z pewnością wiesz że celem życia na ziemi dla każdego człowieka jest osiągnąć świętość. Różne są drogi i sposoby na jej realizację. Człowiek żyje dla Boga a realizuje się przez drugiego człowieka. Małżeństwo jest wspaniałą formą realizacji drogi do świętości ale nie jest jedyną drogą. Naprawdę dla Ciebie celem Twojego życia jest własne dobro? Jestem katolikiem, ale obca jest mi mentalność "żyję po to aby po śmierci trafić do Nieba". Gdyby chodziło tylko o to, ludzie rodziliby się w Niebie. Nie neguję tego, że zbawienie jest bardzo ważne, ale w życiu chodzi o coś więcej - o to, żeby kochać, o to aby oddać siebie. Moim zdaniem ważniejsze powinno być zadbanie o to by osoba którą się kocha osiągnęła świętość (czyli zbawienie, jako najwyższe dobro), ale jeśli Ty będziesz się upierał, że najważniejsze powinno być "ja i moje zbawienie" to obawiam się, że nigdy nie zrozumiesz mojej postawy w wielu sprawach. Andr2ej napisał(a): Jeżli ktoś żyje Bogiem na codzień, współpracuje z nim i bardzo Go kocha to chyba normalne że nie może już się doczekać chwili, kiedy będzie mógł spotkać się z nim twarzą w twarz. Chyba, że żyje z kimś kogo kocha i nie chce tej osoby zostawiać. Co innego żyć w celibacie nie mając nikogo bliskiego, co innego mieć rodzinę. Andr2ej napisał(a): Tak właśnie żyli wielcy święci. Co do Św. Pawła, to był on celibatariuszem, nigdy nie pokochał kobiety na tyle by chcieć złączyć swoje życie z jej, dlatego jemu nie było szkoda umrzeć. Patrz wyżej. [...]Andr2ej napisał(a): Andr2ej napisał(a): celem życia na ziemi dla każdego człowieka jest osiągnąć świętość. Incognito napisał(a): Jestem katolikiem, ale obca jest mi mentalność "żyję po to aby po śmierci trafić do Nieba" Nie wiem dlaczego w postawie świętości dopatrujesz się egoizmu.  Incognito napisał(a): zbawienie jest bardzo ważne, ale w życiu chodzi o coś więcej - o to, żeby kochać, o to aby oddać siebie. Moim zdaniem ważniejsze powinno być zadbanie o to by osoba którą się kocha osiągnęła świętość (czyli zbawienie, jako najwyższe dobro), ale jeśli Ty będziesz się upierał, że najważniejsze powinno być "ja i moje zbawienie" to obawiam się, że nigdy nie zrozumiesz mojej postawy w wielu sprawach. Myślę że powoli łapię o co Ci chodzi. Jeżeli będziesz troszczył sie o to by inni osiągneli zbawienie to jest to właśnie droga do świętości. Troszcząc się o zbawienie innych zbawiasz też siebie. Incognito napisał(a): Co innego żyć w celibacie nie mając nikogo bliskiego, co innego mieć rodzinę Zyjąc w rodzinie również można dążyć do świętości i świętość osiągnąć. Papież niedawno kanonizował jakieś małżęństwo, więc jest to możliwe. [...]Incognito napisał(a): Andr2ej napisał(a): Nie wiem dlaczego w postawie świętości dopatrujesz się egoizmu.  [...] Myślę że powoli łapię o co Ci chodzi. Jeżeli będziesz troszczył sie o to by inni osiągneli zbawienie to jest to właśnie droga do świętości. Troszcząc się o zbawienie innych zbawiasz też siebie. W końcu się zrozumieliśmy  Własne zbawienie nie może być dla człowieka najważniejsze, bo to by było stawianie własnego dobra ponad innych. Acha, żeby w przyszłości nie było niejasności - ja odróżniam świętość od zbawienia. Zbawienie to dostanie się do Nieba, które osiągamy tylko dzięki Bogu, bo sami nie jesteśmy w stanie siebie zbawić. Świętość to stan duchowej doskonałości, do którego dążymy z pomocą Boga, ale także poprzez własną pracę i wysiłek. Osiągnięcie świętości powinno być dla każdego jedną z tych najważniejszych rzeczy, ale nie z intencją "chcę być święty, żeby Bóg mnie wziął do Nieba" (bo w tym przypadku kierujemy się własną korzyścią), ale "chcę być święty, bo wtedy będę mógł lepiej pomóc tym osobom, na których mi zależy" - w tym sensie dążenie do świętości zawiera się w trosce o drugiego człowieka, dlatego nie stoi w sprzeczności z priorytetem oddania się innym.  Andr2ej napisał(a): Incognito napisał(a): Co innego żyć w celibacie nie mając nikogo bliskiego, co innego mieć rodzinę Zyjąc w rodzinie również można dążyć do świętości i świętość osiągnąć. Papież niedawno kanonizował jakieś małżęństwo, więc jest to możliwe. Oczywiście że możliwe i oby jak najwięcej małżeństw było świętymi  (przy okazji, możesz mi podać jakiegoś linka do informacji o tym małżeństwie?). Chodziło mi o to, że jeśli ktoś nie ma tutaj na ziemi tak bliskiej osoby jak żona, maż czy dziecko, to o wiele łatwiej jest mu odejść do Boga, bo - że tak powiem - nic go tu nie trzyma. Jeśli jednak ktoś ma swoją rodzinę, to nie chce umierać, bo chce się nią opiekować, a i tak w końcu kiedyś umrze, więc nie ma pośpiechu 
|
Pn paź 31, 2005 11:41 |
|
 |
Andr2ej
Dołączył(a): N lip 10, 2005 15:26 Posty: 381
|
Incognito napisał(a): "chcę być święty, bo wtedy będę mógł lepiej pomóc tym osobom, na których mi zależy" Tylko pytanie - a co z tymi na których Ci nie zależy ? Incognito napisał(a): przy okazji, możesz mi podać jakiegoś linka do informacji o tym małżeństwie?. Ta para to - Maria Corsini i Alojzy Beltrame Quattrocchi. Wystarczy w googlach podać ich nazwiska. A tu kilka linków Opis. http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS ... cchi0.htmlWywiad na ten temat. http://www.mateusz.pl/mt/cs/azymut3.htmKsiążka o świętych małżeństwach. http://ekai.pl/ksiazki/?MID=8629Incognito napisał(a): Chodziło mi o to, że jeśli ktoś nie ma tutaj na ziemi tak bliskiej osoby jak żona, maż czy dziecko, to o wiele łatwiej jest mu odejść do Boga, bo - że tak powiem - nic go tu nie trzyma. Proponuję Ci lekturę 7 rozdziału 1 Listu do Koryntian. Tam Św. Paweł pisze na temat małżeństwa ale i o wyższości stanu bezżennego. Św.Paweł napisał(a): 32 Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. 33 Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. 34 I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. 35 Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu.
Pozdrawiam.
_________________ Bóg - jest miłością
Jeżeli zło nie jest napiętnowane rozzuchwala się.
|
Pn paź 31, 2005 13:49 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Andr2ej napisał(a): Tylko pytanie - a co z tymi na których Ci nie zależy ? Nie wiem, to nie moja sprawa. Przecież nie może mi zależeć na wszystkich - co jest do wszystkiego, to jest do niczego. Andr2ej napisał(a): Proponuję Ci lekturę 7 rozdziału 1 Listu do Koryntian. Tam Św. Paweł pisze na temat małżeństwa ale i o wyższości stanu bezżennego.
To co napisał św. Paweł w podanym przez Ciebie fragmencie jest strasznym i niezbyt sprawiedliwym uproszczeniem. Jeżeli mam uznać jeden stan za wyższy od drugiego, uznałbym małżeństwo za wyższe niż bezżeny, ale to już offtopic.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
Pn paź 31, 2005 14:09 |
|
 |
Andr2ej
Dołączył(a): N lip 10, 2005 15:26 Posty: 381
|
Andr2ej napisał(a): a co z tymi na których Ci nie zależy ? Incognito napisał(a): Nie wiem, to nie moja sprawa. Przecież nie może mi zależeć na wszystkich No właśnie powinno Ci zależeć. Jezus powiedział że miłość do najbliższych nie jest niczym nadzwyczajnym i poganie tak czynią. Chrześcijaństwo uczy nas większej miłości aż do miłości do nieprzyjaciół włącznie. Incognito napisał(a): To co napisał św. Paweł w podanym przez Ciebie fragmencie jest strasznym i niezbyt sprawiedliwym uproszczeniem. Jeżeli mam uznać jeden stan za wyższy od drugiego, uznałbym małżeństwo za wyższe niż bezżeny, ale to już offtopic.
Ja mam wrażenie że masz problem z uznaniem tego co pisze w Piśmie Świętym, z Tym co mówi do nas i naucza nas Jezus. Tu leży problem. Wszyscy katolicy (włącznie z papieżem) uznają to nauczanie ale Ty nie - Ty wiesz swoje. Przecież to co Ci pisze nie wyssałem z palca tylko przekazuję Ci dokładnie tak jak naucza kościół 
_________________ Bóg - jest miłością
Jeżeli zło nie jest napiętnowane rozzuchwala się.
|
Wt lis 01, 2005 3:31 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Andr2ej napisał(a): No właśnie powinno Ci zależeć. Jezus powiedział że miłość do najbliższych nie jest niczym nadzwyczajnym i poganie tak czynią. Chrześcijaństwo uczy nas większej miłości aż do miłości do nieprzyjaciół włącznie. Czemu powinno mi zależeć na wszystkich, skoro i tak wszystkim nie jestem w stanie pomóc? Człowiekowi powinno zależeć na tych ludziach, dla których rzeczywiście może coś zrobić, inaczej będzie rozbity. Andr2ej napisał(a): Ja mam wrażenie że masz problem z uznaniem tego co pisze w Piśmie Świętym, z Tym co mówi do nas i naucza nas Jezus. Jezus nie nauczał, że jeden stan jest lepszy od drugiego. Andr2ej napisał(a): Tu leży problem. Wszyscy katolicy (włącznie z papieżem) uznają to nauczanie ale Ty nie - Ty wiesz swoje. Przecież to co Ci pisze nie wyssałem z palca tylko przekazuję Ci dokładnie tak jak naucza kościół 
Kościół nie naucza, że stan bezżenny lub kapłaństwo są lepsze niż małżeństwo.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
Wt lis 01, 2005 8:45 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|