Zabijanie niemowląt najlepszą drogą do zbawienia ?
Autor |
Wiadomość |
cichy
Dołączył(a): Pn mar 21, 2005 15:36 Posty: 108
|
-olfik- napisał(a): cichy napisał(a): przeczytaj dokładnie to co zacytowałeś... tam znajdziesz odpowiedź, ale trzeba myśleć troche... No to skoro jestem takim glabem to mnie Mistrzu oswiec, czemu skapisz swego geniuszu nam, maluczkim? Choroby to dzielo czlowieka? Ja nie wiedzialem, ze czlowiek potrafil wynalesc choroby, czyzbym niedocenial naukowcow w dawnych czasach? 
Choroby to dzieło, a dokładniej konsekwencja grzechu człowieka...
Wszyscy jesteśmy grzesznikami...Jezus natomiast dał nam odpowiedz na jedną ważną sprawę...jak umarł za nas wszystkich, TAK I MY CIERPIMY ZA NASZE GRZECHY, DOSŁOWNIE ZA GRZECHY NIE TYLKO SWOJE ALE I GRZECHY CAŁEGO ŚWIATA!! Innej drogi do zbawienia niema i nie będzie... ONLY MIŁOŚĆ
_________________ .....oni wiedzieli tylko o męce, krzyżu i złożeniu do grobu, a nic nie wiedzieli o zmartwychwstaniu, zwycięstwie i życiu. Często się zdarza, że wiesz wiele o Twoich cierpieniach i porażkach a nie zdajesz sobie sprawy czego Bóg naprawdę dokonuje w Tobie.
|
Wt maja 09, 2006 21:05 |
|
|
|
 |
cichy
Dołączył(a): Pn mar 21, 2005 15:36 Posty: 108
|
a pozatym nie pisałem że jesteś głąbem, tylko żebyć starał się zrozumieć to co jest napisane 
_________________ .....oni wiedzieli tylko o męce, krzyżu i złożeniu do grobu, a nic nie wiedzieli o zmartwychwstaniu, zwycięstwie i życiu. Często się zdarza, że wiesz wiele o Twoich cierpieniach i porażkach a nie zdajesz sobie sprawy czego Bóg naprawdę dokonuje w Tobie.
|
Wt maja 09, 2006 21:07 |
|
 |
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
Incognito napisał(a): Wiesz, jeśli wszystko może się skończyć wieczną torturą w piekle, to jednak pójście na łatwiznę jest w pełni usprawiedliwione i słuszne. Tak obawa o wieczną torturę w piekle jest jak najbardziej uzasadniona bo za grzechy ciężkie uważane są takie rzeczy które człowiek czyni ze słabości, z niewiedzy, bo tak ułożyło się w życiu i do końca nie jest świadomy wiecznej kary bo nie uświadamia sobie też w pełni obecności Bożej np. opuszczanie niedzielnej mszy - na msze chodzi około 30% Polaków i jest nią znudzonych, wolne związki - tak żyje obecnie wielu ludzi i nie uważa tego za coś złego, oglądanie filmów erotycznych - ktoś czyni to dla przyjemności i nie widzi w tym nic złego, narkomania i alkoholizm - ktoś zagubił się w życiu. Bardzo łatwo wpaść w grzechy cieżkie. cichy napisał(a): Pamiętaj...że na ziemi był kiedyś raj...i Bóg dał człowiekowi wolną wole. Lecz człowiek od Boga się odwrócił, stał się "Bogiem" dla samego siebie...i na świat wtargnął grzech, a za grzechem śmierć. Niestety nie było mnie w raju, bym mogła posiadając wolną wolę zdecydować czy zgrzeszyć. Grzech dotyka mnie w sposób niezależny od mojej woli, jest przypadłością która spotkała mnie tylko dlatego że jestem człowiekiem, została mi przekazana jako grzech pierworodny. cichy napisał(a): zabójstwo jest usprawiedliwieniem i jest słuszne? NIC NIE USPRAWIEDLIWIA ZABÓJSTWA!!
Jezus też został zabity niewinnie. A zostaliśmy usprawiedliwieniu Jego krwią. Więc w kontekście tego zabicie niemowlęcia byłoby dla niego usprawiedliwieniem.
|
Wt maja 09, 2006 21:09 |
|
|
|
 |
-olfik-
Dołączył(a): Pn maja 08, 2006 10:49 Posty: 453
|
cichy napisał(a): Choroby to dzieło, a dokładniej konsekwencja grzechu człowieka...
Ale kto te konsekwencje wyciaga jak nie Bog? Czyli to dzielo Boga. A moze twierdzisz, ze nad Bogiem cos jeszcze jest?
Co to za milosc, ktora jest taka zawistna? 
|
Wt maja 09, 2006 21:21 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Akacja
Dlaczego Wszechmogący nie usunie całego zła? Bo sami je tworzymy. Bo usuwając zło musiałby nas usunąć lub zniewolić. A On nas chce zbawić...
Wiem, że zło utrudnia widzenie Boga. Wiem, że nas oddala. Wiem, że gorszy. Ale też doświadczałam, jak coś, co mogło być zgorszeniem, stawało się nagle podstawą największych - najwspanialszych doświadczeń Boga. Jego wielkości, Jego łaski, Jego miłości... Właśnie wtedy pamiętam ją najmocniej. Wtedy, gdy cierpienie przygniatało do ziemi, wtedy gdy rzeczywiście nie ma siły żyć dalej, wtedy gdy czepiasz się krzyża - już z jedną tylko myślą "nie daj mi odejść od Ciebie"...
Wiesz - zastanawiałam się, co bym napisała kilka miesięcy temu, kiedy brnęłam przez każdy dzień i każdą minutę dnia. Kiedy najchętniej bym się nie budziła - a życie gnało naprzód i wymagało aktywności w zdwojonym rytmie. Może to dziwne - ale mam wrażenie, że to samo. Bo to co piszę nie jest z emocji. Ani z bólu, ani z radości. Emocje są na wierzchu - w środku, na dnie, jest coś jeszcze, co każe trwać. Tak samo - w obu tych stanach.
Coś, co zostało mi dane - czym zostałam napełniona. Nie moje...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt maja 09, 2006 21:49 |
|
|
|
 |
cichy
Dołączył(a): Pn mar 21, 2005 15:36 Posty: 108
|
akacja napisał(a): Niestety nie było mnie w raju, bym mogła posiadając wolną wolę zdecydować czy zgrzeszyć. Grzech dotyka mnie w sposób niezależny od mojej woli, jest przypadłością która spotkała mnie tylko dlatego że jestem człowiekiem, została mi przekazana jako grzech pierworodny. To czy byłaś czy nie byłaś w raju niema znaczenia...posiadasz wolną wole, chyba że jesteś zaprogramowana jak robot. A jeżeli chodzi o grzech pierwotny to definicja powinna sporo ci powiedziec... Grzech pierworodny - w teologii chrześcijańskiej oznacza stan grzeszności (brak świętości). Grzech ten wg chrześcijan przekazywany jest człowiekowi w momencie poczęcia i przechodzący z pokolenia na pokolenie;. Zmywany jest przez chrzest. Karą za grzech pierworodny jest pozbawienie oglądania Boga. A więc ja zauważyłaś jest to stan...w którym masz możliwośc, jesteś skłonna do grzechu, ale... ale to wcale nie oznacza że ten grzech popełnisz! im więcej modlitwy, wiary, samodyscypliny tym większe prawdopodobieństwo że grzech cie nie dopadnie...czyt. módlcie się abyście nie ulegli pokusie... akacja napisał(a): Jezus też został zabity niewinnie. A zostaliśmy usprawiedliwieniu Jego krwią. Więc w kontekście tego zabicie niemowlęcia byłoby dla niego usprawiedliwieniem.
zaraz zaraz...
kto zabił Jezusa? żołnierze a nie ty... natomiast ty zostałaś usprawiedliwiona ze wszystkich swych grzechów.
powtarzam: JEżELI BóG DAł żYCIE CZłWIEKOWI O KTóRYM WIE żE NA ZIEMI BEDZIE BARDZO ZłYM CZłOWIEKIEM, A JEDNAK DAł MU żYCIE, TO MY NIE MOżEMY PODWAżAC WOLI BOGA I SAMI DECYDOWAC KTO POWINIEN żYC A KTO NIE.....[/b]
_________________ .....oni wiedzieli tylko o męce, krzyżu i złożeniu do grobu, a nic nie wiedzieli o zmartwychwstaniu, zwycięstwie i życiu. Często się zdarza, że wiesz wiele o Twoich cierpieniach i porażkach a nie zdajesz sobie sprawy czego Bóg naprawdę dokonuje w Tobie.
|
Wt maja 09, 2006 21:58 |
|
 |
cichy
Dołączył(a): Pn mar 21, 2005 15:36 Posty: 108
|
-olfik- napisał(a): cichy napisał(a): Choroby to dzieło, a dokładniej konsekwencja grzechu człowieka...
Ale kto te konsekwencje wyciaga jak nie Bog? Czyli to dzielo Boga. A moze twierdzisz, ze nad Bogiem cos jeszcze jest? Co to za milosc, ktora jest taka zawistna? 
Jeżeli Bóg posyła na świat Jezusa aby umarł za nasze grzechy to czyni to tylko z miłości a nie z zawiści...i Jezus pokazał że wszelką chorobe, wszelką śmierc miłośc jest wstanie znieśc...
jak myślisz co jest gorsze choroba ciałą czy duszy?
przypomnij sobie wiare Papieża... bezgranicznie zaufał Bogu, w nim pokładał wszelką nadzieje, i nie bał się choroby ani śmierci...
ważna jest modlitwa... niewiele osób znam co się wogóle modlą i prawie nigdy do kościołą nie chodzą. Musisz się modlic z wiarą, jeżeli boisz się śmierci, choroby nie zaszkodzi prosic Boga o wsparcie...Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. ... Tak proście, tak szukajcie, tak kołaczcie!
Niech zaś prosi z wiarą, a nie wątpi o niczym!!!!
_________________ .....oni wiedzieli tylko o męce, krzyżu i złożeniu do grobu, a nic nie wiedzieli o zmartwychwstaniu, zwycięstwie i życiu. Często się zdarza, że wiesz wiele o Twoich cierpieniach i porażkach a nie zdajesz sobie sprawy czego Bóg naprawdę dokonuje w Tobie.
|
Wt maja 09, 2006 22:28 |
|
 |
-olfik-
Dołączył(a): Pn maja 08, 2006 10:49 Posty: 453
|
Czyli z chorobami sie zgadzasz - dzielo Boga?
cichy napisał(a): Jeżeli Bóg posyła na świat Jezusa aby umarł za nasze grzechy to czyni to tylko z miłości a nie z zawiści...i Jezus pokazał że wszelką chorobe, wszelką śmierc miłośc jest wstanie znieśc... Czy mozesz pokazac, czemu z milosci a nie z zawisci? Wydaje mi sie, ze smierc Jezusa mozna podczepic pod obie koncepcje. Nie chce publicznie dawac przykladu aby kogos nie urazic, ale jakby co sluze. cichy napisał(a): Niech zaś prosi z wiarą, a nie wątpi o niczym!!!!
Watpic=myslec, czyli jednak zabrania myslenia?
PS
Ja sie nie boje choroby, zaczynam bac sie Boga 
|
Wt maja 09, 2006 23:53 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
O koncepcjach nie da sie rozmawiać, jeśli ich nie podasz...
Co do "wątpić" - w tym zdaniu myślę, że oznacza: "prosząc nie wątp, że otrzymasz".
Co do niepewności - wątpliwości - zwatpienia - przeczytaj tutaj:
http://www.mateusz.pl/ksiazki/js-pn/js-pn_03.htm
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Śr maja 10, 2006 0:16 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
A, i o konsekwencjach.
1. Musi je ktoś wyciągać? Konsekwencje, to nie tylko kara przecież. Jeśli rzucisz piłkę, to ona w końcu upadnie. Jeśli wylejesz na siebie wodę, będziesz mokry. Jeśli podrzesz kartkę papieru, nigdy już nie stanie się taką samą, całą kartką. Może być co najwyżej kartką poklejoną...
2. Dlaczego konsekwencja ma być czymś złym? Myślisz że da się czegokolwiek nauczyć, bez konsekwencji? Czy gdyby ogień nie parzył, jakieś dziecko by przestało wkładać w nie ręce? Czy ktoś ma pretensje do ognia, że parzy?
Jak chcesz oceniać dobro i zło nie doświadczając konsekwencji czynów? Jak chciałbyś je rozpoznać? Jak chcesz poznać swoje możliwości i ograniczenia, nie doświadczając konsekwencji swoich działań? Jak mógłbyś się nauczyć czegokolwiek, gdyby nie było konsekwencji? Po czym? Przecież konsekwencje, to właśnie te owoce, źródło poznania. Podstawowy warunek doświadczenia...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Śr maja 10, 2006 0:25 |
|
 |
-olfik-
Dołączył(a): Pn maja 08, 2006 10:49 Posty: 453
|
jo_tka napisał(a): O koncepcjach nie da sie rozmawiać, jeśli ich nie podasz...
No to sklece jakas skrotowa na szybko, na Twoja odpowiedzialnosc  Prosze tylko, aby nikt kto sie latwo obraza tego nie czytal, a reszta niech to raczej lekko potraktuje
Zalozenie:
Bog lubi cierpienie innych, po to stworzyl ludzi aby sie znecac w wymyslny sposob.
Bog stworzyl swiat aby w nim gnebic ludzi. Na poczatek choroby, rozne kataklizmy itp. Ale szybko sie znudzilo. Dal wiec czlowiekowi rozum, aby ten mogl wymyslac coraz to lepsze srodki walki z innymi ludzmi. Niestety rozum mial wade - ludzie dochodzili do wniosku, ze lepiej wspolpracowac, niz sie ze soba tluc. Bog wiec wymyslil rozne religie, aby ludzi troche bardziej ze soba sklocic (niektore religie promowaly walke z wrogami), zawsze to kolejny powod do walki. Religie scalaly wspolnoty, pozwalaly im sie rozrosnac, dzieki czemu ewentualne starcia byly bardzo widowiskowe, trup slal sie gesto, Bog byl zadowolony. Ale w koncu znudzil sie takim prostym cierpieniem, trzeba jakies nowe metody wymyslec. Zeslal wiec Jezusa, ktory przekonywal, ze Bog jest miloscia (coz za ironia), wiec cierpienie trzba znosic meznie, bo Bog w zaswiatach to wynagrodzi. Spowodowalo to, ze coniektorzy meznie znosili meki ktore im Bog lub inni ludzie zsylali, a po smierci stajac przed obliczem Boga byli zdruzgotani, ze zostali zrobieni w konia, ze ich poswiecenie bylo na marne, pomogli promowac 'dowcip' Boga i na dokladke w zaswiatach podobne meki ich spotkaja. Co wiecej, Jezus promowal niezbyt zyciowe hasla typu kochaj wroga swojego. Bylo to calkiem sprytne, ci ktorzy wzieli to sobie doslownie do serca bardzo szybko zostawali przez takowych wrogow wytrzebieni, zostawali przy zyciu ci, ktorzy z jezusowych nauk potrafili selektywnie kozystac w zaleznosci od wlasnych potrzeb. Dostali oni w swoje rece piekne narzedzie propagandowe - w imie milosci blizniego mogli dokonywac najwiekszych okrucienstw, a jesli gnebiony mial cos przeciwko, pokazywano mu Jezusa i kazano dzielnie znosic meki tak jak i on. Nikt do konca nie wiedzial, ktore czesci swietych ksiag interpretowac doslownie a ktore w przenosni, wiec kazdy czyn mozna bylo sobie jakos usprawiedliwic, co zachecalo do wykozystaywania Jezusowych nauk do rozprawiania sie z wrogami. Do osiagniec mozna jeszcze dodac wymyslne meki, ktorym poddawano niewiernych i heretykow aby przekonac ich do boskiej milosci. Byli tez tacy, ktorzy jednak starali sie z tych nauk cos dobrego wyciagnac. Na szczescie wielu z nich uznalo, ze skoro Jezus cierpial to i oni musza poswiecic swoje zycie cierpieniu, cale ich zycie bylo wiec pasmem udrek, wiec dla Boga stracone nie bylo. Gorzej z tymi, ktorzy jednak cos autentycznie dobrego z tego wyciagneli. Ale nawet oni przydawali sie, swoim zyciem utwierdzajac ludzi w slusznosci 'dowcipu' Boga. Nawet jesli jakism cudem udawalo sie coniektorym wiesc szczesliwe zycie na ziemi, to i tak Bog po smierci odpowiednio ich za to karal, wiec kazdemu sie dostawalo. W koncu zasoby wiary zaczely sie wyczerpywac, ludzie jakos nauczyli sie pulapek Boga unikac i wiara ta stala sie calkiem znosna, ale nawet do dzisiaj mozna znalesc miejsca, gdzie przyczynia sie ona do swego pierwotnego zalozenia, czyli zwiekszaniu cierpienia na swiecie. A Bog kombinuje z innymi metodami, ale moze jeszcze kiedys i nasza do czegos wykozysta?
No i to by bylo na tyle, jak ktos znajdzie jakas niescislosc to mozemy doszlifowac  Kto chce moze sie zabawic z w wojujacego ateiste i wykazywac, ze takiego Boga nie ma
PS
Mam nadzieje, ze dla nikogo guru nie zostane przez ten tekst 
|
Śr maja 10, 2006 2:42 |
|
 |
-olfik-
Dołączył(a): Pn maja 08, 2006 10:49 Posty: 453
|
jo_tka napisał(a): A, i o konsekwencjach. [...]
Ja nie neguje wszystkich konsekwencji, tylko te ktore jakos nie bardzo do Boga ktorego przedstawiasz pasuja.
Czy choroby to konsekwencja odwrocenia sie od Boga? To mi nie wyglada na brak Boga, choroby to nie jest brak czegos (chociaz sie zdarza), najczesciaj wlasnie cos je wywoluje (bakterie, wirusy, wady genetyczne itp.). Czyli kto stworzyl choroby? I po co? Malo to cierpienia sami ludzie wywoluja? Jeszcze dodatkowe jest potrzebne?
|
Śr maja 10, 2006 2:53 |
|
 |
-olfik-
Dołączył(a): Pn maja 08, 2006 10:49 Posty: 453
|
Jeszcze jedno, te moja historyje o Bogu alternatywnym wywalcie jesli jest zbyt ostra, nie wiem czy jo_tka zdawala sobie sprawe, co mam na mysli piszac o tej tajemniczej koncepcji 
|
Śr maja 10, 2006 2:55 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Zesłał Jezusa, żeby kłamał na temat Boga - tak Ci wychodzi...
Umarłbyś w mękach, opuszczeniu, samotności, pogardzie - dla kłamstwa? Bo Chrystus umarł. W największym pohańbieniu i opuszczeniu. Dla mnie kłamstwo nie jest warte śmierci. I wątpię, czy dla kogokolwiek. Warte mojej śmierci może być tylko jakieś wielkie dobro...
Ta teoria miałaby sens, gdyby Chrystus nie umarł. Gdyby śmiał się z ludzi spod krzyża - jak w tej kreskówce MTV. Ale On umarł.
I może to największy paradoks w tym, co piszesz. Paradoks świadectwa chrześcijan. Tego, że w tym świadectwie nie widać radości. Nie mówi się o radości - tylko o przyjmowaniu krzyża i wiecznej nagrodzie.
Tymczasem życie z Bogiem jest radością. Przede wszystkim. Radością tu - na miejscu, na ziemi. Ogrom - nieskńczoność tej radości czeka tam, za bramą śmierci - ale to nie znaczy, że tu jej nie ma...
Trudno mówić o własnym doświadczeniu, trudno je wyrazić w słowach. Ale świat - dzięki działalności ludzi - jest, jaki jest. Ból i cierpienie jest tego wynikiem. Nie da się uniknąć tego skutku. Po ludzku można go tylko próbować zmniejszyć. Zupełny klops - nie jesteś w stanie nie cierpieć, póki żyjesz.
Tyle, że unikanie ma jedną bardzo podstawową wadę. Najczęściej jest transakcją wiązaną. Tzn - gdzieś razem z bólem, za bólem, jest to, czego pragniesz. Miłość, dobroć, stałość, pewność. Nie da się uniknąć tylko bólu, a tej reszty dostać. Więc uciekając przed cierpieniem fundujesz sobie brak. Brak można czasem z pamięci wypchnąć, zapchać substytutami. Ale w końcu się kiedyś odzywa...
Bóg daje inną drogę. Mówi - weź to razem, w komplecie, ból i cierpienie pomogę Ci przejść, a nie ma większej radości niż kochać i być kochanym. Tak naprawdę w końcu nie ma. Nic tak nie boli, jak śmierć miłości we mnie samej. Jak nienawiść, która zastępuje miłość. I dużo bardziej boli nienawidzącego, niż te drugą stronę. I ile byś tego nie dzielił i swoją nienawiścią nie obdarzał świata - zawsze masz w sobie ten największy ból.
Mnie tam się wydaje, że nie można być naprawdę szczęśliwym nienawidząc. Że nie można być naprawdę szczęśliwym, nie kochając. Że jeśli kochasz i przebaczasz to w największej samotności wśród ludzi większe szczęście, niż skurczenie serca do wielkości orzeszka (Szymborska pisała o czym innym, ale lubię te słowa: "Bez tej miłości można żyć - mieć serce suche jak orzeszek"). Zamknięcie jest śmiercią za życia na własne życzenie.
I wracając - to jest największa radość chrześcijaństwa. To jest największy dar Boga i dowód Jego miłości. Nie radość bez cierpienia - a mimo niego. Radość, której nikt ci ostatecznie wyrwać nie da rady. Pokój, którego nie można odebrać. Czegokolwiek by świat i inni ludzie nie wymyślili...
To jest świadectwo o Bogu i o Jego miłości.
A co do choroby... Prowokujesz mnie do myślenia o czymś, o czym na codzień nie myśle - dziękuję
Choroba jest skutkiem:
- zaniedbań
- degeneracji
- genów
- czynników chorobotwórczych (bakterii, wirusów), itd.
Po co jest? Taka krótka refleksja - chcemy wiedzy. Nasza potrzeba poznawania obejmuje też - może przede wszystkim - poznanie nas samych. Nie rozumienie siebie jest czymś dotkliwym...
Może jest po to, byśmy poznali prawdę o nas samych? O naszej kruchości, nietrwałości? O przemijaniu? Jeśli chcesz znać prawdę, poznaj i tę - o sobie. Może tę poznać najbardziej warto.
Choroba przypomina - sami w sobie, biologicznie - jesteśmy prochem. Możemy być nieśmiertelni tylko w Bogu. Tylko tej jednej prawdy wolelibyśmy czasem nie wiedzieć. Chciałbyś, by zatajono przed Tobą tę prawdę?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Śr maja 10, 2006 7:07 |
|
 |
-olfik-
Dołączył(a): Pn maja 08, 2006 10:49 Posty: 453
|
jo_tka napisał(a): Umarłbyś w mękach, opuszczeniu, samotności, pogardzie - dla kłamstwa? Bo Chrystus umarł. W największym pohańbieniu i opuszczeniu. Dla mnie kłamstwo nie jest warte śmierci. I wątpię, czy dla kogokolwiek. Warte mojej śmierci może być tylko jakieś wielkie dobro... Jezus nikogo nie oklamal, Jezus nie wiedzial, tez zostal zrobiony w konia. O to wlasnie chodzilo, wszyscy (lacznie z Jezusem) maja myslec, ze dla jakies wiekszej sprawy sie poswiecaja, a po smierci Bog ich tylko wysmieje jako frajerow, i to tym wiekszych im bardziej sie poswiecali. Wyobraz sobie, zdradza Cie Bog ktoremu tak bardzo ufalas. Czyz to nie wymyslna tortura? Im bardziej ktos zaufa, tym wiekszy potem bedzie zawod. Zgodne z tym co napisalas, ze najgorsza jest smierc milosci. A o to chodzi w tej koncepcji  jo_tka napisał(a): Tyle, że unikanie ma jedną bardzo podstawową wadę. Najczęściej jest transakcją wiązaną. Tzn - gdzieś razem z bólem, za bólem, jest to, czego pragniesz. Miłość, dobroć, stałość, pewność. Nie da się uniknąć tylko bólu, a tej reszty dostać. Więc uciekając przed cierpieniem fundujesz sobie brak. Brak można czasem z pamięci wypchnąć, zapchać substytutami. Ale w końcu się kiedyś odzywa... Widzisz, wielu ludzi jednak walczy z cierpieniem, nie tylko swoim, takze i cierpieniem innych. Powiesz im, ze zle robia? Ze milosc innym zabieraja? Przykre to, tym bardziej, ze jednak wierni tez sie w takie rzeczy angazuja, pomoc innym itp. Zle robia? Wydaje mi sie, ze tu trzeba wybrac: 1. Cierpienie jest z natury dobre bo zbliza do Boga, wiec nikomu cierpienia zabierac nie mozna. 2. Cierpienie jest zle i trzeba z tym walczyc, innym rowniez pomagac z tym walczyc. Obu przyjac nie mozna, bo wtedy cokolwiek bysmy zrobili i tak bedzie zle. Chociaz na upartego mozemy zrobic z tego trzecia mozliwosc. 3. Cierpienie jest jednoczesnie dobre i niedobre, jako ze nie wiemy ktore jest ktore wiec nie mozemy ani z nim walczyc ani promowac, pozostaje tylko usiasc i biernie znosic to, co Bog zsyla Mozemy latwo podpiac to pod zlego Boga. Ci, ktorzy rozumieja Jezusa jako nawolywanie do pomocy innym, po smierci i tak beda srodze zawiedzeni, bo tak oni jak i ci ktorym pomagali meczarni nie unikna, starania byly na marne. Co wiecej, tacy ludzie byliby dobrzy dla innych nawet bez jezusowych nauk, wiec szkody w boskim planie cierpienia to nie robi. A co z tymi, ktorzy rozumieja jako pogodzenie sie z cierpieniem? Tu juz lepiej, po smierci dowiedza sie, ze mieli sie godzic z cierpieniem wylacznie dla boskiego okrucienstwa, ze chodzilo tylko o to, aby zmylic ich, aby czasem nie poswiecili sie zmniejszaniu ilosci cierpienia na swiecie, zeby wrecz promowali cierpienie. jo_tka napisał(a): [...]Choroba przypomina - sami w sobie, biologicznie - jesteśmy prochem. Możemy być nieśmiertelni tylko w Bogu. Tylko tej jednej prawdy wolelibyśmy czasem nie wiedzieć. Chciałbyś, by zatajono przed Tobą tę prawdę?
Bog mogl zrobic abysmy i biologicznie byli silni, wiec prawda moglaby byc inna, bardziej przyjazna i milosciwa. Wprowadzenie dodatkowego cierpienia wydaje sie nieczystym zagraniem, Bog musi wybatozyc na swiecie aby potem mozna bylo docenic jego milosc? Ale to tylko swiadczy o kiepskiej jakosci tej milosci, gdyby faktycznie byla nieskonczona cierpienia by nie potrzebowala.
Wydaje mi sie, ze wszystko to co napisalas w odpowiedzi mozna rownie dobrze podpiac pod koncepcje akrutnego Boga jaka przedstawilem, jesli cos jeszcze konkretnego nie pasuje to pokaz, teorie przerobimy i bedzie pasowac
PS
Ciesze sie ze zacheca do myslenia, o to chodzi aby sie w myslenie pobawic 
|
Śr maja 10, 2006 10:54 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|