Nie przeczę, że możliwe jest uzdrowienie przez podświadomość. Co niejako potwierdziłem w nawiasie. Ale to teraz nie ma znaczenia szczególnego, bo to były przykłady.
Zło nie jest przez Boga pożądane w takim sensie, że chce by je czyniono. Ale zło jest na świecie nie dlatego, że Bóg nie ma mocy swoją wolą go wyplenić. Czyli jednocześnie Bóg go nie chce i chce. CHoć niekoniecznie tutaj o chcenie tutaj chodzi. Może prędzej o konieczność, bo w obliczu zła objawia sie dobro i miłość? Albo inaczej: zło czyni człowieka. Człowiek ma wolną wolę. Jęzeli człowiek robi coś złego to Bóg ma wybór: złamać zasadę wolnej woli i niedopuścić do zła albo dopiścć do tego zła w imię wolnej woli i obrócić je na dobro (tego który grzeszy albo kogoś innego). I wybiera drugie rozwiązanie. Trudno mi odgadywać zamysły Boga. Wiem tylko, że gdyby Bóg uznał ze tak ma być, to przysłowiowym pstryknięciem palców przywróciłby raj i zniszczył zło.
Czy są przeciwko te sytuacji Bożej woli? On pragnie naszej doskonałości, ale nie poprzez trzymanie nas pod kloszem, gdzie nic nam sie nie moze stac, ale poprzez kształtowanie siebie, hartowanie, zwyciężanie ze złem. Ktoś kiedyś ślicznie napisał, że chrześcijaństwo nie polega na nieupadaniu pod krzyżem, ale na każdorazowym wstawaniu. I coś w tym jest.
Jak nie ingeruje? Ciągle mówię, że ingeruje

Ale nie łamie zasady wolnej woli. Daje człowiekowi szanse, ale za niego nie wybiera. Nie może nikogo zbawić "na siłę" (tzn może, ale tutaj poruszamy kwestię sprawiedliwości, ponownie wolnej woli i jeszcze kilka innych). Postanowił, że nikogo nie zbawi na siłę. Miłosierdzia dostępują ci, którzy o to proszą. Poza tym kluczowe są słowa, że od tych, którym mało dano, mało się będzie wymagać. Więc jesli ktoś nie ze swojej winy coś zrobił, nie zostanie za to potepiony. W skrócie moja odpowiedź na to pytanie: Ingeruje i daje szanse poprawy, ale nie dokonuje wyborow za czlowieka i jesli ktos dazy do potępienia i nie wykorzystuje szans, bedzie potepiony.
Zgadzam sie co do sumienia. A odpowiedź na "kluczowe" pytanie: w dwojaki sposób. Pierwszy: nie wiem czy tego doświadczyłeś, ale można mieć pewność. Taką... nadprzyrodzoną. Po prostu się wie. To trochę jak z odkryciem powołania. Człowiek wie, że własnie TO ma zrobić. Ale to wyższa szkoła jazdy. Drugi sposób jest prostszy: jeżeli to co podpowiada sumienie prowadzi do dobra, to należy posłuchać sumienia. Nawet jeśli to nie głos Boga, a echo etyki. Z tym, że w moim światopoglądzie nie ma miejsca na przypadki.