Nie mam czasu... - czyli o obojętności
Autor |
Wiadomość |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
 Nie mam czasu... - czyli o obojętności
Temat sprowokowany dzisiejszą hebraiką...
Kiedyś można było nie zauważyć, minąć w pośpiechu, w zagonieniu, dążąc do ważnych, życiowych spraw - Boga, umierającego za nas...
A przecież - do dobrego się szykowali - do wielkiego święta...
Jak łatwo w biegu - nie dostrzec tego, co się dzieje. Obok. Zatrzymać się - spojrzeć - nawet westchnąć ze współczuciem - pobiec dalej. Bo przecież życie ucieka, bo przecież - nie mam czasu...
Tamci ludzie - nie dostrzegli...
Ilu ludzi ja - nie dostrzegam?
Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Śr mar 03, 2004 11:54 |
|
|
|
 |
puella
Dołączył(a): Śr maja 14, 2003 16:46 Posty: 738
|
A co to właściwie znaczy : Nie mam czasu ... ?
Chyba każdy z żyjących ma czasu dokładnie tyle samo w każdym pojedynczym dniu? Ludzie w większości zgadzają się z tym, że doba ma około 24 godziny więc lepiej nie mówmy, że "nie mamy czasu" - bo mamy.
To jakies słowo klucz, mające mnie usprawiedliwić gdy czegoś nie zrobiłam .....
Powinnam raczej mówić : nie mam czasu DLA CIEBIE konkretny człowieku bo przeznaczyłam czas na coś innego.
To ja decyduję dla kogo i na co przeznaczam swój czas. Jeżeli go tracę - to także ja i to mnie ubywa........
Nie mam się co oszukiwać  To ja Dziadku nie miałam czasu dziś dla Ciebie - ale tak w ogóle, to go miałam, ale zamiast słuchać Twoich historii z czasów okupacji wolałam gadać z kumplem na gadu....
|
Śr mar 03, 2004 14:56 |
|
 |
Tygrysica
Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 22:48 Posty: 25
|
jesli sobie zorganizujemy czas to nie powiemy sobie "nie mam czasu", jesli zas odkładamy na później to sie wszystko kumuluje i tak jest. To my decydujemy jak ten czas wykorzystamy.
_________________ Wszystko moge w Tym Który mnie umacnia
Jezus umacnia mnie
dzieki Mu za to
Pozdrowka dla wszystkich
|
Wt kwi 06, 2004 21:35 |
|
|
|
 |
Izabela
Dołączył(a): Pn mar 22, 2004 13:08 Posty: 10
|
może nie tyle o czasie co o obojetnosci...
kiedyś zawsze przełaczam kanał jak lecial program o maluchach czekajacych na adopcje bo płakałam juz przy pierwszym dziecku i nie mogłam znieść bólu tych dzieci i mojej bezradności. Czułam się usprawiedliwiona. Pomoglam swojej wrazliwości - obojętnoscią.
A przeciez ten program właśnie po to jest - żeby zapłakac i pomyśleć !
Jest wiele momentów i sposobów na to by nie być obojetnym... trzeba tylko chcieć je zauważać i stawiać ponad własny egoizm...
Ogladam ten program od jakiegos czasu regularnie i nie umaralam od płaczu ... a jestem blisko sercem i modlitwa tych dzieciaków.
Plecam ten program wszystkim - można się wiele nauczyć i pomóc - chociazby modlitwą 
_________________ Iza
|
Śr kwi 07, 2004 14:02 |
|
 |
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
brak czasu to poprostu brak miłości....
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
Wt sie 24, 2004 12:02 |
|
|
|
 |
Baltazar
Dołączył(a): So wrz 11, 2004 17:21 Posty: 17
|
 nie mam czasu???
NIe ma czasu tylko ten, kto nie żyje "teraz". Jeżeli dostrzegamy chwilę obeną zawsze potrafimy znaleźć czas na sprawy najważniejsze.
A teraz z własnego doświadczenia:
Nie odkładajmy ważnych spraw na później, bo tego "później" może po prostu nie być
_________________ I NIC NAD BOGA
|
So wrz 18, 2004 17:41 |
|
 |
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4103
|
 Re: nie mam czasu???
Baltazar napisał(a): NIe ma czasu tylko ten, kto nie żyje "teraz". Jeżeli dostrzegamy chwilę obeną zawsze potrafimy znaleźć czas na sprawy najważniejsze. A teraz z własnego doświadczenia: Nie odkładajmy ważnych spraw na później, bo tego "później" może po prostu nie być
Zgadza się  . Ktoś kiedyś powiedział, że powinno się żyć tak, jakby dzisiejszy dzień miałby być tym ostatnim dniem.

_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
So wrz 18, 2004 18:32 |
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Czy to w ogóle możliwe Asiu? Nie prowadzi do strachu?
Jak to zrobić?
Pozdrawiam 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
N wrz 19, 2004 8:37 |
|
 |
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
sądze, ze Asi chodzilo o to, by nie odkladac waznych spraw na pozniej. odkladamy odwiedziny kogosc bliskiego na pozniej, potem okazuje sie, ze tego pozniej juz nie ma, bo ta osoba odeszla. nie powoemy jej juz tych wszystkich slow, ktore bysmy chcieli jej powiedziec. chcielismy jej powiedziec, ze jest dla nas wazna, ale juz nie zdazylismy... a moze ona cale zycie czekala wlasnie na to, by od nas uslyszec te slowa...
"Spieszmy sie kochac ludzi, bo tak szybko odchodza..."
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
N wrz 19, 2004 11:29 |
|
 |
Baltazar
Dołączył(a): So wrz 11, 2004 17:21 Posty: 17
|
 nie mam czasu?
Życ 'teraz" to robić tylko jedną rzecz na raz. Tę rzecz, którą się aktualnie wykonuje robić najlepiej na świecie, jakby to była naprawdę jedyna rzecza do zrobienia.
Żyć "teraz" to czerpać z przeszłości, ale jej wciąz nie rozpamiętywać.
Żyć "teraz" to - będąc tu - nie myśleć, gdzie będę za 10 minut, ale równocześnie z ufnością patrzec w przyszłość.
Tak myślę, że gdy ktos wszystko postrzega jako dar, a siebie jedynie jako natrzędzie, potrafi w pełni życ "tu i teraz".
A wówczas to ciągłe "teraz" staje się wiecznością
Bo od każdej małej chwili zależy nasza wieczność 
_________________ I NIC NAD BOGA
|
N wrz 19, 2004 13:51 |
|
 |
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4103
|
Julio, między innymi o to właśnie mi chodziło  .
Zamiast żyć "teraz" (jak napisał Baltazar), żyjemy przeszłością albo przyszłością. Wciąż coś odkładamy, albo wracamy do czegoś co było, co nie daje o sobie zapomnieć. Zdarza się, że myślimy - " Mam całe zycie przed sobą... na wszystko przyjdzie czas...", a może właśnie już ten czas nadszedł?
Zejdę troszkę z tematu...
Nasze życie składa się z chwil, kiedyś pewien ksiądz zapytał grupkę młodych ludzi, czy są święci. Jedna osoba odpowiedziała, że się stara, próbuje, a reszta jej przytaknęła. Na co ten ksiądz poprosił tą osobę, aby spróbowała wstać z krzesła. Chłopak wstał, ponownie został poproszony o próbę wstania, i znowu wstał. Ksiądz powiedział, że miał - próbować wstać - a nie wstać. Na co chłopak odpowiedział, że nie da się tego zrobić, bo albo się siedzi albo się stoi. Tak jest ze świętością, albo jesteś święty w danym momencie, chwili, albo nie jesteś. Skoro nasze życie składa się z chwil (iluś tam  ), potrafimy być święci "w pewnych momentach", dlaczego nasze życie ma się nie składać tylko z samych "świetych chwil" (o ile mogę je tak nazwać )?
Wydaje mi się, że to "teraz" to właśnie robienie tego co powinniśmy robic w danym momencie, to co Bóg dla nas przeznaczył. Co nas w pewien sposób bedzie uświęcało...
Rozalko, nie miałam na myśli żadnego strachu, ani myslenia, że to nasz ostatni dzień, więc pod groźbą "wiecznej kary" róbmy wszystko aby ona nas nie dosięgnęła. Chodziło raczej o to, aby robić to co powinniśmy robić w danym momencie, nie odkładać tego na później, bo tego "później" może po prostu zabraknąć. Bywa, że ludzie sobie myślą "Nieźle nagrzeszyłem, ale mam czas, w końcu mam całe zycie przed sobą. Pójdę do spowiedzi za jakiś czas, w końcu nie ma się co spieszyć...", albo - " Nagrzeszyłem tak bardzo, że jestem niegodny aby rozmawiać z Bogiem, dopiero jak pójdę do spowiedzi, i o ile dostanę rozgrzeszenie, wróce do Boga i zacznę się modlić...". Ciągle coś odkładamy, a następnie budzimy sie z przysłowiową "ręka w nocniku".
Nie wiemy kiedy odejdziemy z tego świata, kiedy odejdą nasi bliscy... Jednak jedno jest pewne : Bóg nas nigdy nie opuści, nie zostawi samym sobie. I to o tą relacje (z Nim) należy najbardziej dbać i ją pielęgnować. To nie Bóg od nas odchodzi, ale my od Niego. Oby tylko nasz koniec pobytu na tym świecie, nie zastał nas w chwili takiego odejścia...
Baltazar zgadzam się z treścią Twojego postu  , "TU I TERAZ"  .

_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
N wrz 19, 2004 15:23 |
|
 |
Gość
|
Asienkka napisał(a): :) Cytuj: Zejdę troszkę z tematu... Nasze życie składa się z chwil, kiedyś pewien ksiądz zapytał grupkę młodych ludzi, czy są święci. Jedna osoba odpowiedziała, że się stara, próbuje, a reszta jej przytaknęła. Na co ten ksiądz poprosił tą osobę, aby spróbowała wstać z krzesła. Chłopak wstał, ponownie został poproszony o próbę wstania, i znowu wstał. Ksiądz powiedział, że miał - próbować wstać - a nie wstać. Na co chłopak odpowiedział, że nie da się tego zrobić, bo albo się siedzi albo się stoi.
Szkoda, że ten ksiądz nie trafił na mnie, bo by się przekonał, że "sie staram" co rusz z krzesła wstawać ale bez pomocy dodotkowych przyrządów albo drugiej osoby wstać nie potrafię. A zatem ja w większości przypadków staram się wstawać.
|
N wrz 19, 2004 15:58 |
|
 |
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4103
|
Teofilu  czepiasz się słówek, nawet jak się starasz wstac, a Twoja szlachetna część ciała (ta gdzie kończą się już plecy) nie siedzi twardo na jakimś miejscu, to już nie siedzisz, a stoisz, gdyż Twoje nogi podtrzymują Twoje ciało. Albo siedzisz, albo stoisz, chyba, że umiesz lewitować (ale nawet lewitowanie nie jest próbą podniesienia się)  . Wtedy ani Twoja "pupa", ani Twoje nogi Cię nie podtrzymują. A tak zawsze jakaś część Ciebie wykonuje "czarniejszą robotę"  . Ale to już chyba nie na temat...
W byciu świętym trudne jest to, aby dać Bogu zrobić z nas świętych. Czasami staramy się sami, nie widzimy, nie słyszymy, chcemy być święci po swojemu. Dlatego nam nie wychodzi...Może chcemy zrobić coś większego, a w małych rzeczach jeszcze słabi jesteśmy...a może szukamy gdzieś daleko, nie patrząc na to co jest w okół nas... (?).

_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
N wrz 19, 2004 17:49 |
|
 |
Baltazar
Dołączył(a): So wrz 11, 2004 17:21 Posty: 17
|
Może chcemy zrobić coś większego, a w małych rzeczach jeszcze słabi jesteśmy...a może szukamy gdzieś daleko, nie patrząc na to co jest w okół nas... (?).
 [/quote]
Dzisiejsza Ewangelia mówiła właśnie o tym:
"Kto jest wierny w rzeczach małych będzie i wierny w wielkich"
Często czekamy na nie wiadomo jakie doświadczenia, żeby udowodnić sobie i innym, na co nas stać, jacy już jesteśmy święci, ile jestemy skłonni Bogu oddać. A tymczasem nie tędy droga. Bo czekając na wielki cud, na wielką próbę można przegapić te zwykłe codzienne cuda, które mają miejsce w naszym życiu, można przegapić te zwykłe codzienne czyności, w których właśnie najlepiej sprawdza się nasza świętość.
Myślę, że kto codziennie potrafi byc konsekwentny w sprawach życia duchowego, w sprawach dotyczących modlitwy, w każdym drobiazgu życia, ten w stosownym czasie przetrwa nawet największą próbę.
_________________ I NIC NAD BOGA
|
N wrz 19, 2004 18:44 |
|
 |
Wojtek37
Dołączył(a): Pt lip 11, 2003 18:46 Posty: 677
|
Baltazar, bracie masz racje. Ale czy dzisiejsza Ewangelia, przypadkiem nie usprawiedliwia "nieuczciwego " poborcę, który chce się wkupi
_________________ Bardzo mało modli się ten, co przywykł modlić się tylko wtedy, gdy klęczy
św. Jan Kasjan
|
N wrz 19, 2004 19:25 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|