|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 12 ] |
|
Autor |
Wiadomość |
Luken
Dołączył(a): Cz sty 26, 2006 21:04 Posty: 2
|
 Jestem rozdarty:(
Piszę pierwszy raz, ale nie wiem co mam robić:( Mam 18 lat, a juz życie jest trudne.
Moje rozdarcie polega na tym, że całkowicie się praktycznie wyzbylem grzechu, walczę z nim ciągle, mysle o seminarium, i wydawałoby się że powinienem być szczęsliwy:) a tak nie jest:( Nie wiem co się dzieje, chodzę smutny, przygnebiony, nie wiem co to jest. może to wyrzeczenie, że jesli chce się wyzbyć szatana to takie sa skutki, nie wiem juz nic. praktycznie codziennie chce mi się płakać, tak bez powodu.
Wracając do seminarium, to nie wiem co robic. Z jednej strony chciałbym pomagac ludziom, ale jak widze niektórych księzy to tracę wiare w sens tego wszystkiego:( Na dodatek, chciałbym miec osobę, która by Mnie kochała. Wiekszość uwaza Mnie za jakiegoś dziwaka, a dlaczego?? Dlatego, że jak ktoś coś robi źle , przeciwko bogu zwracam mu uwagę, by tak nie robił. Także czułem ze byłem zakochany, lecz jak sie okazało, jestem fajny, kochany, ale mój wyglad nie pozwala na to by byc kochanym:( a ile w tym prawdy to nie wiem........................................
I się dziwie mocno, gdzie jest Bóg ( to nie to że nie wierzę), ale chyba powinno byc na odwrót, a modle się mocno, czytam Pismo Świete i dlaczego jest tak jak jest:(((((((((((((( Czy ktos może mi doradzic, albo przynajmniej pomodlic się za mnie, bo nie wiem jak długo to potrwa:)
|
Cz sty 26, 2006 22:17 |
|
|
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Popraw, jeśli się mylę, ale na razie z tego co piszesz wydaje mi się, że czujesz się samotny, ponieważ:
a) niektórzy ludzie uważają, że jesteś dziwny
b) ktoś Cię zostawił (z głupiego powodu zresztą)
Każdy chyba człowiek chce być kochany. Bez tego trudno żyć.
I tylko jedno pytanie - wierzysz, że Bóg Cię kocha? Takiego jakim jesteś? Razem ze smutkiem, cierpieniem, bólem i czym tam jeszcze? Także grzeszącego?
Bo z opisu Ci wychodzi Bóg, który ignoruje Twoje wyrzeczenia dla Niego i nie chce za nie zapłacić. Tylko nie wiem, czy to ten sam, który z miłości do człowieka umarł na krzyżu... bo jakoś niepodobny
Człowiek jak cierpi, to zazwyczaj jest smutny... Po prostu. Jezus płakał nad grobem Łazarza - przecież nie z radości...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz sty 26, 2006 22:40 |
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Powiem Ci, że ze 2 lata temu miałem ten sam problem.
Nie wglębiając się w szczegóły - powiem Ci, co poradził mi katecheta (człowiek, którego cenię za to, kim jest, a nie akurat za to że jest księdzem). Do seminarium możesz pójść, zdążysz. Ale jeśli czujesz potrzebę bliskości drugiej osoby (czyli kobiety), a zarazem widzisz wiele przekłamań i nieuczciwości wśród księży - zastanów się dobrze. Studia to 3-5 lat. Jeśli przez ten czas nie ułożysz sobie z nikim życia, albo nawet znajdziesz dziewczynę - ale wewnętrzny głos nadal będzie Cię skłaniał ku seminarium - droga wolna, zawsze możesz wstąpić. Ale przez te kilka lat zobaczysz, jak wygląda życie... "normalnie", bez ograniczeń narzucanych przez seminaryjny tryb życia (nie mam nic złego na myśli - po prostu człowiek w seminarium jest mocno ograniczany).
Ja też widziałem (z przykrością powiem - im dłużej patrzę, tym wiecej takich rzeczy widzę) nieuczciwość, traktowanie ludzi "na odwal" przez księży... i też mnie szlag trafia. Ja wiem, że trzeba się starać dążyć do ideału - ale wydaje mi się, że jeśli (jako ksiądz) trafiłbyś na parafię, gdzie byłby beznadziejny proboszcz - to współczuję. Oczywiście - można się zaprzeć i robić swoje, ale tacy ludzie zazwyczaj to utrudniają.
Pytanie - o ile wybrałbyś seminarium - na ile starczyłoby Ci ideałów, a po jakim czasie wypaliłbyś się (może - bo to nie jest pewne) i stracił chęć do czegokolwiek.
Nie wiem - zakładam, że jesteś w klasie maturalnej. A więc masz jeszcze trochę czasu. Myśl, myśl i módl się. A potem zrób to, co Ci serce podpowiada. I pamiętaj - to Ty masz być szczęśliwy, a nie proboszcz parafii zadowolony że ma kleryka w seminarium. To ma być Twój wybór na Twoje życie. Jak nie jesteś pewien - zacznij normalne studia i żyj dalej.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Pt sty 27, 2006 8:42 |
|
|
|
 |
Awa
Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10 Posty: 1239
|
Luken piszesz:całkowicie się praktycznie wyzbylem grzechu-gratuluje! oraz [b]dziwie mocno, gdzie jest Bóg ( to nie to że nie wierzę[/b]
Jesli juz teraz masz takie watpliwości ,to wstrzymaj sie z tym seminarium.
Zawód miłosny to jeszcze nie powod ,zeby zostać ksiedzem.
Sam stwierdzasz ,ze zycie jest trudne nawet jak ma sie 18 lat.Potem wcale nie jest łatwiej.
Swoją drogą moze za wczesnie przyjmują do tego seminarium ?18 lat to naprawdę trochę wcześnie ,żeby wiedzieć ,co się chce w życiu robic.
|
Pt sty 27, 2006 12:10 |
|
 |
klarowna
Dołączył(a): Śr paź 13, 2004 4:57 Posty: 441
|
Możę wybrałbyś się na jakieś rekolekcje zamkniętę... warto dużo się modlić o światło ducha świętego. Poza tym powiem ci chłopie tak, najpierw poużywaj sobie z zycia (rozsądnie), a potem ewentualnie będziesz wiedział co tracisz jeśli wstąpisz do syminarium. Kiedyś znajomy opowiadał, że młody chłopak chciał iść na księdza a spowiednik zapytał go czy miał dziewczynę. On odparł, że nie. Wówczas kapłan poradził mu, by najpierw spróbował jak wyglada życie z dziewczyną a dopiero potem ewentualnie decydował się na życie w stanie duchownym 
_________________
|
Pt sty 27, 2006 13:39 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Poczucie samotności, oddalenia Boga nawet gdy praktykujesz i wydaje Ci się że robisz dobrze jest okropne. Ja też wtedy chodzę smutny i myślę czy czegoś nie zrobiłem źle w przeszłości (tzn. czy nie mam na sumieni jakiegoś grzechu ciężkiego) - ale to jest ZŁE!!! Przyczyną takiego oddalenia może być fakt, że owszem jesteś praktukujący, modlisz się, czytasz Pismo Święte, jednak nie dopełniasz swej wiary czynieniem miłości drugiej osobie. Chodzi o to że jesteś pobożny ale w stosunkach z bliźnimi jest kiepsko - to tylko takie założenie.  Jeśli nie jest tak jak napisałem to polecam Ci zrobienie czegoś co pomogło mi.
Najpierw przeczytaj fragment z Dzienniczka Św. Faustyny o tym, że w czasie spowiedzi to sam Jezus do Ciebie przemawia ustami spowiednika. Mówi to Faustynie sam Pan Jezus więc trzeba mu wierzyć. Później przed spowiedzią proś o światło Ducha Św dla spowiednika, abyście znaleźli wspólny język i zrozumienie. Następnie poszukaj informacji gdzie są najlepsi spowiednicy najbliżej Ciebie i po prostu idź i wszelkie swoje problemy przedstaw spowiednikowi  . Tak całkowicie szczerze
Ja się dowiedziałem, że jestem bliski sercu Pana Jezusa, a to bardzo pociesza. I chociaż są chwile smutku i wątpliwości to przypominam sobie te słowa i jest mi lepiej.
Ogólnie polecam też lekturę Dzienniczka Św. Faustyny, można się dowiedzieć dużo na temat "jak działa Bóg".
Pozdrawiam mocnoi życzę powodzenia. :]
|
Pt sty 27, 2006 14:40 |
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
klarowna napisał(a): Kiedyś znajomy opowiadał, że młody chłopak chciał iść na księdza a spowiednik zapytał go czy miał dziewczynę. On odparł, że nie. Wówczas kapłan poradził mu, by najpierw spróbował jak wyglada życie z dziewczyną a dopiero potem ewentualnie decydował się na życie w stanie duchownym Suszę zęby Dokładnie. Żeby z czegoś zrezygnować, trzeba samemu wiedzieć, z czego się rezygnuje Kris_yul napisał(a): Najpierw przeczytaj fragment z Dzienniczka Św. Faustyny o tym, że w czasie spowiedzi to sam Jezus do Ciebie przemawia ustami spowiednika.
Wybacz, ale zdażyło mi się głupoty słyszeć w konfesjonale od księdza. Więc uznawanie słów spowiednika za automatyczną wykładnię woli Bożej - przesada. To wskazówka - owszem. Ale po to człowiek ma mózg i czuje, żeby samemu podejmować decyzje.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Pt sty 27, 2006 14:58 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
No niestety tak się zdaża, że ksiądz mówi rożne rzeczy. Ale trzeba prosić o światło Ducha i również używać swego rozumu  .
|
Pt sty 27, 2006 16:47 |
|
 |
zielona
Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25 Posty: 581
|
Obiecuję modlitwę.
I podpisuję się pod resztą. Seminarium nie zając.
Trzymaj się 
|
Pt sty 27, 2006 20:48 |
|
 |
Luken
Dołączył(a): Cz sty 26, 2006 21:04 Posty: 2
|
Dziękuje, za tyle rad, i myśle ze macie rację:) Dzisiaj wybrałem się na spacer i zrozumiałem, ze nie ma co się smucić:) Świat jest piękny!!! A co do seminarium to tak jak mówicie, wkońcu nie ucieknie, a na dodatek wydaje mi się, że Nie trzeba być księdzem, żeby być dobrym.
Pozostaje mi się modlić i prosić o pomoc, wkońcu po to mamy modlitwę
Coś dzisiaj we Mnie tknęło, i jakoś smutek minął, wprawdzie nie do konca, ale czuje lekką poprawę. Będzie dobrze, przynajmnien mam taka nadzieję............................................
PS: Co do matury to mam jeszcze ponad rok.
Pozdrawiam, z Bogiem:)
|
Pt sty 27, 2006 21:59 |
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Luken napisał(a): PS: Co do matury to mam jeszcze ponad rok.
Duuużo czasu  Nie bój się, jeszcze Ci Bóg nie raz nogę podstawi albo popchnie gdzieś, gdzie nie będziesz na to gotowy  Bądź otwarty - na nic się nie zamykaj, i żyj  Gdzie masz dojść - tam On Cię doprowadzi 
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Pt sty 27, 2006 22:55 |
|
 |
Black-White Sheep
Dołączył(a): N paź 09, 2005 13:54 Posty: 226
|
Bracie!!
Oddaj swoje zycie Bogu, przyoblacz się w pokorę, proś Pana o siły i zacznij głosić Ewangelię! W swoim środowisku, w Internecie... Pomagaj ludziom, może odnaleź się w jakiejś katolickiej wspólnocie, typu Oaza, albo inne katolickie, przy parafii. Głoszenie Ewangelii daje radość. To jest coś takiego- głosisz, więc niby się męczysz, a tak naprawdę przez to zyskujesz nowe siły, radośc.
Polecam Cię Panu! Módl się o rozeznanie powołania, zgłębiaj wiarę, może poszukaj kierownika duchowego, stałego spowiednika...
_________________ "Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia."
|
N sty 29, 2006 11:12 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 12 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|