Hmm, trzeba faktycznie uściślić.
Dla człowieka wartoscią powienien być człowiek, który jest obok.
Przez wartość rozumiem, to co dla człowieka jest ważne, z czym powienien liczyć się w zyciu.
Więc jeżeli człowiek będzie się liczył z tymi, którzy są obok, to raczej wszystko będzie na swoim miejscu.
Przez "liczenie się" rozumiem, takie postępowanie, które nie skrzywdzi w jakiś sposób drugiej osoby. Jeżeli ktoś mi ufa, to musze robić wszystko, żeby tego zaufania nie zawieśc. Jeżeli widzę że ktoś obok potrzebuje pomocy, musze dokładnie przemyśleć, czy przypadkiem to nie ja jestem tą osoba która może pomóc. Jeżeli dochodze do wniosku, że mogę pomóc, to ta pomoc staje się moim OBOWIĄZKIEM (przynajmniej wg mnie). Jeżlei mówie komuś: pamiętaj, że możesz na mnie liczyć, to robię wszystko, zeby tak faktycznie było. To bardzo zobowiązuje.
No, mówisz: to zależy od człowieka. Oczywiście. Jeżeli, to jest przyjaciel, czy osoba która mnie potrzebuje, to jak wyżej.
Jeżeli jest to ktoś, kto ryje pode mną dołki, mówiąc mi że jesrt przyjacielem. To unikam takiej osoby. Jeżeli nie da się unikać, to mowię wprost, co o tym myślę. Ze wzgęldu na szacunek do siebie. bo jak mogę szanować innych, jeżeli nie szanuję siebie.
To chyba byłoby na tyle.
Być może troszeńkę odbiegłam od tematu, ale cały czas chodzi mi o tę wartość, jaką jest drugi człowiek.
Gdyby ludzie szanowali siebie wzajemnie, to niezależnie od tego, czy sa wierzący, czy nie, potrafili by się doagadac, przynajmniej w podstawowych kwestiach.
Tak mi się marzy...
