Ciężko się dyskutuje z oszołomami. Nie było u Moniki Besry żadnego rozsianego po całym organizmie nowotworu - mitomanie! Jej lekarz Dr Ranjan Mustafi, którego świadectwo całkowicie pominięto w procesie beatyfikacyjnym stwierdził, że guz nie był wcale rakiem, lecz torbielą spowodowaną gruźlicą. Dodał ponadto: „To nie był cud... brała lekarstwa od dziewięciu miesięcy do roku”.
http://www.nytimes.com/2003/10/20/world ... racle.html



Alus przyniesie chrust, Moderacja zapałki, a Ty ułożysz stos?

Nie, wystarczy pisanie takich pomowien, jak wy to robicie. Smrod jakis zawsze zostanie...

No ale nie my jesteśmy źródłem tego smrodu. Ty bys pewnie wolał, żeby o ludziach Kościoła pisac tylko i wyłączne pozytywnie. Już tak kiedyś było. Można było tylko dobrze mówić/pisać albo wcale. A jak ktoś śmiał zrobić przeciwnie, to odpowiedni panowie się nim zajmowali. Chcesz powrotu starych dobrych czasów??

Pisanie o FAKTACH to co innego, niz powtarzanie tego, co FAKT napisal.

Ale ta drobna roznica niektorym umyka.

Brednie rozgłaszane przez Alusa o "nowotworze rozsianym po całym organizmie" M. Besry nie znajdują potwierdzenia zarówno w źródłach kościelnych, jak i świeckich. Nie mogę wyjść z podziwu, że Moderacja do porządku dziennego przechodzi nad oczywistymi kłamstwami mitomanów, a piętnuje tych, co ich ślepy fanatyzm demaskują.
Wg SJP:
oszołom - osoba ślepo wierząca w jakąś ideę; fanatyk.
mitoman - człowiek z chorobliwą skłonnością do zmyślania i opowiadania nieprawdziwych historii

Czy wg standardów Moderacji jak ktoś łże w żywe oczy, nie zasługuje na miano mitomana lub oszołoma? Jeśli Alus dowiedzie, że to ja się mylę, chętnie go przeproszę. Jednak do tego czasu, pozostanę przy swoim zdaniu.

Nie, moderacja nie piętnuje tych, którzy demaskują fanatyzm.
Moderacja piętnuje (patrz - przyznaje ostrzeżenia) tych, którzy atakują przy tym personalnie, używając słów powszechnie uważanych za obraźliwe.

Można wytykać kłamstwa bez inwektyw.

I o to apeluję jednocześnie przypominając, że odnoszenie się do rozmówcy per "mitomanie" czy "oszołomie" może zostać w końcu ukarane ostrzeżeniem.

Ciekawe od kiedy to zaniechano leczenia torbieli chirurgicznie, a zaczęto pacjentkę faszerować pigułami....specjalista nie wie na dodatek jak długo pacjentka łykała te piguły.
Co śmieszniejsze, to uzdrowiona hinduska nigdy nie kwestionowała cudu uzdrowienia z nowotworu, składała jedynie pretensję, ze siostry nie wyposażyły jej finansowo.

Masz rację - ciężko się dyskutuje z oszołomami, którzy wierzą, że Kościół za cud uzna każdy zgłoszony przypadek.
Na dodatek ma głęboko w nosie gremium lekarskie różnych specjalizacji i narodowości badające ewentualność cudownego uzdrowienia.
I jeszcze nie mając krzty wiedzy o normach procesów beatyfikacyjnych/kanonizacyjnych piszą podobne głupstwa:

Można wytykać kłamstwa i mity, ale nie można osoby która je rozpowszechnia nazywać kłamcą lub mitomanem. Logiczne jak cholera.

Nie mąć i nie zgrywaj się na specjalistę od norm beatyfikacyjnych, tylko podaj źródło na podstawie którego wciskasz nam, że Besra miała nowotwór rozsiany po całym organizmie.

Wygogluj sobie - każda strona, poza ateistycznymi i sekciarskimi, podaje o chorobie nowotworowej i gruźlicy.
Rewelacje o torbieli też zapewne zaczerpnąłeś z wikipedii.

Znowu konfabulujesz. Nikt nie twierdzi, że lekarz dokonał jakiegoś cudu w jedną noc! W podanym przeze mnie źródle mowa jest o wielomiesięcznym leczeniu. Dr Ranjan Mustafi, naczelny ginekolog szpitala rejonowego w Balurghat w Zachodnim Bengalu, który leczył Besrę, twierdzi, że jest całkiem możliwe, iż jego pacjentka została wyleczona wskutek zażywania czterech różnych lekarstw przeciw gruźlicy, jakie wówczas przyjmowała, co mogło doprowadzić do rozpuszczenia guza. Dr Mustafi powiedział, że bardzo podziwia Matkę Teresę i uważa, że powinna zostać beatyfikowana za swą pracę pośród ubogich – jednak nie w oparciu o ten przypadek. „Besra cierpiała na chorobę, która została uleczona przez medycynę, a nie przez żaden cud” – stwierdził. Tę opinię podzielają również jego przełożeni ze szpitala. Według nich dokumentacja choroby pokazuje, iż chora stopniowo powracała do zdrowia w wyniku kuracji. Pięciu rzymskich lekarzy, z którymi konsultował się Watykan w tej sprawie, zignorowało jednak prawdopodobieństwo uleczenia środkami medycznymi i pospiesznie zgodziło się, że nie ma medycznego wytłumaczenia dla tego przypadku ozdrowienia. Jak zaświadczył sam Mustafi, Watykan nigdy się z nim nie kontaktował. Nie wydaje Ci się to po prostu dziwne?

Tylko Twój lekarz nie powiedział, że rodzina przyniosła chorą w stanie agonalnym do domu dla umierających prowadzonego przez Siostry Miłosierdzia.
I leki podawane przez 9 miesięcy skumulowały swą moc akurat w jedną noc....niezła bajka
Powtarzam zatem: niech przełożeni Mustafa wraz z nim podzielą się ze światem medycznym jak uzdrawiać umierających w jedną noc.....brak im empatii, że nie chcą uratować milionów istnień ludzkich???

"Żyłem na ulicy jak zwierzę, a teraz umieram jak anioł - otoczony miłością".

Umierającym na ulicach Kalkuty ludziom można było pomóc jedynie w ten sposób - zabrać z ulicy i otoczyć opieką, być przy nich, modlić się, ulżyć cierpieniu obmywając rany i zapewnić godną śmierć w hospicjum.

Kuriozalny jest zarzut, że bł. Matka Teresa nie budowała wystarczająco dużo nowoczesnych szpitali, tylko hospicja dla ubogich i nie wskrzeszała terminalnie chorych..

Nie o budowę nowoczesnych szpitali tu chodzi, a o defraudację pieniędzy, które mogły być przeznaczone choćby na zwykłe środki przeciwbólowe dla umierających. Matka Teresa wyznawała kult śmierci i cierpienia, ale sama leczyła się w nowoczesnych klinikach...