Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Autor |
Wiadomość |
Qwerty2011
Dołączył(a): Pn lut 21, 2011 22:52 Posty: 1365
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Mike29 napisał(a): W przypadków wszelkich innych układów niemonogamicznych i aprobowanych przez każdego z uczestników związku, nie ma mowy o żadnej zdradzie. Bo co to za zdrada, jeśli partner zgadza się, by jego partnerka przyprowadziła do trójkąta koleżankę, a partnerka zgadza się, by partner poszedł sobie na seks z kolegą? Chodzą Ci po głowie chore fantazje. To, co opisujesz to margines i to świadczący o upadku moralnym delikwentów. Można sobie oczywiście w tym chorym światku tworzyć jakieś specyficzne "reguły". Ale w niczym to nie podnosi jego wartości, bo nadal pachnie to zgniłym bagienkiem... Miłego dnia
_________________ "Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas" (2 Kor 4)
|
Pt lut 22, 2013 10:54 |
|
|
|
 |
Panna_Funia
Dołączył(a): So gru 29, 2012 23:16 Posty: 876
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Inka_1->Cytuj: Pisząc o zakochaniu i zauroczeniu nie miałam na myśli zdrady. uwazam że na zauroczenie kimś innym nie mamy wpływu ale to nie znaczy że mamy zdradzać bo zauroczenie mija, jeśli nie rozwijamy go z kimś innym lub samemu w myślach. Także uważam że wybór co z tym zrobimy mamy, i to nie znaczy że już nie kochamy swojego męża/żony i koniec małżeństwa. Takie sytuacje sa w małżeństwie nieuniknione. No chyba że ktoś co pare lat zmienia partnera. Nieuniknione? Naprawdę nie zna Pani związku, w którym nie pojawia się w żaden sposób motyw osoby trzeciej?  To ja mam chyba więcej szczęścia w życiu, bo mogę obserwować takie udane również pod tym względem relacje. Natomiast uczciwie muszę przyznać, że są to związki zawarte nie tak bardzo wcześnie (bardziej w okolicach 30-tki lub w górę, a nie 20-tki), i raczej nie z pierwszym partnerem  Tak jakby ci ludzie dopiero znajdując się na odpowiednim etapie swojego życia, po przejściu jakiejś tam drogi, trafili na tę właściwą całkiem osobę. Ale tutaj w niektórych przypadkach to rzeczywiście gra, jak należy. Zresztą nawet w najbliższej rodzinie mam taki udany również pod tym względem związek, a nie trwa on już wcale tak krótko. I pomimo że już minęły lata, o żadnej fascynacji osobą trzecią nie ma mowy. Ze związkami zawartymi wcześnie i z pierwszym partnerem, raczej nie mam tak dobrych spostrzeżeń, doświadczeń. Przede wszystkim dlatego że dużo się rozleciało, i po prostu nie istnieją. Ale nie tylko dlatego. Ale nie chcę tu też generalizować, bo to akurat po prostu moje otoczenie i moje spostrzeżenia. Ktoś inny może mieć zupełnie inne. Faktem natomiast jest, że ja nie zaakceptowałabym jakiegokolwiek zaangażowania partnera w inną kobietą. Nie tylko fizycznej zdrady. Pod wieloma względami jestem tolerancyjna, ale akurat nie pod tym  Natomiast na pewno łączy się to w całość z moim podejściem do związków. Nie jest dla mnie najważniejsza trwałość relacji, a tylko jej jakość. Tzn. oczywiście stawiam na trwałość, i nie traktuję czegoś jako chwilowego (no chyba że od początku jest takie założenie z dwóch stron), ale jeśli zabraknie w tym wszystkim jakości, nie będę starała się związku za wszelką cenę utrzymać. Poza tym jestem kobietą o naturze... no! powiedziałabym, dość mocno żądzowej  , więc wszelkie tego typu elementy są mi w związku potrzebne jak tlen do oddychania  Nie wchodzę w relacje o podstawie wyłącznie przyjacielskiej, czy takiej na zasadzie, że on dobry człowiek jest. Silny element damsko-męski musi między nami być. I gdyby mój partner ukierunkował zainteresowanie na inną kobietę, to niestety, ale to by z mojej strony pękło. I pojawiłaby się tu taka psychiczna blokada na tego faceta. Czułabym się źle, gdyby miał mnie dotknąć, o seksie nie byłoby więcej mowy, a jego zainteresowanie skierowane na inną otworzyłoby mi moje drzwi i oczy na świat, i na innych mężczyzn...  Tak to u mnie działa, tak reaguję, tak postępuję. Ale też i wchodzę w raczej odpowiednie dla siebie relacje  A przynajmniej staram się  Cytuj: Dziwi mnie czemu się ożenił w takim razie, skoro żona go nie pociągała ale to nie o tym wątek, chociaż i tak rozwinął się offtopic. Nie no, kiedy się żenił, pociągała go. Potem się stało, co się stało. Cytuj: Ja zrozumiałam na początku że wybrałabyś jakiekolwiek zwierzę za sam fakt że nie jest człowiekiem ale widocznie źle zrozumiałam albo ty się niepercyzyjnie wyraziłaś. Ja generalnie wolę zwierzęta niż ludzi. Na co dzień zwierzętom pomagam, i angażuję się w konkretne akcje gdzie można wspomóc, i w ogóle nie przechodzę obojętnie jak coś się dzieje (zwłaszcza wiosną i latem ciągle coś znoszę do domu  ). Natomiast w działania na rzecz ludzi, absolutnie nie. Chyba że coś konkretnie mnie z jakiegoś powodu poruszy, ale to sporadyczne sytuacje. W ludzi angażuję się bliskich, tych którzy są dla mnie ważni, których lubię. Ale nie w ludzi tak w ogóle, jak ma to miejsce w przypadku zwierząt  Cytuj: Ja to rozumiem,że każdy jest inny, tylko zastanawiam się czemu ktoś jest taki a nie inny, czasem na to może wpływać wiele czynników .I uważam że poligamia nie jest do końca dobra dla człowieka ale to moje zdanie nie musicie się do tego odnosić bo wiem że niektórzy z was myślicie inaczej. Ale z tym że dziecko najlepiej się rozwija w pełnej kochającej się rodzinie i potrzebuje do rozwoju i kobiety i mężczyzny czyli mamy i taty to nie ma wątpliwości. Także to przemawia za monogamią. Ja nie neguję Pani podejścia. Ma Pani prawo mieć własne zdanie, spostrzeżenia, preferencje. To oczywiste. Sama też wyrażam swój punkt widzenia. Od tego właśnie mamy forum dyskusyjne  Moja miłość do dziecka i pragnienie jego dobra, nie sprawią że relacja między mną a mężczyzną będzie udana. Rozdzielam to. Mogę być dobrą matką, ale nie mogę poświecić całej siebie i skazać się na całe życie na nieodpowiedni związek tylko dla idei, by rodzina była pełna. Ja też w tym wszystkim jestem. Brak pełnej rodziny nie oznacza, że będzie źle, a pełna rodzina nie jest żadnym gwarantem, że będzie dobrze. A poligamia... mnie osobiście też ona nie odpowiada, ale nie można powiedzieć że jest zła, skoro sprawdza się w innych kulturach i warunkach, czy po prostu innym ludziom. Qwerty2011->Cytuj: To taka moja obserwacja życiowa. Każdy z nas ma swoje obserwacje życiowe. Odnośnie każdej sprawy. Cytuj: Chodzą Ci po głowie chore fantazje. To, co opisujesz to margines i to świadczący o upadku moralnym delikwentów. Można sobie oczywiście w tym chorym światku tworzyć jakieś specyficzne "reguły". Ale w niczym to nie podnosi jego wartości, bo nadal pachnie to zgniłym bagienkiem... Nie wyczytałam, by takie właśnie były fantazje Mike'a. To sugerowanie czegoś, czego Mike nie napisał  To co opisujemy Mike czy ja, to są po prostu fakty. Coś co funkcjonuje i ma miejsce w rzeczywistości, niezależnie od tego jaka jest Pana, czy kogokolwiek innego, subiektywna ich ocena.
_________________ 'I jak tu nie być optymistą. Moi wrogowie okazali się takimi świniami, jak przewidywałem.' Stanisław Jerzy Lec
...to be who I am
|
Pt lut 22, 2013 11:47 |
|
 |
Inka_1
Dołączył(a): N gru 23, 2012 18:52 Posty: 278
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Cytuj: Naprawdę nie zna Pani związku, w którym nie pojawia się w żaden sposób motyw osoby trzeciej? Może niejasno skę wyraziłam, nieuniknione jest zauważenie że ktoś inny też może być dla nas atrakcyjny czy fizycznie czy z charakteru, co nie znaczy że od razu się w nim zakochamy i będziemy o nim myśleć. I o takich rzeczach może nawet nikt poza nami nie wiedzieć. Nie mamy gwarancji że ktoś inny chwilowo nam się nie spodoba, ale czy to znaczy od razu że koniec naszego związku?Przecież nadal możemy się kochać. Nie pisałam o jakimś wielkim zaangażowaniu emocjonalnym z powodu innej osoby. Cytuj: Faktem natomiast jest, że ja nie zaakceptowałabym jakiegokolwiek zaangażowania partnera w inną kobietą. Zaangażowania to ja rozumiem że bys nie zaakceptowała, ale jakby się jakaś spodobała z wyglądu i w twój partenr pomyślałby: "ale ładna kobieta" ale nic by dalej z tego nie wynikło to nawet bys o tym pewnie nie wiedziała. Cytuj: Nie no, kiedy się żenił, pociągała go. Potem się stało, co się stało. To normalne że po wielu latach związku pociąg fizyczny może osłabnąć, są chyba sposoby na to by na nowo wzbudzic troche namiętności. I to znaczy że jednak możliwe było żeby pociągała go jedna kobieta. Rozumiem że zaczęło mu brakowac seksu z innymi, ale cóż...w związku z miłości nie zawsze robi sie to na co ma sie ochotę.I nie każdy popęd seksualny trzeba realizować. Dlatego prawdziwa miłość to nie bułka z masłem.Ale skoro wolał odejść to jego sprawa. Nie znam dokładnie sytuacji to moja ocena może nie byc do końca sprawiedliwa też. Cytuj: Moja miłość do dziecka i pragnienie jego dobra, nie sprawią że relacja między mną a mężczyzną będzie udana. Rozdzielam to. Mogę być dobrą matką, ale nie mogę poświecić całej siebie i skazać się na całe życie na nieodpowiedni związek tylko dla idei, by rodzina była pełna. Ja też to rozdzielam  . Nie jestem za byciem w związku czy tym bardziej za braniem ślubu ze względu na dziecko. Moim zdaniem należy sie starac to połączyć, żeby i dla nas było dobrze i dla dziecka.Ale w poligamii to strasznie trudno by było o to. Cytuj: Brak pełnej rodziny nie oznacza, że będzie źle, a pełna rodzina nie jest żadnym gwarantem, że będzie dobrze. Oczywiście że nie jest gwarantem ale należy się starać walczyć o małżeństwo i dla siebie i przy okazji dla dziecka. A brak jednego z rodziców nie oznacza że będzie źle ale jednak zawsze czegos będzie brakowało temu dziecku.
|
Pt lut 22, 2013 16:59 |
|
|
|
 |
Panna_Funia
Dołączył(a): So gru 29, 2012 23:16 Posty: 876
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Inka_1->Cytuj: Może niejasno skę wyraziłam, nieuniknione jest zauważenie że ktoś inny też może być dla nas atrakcyjny czy fizycznie czy z charakteru, co nie znaczy że od razu się w nim zakochamy i będziemy o nim myśleć. I o takich rzeczach może nawet nikt poza nami nie wiedzieć. Nie mamy gwarancji że ktoś inny chwilowo nam się nie spodoba, ale czy to znaczy od razu że koniec naszego związku?Przecież nadal możemy się kochać. Nie pisałam o jakimś wielkim zaangażowaniu emocjonalnym z powodu innej osoby. Cytuj: Zaangażowania to ja rozumiem że bys nie zaakceptowała, ale jakby się jakaś spodobała z wyglądu i w twój partenr pomyślałby: "ale ładna kobieta" ale nic by dalej z tego nie wynikło to nawet bys o tym pewnie nie wiedziała. Nie no, to rozróżnijmy. Czym innym jest ocenienie czyjejś urody, czy charakteru, w sensie pozytywnym, a czym innym zauroczenie konkretną osobą, o czym Pani wcześniej pisała. Oczywiście że czyjaś powierzchowność lub charakter może nam się spodobać. To naturalne. Przecież wszyscy tak oceniamy innych ludzi. Mnie też w taki sposób podobają się inni mężczyźni. I nie tylko mężczyźni, bo również i kobiety. Jestem heteroseksualna, ale doceniam urodę czy typ osobowości niektórych kobiet. I one mi się podobają, w przeciwieństwie do pozostałych. To samo z mężczyznami. Ale to że zobaczę ładnego człowieka, i za takiego go uznam, to nie pociąga za sobą żadnego zaangażowania emocjonalnego z mojej strony. Mijam go i już. Więcej o nim nie myślę i w żaden sposób go nie będę wyróżniać. Natomiast to, o czym Pani pisała wcześniej, zauroczenie, jakieś tam zakochanie, to jest bardziej bądź mniej emocjonalne zaangażowanie się mężczyzny bądź kobiety, w konkretną osobę. Wyróżnienie kogoś, z kim by się chciało... Na to nie ma miejsca w moim związku, nie będę tego akceptować ani tolerować, i nie zamierzam nic przeczekiwać. Jeżeli pojawia się u niego zainteresowanie konkretną kobietą, angażuje w nią jakieś swoje myśli w męski sposób, to my sobie możemy powiedzieć do widzenia. Ja przestaję się czuć kobietą tego mężczyzny, i przestaję czuć się zobowiązana do jakiejkolwiek lojalności, wierności. Takie jest moje podejście, którego nigdy nie zmienię. Znam tę kwestię trochę z autopsji, bo sama kiedyś zafascynowałam się kimś innym. Wiem jak to smakuje z tej strony, wiem jakie myśli chodzą po głowie, i wiem że to na co ma się ochotę - pomimo że nic się nie zrobi, bo człowiek trzyma się na wodzy – to taka zdrada w głowie. Nie ma na to miejsca w moim związku. Swój zakończyłam, bo partner jako mężczyzna przestał być dla mnie TYM mężczyzną, a i ja nie chciałam być nielojalna i nie w porządku. Nawet jeśli tylko w myślach. Natomiast... to że nie akceptuję w żadnej formie innej kobiety, nie znaczy że nie potrafię zrozumieć sytuacji, w której osoba będąca w związku zakocha się w kimś innym. To się zdarza, i rozumiem dlaczego. I gdyby mnie coś takiego spotkało, to po fali emocji, po tym jak uporałabym się z nimi, potrafiłabym tę sytuację zaakceptować. Tzn. nie być z tym facetem, ale nie mieć do niego żalu, nie czuć złości. Doceniłabym też uczciwość ex-partnera, gdyby miała ona miejsce, zanim... Ale gdyby uczciwości nie było, i sama bym coś odkryła, zorientowała się, to nie byłoby zmiłuj, ani szansy na normalne relacje. Cytuj: To normalne że po wielu latach związku pociąg fizyczny może osłabnąć, są chyba sposoby na to by na nowo wzbudzic troche namiętności. I to znaczy że jednak możliwe było żeby pociągała go jedna kobieta. Rozumiem że zaczęło mu brakowac seksu z innymi, ale cóż...w związku z miłości nie zawsze robi sie to na co ma sie ochotę.I nie każdy popęd seksualny trzeba realizować. Dlatego prawdziwa miłość to nie bułka z masłem.Ale skoro wolał odejść to jego sprawa. Nie znam dokładnie sytuacji to moja ocena może nie byc do końca sprawiedliwa też. Rzecz w tym, że nie wszyscy mają taką samą definicję miłości. A dla swingersów miłość i seks się nie łączą. Nie wszyscy też uważają, że z takiego akurat powodu, dane wyrzeczenia są konieczne. Mnie akurat swingerski sposób patrzenia na świat też jest obcy, i nie umiem zrozumieć tego konkretnie co oni czują, ale przełożyłam sobie to na trochę inną sytuację i inne czynności i... rozumiem schemat. No a nawet jeśli nie idzie pojąć motywów i sposobu działania człowieka, to trzeba po prostu przyjąć, że on tak ma i on tego potrzebuje, a czegoś innego nie. No złym pomysłem jest zmuszanie kogoś do tego, by żył wbrew sobie, bo i on będzie nieszczęśliwy, i unieszczęśliwi przy tym innych. Cytuj: Oczywiście że nie jest gwarantem ale należy się starać walczyć o małżeństwo i dla siebie i przy okazji dla dziecka. A brak jednego z rodziców nie oznacza że będzie źle ale jednak zawsze czegos będzie brakowało temu dziecku. Należy walczyć, jeśli małżeństwo jest tego warte (dla każdego może oznaczać to coś innego). A jeśli nie, to należy szukać jak najlepszych, i w miarę jak najmniej bolesnych rozwiązań. I najważniejsze, odsunąć na bok gniew i złość tam, gdzie dotyczy to dziecka (np. mamusia na złość tatusiowi będzie utrudniać kontakty z dzieckiem). Ekhmmm... Pani Inko, a coby coś na temat wreszcie od nas padło  : Jak Pani sądzi, będzie za 20 lat dla kogo odprawiać mszę, czy nie? 
_________________ 'I jak tu nie być optymistą. Moi wrogowie okazali się takimi świniami, jak przewidywałem.' Stanisław Jerzy Lec
...to be who I am
|
Pt lut 22, 2013 19:32 |
|
 |
Inka_1
Dołączył(a): N gru 23, 2012 18:52 Posty: 278
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Cytuj: Natomiast to, o czym Pani pisała wcześniej, zauroczenie, jakieś tam zakochanie, to jest bardziej bądź mniej emocjonalne zaangażowanie się mężczyzny bądź kobiety, w konkretną osobę. Racja ale ja bym tu rozróżniła zauroczenie od zakochania. Uwazam że do zakochania potrzeba też naszego zaangażowania uczuciowego, ale zauroczenie to sam wstęp, na który nie mamy wpływu i możemy je odrzucić, może być to czasem trudne ale nie trwa to wiecznie, z czasem przejdzie jeśli sie w to nie zaangażujemy. I uważam że to nie musi oznaczać końca związku i miłości. Pani Funiu uważa pani, że związek powinien się skończyć gdy ktoś się zauroczy wbrew woli inną osobą chwilowo i pomimo ,że nie poddaje sie temu? Jeśli tak to zbyt szybko sie Pani poddaje chyba, w sensie walki o związek. Ale to nie moja sprawa oczywiście. Uważam, że prawdziwa miłość jest silniejsza od chwilowego zauroczenia inną osobą z którym można walczyć i ta walkę wygrać. I nie sztuka jest kochac swojego męża/partnera jak jest się zakochanym, jest wszystko ok, i nie dostrzega się innych osób. Sztuką jest walczyć o miłość jak jest kryzys(mniejszy lub większy) i napatoczy się jakaś inna osoba która nam się spodoba a my mimo tego nie zawracamy sobie nią głowy (choć może byc pokusa) i walczymy o nasz związek. Cytuj: No a nawet jeśli nie idzie pojąć motywów i sposobu działania człowieka, to trzeba po prostu przyjąć, że on tak ma i on tego potrzebuje, a czegoś innego nie. No, ja staram się zrozumiec innych i szanować róznorodność, ale z tym też nie można przesadzić. Bo w ten sposób, że : "widocznie ta osoba tak ma", można usprawiedliwić wszystko, a wiadomo że nie wszystko co robią ludzie jest dobre. Cytuj: Jak Pani sądzi, będzie za 20 lat dla kogo odprawiać mszę, czy nie? Już na to odpowiadałam w tym wątku, na początku  . Uważam, że będzie dla kogo ale ta liczba pewnie się znacznie zmniejszy.
|
Pt lut 22, 2013 22:30 |
|
|
|
 |
Panna_Funia
Dołączył(a): So gru 29, 2012 23:16 Posty: 876
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Inka_1->Cytuj: Pani Funiu uważa pani, że związek powinien się skończyć gdy ktoś się zauroczy wbrew woli inną osobą chwilowo i pomimo ,że nie poddaje sie temu? Jeśli tak to zbyt szybko sie Pani poddaje chyba, w sensie walki o związek. Ale to nie moja sprawa oczywiście. Źle mnie Pani zrozumiała. Ja się nie poddaję w walce o taki związek. Ja nie walczę o taki związek. Ja nie uważam, że związek powinien się skończyć, w sensie że każdy związek powinien. Piszę co ja bym zrobiła w relacji na poważnie, w sytuacji gdybym faceta kochała. Uważam że związki są bardzo różne, i podejścia, oczekiwania oraz wymagania ludzi różne. Ja po prostu inaczej patrzę na te sprawy niż Pani, i najprawdopodobniej wchodzę w zupełnie inne relacje niż Pani. Cytuj: Uważam, że prawdziwa miłość jest silniejsza od chwilowego zauroczenia inną osobą z którym można walczyć i ta walkę wygrać. I nie sztuka jest kochac swojego męża/partnera jak jest się zakochanym, jest wszystko ok, i nie dostrzega się innych osób. Sztuką jest walczyć o miłość jak jest kryzys(mniejszy lub większy) i napatoczy się jakaś inna osoba która nam się spodoba a my mimo tego nie zawracamy sobie nią głowy (choć może byc pokusa) i walczymy o nasz związek. Tak jak napisałam, ja po prostu inaczej patrzę na świat niż Pani. Moje życie się nie skończy na partnerze, z którym mi nie wyszło. Zakładam możliwość poznania w przyszłości kogoś innego, życiowych zmian. Dlatego nie będę zmuszać się do czegoś, co jest dla mnie nie do przeskoczenia, ani starać się utrzymywać czegoś, co straciło swoją formę, sens. Bo ja w takim momencie po prostu wcale nie chcę tej kontynuacji... i w tym jest właśnie pies pogrzebany. Myślę też, że inaczej rozumiem 'prawdziwą miłość' niż Pani. A do tego zakładam też możliwość bycia w relacji nie opartej na prawdziwej miłości, ani nawet miłości w ogóle. Ja na przykład potrafię kochać nie będąc w relacji (z różnych względów, bywa i tak), i być w relacji dającej przyjemność, ale bez kochania  Dlatego też zawsze będę inaczej patrzeć na takie sprawy niż Pani, i dokonywać innych wyborów niż Pani. Cytuj: No, ja staram się zrozumiec innych i szanować róznorodność, ale z tym też nie można przesadzić. Bo w ten sposób, że : "widocznie ta osoba tak ma", można usprawiedliwić wszystko, a wiadomo że nie wszystko co robią ludzie jest dobre. Ja nie mówię o usprawiedliwianiu wszystkiego. W takich sytuacjach też można zachować się odpowiedzialnie i nieodpowiedzialnie. Uczciwie i nieuczciwie. Ale nie można oczekiwać od człowieka, że będzie się przez całe życie unieszczęśliwiał po to, by spełniać czyjeś oczekiwania. Cytuj: Już na to odpowiadałam w tym wątku, na początku  Zatem tylko ja, jak zwykle prawie  , nie w temacie 
_________________ 'I jak tu nie być optymistą. Moi wrogowie okazali się takimi świniami, jak przewidywałem.' Stanisław Jerzy Lec
...to be who I am
|
Pt lut 22, 2013 23:55 |
|
 |
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Panno Funiu, całe moje 36 letnie życie NIE spotkałam kobiety której nie przeszkadzałby seks partnera z inną kobietą. Znając setki kobiet. Natomiast niestety spotkałam wiele osób (nie tylko kobiet) bardzo cierpiących z powodu zdrady. I tak wygląda życie w praktyce, a nie w teorii. Ile zna pani kobiet, o których wie pani napewno że bez problemu zaakceptują seks partnera z inną kobietą? Tak szczerze, ile? Mam taki charakter pracy, że ludzie czasem prawie obcy nieraz opowiadają mi o swoich problemach. Dlatego pewnie więcej słyszę o życiowych sytuacjach niż przeciętna osoba. Ile pani zna dzieci, o których wie pani napewno że rozwód rodziców spowodował że są szczęśliwe? Ja żadnego. Mam męża z rozbitej rodziny. Nieraz jest tak, że w domu jest tak źle, że po rozejściu się rodziców dzieci uzyskuja spokój i stabliność (zwłaszcza jeśli był alkohol czy przemoc) i znam nawet bardzo blisko takie rodziny ale to nie znaczy, że 5-letni chłopczyk nie fantazjuje że tatuś wraca i zabiera go na rower, że córka nie tęskni za ojcem który kochałby ją i podziwiał.... nie zbuduje się na ruinie, nie da się. Miłość jest decyzją która w sobie kształtujemy. Zadna pewnie albo prawie żadna para nie utrzyma przez lata takiego pożądania jakie czuli będąc " świeżym" młodym związkiem. Ale znam wiele par (zwłaszcza że znam wiele par zaangażowanych w Ruch) które mówią że ich życie- też seksualne, jak najbardziej tak- pomimo wielu lat jest coraz lepsze bo coraz więcej jest między nimi zaufania, więzi, bliskości, miłości kształtowanej przez ich pracę nd związkiem. A jeżeli nie ma tego, są wyłacznie emocje i pożadanie, to każdy związek się wypali, nie ma szans.
_________________ Ania
|
So lut 23, 2013 9:34 |
|
 |
Panna_Funia
Dołączył(a): So gru 29, 2012 23:16 Posty: 876
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
kropeczka_ns->Cytuj: Panno Funiu, całe moje 36 letnie życie NIE spotkałam kobiety której nie przeszkadzałby seks partnera z inną kobietą. Znając setki kobiet. Natomiast niestety spotkałam wiele osób (nie tylko kobiet) bardzo cierpiących z powodu zdrady. I tak wygląda życie w praktyce, a nie w teorii. Tylko tak, to wygląda w Pani wyobrażeniach i, w co nie wątpię, środowisku w którym się Pani obraca. Bo jakoś trudno mi sobie wyobrazić, ani nie wynika to z tego co Pani pisze, żeby znała Pani np. środowiska swingerskie, serwisy seks-randkowe, lokale w których spotykają się pary i single w celach towarzysko-erotycznych. Nie neguję faktu, że w swojej pracy spotyka Pani wiele kobiet. Ale nie spotyka tam Pani wszystkich kobiet. Jest Pani mocno wierzącą katoliczką, która obnosi się ze swoim nietolerancyjnym dla wielu różnych sposobów życia światopoglądem, również w pracy. Ja, jak już się określiłam, Panią jako lekarza i Pani gabinet omijałabym szerokim łukiem. I z powodu krzyża, który by mnie tam straszył, i z powodu samej Pani. Więc tym bardziej mało prawdopodobne że zawita do Pani kobieta swingerka, czy np. prostytutka. A nawet jak, to na pewno nie po to by się tam Pani zwierzać ze swojego życia uczuciowego i seksualnego. Więc wiedza, którą ma Pani na temat życia kobiet, jest wiedzą wybiórczą. Taką przeznaczoną dla uszu mocno wierzącej, i zdecydowanie nie otwartej na inne opcje, katoliczki. A ja osobiście (pomijając znajomości wirtualne) znam przynajmniej dziesięć takich kobiet, dla których seks nie łączy się z żadnym uczuciem, i które regularnie swingują. Mało tego, sama w realnym życiu, gdzie mogę zweryfikować kim jest dana osoba, miałam dwie konkretne propozycje od takich kobiet, dotyczące w pierwszej kolejności ich mężów, a w drugiej ich samych (to były kobiety biseksualne). Mało tego, mam też przy tej samej ulicy sąsiadkę, która najprawdopodobniej (100% pewności nie mam, nigdy z nią o tym nie rozmawiałam) razem z mężem swinguje. No a na pewno jest bardzo serdeczna dla różnych bliskich przyjaciółek męża, które wyjeżdżają z nimi na wspólne wakacje, i w ogóle spędzają razem często czas  Takie kobiety i tacy mężczyźni są proszę Pani. To że coś się nie mieści w Pani głowie, że czegoś sobie nie potrafi Pani wyobrazić, to nie znaczy że tego nie ma i że to nie istnieje. Cytuj: Ile pani zna dzieci, o których wie pani napewno że rozwód rodziców spowodował że są szczęśliwe? I dzieci, już dorosłe, które z perspektywy czasu oceniają, że rozwód rodziców był czymś pozytywnym, bo np. skończyły się kłótnie, w domu zapanował spokój, rodzice zaczęli być uśmiechnięci zamiast ciągle sfrustrowani itp., też znam. I to niemało. Takich, którzy żałują że rodzice się nie rozwiedli, i przez całe życie dają sobie nieźle popalić, co odbija się na wszystkich, też znam. Z dziećmi małymi nie mam obecnie specjalnie kontaktu, więc nie mogę się na ten temat wypowiadać. Natomiast ja na pewno nie skazałabym się na nieodpowiedni dla mnie związek z mężczyzną, dla dziecka. I w żaden sposób nie uczyniłoby to ze mnie złej matki, a dzieciństwo dziecka nie stałoby się koszmarem. Cytuj: Natomiast niestety spotkałam wiele osób (nie tylko kobiet) bardzo cierpiących z powodu zdrady. No do diaska! Nigdy nie myślałam, że to napiszę, że opowiem się po tej stronie i zajmę takie stanowisko... A zadała sobie Pani kiedyś pytanie dlaczego są te wszystkie zdrady? Jaki jest tego powód? Pewnie z góry wiesza Pani psy na każdym zdradzającym, bo przecież ona (może być też on) taka dobra i wierna była, a temu draniowi popędu się nie chciało utemperować...  Owszem, czasami i tak bywa, że jedynym powodem zdrady jest to, że się kogoś nowego chciało przedupczyć. Ale nie zawsze. Czasami taka zdrada jest uzasadniona, a zdradzony zamiast się wszystkim wkoło użalać, niech lepiej zadając sobie pytanie 'dlaczego?', spojrzy po prostu w lustro i w tym co zobaczy niech poszuka odpowiedzi Cytuj: A jeżeli nie ma tego, są wyłacznie emocje i pożadanie, to każdy związek się wypali, nie ma szans No i tam gdzie o miłość na całe życie w tym wszystkim nie chodziło, to po prostu ludzie zakończą związek i wejdą w nowy. Nie widzę problemu. Nie wszyscy musimy wchodzić w relacje z miłości, i w takie na całe życie.
_________________ 'I jak tu nie być optymistą. Moi wrogowie okazali się takimi świniami, jak przewidywałem.' Stanisław Jerzy Lec
...to be who I am
|
So lut 23, 2013 11:58 |
|
 |
Inka_1
Dołączył(a): N gru 23, 2012 18:52 Posty: 278
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Ja uważam, że jak dziecko widzi tylko kłócących się rodziców to może i z perspektywy czasu powie że może i dobrze że się rozwiedli, tu przyznam rację Pannie Funi. ALE tak jak pisała znowu Kropeczka to nie znaczy że to dziecko nie cierpi, że jeden z rodziców odszedł z domu(choć nawet jakby został w domu to pewnie też by cierpiało przez kłótnie) i ,że rodzice sie nie kochają. Owszem mogą się dalej widywac ale to już nie to samo. To w pewien sposób i tak zaburza dziecku bezpieczeństwo. No i nie ma przykłauy kochającego się małżeństwa w domu, a to jest bardzo ważne mieć taki przykład. Niech się nam nie wydaje że małżeństwo mamy tylko dla siebie, tzn my ślubujemy sobie, nie dzieciom ale ten przykład który im dajemy ma dla nich ogromne znaczenie. Nie jesteśmy sami.Dzieciom z rozbitych czy niepełnych rodzin jest trudniej stworzyc potem swoją własną rodzinę.To jest fakt niepodwarzalny!  . I o ile w patologicznych rodzinach nieraz trzeba uciekać od siebie to w innych małżeństwach należy walczyć. Oczywiście osoby które łączą sie w pary tylko da seksu bez miłości czy chcą miec kilku partnerów naraz nie powinny zakładać rodziny, gorzej jak wpadną.
|
So lut 23, 2013 15:31 |
|
 |
Panna_Funia
Dołączył(a): So gru 29, 2012 23:16 Posty: 876
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Inka_1->Cytuj: I o ile w patologicznych rodzinach nieraz trzeba uciekać od siebie to w innych małżeństwach należy walczyć. A ja ani nie uważam, że należy walczyć, ani że należy się rozstać. Nie ma jednego słusznego schematu postępowania.Takie decyzje każda para powinna podejmować sama, biorąc pod uwagę własną sytuację i własne odczucia zaangażowanych w to osób. To co dla jednej pary będzie do przejścia, dla drugiej okaże się niemożliwym do przeskoczenia. A przy innego typu kryzysie mogłoby być odwrotnie. Dziecko jest ważne, ale o sobie też nie należy w tym wszystkim zapominać. Nie ma jednej recepty dla wszystkich, jak postępować.
_________________ 'I jak tu nie być optymistą. Moi wrogowie okazali się takimi świniami, jak przewidywałem.' Stanisław Jerzy Lec
...to be who I am
|
So lut 23, 2013 17:21 |
|
 |
medieval_man
Moderator
Dołączył(a): Pn gru 13, 2010 16:50 Posty: 7771 Lokalizacja: Kraków, Małopolskie
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Panna_Funia napisał(a): A ja osobiście (pomijając znajomości wirtualne) znam przynajmniej dziesięć takich kobiet, dla których seks nie łączy się z żadnym uczuciem, i które regularnie swingują. Mało tego, sama w realnym życiu, gdzie mogę zweryfikować kim jest dana osoba, miałam dwie konkretne propozycje od takich kobiet, dotyczące w pierwszej kolejności ich mężów, a w drugiej ich samych (to były kobiety biseksualne). Mało tego, mam też przy tej samej ulicy sąsiadkę, która najprawdopodobniej (100% pewności nie mam, nigdy z nią o tym nie rozmawiałam) razem z mężem swinguje. No a na pewno jest bardzo serdeczna dla różnych bliskich przyjaciółek męża, które wyjeżdżają z nimi na wspólne wakacje, i w ogóle spędzają razem często czas  Rozumiem, że ci mężowie i te żony wcześniej przyrzekały sobie, czy wręcz ślubowały uroczyście, wierność swojemu małżonkowi, swojej małżonce? Może mnie nie obchodzić co ci ludzie robią, jak realizują swoje seksualne ciągotki (choć jako katolika zasmuca mnie po prostu grzech, który wywiera wpływ na otoczenie), ale mam prawo powiedzieć, że ludzie ci sprzeniewierzają się swoim obietnicom i przyrzeczeniom. I już to nie zasługuje ani na akceptację, ani na tolerancję (mam nadzieję, że widzisz różnicę?), co najwyżej na współczucie i na krytykę. No chyba, że dotrzymywanie przyrzeczeń, obietnic czy przysiąg uważasz za głupie?
_________________ Fides non habet osorem nisi ignorantem
|
So lut 23, 2013 19:46 |
|
 |
Panna_Funia
Dołączył(a): So gru 29, 2012 23:16 Posty: 876
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
medieval_man->Cytuj: Rozumiem, że ci mężowie i te żony wcześniej przyrzekały sobie, czy wręcz ślubowały uroczyście, wierność swojemu małżonkowi, swojej małżonce? Może mnie nie obchodzić co ci ludzie robią, jak realizują swoje seksualne ciągotki (choć jako katolika zasmuca mnie po prostu grzech, który wywiera wpływ na otoczenie), ale mam prawo powiedzieć, że ludzie ci sprzeniewierzają się swoim obietnicom i przyrzeczeniom. I już to nie zasługuje ani na akceptację, ani na tolerancję (mam nadzieję, że widzisz różnicę?), co najwyżej na współczucie i na krytykę. No chyba, że dotrzymywanie przyrzeczeń, obietnic czy przysiąg uważasz za głupie? A skąd ja mam wiedzieć, co oni sobie przyrzekali?  Przez głowę nie przeszłoby mi zadawać im tak bzdurnych pytań  Obowiązują ich takie ustalenia, jakie sami poczynili. Jeśli seksu z kimś innym nie podciągają pod kwestie zdrady i wierności, to tak właśnie jest. Oni mają być uczciwi względem siebie i trzymać się ustaleń poczynionych między sobą. I mało tego, te ustalenia mogą być zmienione w trakcie trwania małżeństwa, i obowiązywać ich będą nowe obietnice. Pan sobie oczywiście może nie tolerować i nie akceptować wszystkiego. Pana prawo. Rzecz w tym, że to bez jakiegokolwiek znaczenia. Pana rzecz nie dotyczy, a sami zainteresowani Pana zdanie mają po prostu w nosie 
_________________ 'I jak tu nie być optymistą. Moi wrogowie okazali się takimi świniami, jak przewidywałem.' Stanisław Jerzy Lec
...to be who I am
|
So lut 23, 2013 20:13 |
|
 |
medieval_man
Moderator
Dołączył(a): Pn gru 13, 2010 16:50 Posty: 7771 Lokalizacja: Kraków, Małopolskie
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
Panna_Funia napisał(a): A skąd ja mam wiedzieć, co oni sobie przyrzekali? Choćby z logiki? Skoro są małżeństwem, to chyba jest tam przy zawieraniu takiego zwiazku jakaś tam formuła, że "ślubuję Ci wierność"? Panna_Funia napisał(a): Przez głowę nie przeszłoby mi zadawać im tak bzdurnych pytań Ani mnie. Toteż zadaję je Tobie. Skoro przyrzekali sobie wierność to jak traktujesz takie niedotrzymywanie przyrzeczenia? Panna_Funia napisał(a):
Obowiązują ich takie ustalenia, jakie sami poczynili. Jeśli seksu z kimś innym nie podciągają pod kwestie zdrady i wierności, to tak właśnie jest.
Obowiązują ich po prostu inne definicje zdrady i wierności. Całkowita swooboda definiownia czegokolwiek. Nie chciałbym umawiać się na cokolwiek (choćby na jakąś pożyczkę, czy wspólne działanie w biznesie) z kimś, kto ma tak rozciagliwe definicje. Rozumiem jednak, że coś takiego Ci imponuje. Panna_Funia napisał(a): Oni mają być uczciwi względem siebie i trzymać się ustaleń poczynionych między sobą. I mało tego, te ustalenia mogą być zmienione w trakcie trwania małżeństwa, i obowiązywać ich będą nowe obietnice.
Jasne: dzisiaj Ci mówię, że Cię wspieram, a jutro Ci mówię, że mam Cię w d... Panna_Funia napisał(a): Pan sobie oczywiście może nie tolerować i nie akceptować wszystkiego. Pana prawo. Rzecz w tym, że to bez jakiegokolwiek znaczenia. Pana rzecz nie dotyczy, a sami zainteresowani Pana zdanie mają po prostu w nosie  A czy ja Ciebie pytałem o to gdzie oni mają moje zdanie? Stwierdziłem tylko, że taka postawa nie zasługuje na akceptację, a zasługuje na krytykę. Przynajmniej ze strony myślących. Rozumiem że wyłączasz się dobrowolnie z tej kategorii w myśl zasady , że najwazniejsze to epater le bourgeois...
_________________ Fides non habet osorem nisi ignorantem
|
So lut 23, 2013 20:26 |
|
 |
Panna_Funia
Dołączył(a): So gru 29, 2012 23:16 Posty: 876
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
medieval_man->Cytuj: Choćby z logiki? Skoro są małżeństwem, to chyba jest tam przy zawieraniu takiego zwiazku jakaś tam formuła, że "ślubuję Ci wierność"? Nie znam się specjalnie na ślubach, bo ta forma związku to akurat nie moja bajka, ale znalazłam taką formułę. Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z .(imię i nazwisko wybranki/wybranka) ........... i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe, trwałe.Nie widzę tu nic na temat wierności. Cytuj: Skoro przyrzekali sobie wierność to jak traktujesz takie niedotrzymywanie przyrzeczenia? Ja nie oceniam dobrze niedotrzymywania przyrzeczeń. Natomiast jeśli dla kogoś 'wierność' nie oznacza wyłączności w kwestiach seksualnych, to tu nie ma mowy o niedotrzymywaniu przyrzeczeń. Cytuj: Obowiązują ich po prostu inne definicje zdrady i wierności. Całkowita swooboda definiownia czegokolwiek. Poniekąd. Obowiązuje ich to, co przez to rozumieją. Same słowa 'zdrada' i 'wierność' nie odnoszą się tylko do kwestii seksualnych. Cytuj: Nie chciałbym umawiać się na cokolwiek (choćby na jakąś pożyczkę, czy wspólne działanie w biznesie) z kimś, kto ma tak rozciagliwe definicje. To się Pan nie umawiaj. Ale najpierw samemu się Pan zapoznaj się ze znaczeniem danych słów. Cytuj: Rozumiem jednak, że coś takiego Ci imponuje. Imponuje mi dotrzymywanie przyrzeczeń. Cytuj: Jasne: dzisiaj Ci mówię, że Cię wspieram, a jutro Ci mówię, że mam Cię w d... A ta interpretacja to... odnośnie niby czego? Cytuj: A czy ja Ciebie pytałem o to gdzie oni mają moje zdanie? Stwierdziłem tylko, że taka postawa nie zasługuje na akceptację, a zasługuje na krytykę. Przynajmniej ze strony myślących. Rozumiem że wyłączasz się dobrowolnie z tej kategorii w myśl zasady , że najwazniejsze to epater le bourgeois... Szczerze mówiąc, to wyłączam Pana z tej kategorii. A na surową krytykę to zasługuje moim zdaniem postawa, polegająca na chęci narzucenia innym swojego sposobu myślenia i życia. To, co Pan i Panu podobni, prezentujecie.
_________________ 'I jak tu nie być optymistą. Moi wrogowie okazali się takimi świniami, jak przewidywałem.' Stanisław Jerzy Lec
...to be who I am
|
So lut 23, 2013 20:49 |
|
 |
Qwerty2011
Dołączył(a): Pn lut 21, 2011 22:52 Posty: 1365
|
 Re: Czy za 20 lat będzie dla kogo odprawiać mszę św ?
A wszystkie te wynaturzenia biorą się ze zwyczajnego braku miłości. Co to za związek oparty na hedonistycznym egoizmie? Partnerzy traktują siebie instrumentalnie, jak obiekty, przedmioty do wykorzystania seksualnego, robią sobie odmianki, żeby się nie nudzić, bo przecież nic głębszego ich nie wiąże. Toż to faktycznie już zwierzęta maja więcej moralności, bo przynajmniej ich instynkt prowadzi do prokreacji i jest z tego jakiś pożytek. Jeśli z takiego życia nie ma dzieci, to przynajmniej sami hedoniści tylko gonią w przepaść. Najgorzej, gdy wciąga się w to bagienko te niewinne maluchy.
Dlaczego tak mało jest miłości w tych rozpadających się rodzinach? Przecież prawdziwą miłością wszystko można uleczyć. Czy to wynika z pychy, egoizmu?
_________________ "Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas" (2 Kor 4)
|
So lut 23, 2013 21:46 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|