Tak te fakty i prawdy przedstawiaja dziennikarze ktorzy prowadzili sledztwo w tej sprawie:
Z dziennikarskiego śledztwa Tomasza Krzyżaka i Piotra Litki wyłania się przerażający obraz ks. Eugeniusza "Surgenta, kapłana, który miał na sumieniu dziesiątki wykorzystanych seksualnie dzieci. Krzywdziciel już nie żyje, ale odnajdują się jego kolejne ofiary. Gdy ks. Surgent pracował na terenie archidiecezji krakowskiej, na jej czele stał kard. Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II. Wiedział o wstrząsającym procederze. Jak zareagował? Rozmawiam o tym ze współautorem reportaży Tomaszem Krzyżakiem".
"Odnosząc się do krakowskiego czasu ks. Surgenta, piszecie z Piotrem Litką: "Wojtyła wiedział". Jak zareagował?
- Mogę stwierdzić, że kard. Karol Wojtyła postąpił zgodnie ze swoimi kompetencjami.
Co to znaczy?
- Przede wszystkim trzeba podkreślić, że ks. Surgent - choć pracował na terenie archidiecezji krakowskiej - był księdzem diecezji lubaczowskiej (dawnej archidiecezji lwowskiej) i podlegał pod tamtejszego biskupa, ks. Jana Nowickiego. To on - jako ordynariusz - miał nad nim pełnię władzy".
" Ale ks. Surgent krzywdził dzieci archidiecezji krakowskiej.
- Tak. Ale Kraków nie za bardzo mógł go ukarać. Mógł co najwyżej zakazać mu pracy na swoim terenie, ale biskupem właściwym do nałożenia kary był biskup lubaczowski".
"Z dokumentów dowiadujemy się też, że o sprawie wiedziała wówczas krakowska kuria. Prawdopodobnie - właśnie z uwagi na brak kompetencji do karania - ograniczono się wtedy do rozmowy z księdzem".
"- Kard. Wojtyła z pewnością postępował zgodnie z wówczas obowiązującym prawem. Ale wydaje mi się, że zabrakło pewnego wyczucia, gdy w 1971 r. księdza Surgenta kierowano do parafii Milówka, z oddelegowaniem do kaplicy filialnej w Kiczorze na tzw. samodzielną placówkę duszpasterską. Z dokumentów z późniejszych lat wiemy, że ks. Surgent dopuszczał się wykorzystywania seksualnego szczególnie tam, gdzie pracował sam, nie miał kolegi za ścianą, żadnej kontroli w pobliżu.
Mogę stwierdzić, że kard. Karol Wojtyła postąpił zgodnie ze swoimi kompetencjami.
"Ksiądz w zeznaniach składanych w śledztwie stwierdził, że zamierzał poszukać sobie pracy w diecezji lubaczowskiej, ale akurat jej biskup zmarł.
- Wspominał też, że rozmawiał z kard. Wojtyłą, którego miał prosić o to, by nie zwalniał go z pracy w diecezji. Kardynał miał mu oznajmić, że decyzję otrzyma wkrótce. Kilka dni później dostał list zwalniający go z diecezji. Poszedł z tym listem do bp. Pietraszki, ale ten uznał za sprawę definitywnie zamkniętą. Niedługo po tym ks. Surgent został aresztowany"
"Zatem czy biskup koszalińsko-kołobrzeski wiedział, kogo do siebie przyjmuje?
- Na to pytanie nie znamy odpowiedzi. Wiemy natomiast, że formalnie, jeśli miałby się dowiedzieć, to nie od biskupa krakowskiego, czyli nie od kard. Karola Wojtyły, a od biskupa lubaczowskiego. Ks. Surgent w tamtym czasie był zwolniony z posługi w diecezji krakowskiej".
"Opisaliście historię jeszcze jednego księdza, który wykorzystywał seksualnie dzieci, ks. Józefa Loranca. Jak w jego sprawie reagował Karol Wojtyła?
- To doskonale udokumentowany przypadek. Pracowaliśmy nad sprawami, które zostały osądzone przez władzę świecką, więc mieliśmy dostęp do dokumentów ze śledztw prowadzonych przeciwko tym księżom. W przypadku ks. Loranca reakcja krakowskiej kurii była natychmiastowa i w pewnym sensie zaskakująca".
"Co masz na myśli?
- Była ponadstandardowa. Sprawa rozgrywała się w 1971 roku. Zaczęło się od interwencji matek uczennic, które przyszły do księdza proboszcza, mówiąc, że wikariusz niestosownie zachowuje się wobec dziewczynek. Proboszcz się przejął, rozmawiał zarówno z matkami jak i pokrzywdzonymi dziewczynkami. Nie wiedział dokładnie, co z tym robić, więc pojechał z prośbą o radę do księdza dziekana. Dziekan powiedział: Jedź do kardynała. I tak o sprawie dowiedział się kard. Karol Wojtyła. Sam sprawca przyznał się, że krzywdził dzieci. Do siedziby kurii pojechali razem - proboszcz i ks. Loranc".
"Co zrobił kardynał Wojtyła?
- Zareagował szybko. Ks. Lorancowi powiedział, że nie może wrócić do parafii, ma udać się do swojego rodzinnego domu i tam czekać na decyzje. Po kilku dniach dostał informacje, że jest suspendowany i ma przenieść się do klasztoru cystersów w Mogile. Tam został aresztowany. Proces był szybki, ksiądz trafił do więzienia".
"Piszecie też o liście, wysłanym przez kard. Wojtyłę do sprawcy.
- Tak, list został wysłany, gdy ks. Loranc wyszedł z więzienia. "Zaniechanie wymiaru kary przez trybunał kościelny ani nie przekreśla przestępstwa, ani nie zmazuje winy" - pisze w nim kard. Wojtyła. O co chodzi? W tamtym czasie decyzje w takich sprawach nie były podejmowane przez Kongregację Nauki Wiary jak jest dziś rozstrzygano je w diecezjach. Ale decyzji o wydaleniu danego księdza ze stanu duchownego nie podejmował jednoosobowo biskup lecz sąd - minimum trzyosobowy trybunał kościelny właściwy danej diecezji.
- Według kodeks prawa kanonicznego w niektórych sytuacjach, tam gdzie sprawca został dostatecznie ukarany przez władzę świecką bądź istnieje duże prawdopodobieństwo, że to się wkrótce stanie, można odstąpić od ukarania na gruncie prawa kościelnego. I tak się właśnie stało w Krakowie - trybunał odstąpił od wymierzenia kary. Ale kard. Wojtyła nie przywraca ks. Loranca do pracy w diecezji, a podkreśla, że ani przestępstwo nie jest przekreślone, ani wina zmazana".
"- W wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego", odpowiadając na pytanie dziennikarza o to, czy kardynał Wojtyła spotykał się z ofiarami, odpowiedziałem, że nie wiem, ale znając ówczesne działanie Kościoła, podejrzewam, że nie. Podkreśliłem również, że w oparciu o materiały ze śledztw opisaliśmy dwie sprawy osądzone przez władze świeckie, a nie wiemy, ile było przypadków, które nie ujrzały światła dziennego - tzn. takich, którymi zajmował się tylko Kościół. Tyle. Powtórzę - nie dowiemy się o innych sprawach, póki nie zapadnie decyzja o dokładnym zbadaniu akt, które przecież są w kuriach biskupich.
Czytaj więcej na
https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news ... ign=chromeNo i wlasnie to sprawa pilna aby zapadla decyzja o otwarciu akt ktore sa w kuriach biskupich.
Mozna na to liczyc?
I jeszcze jest taka opinia:
"Jak przekonywała, film autorstwa Marcina Gutowskiego pt. "Franciszkańska 3" zawiera "przekłamania i manipulacje", a wszystkie dowody pochodzą z dokumentów PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa. - Nie można formułować postulatów oskarżających papieża w oparciu wyłącznie o te akta - oceniła
"W opinii dr Kindziuk materiał TVN24 pokazuje, jakoby Jan Paweł II tuszował sprawę księdza Eugeniusza Surgenta, lecz jej zdaniem kapłan ten podlegał jurysdykcji diecezji lubaczowskiej, a przyszły papież zrobił wszystko to, co zgodne z prawem kanonicznym. - Sprawa toczyła się niezależnie od kardynała Wojtyły - oznajmiła".
"Jak stwierdziła, kard. Wojtyła pisał list do arcybiskupa Königa w sprawie księdza Bolesława Sadusia i nie wspomniał tam o wątku pedofilskim, ponieważ w tamtych czasach takie sprawy rozwiązywano w pierwszej kolejności telefonicznie. - Nie mamy zatem wiedzy, czy i ile razy Jan Paweł II rozmawiał wcześniej na ten temat z kardynałem Königiem - skomentowała dr Kindziuk".
"Specjalistka została zapytana, czy Kościół nie mógł pomóc redaktorom w realizacji materiału, otwierając przed nimi kościelne archiwa. - Z pewnością jest to potrzebne, natomiast to kwestia decyzji całego Kościoła i otwarcia ksiąg we wszystkich diecezjach - oznajmiła. Dodała także, że narracja Kościoła na temat pedofilii stale się zmienia".
Czytaj więcej na
https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news ... ign=chromeTak wiec sprawa do wyjasnienia, a potrzebne jest otwarcie koscielnych archiwow, jesli to nie nastapi to bedzie to wielka szkoda dla Kosciola.
W niektorych mediach wyrok juz zapadl i wszystko wiadomo, a juz malo istotne sa pewne szczegoly.
Wszystko mozna sobie ulepic jak sie komu podoba i cos niedopowiedziec i cos pominac.