Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 10, 2025 16:11



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 158 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 11  Następna strona
 Ojciec Bartoś zrzucił habit 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
A nie, Kamyku. :P

Bo o. Bartoś odszedł i pytanie dlaczego? Bo ja mam jednak nieodparte wrażenie, że i sprawa o. Bartosia i ks Węcławskiego są, przynajmniej po części, efektem ostatnich zawirowań związanych z lustracją w Kościele. O Bartoś bardzo emocjonalnie wypowiadał się w tej sprawie, a ks Węcławski odszedł ze "Znaku", też z powodu lustracyjnych perturbacji wydawnictwa, w związku z publikacją ks Zaleskiego i jeśli odejdzie też z kapłaństwa to może to być również po części efekt ostatnich wydarzeń w KK.

_________________
www.onephoto.net


Cz sty 25, 2007 20:04
Zobacz profil
Post 
Drogi Paschalisie, odsylam do kazan swietego proboszcza Jana M. Vianney. Kazania te pomagaja mi w ksztaltowaniu wlasnego wnetrza i kieruja na wlasciwa droge, ucza takze roztropnosci w mowieniu o innych.

W kazaniu "Nauka o obmowie" pisze on miedzy innymi.

"Obmawiac znaczy tyle, co ujawniac wady i bledy blizniego w celu szkodzenia jego opinii. Grzech ten mozna popelnic w rozmaity sposob.

1) Dopuszcza do obmowy ten, kto blizniemu zarzuca cos niesprawiedliwego, albo przypisuje mu wade, ktorej ten nie posiada. Ten rodzaj obmowy nazywamy oszczerstwem. Bo musicie wiedziec, ze obmowe do oszczerstwa dzieli nieraz tylko maly krok, odleglosc miedzy nimi jest niewielka. Bo ludzie, kiedy slysza o bliznim cos zlego, wyolbrzymiaja to, a gdy rzecz przejdzie przez jezyki kilku osob, nie jest juz tym samym - i ten, kto ja pierwszy opowiedzial, nie rozpoznalby jej, tyle porobiono w niej zmian i dodatkow.
I dlatego mam racje, gdy twierdze, ze ten, kto obmawia czlowieka jest podly. Jeden z ojcow mowi, ze ludzi, ktorzy oddaja sie obmowie nalezaloby wypedzic ze spolecznosci ludzkiej jak dzikie zwierzeta.

2) Dalej. Obmowy dopuszcza sie ten, kto wyolbrzymia zlo, jakiego dopuscil sie blizni. Blizniemu powinela sie noga, a wy, zamiast okryc jego upadek plaszczem milosci, wyolbrzymiacie jeszcze w opowiadaniu jego rozmiary. Pracownik odpocznie sobie chwile, a wy zaraz mowicie, ze to nicpon, len, ktory okrada swojego chlebodawce. Zdarzy sie, ze ktos uszczyknie kilka winogron na polu albo owocow w sadzie - czego naturalnie nie powinien robic - a wy zaraz opowiadacie o tym ludziom: ze to zlodziej, przed ktorym nalezy sie miec na bacznosci. Pieknie mowi na ten temat sw. Franciszek Salezy: Nie wolno glosic, ze ten czy ow jest pijakiem albo zlodziejem, tylko dlatego, ze go widzieliscie raz pijanego albo wyciagajacego reke po cudza wlasnosc. Noe i Lot upili sie przypadkowo jeden raz; a przeciez ani jeden, ani drugi nie byl pijakiem. Sw Piotr nie byl bluznierca, choc jeden raz zaparl sie Chrystusa. A wiec osoba, ktora dopuscila sie wystepku jeden raz - a chocby i kilka razy - nie moze uchodzic za nalogowca. Szymon Tredowaty, widzac u stop Chrystusa Pana placzaca Magdalene, mowli: "Gdyby ten czlowiek byl prorokiem, wiedzialby, ze ta niewiasta jest grzesznica". I bardzo sie pomylil tak twierdzac, bo Magdalena nie byla juz grzesznica, ale swieta pokutnica, ktora otrzymala przebaczenie grzechow. Pyszny faryzeusz przechwal sie glosno w swiatyni swoimi dobrymi uczynkami, dziekujac Bogu, ze nie jest cudzoloznikiem, czlowiekiem niesprawiedliwym ani zlodziejem, "jako i ten celnik" - Ale pomylil sie, bo w tej chwili celnik byl juz usprawiedliwiony. Milosierdzie Boze jest tak wielkie, ze w jednej chwili przebacza pokutyjacym najciezsze grzechy i dlatego nie mozemy twierdzic, ze ten, kto wczoraj byl grzesznikiem, jest nim takze dzisiaj.

3) Popelnia tez obmowe ten, kto bez dostatecznego powodu wyjawnia ukryty blad albo wine blizniego. Kto postepuje w ten sposob, wykracza przeciw cnocie milosci, ktora Bog tak goraco zaleca. Zreszta zdrowy rozum mowi, ze tego, co nam nie jest mile, nie powinnismy robic blizniemu. Czy byloby nam przyjemnie, gdyby ktos mowil ludziom o naszych ukrytych bledach? Dobre imie jest cenniejsze niz majatek, a to imie ginie, jezeli ujawniamy ukryte bledy jednostek lub rodzin.

4) Obmowa jest, kiedy ktos tlumaczy sobie na niekorzysc uczynki blizniego. Sa ludzie, ktorzy niby pajaki najlepsza rzecz zamieniaja w trucizne. Biedny jest czlowiek, ktory dostanie sie na jezyki obmawiajacych , bo jest jak ziarno, ktore wpadlo pod kolo mlynskie:zostanie zmiazdzony i poszarpany w kawalki. Ludzie zlosliwi przypisuja nam nieraz najgorsze zamiary, ktore nigdy nie powstaly nam w glowie. Jesli modlimy sie poboznie i spelniamy obowiazki naszej swietej wiary, czesto nazywaja nas obludnikami i mowia, ze jestesmy aniolami w kosciele, a diablami w domu.
Kiedy spelniamy dobre uczynki, mysla sobie, ze kierujemy sie pycha, ze chcemy, zeby nas widziano i chwalono. Usuwanie sie od swiata nazywaja dziwactwem, slaboscia i ciemnota umyslu, oszczednosc - skapstwem.
Jezyk obmawiajacego niczym robak pelza po najpiekniejszych kwiatach i pokrywa je wstratna slina.

5) Nieraz mozna popelnic obmowe nawet milczeniem. Chwala w waszej obecnosci jakas osobe, ktora znacie. Wy nic na to nie mowicie albo chwalicie ja oszczednie. Z waszego milczenia ludzie wyciagaja wniosek, ze wiecie o niej cos zlego. Czasem dopuszczamy sie obmowy nawet przez wspolczucie. "Szkoda - mowi ktos na przyklad- ze ta osoba dala sie uwiesc. Nie chce mi sie w to wierzyc". Sw. Franciszek nazywa taka obmowe zatruta strzala, ktora ktos zanurza w oliwie, zeby tym gladziej ranila. Kto usmiecha sie znaczaco, potrzasajac glowa, kto mowi "ale", ten nieraz takze bardzo szkodzi dobremu imieniu blizniego.


Cz sty 25, 2007 20:47
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
Droga Lucyno, odsyłam cię do wypowiedzi o Bartosia i ks Węcławskiego nt. lustracji, a może zobaczysz o co mi chodzi. Nie rozumiem też co ma dostrzeganie korelacji pomiędzy ostatnimi zawirowaniami w Kościele, a kryzysem powołaniowym obu duchownych do "obmowy". Po prostu podejrzewam, że ostatni kryzys nie wpłynął pozytywnie na morale duchownych i mogą pojawiać się wśród niektórych pytania o powołanie. Chyba, że uważasz, że samo mówienie o kryzysie ma znamiona tejże obmowy.

W każdym razie musiałby to być bardzo poważny zbieg okoliczności, żeby taki upadek na duchu i kryzys z wąsnym powołaniem był kompletnie nie związany z tamtą sprawą. I nie chodzi mi tu o czyjeś nieczyste sumienie, czy strach przed przeszłością, ale właśnie raczej o wspomniany upadek na duchu, za którym może iść chęć porzucenia stanu kapłańskiego.

_________________
www.onephoto.net


Cz sty 25, 2007 21:10
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
Szkoda że zwlekał z tym tak długo. Myślę że taka decyzja dorastała w nim
od wielu miesięcy jeśli nie lat.

To że przed odejściem bardzo udzielał się w telewizji, krytykując
nie swoją lecz innych postawę, świadczyć tylko może że wiedząc
o odejściu chciał jeszcze zniszczyć i podzielić.

Pomimo że posiada urok osobisty (niebezpieczny dla księdza) zabrakło
widocznie piękna w sercu, które u świętych ujawnia się min.pokorą.

PS.
Jeśli to prawda z tym odejściem, to życzmy mu wszystkiego dobrego
na nowej drodze życia.


Cz sty 25, 2007 21:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 22, 2007 17:09
Posty: 5
Post 
Mark Zubek napisał(a):
Szkoda że zwlekał z tym tak długo. Myślę że taka decyzja dorastała w nim
od wielu miesięcy jeśli nie lat.


Zgadzam się z opinią, że pewnie dojrzewało to w nim wiele lat. Myślę, że z takim podejściem bardzo trudno wytrzymać polskim zakonie czy [może nawet i trudniej] kapłaństwie diecezjalnym. Musi to budzić bardzo poważne napięcia. Z tego względu uważam, że dobrze, że odszedł.

Z jego poglądami się zgadzam i podziwiałem go za odwagę.


Cz sty 25, 2007 22:16
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
Lucyno, gdzie można poczytać te kazania proboszcza z Ars?

smutno mi, że kolejna osoba sprzeniewierzyła się przysiędze, którą kiedyś złożyła...
będzie mi jeszcze trudniej trwać przy mojej...
będzie mi trudniej świadczyć o tym, że trud trwania wydaje najlepsze owoce...

innym będzie trudno uwierzyć w to, czego nauczają księża - skoro sami się tym słowom sprzeniewierzają...

musze więcej modlić się za kapłanów, za zakonników - by Pan udzielił im tej wiary, nadziei i miłości, która Jemu pomogła iść drogą krzyżową i umrzeć - za nas, niewiernych

_________________
Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]


Pt sty 26, 2007 7:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Obmowa ma miejsce, gdy:
- to, co się powiedziało na temat czyjegoś zła, jest prawdziwe
- zła rzecz, o którą chodzi, nie jest znana innym
- nie ma żadnej wystarczającej moralnej racji, żeby ją ujawniać.
cytat z podręcznika teologii moralnej

Nie wydaje mi się, żeby Paschalis podawał fakty, które nie są znane publicznie czy prywatne wypowiedzi. Tyle w tej kwestii...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pt sty 26, 2007 9:31
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 27, 2003 22:40
Posty: 1707
Post 
Cytat
Cytuj:
2) Dalej. Obmowy dopuszcza sie ten, kto wyolbrzymia zlo, jakiego dopuscil sie blizni. Blizniemu powinela sie noga, a wy, zamiast okryc jego upadek plaszczem milosci, wyolbrzymiacie etc
(etc ) . Piękna idea warta na pewno przyklaśnięcia . Ale [b] Ja jest u moich teściów i słysze . Takie pozdrowienie cytacje
Kod:
Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus i Maryja Zawsze dziewica
odpowiedź w studio
Teraz i Zawsze.

Zaraz mnie sie to kojarzy ze tam teraz i zawsze dokładnie robią to odwrotnie od tego co przytaczasz Można zapytać dlaczego.?? Tak ochoczo bijecie się w piersi cudze zapominacie o własnej.. .
A wracając do tematu wielu ksiezy zakonników wraca do stanu cywilnego bo stwierdzili , ze sie nie nadaj do tego zawodu. Ksiądz pastor etc to żadne człowiek wybrany to zawód jak lekarz nauczyciel etc.. Pastorzy maja o tyle lepiej , z e w każdej chwili mogą ich odwolac i sami mogą zrezygnował.. bez zadanych konsekwencji.. dla nich sam


Pt sty 26, 2007 10:06
Zobacz profil
Post 
Przykre, ze nie zdobył sie na to w nowicjacie albo przed slubami wieczystymi...Wtedy zakon byl bardziej nowoczesny?

I ze przez ostatnie lata, za pieniadze zakonu jeżdził za granicę...

Obawiam sie, ze racje moze miec Paschalis...


Pt sty 26, 2007 12:35

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
Teresse napisał(a):
Przykre, ze nie zdobył sie na to w nowicjacie albo przed slubami wieczystymi...Wtedy zakon byl bardziej nowoczesny?


Zakon raczej nie, za to człowiek się zmienia. Co niektóry parę lat temu mógł być ateistą, a dzisiaj jest katolikiem. Czy to znaczy, że katolicyzm stał się bardziej przekonywający, atrakcyjny czy nowoczesny? W tym wypadku powiemy pewnie, że delikwent przejrzał na oczy ;)


Pt sty 26, 2007 12:44
Zobacz profil
Post 
A ja życzę mu nawrócenia i zrozumienia o co chodzi w chrześcijaństwie. Nie rozumiem natomiast jak ktoś kto uważa się za katolika może cokolwiek dobrego o tej decyzji powiedzieć. No chyba, że na zasadzie "Baba z wozu".


Pt sty 26, 2007 13:30
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 22, 2003 6:36
Posty: 474
Post 
Mark Zubek napisał(a):
Szkoda że zwlekał z tym tak długo. Myślę że taka decyzja dorastała w nim
od wielu miesięcy jeśli nie lat.


To że przed odejściem bardzo udzielał się w telewizji, krytykując
nie swoją lecz innych postawę, świadczyć tylko może że wiedząc
o odejściu chciał jeszcze zniszczyć i podzielić.

Pomimo że posiada urok osobisty (niebezpieczny dla księdza) zabrakło
widocznie piękna w sercu, które u świętych ujawnia się min.pokorą.

PS.
Jeśli to prawda z tym odejściem, to życzmy mu wszystkiego dobrego
na nowej drodze życia.


Też tak myślę.
Jakiś czas temu czytałem z nim wywiad w Gazecie Wyborczej i jakoś tak czułem, że prędzej czy później to zrobi.
Niestety.
Choć z jego postawą chyba lepiej i uczciwiej, że rezygnuje.
Ta publikacja w GW wyglądała właśnie tak, jak w tekście z wiary.pl wypowiedź jednego ze współbraci dominikanów: "wygodne życie, mieszkanie wikt i opierunek, ale mi się nie podoba Kościół. Jednak jest wygodnie więc sobie tak pożyję."

_________________
Mikael - Któż jak Bóg!


Pt sty 26, 2007 14:59
Zobacz profil

Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36
Posty: 1414
Post 
zefciu;

Dobro tej decyzji jest w tym, że nie bedzie występował jako
osoba duchowna przy głoszeniu swoich nowoczesnych poglądów.
Nie będzie "gwiazdorem" Kościoła w telewizyjnych spec-taklach,
oraz głosem buntu do którego o ile wiem nikt go nieupoważnił.

Szkoda człowieka ale nieżal pseudo-duchownego.

Zawsze twierdziłem i twierdzę; nie ilość lecz jakość !
Nie tak dawno ktoś przytaczał słowa Jana Pawła II:
" Kościół potrzebuje świętych księży" a o.Bartoś miał szansę
bić się w pierś, upaść krzyżem, albo tylko (aż) przeprosić za swoje
słowa i przekonania.
Sadzę że każdy ( ja też) serdecznie mógłby go uściskać, i zapomnieć
o przykrych wywiadach.

Wybrał niełatwą drogę życia w "cywilu" a telewizyjny miraż
wyłonił przed nim widmo fatamorgany, która na pustyni nie wcale nie prowadzi do zródła wody życia, lecz wprost odwrotnie - na zatracenie.


Pt sty 26, 2007 15:05
Zobacz profil
Post 
jo-tko, nie rozumiem, najpierw piszesz "Cóż - osobiście myślę, że ks Węcławski nie życzyłby sobie żeby dywagować na jego temat. A o. Bartoś podjął decyzję, uzasadnił ją - i chyba nie ma powodu dopisywać mu intencji i motywów, do których sam się nie przyznaje."

a pozniej juz "Nie wydaje mi się, żeby Paschalis podawał fakty, które nie są znane publicznie czy prywatne wypowiedzi. Tyle w tej kwestii..."

Odczytuje to jako zmiane Twojego zdania na temat sensownosci pisania o tej delikatenj sprawie.

Paschalis w swojej pierwszej wypowiedzi podal 3 nazwiska kaplanow, czy choc o jednym z nich wyrazil sie pozytywnie?
Czy nie powinnismy sie wstrzymywa od pochopnych stwierdzen?

Tak jak wczesniej napisalam kaplan zostaje nim do konca zycia.
Kazdy grzech czlowieka przynalezacego do Kosciola, czy to czlowieka swieckiego czy tez kaplana rani cala wspolnote, caly Kosciol.
Dlatego odejsce kaplana jest dla calego Kosciola wielka krzywda i dla samego Jezusa wielkim bolem.



I jeszcze krotki tekst do przemyslenia.

Panowanie nad wypowiadanymi słowami to ważny element duchowej wali i znak dobrze rozwijającego się życia duchowego. Podobnie jak pokora, ludzka mowa jest ulubionym terenem działania szatana. Tutaj odnosi on często wielkie zwycięstwa. Mowa to potężna rzeczywistość. Słowa mogą ocalać, ale też i zabijać.

Dużo uwagi ludzkiej mowie poświęcił Jezus w swoim nauczaniu. To z Jego ust wyszło napomnienie: "A powiadam wam: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony" (Mt 12, 36-37).

Wychowywanie do odpowiedzialności za wypowiadane słowa było również jedną z głównych trosk nauczania apostołów. Posłuchaj, o czym pisał święty Jakub. "Jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało. Jeżeli przeto zakładamy koniom wędzidła do pysków, by nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. Oto nawet okrętom, choć tak są potężne i tak silnymi wiatrami miotane, niepozorny ster nadaje taki kierunek, jaki odpowiada woli sternika. Tak samo język, mimo że jest małym członkiem, ma powód do wielkich przechwałek. Oto mały ogień, a jak wielki las podpala. Tak i język jest ogniem, sferą (światem) nieprawości. Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia. Wszystkie bowiem gatunki zwierząt i ptaków, gadów i stworzeń morskich można ujarzmić i rzeczywiście ujarzmiła je natura ludzka. Języka natomiast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi. Czy z tej samej szczeliny źródła wytryska woda słodka i gorzka? Czy może drzewo figowe rodzić oliwki, albo winna latorośl figi? Także słone źródło nie może wydać słodkiej wody" (Jk 3, 1-12).

Zgłębiając sprawy związane z mową, apostoł zauważa następujące problemy.

Język jest potęgą. Sam w sobie, jako organ ciała, jest mały, ma jednak moc kierować całym ludzkim życiem. Jest jak malutki ster wielkiego okrętu, który kieruje jego trasą. Jest jak mała iskra, która wznieca potężny żywioł ognia.

Skąd bierze się taka potęga języka? Stąd, że mowa wyraża przemyślenia i postanowienia dwóch najwyższych władz: rozumu i woli. Dzięki rozumowi decydujesz o wszystkim. Z pomocą woli realizujesz postanowienia rozumu. Dlatego Jezus mówi o ogromnej odpowiedzialności za wypowiadane słowo, bo język to ambasador rozumu i woli.

Język to również ambasador serca, w którym wszystko bierze swój początek. Serce jest źródłem twego postępowania, a język ma w tym swój szczególny udział. Zrozumiał to dobrze Boży Mędrzec, dlatego w Księdze Przysłów napisał: "Życie i śmierć jest w mocy języka, jak go kto lubi używać, taki spożyje zeń owoc" (18, 21). Język ma być narzędziem pokoju. Obdarzasz bliźniego tym, czym sam żyjesz. Jeżeli w twym wnętrzu jest niepokój, twoja mowa będzie siała niepokój. Jeśli w sercu jest cisza, panuje tam Boży Duch roztropnego milczenia, swoją mową nie skrzywdzisz drugiego człowieka. Tym, którzy mową przyczyniają się do wzrostu pokoju w ludzkich sercach i wspólnotach, Jezus pozostawił błogosławieństwo: "Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi" (Mt 5, 9).

Język ludzki – zauważa ponadto święty Jakub – ukazuje się jako rzeczywistość przewrotna. Z ust ludzkich wychodzi modlitwa do Boga i Jego uwielbienie. Z tych samych ust wychodzi potępienie i przeklinanie bliźniego, który jest obrazem Boga. Jest to tragiczne wewnętrzne rozdarcie człowieka, który okazuje się być przewrotnym źródłem, raz wydającym z siebie wodę dobrą, a innym razem gorzką. Na tych samych gałęziach raz rodzi oliwki, a raz figi. "Tak być nie może" – kończy swe rozważanie apostoł. Słowa te wypowiada nie tylko do współczesnych sobie. Kieruje je także do ciebie.

Konsekwencje zabijania drugiego człowieka mową są ogromne i bardzo często nieodwracalne. Opowiadają o świętym Filipie Nereuszu, że postanowił pewnego razu odzwyczaić znaną mu kobietę od obgadywania bliźnich. Poprosił ją, by poszła na targ kupić dla niego kurę. I powiedział jej, żeby w drodze powrotnej ją oskubała. A był to bardzo wietrzny dzień. Gdy kobieta wróciła, święty Filip pochwalił ją i powiedział: – Teraz proszę zostawić tutaj kurczaka i przynieść pióra! – Ależ to niemożliwe – wykrzyknęła kobieta. – Wiatr rozniósł je na wszystkie strony świata. Na to święty Filip odpowiedział poważnie: – Tak samo niemożliwe jest naprawić szkody wyrządzone przez pani gadaninę.

Żal za grzechy języka nie załatwia wszystkiego. Ciążą na tobie konsekwencje, które musisz w miarę możliwości naprawić. Nawet gdybyś uroczyście i publicznie odwoływał to, co powiedziałeś, wiele "piór" twojej gadaniny dokonało swego dzieła i nigdy nie zdołasz ich odnaleźć.

Jak zatem formować język, by nie stał się sferą nieprawości, ale by był narzędziem budowania, uzdrawiania i pocieszania, żeby nie był powodem grzechu i surowego wyroku Jezusa? Następująca anegdota z życia filozofa Sokratesa zawiera bardzo praktyczne rady.

Pewnego razu przyszedł do Sokratesa wzburzony człowiek. – Sokratesie, czy słyszałeś, co najlepszego zrobił twój przyjaciel? Chcę ci o tym zaraz opowiedzieć. – Chwileczkę – przerwał mu mędrzec. – Czy przecedziłeś to, co chcesz mi powiedzieć, przez trzy sita? – Trzy sita? – pyta zdumiony człowiek. – Tak, mój kochany, trzy sita. Zobaczmy, czy to, co chcesz mi opowiedzieć, przejdzie przez trzy sita. – Pierwszym sitem jest prawda. Sprawdziłeś, czy wszystko, co chcesz mi opowiedzieć, jest prawdą? – Nie, słyszałem, jak ktoś to opowiadał i... – Otóż to! Ale na pewno przecedziłeś to przez drugie sito. Sito dobra. Czy to, co chcesz mi opowiedzieć, chociaż nie jest przez ciebie sprawdzone, ma przynajmniej służyć czyjemuś dobru? – Nie, raczej przeciwnie... – odpowiedział rozmówca. – Zatem pozwól, byśmy wykorzystali trzecie sito. Czy to, co masz mi do powiedzenia, a co cię tak bardzo wzburzyło, jest konieczne? – No, niezupełnie... – Zatem – odpowiedział Sokrates – jeśli to, co chcesz mi opowiedzieć, nie jest ani prawdziwe, ani dobre, ani konieczne, zapomnij o tym i nie obciążaj tym siebie ani mnie.

Jeżeli pragniesz, by twoja mowa nikomu nie szkodziła, lecz przyczyniała się do wzrostu pokoju, pytaj siebie o trzy rzeczy.

Czy to, co chcesz powiedzieć, jest prawdziwe? Nieraz bez minimum nawet refleksji powtarzamy na prawo i lewo opinie zasłyszane, niesprawdzone. Szukamy sensacji, zabawy czy zwykłego odwetu kosztem drugiego człowieka. Bywa, że cieszy nas grzech bliźniego i ochoczo o nim mówimy, bo w ten sposób szukamy usprawiedliwienia dla podobnego grzechu w sobie. Chcemy zagłuszyć wyrzut własnego sumienia – "nie jestem taki zły, skoro mój bliźni uczynił aż coś takiego!".

Czy to, co chcesz powiedzieć, przysporzy komuś dobra? Najczęściej nie robimy żadnej różnicy pomiędzy grzechem a grzesznikiem. Nie staramy się o dyskrecję i anonimowość, operując nieroztropnie imionami i okolicznościami wydarzeń, po których każdy może się domyśleć, o kogo chodzi. Tymczasem Jezus uczy potępiać grzech, ale ocalać grzesznika. To podstawowy wymóg miłosierdzia. Na tyle dostąpisz Bożego miłosierdzia nad sobą, na ile okazałeś go drugiemu. "Jeden jest Prawodawca i Sędzia, w którego mocy jest zbawić i potępić. A ty kimże jesteś, byś sądził bliźniego?" – pyta apostoł Jakub (Jk 4, 12).

Czy to, co chcesz powiedzieć, jest konieczne? To kolejne ważne pytanie. Dużo z tego, co ludzie wypowiadają każdego dnia, jest niepotrzebne. Już nie mówiąc o tym, że nie jest budujące. Gdyby człowiek miał możliwość przecedzenia sterty wypowiedzianych w ciągu dnia słów, ze zgrozą stwierdziłby, że na dnie sita zostało jedynie kilka dobrych ziaren. Reszta to plewy.

Mądre używanie mowy jest przejawem prawdziwej miłości bliźniego. "Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim – pisze święty Piotr – bo miłość zakrywa wiele grzechów" (1 P 4, 8 ). Niech twój język zawsze służy ci jako narzędzie pokoju i wyrozumiałej miłości, która strzeże od wielu upadków, potępia grzech, ale ocala grzesznika.
http://www.karmel.pl/lektorium/filary/tekst11.html

p.s
Elu, fragment kazania sa Jana M. Vianney przepisalam z ksiazki pt "Kazania proboszcza a Ars" jego autorstwa. Ksiazka ma Imprimatur Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Nie wiem czy gdzies na stronach internetowych mozna ja znalezc.


Pt sty 26, 2007 15:19
Post 
Wywiad z o. T. Bartosiem
http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34467,3134654.html
Niektórzy mylą o. T. Bartosia z ks. S. Obirkiem jezuitą, który za wypowiedzo o Janie Pawle II, został ukarany zakazem publicznych wypowiedzi i nauczania.
Odejście kapłana zawsze jest dramatem - w pierwszej kolejności dotykającym tegoż kapłana a następnie całej wspólnoty Kościoła.
Ocenę jednak lepiej zostawić Bogu - On jedyny naprawdę zna ludzkie serce.


Pt sty 26, 2007 17:04
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 158 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 11  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL