list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze..."
Autor |
Wiadomość |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
oleksa57 napisał(a): SweetChild napisał(a): Takim czołowym naganiaczem jest o .Rydzyk. Pod względem upolitycznienia mamy tzw. kościół toruński, potem długo długi nic i dopiero gdzieś daleko pojawiają się na horyzoncie takie postaci jak bp. Pieronek czy abp. Życiński (proporcje mniej więcej jak wielbłąda do komara) Wystarczy wspomnieć podpisanie tzw. paktu stabilizacyjnego PiS-SO-LPR w obecności RM i TVT oraz nachalną propagandę pro-rządową koncernu medialnego o. Rydzyka w czasach IV RP. W polskim Kościele nie ma przestrzeni, którą Ty nazwałeś " długo nic". Ojciec Rydzyk oraz Pieronek z Życińskim to granice zbioru, a pomiędzy tymi granicami jest wielki i żywy Kościół Chrystusowy. On ani nie pustoszeje, ani nie umiera śmiercią naturalną, jak się tego nie mogą doczekać jego wrogowie. Zgoda, ale pisałem: pod względem upolitycznienia. Upolitycznienie to tylko jeden aspekt Kościoła. oleksa57 napisał(a): To nieprawda, że w czasie IV RP Ojciec Rydzyk uprawiał prorządową propagandę. To nieładnie tak falsyfikować fakty. Bo było wręcz przeciwnie. Jasne. Do tego pakt stabilizacyjny PiS-SO-LPR został podpisany w obecności TVN a nie TV Trwam. A Kopernik była kobietą  oleksa57 napisał(a): Wiesz ~Alus, mnie najbardziej interesuje to, czy Bóg jest ze mną. I czy po drugiej stronie odnajdę wszystkich, których kocham. Chociaż w jednym się zbytnio nie różnimy  Ja właśnie dlatego chciałbym wiedzieć, jakie jest stanowisko Kościoła katolickiego w kwestiach wymienionych przez o. Wiśniewskiego. Bo gdybym miał stać po niesłusznej stronie barykady, to jasne napomnienie KK zwiększa szansę na skorygowanie błędu. Z kolei jeśli to Ty stoisz po niesłusznej stronie barykady (co jest oczywiście niemożliwe, ale czysto hipotetycznie tak przyjmijmy  ), to uważam, że też powinnaś dostać jasne wskazanie od Pasterzy. A wygląda na to, że nie możliwe jest, abyśmy jednocześnie stali to słusznej stronie Dodam, że nie chodzi mi o strony w znaczeniu opcji politycznych, ale plucie, oczernianie i ogólnie dekalogowe "mówienie fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu". Mam nadzieję, że zgodzimy się, iż takie ostentacyjne łamanie 8 przykazania nie powinno mieć miejsca, szczególnie na szczytach hierarchii.
|
Pn sty 10, 2011 11:25 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
SweetChild napisał(a): Takim czołowym naganiaczem jest o .Rydzyk. Pod względem upolitycznienia mamy tzw. kościół toruński, potem długo długi nic i dopiero gdzieś daleko pojawiają się na horyzoncie takie postaci jak bp. Pieronek czy abp. Życiński (proporcje mniej więcej jak wielbłąda do komara) Wystarczy wspomnieć podpisanie tzw. paktu stabilizacyjnego PiS-SO-LPR w obecności RM i TVT oraz nachalną propagandę pro-rządową koncernu medialnego o. Rydzyka w czasach IV RP. [oraz:] Zgoda, ale pisałem: pod względem upolitycznienia. Upolitycznienie to tylko jeden aspekt Kościoła. [oraz:] Jasne. Do tego pakt stabilizacyjny PiS-SO-LPR został podpisany w obecności TVN a nie TV Trwam. A Kopernik była kobietą  [oraz:] Chociaż w jednym się zbytnio nie różnimy  Ja właśnie dlatego chciałbym wiedzieć, jakie jest stanowisko Kościoła katolickiego w kwestiach wymienionych przez o. Wiśniewskiego. Bo gdybym miał stać po niesłusznej stronie barykady, to jasne napomnienie KK zwiększa szansę na skorygowanie błędu. Z kolei jeśli to Ty stoisz po niesłusznej stronie barykady (co jest oczywiście niemożliwe, ale czysto hipotetycznie tak przyjmijmy  ), to uważam, że też powinnaś dostać jasne wskazanie od Pasterzy. A wygląda na to, że nie możliwe jest, abyśmy jednocześnie stali to słusznej stronie Dodam, że nie chodzi mi o strony w znaczeniu opcji politycznych, ale plucie, oczernianie i ogólnie dekalogowe "mówienie fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu". Mam nadzieję, że zgodzimy się, iż takie ostentacyjne łamanie 8 przykazania nie powinno mieć miejsca, szczególnie na szczytach hierarchii. Odp. 1. Nie obroniłeś tezy o nachalnej prorządowej propagandzie koncernu medialnego O. Rydzyka w czasie IV RP Odp. 2. Również pod względem upolitycznienia pomiędzy o. Rydzykiem a wymienionymi przez Ciebie biskupami nie ma "długo, długo nic". Są osoby i środowiska, którym chyba tak się jednak wydaje, i stąd ten sabat czarownic zwołany w celu ubezwłasnowolnienia owego " środka". Jest to walka o to, kto ma prawo " łowić w tym stawie" . Próbowano już w niedalekiej przeszłości podporządkować sobie ten elektorat " hurtem ", ale się nie udało. Wygląda na to, że niektórzy politycy i niektórzy duchowni przespali tę lekcję, albo jej nie odrobili, i próbują jeszcze raz. Życzę miłej nauki, doświadczenie jest wszakże ważnym filarem poszerzania wiedzy. Odp. 3. - Kościół również " dał asystę " w czasie Okrągłego Stołu.W zamyśle miała ta obecność stać na straży tego, co dobre, ale czy naprawdę tak się stało? -Kościół był ważnym uczestnikiem Konwentu Św. Katarzyny . Przypominam, chodziło o wyłonienie jednego kandydata prawicy w wyborach prezydenckich . Miało być uczciwie, a w rzeczywistości było byle jak. Bo ten Konwent został zorganizowany po to, żeby Wałęsa został wspólnym kandydatem całej prawicy. W tym " środku " Kościoła, w którym rzekomo nie postała żadna samodzielna myśl polityczna, dla bardzo wielu Wałęsa był nie do przyjęcia. I dlatego Wałęsa przegrał z Kwaśniewskim. W II-giej turze wyborów oddałam wówczas nieważny głos, żal i niesmak mam do dziś. Wielu postąpiło podobnie, albo przestało chodzić na wybory. -Podobnie wspierał Kościół utworzenie AWS .Buzek, Krzaklewski, rozpanoszona UW...Żal w sercu, niesmak w duszy. Łatwiej by mi było zapomnieć o tym "patronacie " Kościoła, gdybym zobaczyła, że Kościół potrafi nieudolnych polityków również upomnieć, kiedy trzeba. A nie upomniał. - Czy wobec tego nadal chcesz dyskutować o tym, że koalicja PIS-SO-LPR została zawarta w obecności kamer telewizji Trwam? Odp. 4. Kościół wyciągnął stosowne wnioski z tych doświadczeń, które przypomniałam w cz. 3. mojego postu. Po tamtych doświadczeniach odmawia swojego bezwarunkowego poparcia konkretnym siłom politycznym, na których działalność nie ma żadnego wpływu. Ja ze swojej strony wybaczam mojemu Kościołowi tamte błędy, w końcu wszyscy uczyliśmy się na błędach. Pod jednym wszakże warunkiem: że już nigdy nie poprze byle kogo, w dodatku nie wiadomo po co. Więc ~SweetChild, jakie niby ma mi dać Kościół wskazania, bo dla mnie wszystko jasne? A w sprawach poruszonych przez o. Wiśniewskiego stanowisko Kościoła jest znane, rzecz w tym, by je realizować, czego i o. Wiśniewskiemu życzę.
|
Wt sty 11, 2011 12:08 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
oleksa - Kościół odmawia swojego bezwarunkowego poparcia konkretnym siłom politycznym - i tylko przez przypadek J. Kaczyński i A. Lepper prowadzili agitację od ołtarza na Jasnej Górze, podczas doroczych pielgrzymek Kół Przyjaciól RM. I to stanowi dowód, że RM nie agitowało, nie popierało IVRP?
|
Wt sty 11, 2011 12:18 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
Zapominasz, że nasz drogi Bronisław też, ale był mniej przekonujący. Czyżby miał poparcie Jasnej Góry?
|
Wt sty 11, 2011 12:24 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
oleksa57 napisał(a): Zapominasz, że nasz drogi Bronisław też, ale był mniej przekonujący. Czyżby miał poparcie Jasnej Góry? A widziałaś go kiedyś przemaiającego od ołtarza????.....bo chyba nie uznajesz dorocznych dożynek w których udział biorą rolnicy nie przypisani do jakiejs frakcji Kościoła, za tożsame ze spotkaniem z wyznawcami o. Rydzyka? A oczywiście oceny mniej/bardziej przekonujący, oczywiście nie mozesz sobie darować 
|
Wt sty 11, 2011 14:09 |
|
|
|
 |
swiffy
Dołączył(a): So gru 25, 2010 0:13 Posty: 17
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
Pan Komorowski na niejednej mszy się pokazał i na niejednej zasnął .....
|
Wt sty 11, 2011 16:38 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
swiffy napisał(a): Pan Komorowski na niejednej mszy się pokazał i na niejednej zasnął ..... I co to wnosi do tematu?
|
Wt sty 11, 2011 17:21 |
|
 |
swiffy
Dołączył(a): So gru 25, 2010 0:13 Posty: 17
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
Alus napisał(a): swiffy napisał(a): Pan Komorowski na niejednej mszy się pokazał i na niejednej zasnął ..... I co to wnosi do tematu? To że też często pojawia się w obecności hierarchów kościelnych tylko jak można uważać się za katolika popierając in vitro to mnie ciekawi ale sorry za OT
|
Śr sty 12, 2011 15:44 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
Cytuj: To że też często pojawia się w obecności hierarchów kościelnych tylko jak można uważać się za katolika popierając in vitro to mnie ciekawi ale sorry za OT I hierachowie wskazywali aby na Komorowskiego głosować? 77% katolików w Polsce popiera metodę in vitro. Tylko raz bywa to wedle oceny hierarchów wyraz współczucia, a dla innych hierarchów w odniesieniu do innej osoby wykluczeniem z Koscioła http://www.wprost.pl/ar/125798/Abp-Zyci ... polczucia/
|
Śr sty 12, 2011 16:11 |
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Chciałbym się odnieść do bardzo ciekawego zapisu rozmowy - debaty o Kościele z udziałem o. Ludwika Wiśniewskiego, ks. Tomasza Jaklewicza ("Gość Niedzielny") i ks. Adama Bonieckiego - z przedostatniego chyba numeru TP - całość na http://tygodnik.onet.pl/32,0,57583,1,artykul.html (stąd cytaty) Kursywa - pytania moderatorów dyskusji (Maciej Müller, Artur Sporniak). Pogrubione śródtytuły - moje. Jak to było z tym listem - jaki miał być, do kogo, jak i czemu upubliczniono go, kto to zrobił Cytuj: Maciej Müller, Artur Sporniak: Jak Ojciec ocenia konsekwencje przeniknięcia swojego listu do prasy?
O. Ludwik Wiśniewski: To był list prywatny i poufny, adresowany do nuncjusza i kilku biskupów. Absolutnie nie miałem zamiaru go publikować. Kiedy przedostał się do mediów, stał się zupełnie innym listem, bo publicznym. Nie bardzo mam prawo do oceniania zaistniałej sytuacji. Co innego, gdyby adresaci zalecili mi upublicznienie moich tez. Pod pewnym względem na pewno stało się źle, bo przeciek ogranicza to, co chciałem osiągnąć: działanie biskupów. Ale może stał się z kolei bodźcem dla świeckich? Sam nie czuję się na siłach, by gromadzić jakieś środowisko; co innego, gdyby chcieli tego ode mnie adresaci.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Czyli to było wbrew woli Ojca?
O. Ludwik Wiśniewski: Treść listu znało kilka osób; zaklinałem, żeby go nie ujawniały. Ten, kto poszedł z nim do mediów, przyznał później, że zastanawiał się, czy pytać mnie o zgodę, ale doszedł do wniosku, że nie zgodzę się – więc nie spytał. W przeddzień publikacji zadzwoniła do mnie dziennikarka „Gazety Wyborczej” z pytaniem, czy zechcę udzielić komentarza. Odpowiedziałem, że absolutnie nie.
Dlaczego to abp Migliore był głównym adresatem?
O. Ludwik Wiśniewski: Według mojej oceny w Kościele polskim brakuje rzeczywistego centrum. Trudno przecież pisać do wszystkich biskupów... Dlatego postawiłem na nuncjusza, chociaż nie on jest organizatorem życia Kościoła w Polsce. Więc mam nadzieję, że nikt nie będzie dalej udowadniał, że to o. Ludwik sam pobiegł do GW z listem, żeby rozdmuchać sprawę i np. na emeryturze dochrapać się biskupstwa czy nie wiem, czego... Wynika też jasno - wie on, kto list opublikował. I samej publikacji był przeciwny zdecydowanie. O czym ten list jest naprawdę - czyli o powszechnym odwracaniu kota ogonem, jak to niby autor szuka sławy dla siebie Cytuj: O. Ludwik Wiśniewski: Trzech biskupów – Józef Michalik, Adam Lepa i Edward Frankowski – odsądziło mnie od czci i wiary. Nie mam im tego za złe, tak im widocznie kazało sumienie.
Ks. Adam Boniecki: Że ten tekst jest ważny, publicznie powiedział Prymas abp Józef Kowalczyk. Pomijając Ojca cierpienie, są sprawy, o których powinniśmy dyskutować, i dobrze się stało, że zostały przypomniane. Z kolei odpowiedź abp. Michalika w „Naszym Dzienniku” jest typu: „a tobie śmierdzi z gęby”. Zdaniem przewodniczącego Konferencji Episkopatu krytykami Kościoła rządzi niskie pragnienie popularności. W pewnym sensie to zrozumiałe: żadna instytucja nie lubi mówić o swoich rzeczywistych słabościach.
O. Ludwik Wiśniewski: Chcę stanąć w obronie abp. Michalika, który w odpowiedzi na list zaprosił mnie na rozmowę.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Nie odebrałem wypowiedzi metropolity przemyskiego jako oskarżenia o. Wiśniewskiego o złą wolę. Czy rzeczywiście Ojciec tak się poczuł?
O. Ludwik Wiśniewski: Jakimś cudem nie miałem w życiu wrogów i żadnych wypowiedzi o moim liście nie odbieram jako napastliwych...
Ks. Adam Boniecki: To była misternie skomponowana wypowiedź, która nie odnosiła się do meritum, tylko do osoby autora. Czytamy, że „podstawowym pytaniem jest to, czy krytykującemu chodzi o promocję samego siebie, swego »dobra«, czy też dobra Kościoła. A zatem pytanie o intencje”. I dalej, aluzyjnie: „Ktoś, kto lubi błyszczeć w gazetach i w telewizji, ten wychodzi na zewnątrz, rozgłasza własne idee, szuka poklasku dla samego siebie (jaki to ja jestem mądry i cnotliwy), stosuje metodę co najmniej nieeklezjalną. Każda nasza wypowiedź jest świadectwem o nas”. Mowa jest wyłącznie o motywacjach tych, którzy zajmują się problemami Kościoła. Dopiero na samym końcu jest o Radiu Maryja, bo to dobra okazja, by przyłożyć „Tygodnikowi Powszechnemu”. U abp. Michalika nie ma śladu jakiejkolwiek chęci rozmowy – w kontraście do wypowiedzi Prymasa. Szczególnie to, co zacytował na końcu x Boniecki - abp Michalik z jednej strony chce być obiektywny, ale w tych słowach za grosz obiektywizmu nie ma - bo jednoznacznie ocenia samą tylko osobę autora listu - o. Ludwika - a nie odnosi się merytorycznie do samego listu i podniesionych w nim problemów! I mimo to, godne podziwu, o. Ludwik jest wobec niego pełen zaufania i dobrych chęci - choć ze strony Michalika takich pod jego adresem nie widać. O Rariu Maryja - co tam jest problemem, a co pozytywem Cytuj: Ks. Tomasz Jaklewicz: Czytamy, że zasadniczym problemem Kościoła jest Radio Maryja i „Nasz Dziennik”. Pojawiają się bardzo ciężkie zarzuty – o ksenofobię, szerzenie nacjonalizmu, upolitycznienie kazań. To wszystko są realne problemy, ale nie zasadnicze. I to nie jest tak, że po jednej stronie jest prawda, a po drugiej ciemności. Brakuje mi tu równowagi. W liście nie pojawiają się w ogóle takie słowa jak „Chrystus” czy „miłość”...
O. Ludwik Wiśniewski: Nie pierwszy raz słyszę, że w moim liście głównym problemem jest Radio Maryja. Tymczasem określiłem go tylko jako „problem coraz trudniejszy do rozwiązania”. Podałem po prostu przykład. Sam Radia Maryja słucham i niezwykle cenię.
Czego w nim Ojciec słucha?
O. Ludwik Wiśniewski: Przede wszystkim „Rozmów niedokończonych”. Tam są czasem świetne tematy.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Tego Ojciec w liście nie napisał, a takich akcentów właśnie brakuje.
O. Ludwik Wiśniewski: Tylko że w tym radiu zdarzają się rzeczy niedopuszczalne – zapraszanie polityków tylko jednej opcji, straszenie słuchaczy.
Radio Maryja ma malejącą słuchalność (wg ostatnich badań 2,2 proc.), niektórzy socjologowie nie potwierdzają tezy o silnym wpływie tego medium na sferę polityczną. Czy rzeczywiście to ono jest najważniejszym problemem?
Ks. Adam Boniecki: Radio Maryja ma wpływ na mentalność dużej części katolików – albo ją kształtując, albo prezentując oblicze Kościoła. Wielu ludzi kojarzy dziś katolickość z „radiomaryjnością”. Dla niektórych ta rozgłośnia staje na drodze do Kościoła – przynajmniej jako wymówka dla ich dystansu. Są wyborcy, którzy zagłosują według wezwań o. Rydzyka. I znowu - głównie do ostatniej myśli - bo bardzo trafnie wyjaśnia, czemu do sprawy RM należy przywiązywać wagę. Jest utożsamiane z katolicyzmem - co jest błędem, ale tak jest, bo katolicyzm na RM się nie kończy i nie wszystko, co na antenie RM padnie oznacza, że Kościół tak właśnie uważa. Dla sporej grupy ludzi, niestety, jest punktem odniesienia i niestety, informacji tam podawanych nie weryfikują nigdzie indziej, przez co wprowadzani są w błąd, jednostronnie mając przedstawiane pewne zdarzenia, nie zawsze obiektywnie. I wreszcie - problem mieszania polityki - opluwania obecnej władzy i wprost, z nazwy, promowania osób i barw partyjnych obecnej opozycji, na co nie ma i nigdy nie było miejsca w Kościele. Kawek dalej o. Ludwik wraca do RM: Cytuj: O. Ludwik Wiśniewski: W 1996 r. wróciłem z Rosji. Istniało już wtedy Radio Maryja, o którym wiele słyszałem. 13 grudnia 1996 r. napisałem notatki z transmitowanych przez Radio adwentowych rekolekcji bp. Frankowskiego. Oto fragmenty jednego z pseudopolitycznych kazań. „Prawicy prawdziwej jeszcze nie było, bo nie było czasu, aby mogła się ukształtować. Przecież ludzi, którzy ją tworzyli, wymordowano. Oszustwem komunistów było wstępowanie do Solidarności i ostentacyjne rzucanie legitymacji partyjnych i stawanie ich na czele ruchu solidarnościowego jako doradców. Gdy po stanie wojennym część najlepszych wyjechała, byli komuniści nazwali się liberałami, Europejczykami, ekspertami od przekształceń ustrojowych. Jako tacy wcisnęli się na czoło prawicy. Atak na Kościół stanowił temat zastępczy, by odwrócić uwagę społeczeństwa od ciągle niedokonanych rozliczeń z przestępstwami komunizmu. Rząd korowski nie zrobił porządku” itd. itd. Na koniec biskup stwierdził, że te rekolekcje są odpowiedzią na program Jana Pawła II dla Solidarności. O tym myślę, mówiąc o upolitycznieniu ambony. Ks. Tomasz Jaklewicz: Nie warto analizować kazania sprzed 14 lat, bo to nie jest najważniejszy problem Kościoła w Polsce. Nie warto - bo? Bo dowodzą tego, co x Jaklewiczowi nie w smak - bo potwierdza opinie o. Ludwika i x Bonieckiego o tym, że biskupi głupoty po prostu czasami i teorie spiskowe prezentuję w RM, zamiast zajmować się faktycznymi problemami Kościoła. Świetny dyżurny temat "ataków na Kościół" - wiecznie żywy, zawsze dobry. Żeby nie cytować wielkiego kawałka, x Jaklewicz kawałek dalej sam powie: "Zadaniem Kościoła nie jest wskazywanie na partie, tylko formowanie sumień, także polityków." Ma rację. Zatem czemu w RM raz po raz, i to nie tylko w okolicach wyborów, tyle jest o poszczególnych partiach, że jedna dobra i na nią trzeba, a na inną to wara, bo piekło, złodzieje i tacy... ? Gazeta Wyborcza - czy zrównywanie ją z medium katolickim to żart? Cytuj: Oczywiście pojawia się pytanie, czy my, duchowni, do młodych wychodzimy i odnajdujemy właściwy język. Bardzo ważnym spostrzeżeniem Ojca jest to, że Kościół ma problem z komunikacją ze światem. Ale dla „Gazety Wyborczej” problemem nie jest kwestia języka Kościoła, ale zmiany jego nauczania! Boję się, że dobre intencje Ojca zostaną zmanipulowane. Weźmy numer świąteczny tego dziennika – w jego świetle ideałem jest taka religia, którą sobie człowiek sam ulepi, religijność ? la carte. Więc jeśli mówimy o manipulacjach Radia Maryja, to wspomnijmy, że religią manipuluje też „Gazeta” – potężne medium formujące umysły i serca także ludzi wierzących.
Ks. Adam Boniecki: Tak, ale „Gazeta” przemawia we własnym imieniu. To jest forum różnych poglądów, a nie pismo katolickie. I może jednak w tym, co pisze o Kościele, ma niekiedy rację... Zamiast się obruszać, warto podjąć rzeczową rozmowę. W czasach cenzury marzyliśmy nie o tym, żeby nikt nam nie mącił i nie atakował, ale o tym, by móc swobodnie odpowiadać na mącenia i ataki. Teraz możemy.
Myślę zresztą, że autorzy „Gazety” zwykle kierują się dobrą wiarą. Nie przemawia mi do przekonania teza, że list Ojca zamieszczono z niskich pobudek: po to, żeby Kościół dzielić. A co, jeśli „Gazeta” po prostu uznała ten list za ważny? Śródtytuł - pogrubiony - celowo. Nie wiem, co x Jaklewicz chciał osiągnąć, i nie rozumiem porównania. RM czy GN to media zdecydowanie katolickie - należą do zakonu/diecezji, kierują nimi duchowni, charakter ich jest zdecydowanie religijny. Co ma do tego GW? Nic. Przecież to zwykły dziennik, żaden religijny. Owszem, często szukają po prostu rewelacji - ale z samego faktu opublikowania listu nie można wysnuwać teorii spiskowej. Co ma do tego coś, co napisali w innym numerze? No napisali. A o liście o. Wiśniewskiego pisali, przynajmniej ten pierwszy tekst, spokojnie i sensownie. Ja tam prowokacji żadnej nie widzę - więc nie bardzo rozumiem, co tym porównaniem x Jaklewicz, bezskutecznie, chciał udowodnić. Problem Kościoła dzisiaj - biskupi a rzeczywistość Cytuj: Czy ks. Tomasz dostrzega problem braku komunikacji biskupów ze światem, oderwanie Kościoła od rzeczywistości?
A co do pytania: na pewno istnieje problem języka. Weźmy choćby podręczniki do katechezy, kazaniom też można zarzucić popadanie w żargon teologiczny i mijanie się z tym, co powinno być istotą homilii – przełożeniem Ewangelii na życie. Natomiast nie zgadzam się, że Kościół jest oderwany od rzeczywistości. Ojciec stwierdził, że Kościół w Polsce jest jak duży, kolorowy, ale sztucznie nadmuchany balon. Zabolało mnie to, bo Kościół jest moim domem i moją, jako celibatariusza, jedyną rodziną. Kocham go, bo to cały mój świat. Kościół to moja kobieta – Ecclesia... Dostrzegam jego słabości, ale widzę masę rzeczy pięknych i wartościowych. Nie wylewajmy więc dziecka z kąpielą. Ciągle mamy pełne kościoły, nie stało się to, co prorokowano 20 lat temu. Jest w polskim Kościele siła, której nie doceniamy.
Jakieś nieporozumienie. Pytanie konkretne - biskupi a rzeczywistość. I o czym mowa w odpowiedzi? O wszystkim tylko nie o tym - a że zabolało, a że użył takie porównania z balonem... i? I nic. Zero konkretu. Że Kościół piękny, taki i inny - a odpowiedź? Nic. Trudno wprost powiedzieć - niestety, sporo biskupów wypowiada się właśnie tak, jakby stracili kontakt z rzeczywistością. Polityka z ambony Cytuj: ks. Tomasz Jaklewicz: Może mam szczęście, ale nigdy nie słyszałem tak politycznego kazania, żebym miał ochotę powiedzieć „stop”. Podobnie wielu ludzi, których ostatnio pytałem, czy słyszeli homilię, w której ksiądz by wzywał do głosowania na konkretnego polityka czy partię. Wydaje mi się, że to zjawisko istnieje, ale jest marginalne. Nie zgadzam się więc z oceną, że połowa polskich księży politykuje na ambonach. Wszyscy w Polsce o polityce dyskutują, więc cóż dziwnego w tym, że także duchowni? Ale polityka nie leży w centrum ich uwagi. Podstawową pasją życia większości księży jest Kościół, duszpasterstwo! (...)
Zadaniem Kościoła nie jest wskazywanie na partie, tylko formowanie sumień, także polityków. Kard. Stanisław Dziwisz mówił niedawno w „Gościu Niedzielnym”, że Kościół ocenia życie publiczne z perspektywy wartości moralnych, które głosi. Jeśli dana partia podejmuje inicjatywy bliższe nauczaniu Kościoła, to siłą rzeczy będzie cieszyła się większą sympatią. W tym sensie świętym obowiązkiem Kościoła jest wtrącanie się do polityki. Polityka to debata wolnych ludzi o tym, jak powinni urządzić wspólne sprawy. Każdy problem poruszany w Sejmie i w przestrzeni publicznej ma wymiar moralny. Dlaczego poglądy etyczne motywowane religią miałyby zostać zepchnięte na margines, a religia zamknięta w sferze osobistej? Dlaczego poglądy etyczne ateistów czy agnostyków mają być uprzywilejowane?
O. Ludwik Wiśniewski: Ja tak nie umiem patrzyć. Doświadczenie mi mówi, że łatwo można ułożyć pięknie brzmiące hasła i programy. Dla mnie najważniejsze jest to, czy uważam danego polityka, na którego chcę głosować, za człowieka sumienia. Czy jest uczciwy, czy nie. Bolączką w Polsce jest to, że politycy wygłaszają slogany religijne, a przy biskupach zachowują się jak ministranci.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Nie mówię o mizdrzeniu się polityków do biskupa, tylko o programach. Głosujemy na ludzi, ale przecież także na program. Oczywiście, że to opiera się na zaufaniu do konkretnych ludzi, jak inaczej miałoby być?
O. Ludwik Wiśniewski: Więc Ksiądz twierdzi, że kazań politycznych nie ma?
Ks. Tomasz Jaklewicz: Sprzeciwiłem się twierdzeniu, że jest ich ponad 50 proc.
O. Ludwik Wiśniewski: Niczego takiego nie stwierdziłem. Napisałem, że według mojego odczucia ponad połowa księży zarażona jest myśleniem, którego przykład przed chwilą podałem. I podam jeszcze jeden. Uczestniczyłem w pogrzebie człowieka bardzo mi osobiście bliskiego, zmarłego w katastrofie smoleńskiej Władysława Stasiaka, szefa Kancelarii Prezydenta. Msza pogrzebowa odprawiana była w kościele św. Anny w Warszawie. Uczestniczyło w niej wielu polityków, m.in. prezydent Komorowski jako Marszałek Sejmu. Podczas homilii kaznodzieja zaczął mówić, cytuję z pamięci: „To był prawdziwy patriota, w przeciwieństwie do tych, którzy noszą historyczne nazwiska. Ci z Targowicy też nosili historyczne nazwiska”. Dziś żałuję, że nie zrzuciłem ornatu i nie wyszedłem z kościoła.
Ks. Adam Boniecki: To szczególnie razi w momentach uroczystych, podczas świąt narodowych we Mszach św. transmitowanych. Podane przez o. Wiśniewskiego procenty raczej wskazują, że zjawisko występuje często. Mam czasem wrażenie, że ci kaznodzieje lepiej czują się na gruncie politycznych rozgrywek niż kerygmy. Co nie oznacza, że w kazaniach nie mamy reagować na wydarzenia polityczne. Każda ludzka działalność ma wymiar etyczny. Na każdą można spojrzeć z perspektywy teologicznej. Na pewno jednak nie z partyjnej. Co do pierwszego akapitu - cóż, chyba niewiele kazań słyszał... albo nie chciał w nich usłyszeć drugiego dna. Jestem od niego pewnie o sporo lat młodszy, a kazań politycznych się kilku nasłuchałem, niespecjalnie po Polsce jeżdżąc. Kościół nie tyle nie może się mieszać do polityki - jest to nieodłączny element życia ludzi, którzy Kościół stanowią i jest to wręcz niemożliwe. Ale nie można zgodzić się na politykierstwo z ambony, albo bawienie się duchownych w pokazywanie palcem: ci dobrzy, ci źli; na tych macie głosować, a na tamtych wara, bo do piekła. A tak to właśnie, nie tylko w wypadku anteny RM, ale po prostu duchownych na ambonie czy w trakcie liturgii, niestety niekiedy wygląda - operowanie nazwami ugrupować czy osób. Podział na czarne i białe. Kto i za co powinien bić się w piersi - biskupi czy media katolickie? Cytuj: Chyba wszyscy się zgodzą, że czasem Kościół musi wypowiedzieć się na tematy związane z ustawodawstwem. Jednak np. kwestia zapłodnienia in vitro zaczęła istnieć w świadomości biskupów dopiero, kiedy zaczęła się dyskusja o stanowieniu prawa.
Ks. Tomasz Jaklewicz: W przestrzeni publicznej argumenty Kościoła są często zmanipulowane, przedstawiane pod hasłem: Kościół znowu czegoś zabrania. Zgadzam się, że biskupi powinni wcześniej o tej sprawie mówić i pozytywnie przedstawiać nauczanie Kościoła, dostarczając argumentów – bo tego często brakuje. Ale to nie jest tylko zadanie biskupów. Za mało jest takich inicjatyw, jak choćby zeszłoroczna wkładka o bioetyce dołączana do pism katolickich. My, jako ludzie mediów związanych z Kościołem, też powinniśmy się bić w piersi. Wydaje mi się, że media katolickie - np. GN, pracodawca właśnie x Jaklewicza - ze swojej roli wywiązuje się bardzo dobrze, ma zachęcająco formę, sporo ciekawych materiałów, wiele fajnych dodatków (płyty, wkładki itp). Za to wątpliwości mam nie raz, jak widzę publiczne wypowiedzi czy treści homilii albo listów biskupich - czym ci ludzie w ogóle się zajmują, skoro ich listy coraz częściej przypominają drugie ogłoszenia parafialne (tylko że w skali kraju, i czytane nie pod koniec Mszy, a... zamiast homilii). Bardzo fajne zdanie x Jaklewicza, dobrze powiedziane: Cytuj: W sprawach najważniejszych – doktrynalnych, nie ma w polskim Episkopacie podziału. Podziały dotyczą pytania, jak nauczanie Kościoła ma funkcjonować w przestrzeni publicznej. Podziały ujawniają się zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, reakcje biskupów bywają odmienne. Wtedy wierny może mieć poczucie, że jest zostawiony sam sobie. Przywódca Kościoła polskiego Cytuj: Czy w polskim Kościele brakuje przywództwa?
Ks. Tomasz Jaklewicz: Często spotkać się można ze stwierdzeniem, że dzisiaj nie potrzebujemy jednego lidera, który stanowiłby – jak to ujął w liście o. Wiśniewski – zwornik Kościoła. Mnie się wydaje, że takiej osoby właśnie brakuje. Choć poszczególne diecezje różnią się np. kulturowo, to jednak wiele tematów jest wspólnych dla całego Kościoła w Polsce. Bardzo często w takich sytuacjach brakuje jednolitego głosu. Być może szybciej powinien reagować Sekretariat Episkopatu. Wierni chcieliby wiedzieć, jakie jest stanowisko Kościoła, nie za dwa miesiące, ale w momencie, gdy pojawia się problem.
Ks. Adam Boniecki: Jeżeli jeden biskup, i to przewodniczący KEP, mówi, że najlepszym katolickim medium jest Radio Maryja, a inny biskup – zresztą kardynał – nie wpuszcza tego medium do swojej diecezji i mówi, że coś z tym radiem trzeba zrobić, bo stanowi niebezpieczeństwo dla Kościoła, to nie możemy mówić, że chodzi o subtelne różnice w ocenie. Mamy do czynienia z podziałem w łonie Kościoła, który przecież przynosi konsekwencje: jednych się promuje, innych wyklucza.
Z czego ten podział wynika? Czy jest dla Kościoła niebezpieczny?
O. Ludwik Wiśniewski: U podstaw różnic, o których mówimy, stoją różne wizje Kościoła. Jeden z moich współbraci długo przebywał we Francji i po powrocie dziwił się skalą politycznego zaangażowania polskich księży. We Francji byłoby nie do pomyślenia, żeby podczas Mszy krytykować prezydenta. A u nas wytworzył się dziwny zwyczaj, że np. podczas pasterki biskup powinien skomentować bieżące wydarzenia polityczne.
Ks. Adam Boniecki: Chodzi zatem o sposób obecności Kościoła w życiu publicznym. Ten sposób najklarowniej objawia się w tym, do czego się dąży. Czy chcemy osiągnąć stuprocentowo katolickie prawodawstwo i komplet katolickich posłów w parlamencie? Czy też uważamy, że nie taki pomysł miał Jezus, głosząc Ewangelię? Chrześcijanie mają być czymś na kształt zaczynu w cieście czy duszy w społeczeństwie, jak mówi list do Diogneta. Nie walczymy o katolicką większość w sferze politycznej – chcemy pokazać ewangeliczną prawdę w taki sposób, aby pociągała ludzi. Skrajnie przeciwne stanowisko głosi: w imię Chrystusa, dla dobra ludzkości, musimy stworzyć państwo, które w swoim ustawodawstwie będzie chrześcijańskie – w ten sposób będziemy mieć wpływ na to, jak się głosuje i kim się obsadza stanowiska.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Z kolei skrajna postawa z przeciwnej strony chce całkowicie wyeliminować głos Kościoła z przestrzeni publicznej. Zamknąć usta katolikom... Zgoda na pewno - lidera brakuje, x Jaklewicz ma rację. X Boniecki jednak racje ma, że różnice w ocenie takiego RM to nie jest dyskretna różnica, kwestia braku "jednolitego głosu", ale diametralnie różna ocena co do funkcjonowania i efektów tego, czym RM jest. To nie są opinie niewiele różniące się od siebie - ale skrajnie inne. Nic dziwnego, że ludzie głupieją - jedni biskupi RM wychwalają pod niebiosa, inni nie wpuszczają do diecezji. Nic dziwnego, że ciśnie się pytanie - "to jak w końcu jest, dobre jest ono, czy nie?". Świetna kolejna myśl o obowiązkowych wtrętach na liturgii uroczystości, komentarze do polityki. Bez sensu. Po co, na co? Nic to nie ma do liturgii - zazwyczaj zero związku. A mnie w ogóle pachnie tym, że bardzo ładnie i gładko można zjechać z tematów ewangelicznych - których homilia winna dotyczyć - do rzeczy zupełnie bez znaczenia, ale o których księżom i biskupom i łatwiej, i ciekawiej się mówi. Tylko szkoda, że podczas Mszy. Katolicki głos w opinii - jak najbardziej. Ale czy w tym celu ludzie reprezentujący Kościół muszą publicznie uskuteczniać agitkę politycznę za tymi, a przeciwko tamtym, i wypowiadać się o kwestiach politycznych nawet z ambony? Tak, tak to wygląda. I nie - tak być nie powinno. Ciekawy wątek - nie będę go tutaj już rozwijał - na temat tego, co parlamentarzyści mogą, czego nie powinni, czy i jak biskupi i duchowni powinni na ich konkretne deklaracje co do in vitro, aborcji itp. reagować - na http://tygodnik.onet.pl/32,0,57583,11,artykul.html Ciężko mi tutaj zająć stanowisko - xx Boniecki i Wiśniewski bardziej wierzą w ludzi i ich sumienie, x Jaklewicz bardziej kładzie nacisk na rolę Kościoła jako tego, który przypomina i poucza. Media katolickie raz jeszcze Cytuj: Jaką rolę mają tu do spełniania media katolickie? Co jest w ogóle najchętniej czytane na plebaniach i w kuriach?
Ks. Adam Boniecki: „Nasz Dziennik”. Bardziej otwarty Kościół czyta „Gościa Niedzielnego”, a tacy, którzy chodzą po obrzeżach, czytają „Tygodnik”. Dlatego wpływ mediów
o. Rydzyka na mentalność księży jest jednak duży.
Ks. Tomasz Jaklewicz: To oczywiście jest uproszczenie... Ale nawet jeśli tak jest, należy zapytać: dlaczego tak się dzieje? Dlaczego „Tygodnik” czytają głównie ci, którzy chodzą po obrzeżach? Czy potrzebna jest zmiana w tych ludziach, czy w linii „Tygodnika”? Odpowiedź nie jest prosta...
Ks. Adam Boniecki: Nie można się obrażać na naród.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Zatem Ksiądz potwierdza, że ten rodzaj postrzegania Kościoła, jaki reprezentuje Radio Maryja, jest wielu ludziom bliski. Wobec tego, próbując reformować rzeczywistość polskiego Kościoła, narzuca się pytanie, jak nie wylać dziecka z kąpielą. Bo niestety w niektórych publikacjach na łamach „Gazety Wyborczej”, i czasami „Tygodnika”, pobrzmiewa rodzaj pogardy dla prostych ludzi.
Ks. Adam Boniecki: To stary slogan. Proszę pokazać mi jakiś nasz tekst pisany z pogardą.
O. Ludwik Wiśniewski: Po prostu tak pewne środowiska chcą „Tygodnik” postrzegać.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Kręcimy się wokół Radia Maryja, a przecież to nie jest najważniejszy problem Kościoła.
O. Ludwik Wiśniewski: Coś na rzeczy jednak jest. Jakiś czas temu dzwoni do toruńskiej rozgłośni słuchaczka i mówi: „Wiem, czemu ten Mazowiecki przystępuje do Komunii św. – bo on nas chce wszystkich zmylić”. Prowadzący: „Dziękujemy za ten głos”. ND nie jest obiektywny. To jest po prostu fakt - mniejsza o to, z jakim innym tytułem (nawet katolickim) go zestawić, rozbieżność jest widoczna na pierwszy rzut oka. Więc co x Jaklewicz chce osiągnąć, twierdząc, iż z tego, iż większość duchownych - czy nawet katolików (w co z nadzieją wątpię) - czyta ND, należy wyciągnąć wniosek, iż przy reformowaniu należy takie podejście wziąć pod uwagę. Owszem, ono jest i funkcjonuje - co nie znaczy, że należy je bezkrytycznie przyjmować. Reformowanie na zasadzie takiej, żeby szanować wszystko u wszystkich nie doprowadzi do zmiany niczego. Jeśli pewne postawy są bardziej słuszne, a inne mniej - to trzeba to powiedzieć jasno, a nie utwierdzać niektórych w błędnym mniemaniu, że mają rację. I nie jest prawdą, że w TP można wyczytać pogardę dla ludzi prostych - a co najwyżej otwartą krytykę pod adresem pewnych środowisk, także w Kościele, które na ludziach prostych żerują, wykorzystując ich łatwowierność, otwartość i prostotę, nierzadko robiąc im wodę z mózgu, choćby pod zawsze dobrym sloganem postrzegania wszystkiego, co nie gloryfikuje Kościoła jako "ataków na Kościół". Co do ostatniego przykładu o. Wiśniewskiego - cóż, też podobne rzeczy nie raz tam słyszałem. I to jest problem. Że prowadzący audycje się nie dystansuje do takich wypowiedzi, nie zajmuje jasnego stanowiska - w tym wypadku nt. powierzchownych ocen. Brak reakcji sugeruje akceptację, tym bardziej że takie wypowiedzi nie pojawiają się rzadko, a często są bardzo napastliwe czy ksenofobiczne nawet. Optymistyczne podsumowanie Cytuj: Ks. Adam Boniecki: Może na koniec z tym się Ojciec zgodzi, że omawiany list z pozoru maluje bardzo pesymistyczny obraz Kościoła w Polsce, ale to nie przeczy temu, że w tym Kościele dzieje się wiele cudownych, charyzmatycznych rzeczy.
O. Ludwik Wiśniewski: Mam pretensję do mediów, że o tym nie mówią.
Kto zatem jest prawdziwą „twarzą Kościoła”? Siostra Małgorzata Chmielewska?
Ks. Adam Boniecki: Nie – cudowna siostra Chmielewska jest raczej orlim nosem Kościoła, który wysuwa się na pierwszy plan. Ktoś mi mówił w związku z Ojca listem: „Co on pisze? W mojej podwarszawskiej parafii życie tętni, ludzie się angażują, modlą się. Proboszcz, poczciwy grubasek, jest duszą tego wszystkiego”. Myślę, że twarzą Kościoła są tacy prości księża na zwykłych przyjaznych parafiach.
Ks. Tomasz Jaklewicz: W stu procentach się zgadzam! Siostra Chmielewska jest bardziej znana, ale takich zakonnic jest w polskim Kościele mnóstwo. Dla mnie Kościół żywy jest tam, gdzie są prości, święci ludzie, przed którymi mam czasem ochotę klęknąć, gdy widzę, jak się zmagają z grzechem.
O. Ludwik Wiśniewski: Wydaje mi się jednak, że za zło w Kościele powinni się uderzać w piersi przede wszystkim kapłani i biskupi. Natomiast słyszę, że to jest wina Unii Europejskiej, liberalizmu i „Gazety Wyborczej”.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Właśnie tego mi zabrakło w Ojca liście: rachunek sumienia powinniśmy robić wszyscy. S. Chmielewska - pozytywny ewenement, polecam każdemu (łatwo znaleźć jej blog na Onecie i www jej wspólnoty). Coraz więcej jest takich osób, ale to ciągle mniejszość. Wzór zaangażowania i radykalizmu. Niestety, jest też problem z tym, co zauważył o. Wiśniewski - z lekkością bardzo częstą, z jaką duchowni zwalają winę za ew. zły stan parafii/diecezji/Kościoła w ogóle na wszystko, poza nimi samymi. Owszem - rzeczywistość i to, jak żyjemy, co dzisiaj jest trendy, powszechne, jak się do wielu spraw podchodzi to utrudnienie. Ale czy ktoś mówił, że będzie łatwo? Szkoda, że w kontekście zdania moderatorów, kończącego dyskusję, "Czyli puentą naszej rozmowy jest wezwanie, żeby teraz zacząć dopisywać do listu o. Ludwika pozytywne elementy." nie padło ani słowo ze strony x Jaklewicza - a wypowiedzieli się tylko o. Wiśniewski i x Boniecki. Nie wiem, ale z treści całokształtu wypowiedzi x Jaklewicza - którego teksty w GN często czytam, ciekawe - wynika, jakoby próbował obarczać o. Wiśniewskiego odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację, a przede wszystkim za... dyskusję medialną o problemach (?!?) tylko i wyłącznie dlatego, że sformułował swoje myśli i uwagi, bo chociaż nie zamierzał ich upublicznić, to de facto problem rozgorzał na forum jakby z jego winy, bo to on list napisał - choć zupełnie kto inny sam podjął decyzję, aby wbrew woli autora list upublicznić. Nie rozumiem w ogóle takiego podejścia ani sposobu myślenia - poza tym, że jest to wielki i zupełnie dziwaczny skrót, na zasadzie zwalenia winy na pierwszego z brzegu. Na uwagę zasługuje też ton, w jakim o. Wiśniewski wypowiada się o abp. Michaliku. Raz, że mu ufa i wierzy w to, co może on zrobić. Dwa, że niejako w treści rozmowy (w części o braku przywódcy polskiego Kościoła obecnie) mówi, że nie raz z nim szczerze rozmawiał, i rozumie, iż także on jest ograniczony w działaniu - formalnie na czele KEP wiele może, ale w diecezjach i tak rządzą biskupi, działając po swojemu.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Śr sty 12, 2011 22:45 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
ToMu, dziekuje za twoja ciekawa analize.
|
Cz sty 13, 2011 8:38 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
Postrzeganie ks Jaklewicza jest "od środka" dlatego nie potrafi dostrzec całości. Nie zauważa politycznych kazań, bo przywykł do takiego charakteru homilii. Gdyby wyszedł poza celebransów i zobaczył jak zachowują się ludzie w trakcie homilii po procesji Bożego Ciała....gdy duchowny zaczyna politykować, ludzie gremialnie opuszczają teren przykościelny.
|
Cz sty 13, 2011 9:47 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
oleksa57 napisał(a): Odp. 1. Nie obroniłeś tezy o nachalnej prorządowej propagandzie koncernu medialnego O. Rydzyka w czasie IV RP Zgadza się. Nie chciałbym jednak rozwijać offtopa, tym bardziej że obawiam się, iż inaczej interpretowalibyśmy różne słowa. Przyznaję więc, że jest to teza nieobroniona. oleksa57 napisał(a): Odp. 4. Kościół wyciągnął stosowne wnioski z tych doświadczeń, które przypomniałam w cz. 3. mojego postu. Po tamtych doświadczeniach odmawia swojego bezwarunkowego poparcia konkretnym siłom politycznym, na których działalność nie ma żadnego wpływu.[/b]  Nie bardzo rozumiem - przecież o to chodzi, aby Kościół "odmawiał swojego bezwarunkowego poparcia konkretnym siłom politycznym". Właśnie udzielanie takiego poparcia o. Wiśniewski nazywa gorszącym. Chyba że sens Twojej wypowiedzi zawarty jest w zastrzeżeniu "na których działalność nie ma żadnego wpływu". Tu jednak pojawia się pole do nadużyć, bo według jakich kryteriów mielibyśmy stwierdzać "brak wpływu"? Ale nawet jeśli by się to udało, to i tak uważam, że Kościół generalnie nie powinien udzielać bezwarunkowego poparcia konkretnym siłom politycznym, nawet jeśli miałby wpływ na ich działalność. oleksa57 napisał(a): Więc ~SweetChild, jakie niby ma mi dać Kościół wskazania, bo dla mnie wszystko jasne? A w sprawach poruszonych przez o. Wiśniewskiego stanowisko Kościoła jest znane, rzecz w tym, by je realizować, czego i o. Wiśniewskiemu życzę. Podeprę się słowami ks. Jaklewicza z posta ToMu: Cytuj: W sprawach najważniejszych – doktrynalnych, nie ma w polskim Episkopacie podziału. Podziały dotyczą pytania, jak nauczanie Kościoła ma funkcjonować w przestrzeni publicznej. Podziały ujawniają się zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, reakcje biskupów bywają odmienne. Wtedy wierny może mieć poczucie, że jest zostawiony sam sobie. Może dla Ciebie wszystko jest jasne, ale czy to znaczy, że innym nie wolno dopytywać? Skoro np. dla mnie nie jest jasne, to mam siedzieć cicho? Pewnie dla o. Wiśniewskiego też wszystko jest jasne, ale pytania postawione w liście zadał w moim imieniu. I myślę, że nie jestem jedynym uczniem, dla którego nie wszystko jest jasne. A przy okazji dzięki ToMu za kawał dobrej roboty 
|
Cz sty 13, 2011 13:52 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re:
Góra zaczyna stękać, zaraz urodzi się mysz... Na wypadek, gdyby ktoś z czytelników TP okazał się być po kursie dla analfabetów, wszystko zostanie mu dokumentnie przetłumaczone ze staropolskiego na nowopolski , i wtarte w mózg. Przez niedopatrzenie układ sił w dyskusji ( Ks. Jaklewicz przeciwko Ks. Boniecki& O. Wiśniewski ) jak na platformerskie wyobrażenia o demokracji, nie był zadowalający ( Ks. Jaklewicz nie jest co prawda żadnym radykałem, ale proporcje 2:1 dla rasowego platformersa to grubo poniżej wymagań). Dlatego ~ToMu i w tej dyskusji wszystko uzupełni i naprawi.Zmiecie, zetrze z powierzchni ziemi wszystko, co mu nie pasuje do jego wizji, wmasuje w mózg, nie pozostawi żadnej luki na jakieś niedopowiedzenia. Brawo. Właśnie to cały czas mamy w debacie politycznej w Polsce. I o to chodzi krzykaczom domagającym się publicznej debaty o Kościele. Szczególnej uwadze polecam fragment dyskusji zaznaczony przeze mnie kolorem. Kto czyta ND ? Wielu, a być może większość. A co o tym mówi mniejszość? Że to jest niesłuszne. I że to trzeba zmienić. Jakimkolwiek sposobem. A skąd mniejszość o tym wie? Po prostu wie. Zionie z tego komentarza modelowy szacunek dla hierarchów, w szczególności dla abp-a Michalika. I posłuszeństwo, od którego można się uczyć.... Nie wyjaśnia wszakże ów komentarz pewnej zawiłości logicznej: O. Wiśniewski pisuje do GW = dobrze biskupi wypowiadają się dla RM i ND = źle Po tym wstępie przyjrzyjmy się temu, co ~ToMu napisał: ToMu napisał(a): Chciałbym się odnieść do bardzo ciekawego zapisu rozmowy - debaty o Kościele z udziałem o. Ludwika Wiśniewskiego, ks. Tomasza Jaklewicza ("Gość Niedzielny") i ks. Adama Bonieckiego - z przedostatniego chyba numeru TP - całość na http://tygodnik.onet.pl/32,0,57583,1,artykul.html (stąd cytaty) Więc mam nadzieję, że nikt nie będzie dalej udowadniał, że to o. Ludwik sam pobiegł do GW z listem, żeby rozdmuchać sprawę i np. na emeryturze dochrapać się biskupstwa czy nie wiem, czego... Wynika też jasno - wie on, kto list opublikował. I samej publikacji był przeciwny zdecydowanie. O czym ten list jest naprawdę - czyli o powszechnym odwracaniu kota ogonem, jak to niby autor szuka sławy dla siebie Szczególnie to, co zacytował na końcu x Boniecki - abp Michalik z jednej strony chce być obiektywny, ale w tych słowach za grosz obiektywizmu nie ma - bo jednoznacznie ocenia samą tylko osobę autora listu - o. Ludwika - a nie odnosi się merytorycznie do samego listu i podniesionych w nim problemów! I mimo to, godne podziwu, o. Ludwik jest wobec niego pełen zaufania i dobrych chęci - choć ze strony Michalika takich pod jego adresem nie widać. I znowu - głównie do ostatniej myśli - bo bardzo trafnie wyjaśnia, czemu do sprawy RM należy przywiązywać wagę. Jest utożsamiane z katolicyzmem - co jest błędem, ale tak jest, bo katolicyzm na RM się nie kończy i nie wszystko, co na antenie RM padnie oznacza, że Kościół tak właśnie uważa. Dla sporej grupy ludzi, niestety, jest punktem odniesienia i niestety, informacji tam podawanych nie weryfikują nigdzie indziej, przez co wprowadzani są w błąd, jednostronnie mając przedstawiane pewne zdarzenia, nie zawsze obiektywnie. I wreszcie - problem mieszania polityki - opluwania obecnej władzy i wprost, z nazwy, promowania osób i barw partyjnych obecnej opozycji, na co nie ma i nigdy nie było miejsca w Kościele. Cytuj: Ks. Tomasz Jaklewicz: Nie warto analizować kazania sprzed 14 lat, bo to nie jest najważniejszy problem Kościoła w Polsce. Nie warto - bo? Bo dowodzą tego, co x Jaklewiczowi nie w smak - bo potwierdza opinie o. Ludwika i x Bonieckiego o tym, że biskupi głupoty po prostu czasami i teorie spiskowe prezentuję w RM, zamiast zajmować się faktycznymi problemami Kościoła. Świetny dyżurny temat "ataków na Kościół" - wiecznie żywy, zawsze dobry. Żeby nie cytować wielkiego kawałka, x Jaklewicz kawałek dalej sam powie: "Zadaniem Kościoła nie jest wskazywanie na partie, tylko formowanie sumień, także polityków." Ma rację. Zatem czemu w RM raz po raz, i to nie tylko w okolicach wyborów, tyle jest o poszczególnych partiach, że jedna dobra i na nią trzeba, a na inną to wara, bo piekło, złodzieje i tacy... ? Nie wiem, co x Jaklewicz chciał osiągnąć, i nie rozumiem porównania. RM czy GN to media zdecydowanie katolickie - należą do zakonu/diecezji, kierują nimi duchowni, charakter ich jest zdecydowanie religijny. Co ma do tego GW? Nic. Przecież to zwykły dziennik, żaden religijny. Owszem, często szukają po prostu rewelacji - ale z samego faktu opublikowania listu nie można wysnuwać teorii spiskowej. Co ma do tego coś, co napisali w innym numerze? No napisali. A o liście o. Wiśniewskiego pisali, przynajmniej ten pierwszy tekst, spokojnie i sensownie. Ja tam prowokacji żadnej nie widzę - więc nie bardzo rozumiem, co tym porównaniem x Jaklewicz, bezskutecznie, chciał udowodnić. Jakieś nieporozumienie. Pytanie konkretne - biskupi a rzeczywistość. I o czym mowa w odpowiedzi? O wszystkim tylko nie o tym - a że zabolało, a że użył takie porównania z balonem... i? I nic. Zero konkretu. Że Kościół piękny, taki i inny - a odpowiedź? Nic. Trudno wprost powiedzieć - niestety, sporo biskupów wypowiada się właśnie tak, jakby stracili kontakt z rzeczywistością. Co do pierwszego akapitu - cóż, chyba niewiele kazań słyszał... albo nie chciał w nich usłyszeć drugiego dna. Jestem od niego pewnie o sporo lat młodszy, a kazań politycznych się kilku nasłuchałem, niespecjalnie po Polsce jeżdżąc. Kościół nie tyle nie może się mieszać do polityki - jest to nieodłączny element życia ludzi, którzy Kościół stanowią i jest to wręcz niemożliwe. Ale nie można zgodzić się na politykierstwo z ambony, albo bawienie się duchownych w pokazywanie palcem: ci dobrzy, ci źli; na tych macie głosować, a na tamtych wara, bo do piekła. A tak to właśnie, nie tylko w wypadku anteny RM, ale po prostu duchownych na ambonie czy w trakcie liturgii, niestety niekiedy wygląda - operowanie nazwami ugrupować czy osób. Podział na czarne i białe. Wydaje mi się, że media katolickie - np. GN, pracodawca właśnie x Jaklewicza - ze swojej roli wywiązuje się bardzo dobrze, ma zachęcająco formę, sporo ciekawych materiałów, wiele fajnych dodatków (płyty, wkładki itp). Za to wątpliwości mam nie raz, jak widzę publiczne wypowiedzi czy treści homilii albo listów biskupich - czym ci ludzie w ogóle się zajmują, skoro ich listy coraz częściej przypominają drugie ogłoszenia parafialne (tylko że w skali kraju, i czytane nie pod koniec Mszy, a... zamiast homilii). Zgoda na pewno - lidera brakuje, x Jaklewicz ma rację. X Boniecki jednak racje ma, że różnice w ocenie takiego RM to nie jest dyskretna różnica, kwestia braku "jednolitego głosu", ale diametralnie różna ocena co do funkcjonowania i efektów tego, czym RM jest. To nie są opinie niewiele różniące się od siebie - ale skrajnie inne. Nic dziwnego, że ludzie głupieją - jedni biskupi RM wychwalają pod niebiosa, inni nie wpuszczają do diecezji. Nic dziwnego, że ciśnie się pytanie - "to jak w końcu jest, dobre jest ono, czy nie?". Świetna kolejna myśl o obowiązkowych wtrętach na liturgii uroczystości, komentarze do polityki. Bez sensu. Po co, na co? Nic to nie ma do liturgii - zazwyczaj zero związku. A mnie w ogóle pachnie tym, że bardzo ładnie i gładko można zjechać z tematów ewangelicznych - których homilia winna dotyczyć - do rzeczy zupełnie bez znaczenia, ale o których księżom i biskupom i łatwiej, i ciekawiej się mówi. Tylko szkoda, że podczas Mszy. Katolicki głos w opinii - jak najbardziej. Ale czy w tym celu ludzie reprezentujący Kościół muszą publicznie uskuteczniać agitkę politycznę za tymi, a przeciwko tamtym, i wypowiadać się o kwestiach politycznych nawet z ambony? Tak, tak to wygląda. I nie - tak być nie powinno. Ciekawy wątek - nie będę go tutaj już rozwijał - na temat tego, co parlamentarzyści mogą, czego nie powinni, czy i jak biskupi i duchowni powinni na ich konkretne deklaracje co do in vitro, aborcji itp. reagować - na http://tygodnik.onet.pl/32,0,57583,11,artykul.html Ciężko mi tutaj zająć stanowisko - xx Boniecki i Wiśniewski bardziej wierzą w ludzi i ich sumienie, x Jaklewicz bardziej kładzie nacisk na rolę Kościoła jako tego, który przypomina i poucza. Media katolickie raz jeszcze Jaką rolę mają tu do spełniania media katolickie? Co jest w ogóle najchętniej czytane na plebaniach i w kuriach? Ks. Adam Boniecki: „Nasz Dziennik”. Bardziej otwarty Kościół czyta „Gościa Niedzielnego”, a tacy, którzy chodzą po obrzeżach, czytają „Tygodnik”. Dlatego wpływ mediów o. Rydzyka na mentalność księży jest jednak duży. Ks. Tomasz Jaklewicz: To oczywiście jest uproszczenie... Ale nawet jeśli tak jest, należy zapytać: dlaczego tak się dzieje? Dlaczego „Tygodnik” czytają głównie ci, którzy chodzą po obrzeżach? Czy potrzebna jest zmiana w tych ludziach, czy w linii „Tygodnika”? Odpowiedź nie jest prosta... Ks. Adam Boniecki: Nie można się obrażać na naród. Ks. Tomasz Jaklewicz: Zatem Ksiądz potwierdza, że ten rodzaj postrzegania Kościoła, jaki reprezentuje Radio Maryja, jest wielu ludziom bliski. Wobec tego, próbując reformować rzeczywistość polskiego Kościoła, narzuca się pytanie, jak nie wylać dziecka z kąpielą. Bo niestety w niektórych publikacjach na łamach „Gazety Wyborczej”, i czasami „Tygodnika”, pobrzmiewa rodzaj pogardy dla prostych ludzi. ND nie jest obiektywny. To jest po prostu fakt - mniejsza o to, z jakim innym tytułem (nawet katolickim) go zestawić, rozbieżność jest widoczna na pierwszy rzut oka. Więc co x Jaklewicz chce osiągnąć, twierdząc, iż z tego, iż większość duchownych - czy nawet katolików (w co z nadzieją wątpię) - czyta ND, należy wyciągnąć wniosek, iż przy reformowaniu należy takie podejście wziąć pod uwagę. Owszem, ono jest i funkcjonuje - co nie znaczy, że należy je bezkrytycznie przyjmować. Reformowanie na zasadzie takiej, żeby szanować wszystko u wszystkich nie doprowadzi do zmiany niczego. Jeśli pewne postawy są bardziej słuszne, a inne mniej - to trzeba to powiedzieć jasno, a nie utwierdzać niektórych w błędnym mniemaniu, że mają rację. I nie jest prawdą, że w TP można wyczytać pogardę dla ludzi prostych - a co najwyżej otwartą krytykę pod adresem pewnych środowisk, także w Kościele, które na ludziach prostych żerują, wykorzystując ich łatwowierność, otwartość i prostotę, nierzadko robiąc im wodę z mózgu, choćby pod zawsze dobrym sloganem postrzegania wszystkiego, co nie gloryfikuje Kościoła jako "ataków na Kościół". Co do ostatniego przykładu o. Wiśniewskiego - cóż, też podobne rzeczy nie raz tam słyszałem. I to jest problem. Że prowadzący audycje się nie dystansuje do takich wypowiedzi, nie zajmuje jasnego stanowiska - w tym wypadku nt. powierzchownych ocen. Brak reakcji sugeruje akceptację, tym bardziej że takie wypowiedzi nie pojawiają się rzadko, a często są bardzo napastliwe czy ksenofobiczne nawet. Niestety, jest też problem z tym, co zauważył o. Wiśniewski - z lekkością bardzo częstą, z jaką duchowni zwalają winę za ew. zły stan parafii/diecezji/Kościoła w ogóle na wszystko, poza nimi samymi. Owszem - rzeczywistość i to, jak żyjemy, co dzisiaj jest trendy, powszechne, jak się do wielu spraw podchodzi to utrudnienie. Ale czy ktoś mówił, że będzie łatwo? Szkoda, że w kontekście zdania moderatorów, kończącego dyskusję, "Czyli puentą naszej rozmowy jest wezwanie, żeby teraz zacząć dopisywać do listu o. Ludwika pozytywne elementy." nie padło ani słowo ze strony x Jaklewicza - a wypowiedzieli się tylko o. Wiśniewski i x Boniecki. Nie wiem, ale z treści całokształtu wypowiedzi x Jaklewicza - którego teksty w GN często czytam, ciekawe - wynika, jakoby próbował obarczać o. Wiśniewskiego odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację, a przede wszystkim za... dyskusję medialną o problemach (?!?) tylko i wyłącznie dlatego, że sformułował swoje myśli i uwagi, bo chociaż nie zamierzał ich upublicznić, to de facto problem rozgorzał na forum jakby z jego winy, bo to on list napisał - choć zupełnie kto inny sam podjął decyzję, aby wbrew woli autora list upublicznić. Nie rozumiem w ogóle takiego podejścia ani sposobu myślenia - poza tym, że jest to wielki i zupełnie dziwaczny skrót, na zasadzie zwalenia winy na pierwszego z brzegu. Na uwagę zasługuje też ton, w jakim o. Wiśniewski wypowiada się o abp. Michaliku. Raz, że mu ufa i wierzy w to, co może on zrobić. Dwa, że niejako w treści rozmowy (w części o braku przywódcy polskiego Kościoła obecnie) mówi, że nie raz z nim szczerze rozmawiał, i rozumie, iż także on jest ograniczony w działaniu - formalnie na czele KEP wiele może, ale w diecezjach i tak rządzą biskupi, działając po swojemu. [/quote] A ten " rzewnosłodki głos łabędzia umierającego "na koniec dyskusji ma chyba zatrzeć przykre wrażenie, że ktoś tu puścił bąka w kościele, i próbować się umówić, że to było coś innego. Całość komentarza ~ToMu zestawiłam razem dla większej wyrazistości i pozostawiam go do samodzielnej oceny. Powód? bo jest doskonałą ilustracją, jak o sprawach Kościoła usiłuje się dyskutować.Wieje grozą. Nt innego komentarza dot. tej rozmowy ( opublikowanej przez TP ) w innym poście.
|
Cz sty 13, 2011 19:33 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: list o. L. Wiśniewskiego do nuncjusza - "Nie jest dobrze
oleksa57 napisał(a): Wiesz ~Alus, mnie najbardziej interesuje to, czy Bóg jest ze mną. I czy po drugiej stronie odnajdę wszystkich, których kocham. Bo człowiek jest ważny, i nie po to się rodzi, żeby potem szedł na zatracenie. Z naturalnych i oczywistych powodów najbardziej troszczę się o tych, co są mi bliscy. Oczywiście, należąc do Kościoła mam mieć na uwadze zbawienie wszystkich ludzi. I tak właśnie jest, ale pierwszeństwo ma moje najbliższe otoczenie. Całego świata i tak nie zbawię. Poza tym uważam, że należy ludziom pozwolić odpowiadać za siebie samych. A już na pewno należy taką swobodę pozostawić tym, co mają wiedzę i świadomość na lepszym poziomie niż reszta populacji.
Więc nie zajmuję się tym, czy Bóg jest z niektórymi duchownymi; jeśli mają wiarę, niech się sami o to zatroszczą. I dziś przejechałaś się kolejno po ToMu, TP, o. Wiśniewskim, ks. Bonieckim, platformersach....a ponoć "pozwalasz ludziom odpowiadać za samych siebie". Nie pozostawiasz swobody tym, "co mają wiedzę i świadomość na lepszym poziomie.....czyli Twoja wiedza i świadomość bije na głowę wszystkich w/w dyskutujących "rzewnosłodkim głosem łabędzia umierającego".....
|
Cz sty 13, 2011 19:48 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|