Zamiast zamykać sklepy to za prace w niedziele stawka minimalna za godzinę pracy powinna zostać ustawowo podwojona. Wtedy żaden pracownik sklepu nie mówiłby ze jest katolikiem i ze nie chce pracować w niedziele.

Zgodnie z prawem - jeżeli jest przestrzegane - pracowniczce/pracownikowi za pracę w niedzielę przysługuje inny dzień wolny od pracy w okresie 6 dni kalendarzowych poprzedzających lub następujących po takiej niedzieli. W święto - inny dzień wolny do końca okresu rozliczeniowego. Jeżeli wykorzystanie dnia wolnego w tym terminie nie jest możliwe - pracownikowi/czce przysługuje dodatek do wynagrodzenia w wysokości 100 % za każdą godzinę pracy w niedzielę lub święto. Art. 15111 i art. 15112 Kodeksu pracy.

Tyle obowiązujące prawo.

Ale cóż, jak właśnie przeczytałem, pewien watykański namiestnik w Polsce wydał fatwę, że nikt w tym kraju nie musi przestrzegać jakiegoś tam prawa przez jakieś tam sobie władze cywilne postanowionego, jeżeli mu sumienie tego nie kalkuluje, że to boskie prawo.... Oczywiście, o tym które jest boskie, orzeka właśnie ów dygnitarz.

A moze jakis link do tej rewelacji, bracie chrzescijaninie?

Teraz wyobraź sobie taką sytuację.
Matka pracuje w takim sklepie.
Ma męża i dzieci.
Mąż od poniedziałku do piątku pracuje.
Dzieci od poniedziałku do piątku chodzą do szkoły.
Matka rzadko przebywa z rodziną. W ogóle rodzina rzadko ze sobą przebywa.
Przychodzi niedziela.
Mąż w domu.
Dzieci w domu.
Matka w pracy. Ale nic to. Otrzyma wolną środę...

W środę: mąż w pracy, dzieci w szkole.
Matka sama w domu.
Pielęgnowanie więzi rodzinnych jak.. Y(&E%$@@Q%!!!!

No trochę racji w tym jest. Ale czym różni się matka pracująca w niedziele w sklepie od matki pracującej w niedziele w kinie? Ktoś mi wreszcie to wytłumaczy?

Nie jestem wprawdzie bratem chrześcijaninem, ale:

http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosc ... ___Bp.html

"Mamy bardzo realne sposoby wpływu na to, co pojawia się na ekranach - choćby przez obywatelski protest niepłacenia za abonament, jeżeli prośby i apele pozostaną bez echa"

Faktycznie, tak tendencyjna interpretacja slow biskupa, raczej nie jest chrzescijanska. Nic tu o "boskim prawie" nie ma.

Bp Mering pisze o nieplaceniu abonamentu jako ostatniej formie protestu. Osobiscie uwazam, ze rownie dobrze mozna zrezygnowac z ogladania polskiej telewizji publicznej, bo ... nic tam takiego nie ma (to efekt niedawneij 10-dniowej wizyty w Polsce).
Nawolywanie do nieplacenia abonamentu (li i jedynie jako protest polaczony z nieogladaniem telewizji, inaczej to nieuczciwe) jest moim zdaniem przesada i ma sens tylko wtedy, gdyby wczesniej wszyscy ten abonament placili. Jak wiem - tak nie jest. wiec i taki protest niewiele by dal.

Piotr1 mógł mieć zresztą na myśli co innego, ja podałem tylko własne skojarzenie.

Piotr1 miał pewnie na mysli Dziwisza mówiącego o nadrzedności prawa bożego nad prawem stanowionym przez prawodawcze instytucje.

http://www.tvn24.pl/wideo/z-anteny/dziw ... t_id=15546

Oczywiscie, ze wierzacych Bogu obowiazuje najpierw prawo Boze. W wypadku in vitro czy aborcji nie powinno byc w ogole problemu, bo nikt nikogo ani do in vitro ani do aborcji w Polsce (jeszcze) nie zmusza. Dlatego w tym wypadku prawa ustanowionego zaden katolik nie lamie, stosujac sie do prawa Bozego.
No ale niekatolikom to tez sie nie podoba. Jakby wszyscy oni grzecznie calego prawa stanowionego przestrzegali! Wasz problem.

Do więzienia z nim za publiczne nawoływanie do łamania prawa.

Będzie siedział razem z Tuskiem?

Jajko.
Czy wiesz, że większośc dzieci nie zjada niedzielnego obiadu w domu, bo rodzice ida do marketu. W fast foodzie kupią byle co...i żyjąc byle jak uczą takiego życia własne dzieci.

Smutne ale prawdziwe.

Widać jestem reliktem przeszłości, co to w niedzielę do sklepu nie goni, lecz odpoczywa z rodziną...także gotując wspólnie obiad. By zasiąś później razem do stołu.

Rozumiesz co chcę Ci powiedzieć? Ufam, że tak. Bystry jesteś.

Pozdrawiam, M-M

Mi się natomiast wydaje, że byle jak żyją ludzie, których nie stać chociaż raz w tygodniu na restaurację. Jak by nie było wierzącemu stosunkowo łatwo się z bylejakością pogodzić, bo liczy na rekompensatę po śmierci. Smutne, ale prawdziwe.


Ja też nie ganiam w niedzielę do sklepów i odpoczywam, bo w ten dzień zazwyczaj leczę kaca, ale czy to powód, bym miał zakazywać innym robienia zakupów w niedzielę?



Nie trzeba być bystrzachą, by zauważyć, że Ty zwyczajnie obrażasz ludzi (byle jakich) o odmiennym od prokościelnego światopoglądzie.

Jeden wart drugiego.