Głupcy! Mylą się! Tylko Toruń ocaleje, z wiadomych powodów.

A co z twierdzą w Grzechyni i rycerzami Chrystusa pod wodzą Natanka?
Czy okażą się sprawiedliwi i godni swego Pana? Czy przetrwają i wyjdą z tego cało? Czy też może nie ma juz dla nich nadziei?
Tego dowiemy się juz niebawem.

Wszakże Król jest blisko

nie będzie żadnej zemsty, nie wiem skąd taki pomysł..



zupełnie nie czaisz bazy
nie czuje żadnego strachu bo idę za Królem !
Królem który zwycięży - to pewnik - bo tak jest napisane w Biblii,
strach poczują wszyscy jego przeciwnicy, jak zapali się im grunt pod nogami..

stań za Królem a strachu nie poczujesz

..poczujesz dech Natanka i jego bandy w czerwonych płaszczach (Jak Twoje dziecko zacznie malować paznokcie na CZEROWNO...wiedz że cos się dzieje ).
Czerwony kolor jest zastrzeżony dla oszołomów od Natanka

Cały czas pokazujesz jak bardzo sie boisz, jak bardzo przesiąknieta strachem i jak paranoidalna jest Twoja wizja świata.
Lekiem na ten Twój strach są biblijne bajki o Królu, u którego boku mozesz stanąć i niczym dziecko pod maminą spódnicą poczuć sie bezpiecznie.
Grunt, że to na Ciebie działa.

oto jaki szacunek dla innych ludzi ma ten człowiek, antyklerykał. Tak zachowuje się typowy antyklerykał, chory na michnikowszczyznę, nieszczęsny człowiek... Bardzo ci współczuję biedaku bo nie wiesz co czynisz.

Autosugestia jest znanym mechanizmem obronnym. Silne przekonanie, że kiedyś tam będzie dobrze zdecydowanie pomaga przetrwać trudne czasy. Taka optymistyczna postawa, choćby pozytywny efekt oczekiwany był dopiero w następnym życiu, pozwala łatwiej pogodzić się z oczywistą niesprawiedliwością i nieszczęściem w aktualnym życiu. Podobnie działa też zasada kary i nagrody - kija i marchewki. Osoba religijna boi się kary za zachowanie niezgodne z zaleceniami swego bóstwa, jednocześnie pragnie nagrody za bycie mu posłusznym. Im bardziej religijna dana osoba, tym strach przed karą i pragnienie nagrody są większe, a więc zachowanie tej osoby jest bliższe ideałowi zdefiniowanemu przez owo bóstwo. Interesujące wykorzystanie tego mechanizmu znajdujemy w religiach uznających reinkarnację. Według niektórych uznaje się, że osoba dotknięta nieszczęściem musiała być złym człowiekiem w poprzednim wcieleniu, a więc jej los w kolejnym jest karą za postępowanie w poprzednim. Podobnie, osoby którym się dobrze powodzi, najwyraźniej były godne i sprawiedliwe w poprzednim życiu. Każdy ma jednak szansę na lepsze przyszłe życie, pod warunkiem, że to aktualne przeżyje jako dobry człowiek. Taka interpretacja jest dla wielu wierzących "dowodem" prawdziwości ich wierzeń - wszak biedaków, chorych, nieszczęśliwych oraz zdrowch, pięknych i bogatych nie brakuje.

Tym razem już także i ja chciałbym, by marianie odwołali karę. Nie ma chyba innego sposobu, by przerwać tę farsę, jaką urządza ks. Boniecki i jego "przyjaciele". Organizowanie spotkania z Olejnik pod nazwą "Zakaz i kropka" jest jawną KPINĄ ze zgromadzenia. To, że ks. Boniecki radośnie uczestniczy w czymś takim jest żałosne i kompromitujące. On chyba już w ogóle nie wie, co robi. Zamiast zachować pokorę, jeszcze bardziej się "rozcelebrytyzował". Szczerze współczuję prowincjałowi, bo jest zapewne teraz w, nomen omen, kropce - co robić? Jak znieść zakaz, skoro im dłużej trwa, tym więcej ks. Boniecki daje mu powodów do jego utrzymania, a z drugiej strony wydaje się, że tylko jego zniesienie mogłoby zakończyć ów żałosny spektakl? Czy naprawdę nie ma nikogo, kto mógłby z ks. Bonieckim po prostu siąść, porozmawiać, przekonać go, by przestał uczestniczyć w tych spędach, choćby tylko dla zachowania jakichś pozorów roztropności (już nie mówię o pokorze, bo ta najwyraźniej dla ks. Bonieckiego straciła jakiekolwiek znaczenie)? Skończy się to tym, że zgromadzenie zapewne zakaz rozszerzy. Nie potrafię pojąć, jak ks. Boniecki może tego tak dogłębnie nie rozumieć. Od tej strony go nie znałem.

Czy naprawdę nie ma nikogo, kto mógłby z ks. Rydzykiem po prostu siąść, porozmawiać, przekonać go, żeby nie wygłaszał takich rzeczy, jakie wygłasza na antenie i łamach jego mediów?
Tak więc jak nie ma nikogo, kto mógłby okiełznać Rydzyka, dać mu prozak itd., tak samo nie ma nikogo takiego kto mógłby przekonać Bonieckiego aby nie miał własnego zdania, bo jest przecież pod władaniem KK.
To po pierwsze, a po drugie - spotkanie ks. Bonieckiego z publicznością i rozmowa z Olejnik przy okazji wydania jego książki, to nie była wypowiedź do mediów. A to że ktoś to spotkanie, nagrał, sfilmował itd. to już inna sprawa. Może powienie zostać objęty aresztem domowym, wtedy nie byłoby niebezpieczeństwa że coś powie i ktoś to rozpowszechni... Tak zdecydowanie przydałby mu się areszt, prawada Johnny99? Tak straszne rzeczy wygaduje, że z pewnością trzeba by go uwięzić.
No chyba żeby zmienił zdanie i wkońcu zacząłby mówić rozsądnie np:
1. Wzywać do rozliczeń
2. Tropić zdrajców Polski i spiskowców
3. Odsłania nikczemne knowania Żydów i masonów
4. Spalić na stosie Nergala
5. A krzyże umieszczałby w każdym możliwym miejscu.

Niektórzy ochoczo nałożyliby zakaz wypowiedzi i dla abp Nycza
http://www.kosciol.pl/article.php/20111210214343595
Wszak o Kościele albo tylko dobrze (choćby nie do końca w zgodzie z nauką Koscioła) - albo wcale.

Bezczelny jesteś. Antyklerykał śmie pouczać co przełożeni zakonni powinni zrobić z Ojcem Rydzykiem. On ma swoich zakonnych przełożonych i jest im podległy. Ostatnio dostał list od papieża Benedykta XVI z podziękowaniami za Radio Maryja. Wiec zajmij się sobą a nie Ojcem Rydzykiem, bo z nim nie ma żadnych problemów.

Bład logiczny - to właśnie antyklerykał śmie pouczać duchownych, bo antyklerykalizm jest krytyczną postawą wobec duchowieństwa.

Wiem, że agawa to gatunek kaktusa, więc dobrze dobrałaś/eś swój nick. To napewno było przemyślane.

Przypomę jedynie, że ks. Boniecki swego czasu został zaproszony przez papieża Jana Pawła II, do współredagowania "La Observatore Romano", co jest znaczniejszą nobilitacją, aniżeli jakieś tam kurtuazyjne podziękowania.
Obu duchownych łączy jedno - i z jednym i z drugim są problemy. Natomiast różni to, że są to problemy innego typu.
Ok, można mieć swoje zdanie. Ale tak poważnie się ciebie pytam agawo - jak myślisz kogo prędzej wysłucha ateista, antyklerykał, bezbożnik, o Rydzyka czy Bonieckiego?
Na tym ostatnim spotkaniu z ks. Bonieckim były tłumy ludzi. Gdyby nie darmowa reklama w mediach, dzięki zakazowi wypowiedzi, pewnie przyszłoby znacznie mniej. Sam bym się wybrał na to spotkanie, gdybym mógł.

To ja Tobie współczuję, bo jesteś zakałą katolicyzmu. Każdy Twój post ocieka jadem i nienawiścią. Przez takie osoby jak ty Kościół katolicki jest tak źle postrzegany wśród niewierzących.
Bo tacy jak ty nie wiedzą co to Miłość.

Cenię niektóre wypowiedzi o. Bonieckiego. Z innymi jego wypowiedziami się nie zgadzam. Jego samego bardzo lubię.
Zakaz prowincjała wydał mi się nie tyle niesłuszny, co niezrozumiały. O jego słuszności lub nie można dyskutować. Najjaskrawiej niesłusznym był brak uzasadnienia zakazu wraz z odwołaniem się do konkretnych słów o. Bonieckiego.
Oczywiście można powiedzieć, że prowincjał nie musi się nikomu tłumaczyć - i to jest racja, nie musi. Ale myślę, że dla dobra polskiego Kościoła powinien był to wyjaśnić. Najgorsze w tej sytuacji były domysły, spekulacje i to, że właściwie wciąż nie znamy przyczyny i nie wiemy w czym dokładnie ks. Adam zbłądził.
To jedna strona medalu. I patrząc na nią, rozumiem emocjonalną reakcję niektórych środowisk na ten zakaz. Sama podpisałam się pod listem do prowincjała. Kupiłam "Tygodnik" z naklejką (choć nie przykleiłam jej nigdzie), ale już wtedy czułam pewien niesmak...
Rozumiem redaktora naczelnego "Tygodnika", bo taka była właściwie jego rola, żeby tematem się zająć, żeby próbować doprowadzić do wyjaśnienia niejasności, żeby stanąć w obronie redaktora naczelnego seniora...
Natomiast nie bardzo podoba mi się w tym wszystkim postawa samego ks. Adama. Przy całej sympatii dla niego i byciu od początku "po jego stronie". Podporządkowanie się nawet niesłusznemu zakazowi czysto formalnie tzn. odtąd dotąd i ani odrobiny więcej, zgoda na wydanie książki na fali nowej popularności, naklejki ze swoim wizerunkiem, w końcu to spotkanie autorskie budzą mój niesmak i przypominają zachowanie dziecka, które szukając luk w zakazie rodziców, de facto omija ten zakaz, czysto formalnie pozostając z nim jednak w zgodzie. Taki bunt. Od kapłana tej klasy oczekiwałam raczej czegoś w duchu ewangelicznego nastawienia drugiego policzka, czyli podporządkowania się zakazowi i nie poruszania osobiście tego tematu w mediach (nawet w "Tygodniku"), ewentualnie podjecie prób wyjaśnienia sprawy i cofnięcia zakazu przy pomocy rozmowy z władzami zakonnymi. W cztery oczy.
Prowincjał moim zdaniem postąpił krótkowzrocznie. "Tygodnik" teraz (wraz z ks. Bonieckim) postępuje niedojrzale.

Myslę dokładnie tak jak Ty.
Tygodnika z naklejką nie kupiłam.
Od samego początku mi to jakoś nie pasowało.