Ksiądz ten chrzest tłumaczy impulsem w danym momencie gdy przebywał nad Jordanem i zapragnął odrodzenia o jakim Jezus mówił Nikodemowi. Chrztu nie udzieliła mu wspólnota protestancka, ale pastor protestancki, bo on jedyny miał czas, inni kapłani mieli inne zajęcia i odmówili księdzu chrztu, czym wedle Prawa Kanonicznego zaciągnął ekskomunikę.
Nie piszę o radykalizmie abp Rysia, ale gremium duchownych, którzy na różnych portalach, w prasie katolickiej, przedstawiali ks Misiaka jako odszczepieńca, heretyka. Gdy tymczasem o rzeczywistych heretykach, dewiantach panowało i panuje milczenie.
Taka reakcja mogła w efekcie skutkować całkowitym odejściem księdza z KK.

Nie rozumiem takiego sposobu myślenia. Dlaczego fakt, że ktoś tam jest dewiantem w jakiś sposób ma usprawiedliwiać akt całkowitej negacji własnego Kościoła?

Nie zrozumiałeś - dewianci znajdują zrozumienie u wielu duchownych, którzy ich chronią, przenoszą z parafii di parafii, ba - z diecezji do diecezji. Filmy Siekielskich to ujawniły.
A ks Misiak - świadomie, czy nieświadomie zaciągnął ekskomunikę i ze strony duchownych, środowisk katolickich spotkało go odrzucenie.
I nie usprawiedliwiam odejścia księdza Misiaka z KK - nie negacji, bo nie obrzucił KK oskarżeniami i pomówieniami - a sprawę własnej decyzji zda Bogu.

Świadomie. Nie można człowieka, który 6 lat studiował teologię usprawiedliwiać, że nie rozumiał, czym jest chrzest.
Negacji. Odrzucił ważność chrztu, który przyjął i przez który włączony został do Kościoła.

Kto tam wie. Moze chcial swiadomie powtorzy znak chrztu i to wlasnie w Jordanie?

A ze formalnie to jak poqtorzenie wyznania muzulmanskiego " Allah..." to w Kosciele ma to konkretne konsekwencje z automatu. Potem sie rozpatruje przeslanki.

Mam wrazenie, ze jednym z glownych powodow jest jednak pragnienie zwiazku malzenskiego, ktorego w Kosciele katolickim zawrzec nie moze.
Jest to szpagat wielu ksiezy katolickich: albo brak pociagu do plci przeciwnej, albo wieczna walka z pociagiem do swojej badz przeciwnej plci, albo uczciwe odejscie, albo kochankowie na boku....
Ilu naprawde zyje w czystosci bez zadnych upadkow? Szczegolnie dlugoterminowych?

Mnie ten impuls trochę dziwi bo jakby na to nie patrzeć ks. Misiak nie wygląda mi na takiego, który w seminarium był przepychany z semestru na semestr.
Intelektualnie i duchowo według mnie był zawsze poukładany. Facet z niesamowita charyzma.

Od czasów apostolskich Kościół uważał, ze chrzest jest jeden, jest włączeniem w Boże życie, jest włączeniem do wspólnoty Kościoła, nie można go powtarzać nawet gdyby udzielił go jakiś heretyk lub odszczepieniec.
Odnawiamy przyrzeczenia chrztu przy wielu okazjach i to by wystarczyło.



Ponieważ wiedzieli, ze to jest bez sensu.
Był nad Jordanem, miał taki impuls, mógł sobie na nowo uświadomić czym jest chrzest, mógł wejść do rzeki, zanurzyć się, odnowić wieź z Bogiem.



Nie, jego przyjaciele, inni księża, jego biskup podali mu rękę i pomogli. Na pewno było mu trochę ciasno w Kościele ale on sam przyznał, ze jego głównym o ile nie najważniejszym motywem było realizować się jako duszpasterz mając kobietę i zakładając rodzinę.

No chciał. Ale co z tego, że chciał? Wyznawał co Mszę „jeden chrzest”. Więc to „chcenie” powinien był odrzucić jako pokusę.
Nie mam pojęcia. Ale nadal nie jest to usprawiedliwienie.

A czy ks Misiak potrzebuje naszego usprawiedliwiania? To jego zycie, jego wybory i jego odpowiedzialnosc.

Nikt z nas nie zyje jak doskonaly i, smiem twierdzic, Pan Bog nie oczekuje od nas bezgrzesznosci i perfekcyjnosci na tym swiecie. Doskonale wie, ze jest to dla ludzi niemozliwe.

Z tego co czytam o ks Misiaku, to osoba spontaniczna. Czasem dzialanie przed mysleniem o skutkach jest niezbedne, ale czasem skutki sa bolesne.

Nie wiem. Ja go nie próbuję usprawiedliwiać.
Ale my przecież nie o tym, a o przyjmowaniu ponownego chrztu.
Z tego, co ja czytam – został potraktowany łagodnie i dostał szansę powrotu.

Oby się odnalazł w małżeństwie i posłudze pastora, i zaniechał szukać kolejnych doznań.

Daj mu Boże. Parę razy pisał do Stolicy Apostolskiej w tej sprawie ale jak wiadomo rzecz jest nie do przeskoczenia.

Jak zmieni się Kodeks Prawa Kanonicznego i będzie zapis o rzeczywiście wolnej decyzji do życia w celibacie lub życiu w małżeństwie dla księdza i będą konkretne wymogi co do takiej czy innej decyzji (przed lub nawet po święceniach jak jest w niektórych Kościołach chrześcijańskich) to wtedy kandydat do kapłaństwa będzie miał wystarczająco dużo czasu aby podjąć konkretna decyzje.

Sprawa celibatu lub nie-celibatu nie dotyczy zakonników.
Zycie zakonne z samej swojej istoty zakłada bezżeństwo.

Moim zdaniem ks. Misiak wybrał uczciwe życie przy Bogu z ukochaną kobietą?. Taki wybór dla zwykłych parafian krk (mnie) jest bardziej zrozumiały, niż udawanie że nie potrzebują bliskości kobiety i z nią. Obłudnie żyjąc z kochanką na boku.

Według księdza Misiaka było inaczej: "Tu nie chodzi o jakiś chrzest, tu nie chodzi o wystąpienie z Kościoła Katolickiego, ja Kościół Katolicki kocham, a na dobrą sprawę, z żadnego kościoła nie zostałem usunięty, jestem w Kościele, kocham Kościół. Przez dwa tygodnie Bóg mnie zachęcał, popychał do tej wody, do Jordanu. Pojechaliśmy nad Jordan i przyjąłem chrzest tak, jak przedstawia go Biblia, czyli w celu opowiedzenia się za Jezusem. Nie miałem intencji zmiany Kościoła, ani nie zgłębiałem aspektu prawnego tego wydarzenia. Po prostu chciałem iść za tym, co mówi mi Bóg w sercu." Z jego relacji nie wynikało, że nie chodziło o to, że inni nie mieli dla niego czasu czy też mu odmawiali, lecz że parę dni wcześniej poznał protestanta, który mu udzielił później chrztu, do którego czuł się przynaglany przez Boga.


Akurat w przypadku ks.Misiaka nie ma potrzeby snuć spekulacji, co mogło być powodem jego odejścia z KK, ponieważ on o tym mówi wprost: "On [celibat - red.] nie zawiera się w istocie kapłaństwa, to nie jest tak, że każdy, kto jest powołany do służby bożej, musi żyć w celibacie. To nie jest prawo Boże, to jest prawo ludzkie" - mówi ekskomunikowany ksiądz i dodaje, że chciał powiadomić papieża o swoich wątpliwościach i prosić go o zwolnienie z przysięgi celibatu: "sześć lat temu zacząłem pisać listy [do papieża - red.], po hiszpańsku, po włosku, po angielsku i co roku wysyłałem list, bo nigdy nie było odpowiedzi. Aż doszliśmy do tego roku, który mamy obecnie i mówię mojemu biskupowi: ojcze, ja tak po prostu bardzo cierpię, wszystko mi się sypie w życiu duchowym, nie czuję się synem, nie czuję się kochany, nie czuję się błogosławiony, czuję się jak najemnik, jak komandos do zadań specjalnych".

"Oficjalnie chciałem, żeby mnie Kościół zwolnił z tej przysięgi celibatu". Dodaje, że nie chciał zrzucić sutanny, bo zawsze chciał być "księdzem i mężem".

Odpowiedź z Watykanu nie nadeszła. "Powiedziałem biskupowi, że mam pragnienie małżeństwa, że mam ochotę kochać, że chciałbym mieć żonę, ewangelizować, być księdzem, nawet gdzieś daleko na misjach, ale z żoną. Biskup mi odpowiedział, że nie ma takiej opcji: Michaś, koniec marzeń, schodzisz na ziemię, idziesz na wikariusza do parafii, albo piszesz do Watykanu nie o zwolnienie z celibatu, ale o wydalenie z kapłaństwa".

https://deon.pl/kosciol/ks-michal-misia ... iki,522873

Chciał żyć inaczej i po wielu latach w końcu przestał się szarpać z sobą samym i znalazł sposób by żyć po swojemu realizując się jako duchowny protestancki i mąż. Tu nie było żali na nierówne traktowanie, na jakąś niesprawiedliwość, tylko walka o pozwolenie realizowania dwóch powołań, bp. Ryś próbował mu wyjaśnić, dlaczego w KK nie ma takiej opcji, ale najwyraźniej ks. Misiak łudził się, że dojdzie do precedensu i będzie pierwszym księdzem, który otrzymał zgodę na zwolnienie z celibatu.

nolda,
nie chcę nikogo przekonywać do mojego punktu widzenia - wyniku moich spostrzeżeń, doświadczeń.
Nie zamierzam także, nikomu się tłumaczyć z tego, co i jak pojmuję, doświadczam.

Jeśli tą odpowiedź uznałeś za namowę
viewtopic.php?p=1062711#p1062711
to daję sobie prawo nie podejmować dalszej dyskusji.