No popatrz, takie proste. A felek jakoś na to nie wpadł. A Ty wpadłeś. To w końcu kto obraca sobie w głowie totalitarne myślenie od świtu do zachodu słońca?

Nie mam pojęcia. Jak wzrosną płace i zniknie bezrobocie to może się nad tym zastanowię. Na dzień dzisiejszy nie widzę potrzeby na dokonywanie zmian ludnościowych.


Nie przesadzaj z tą śrubą, płacą 1500 i jeszcze się dziwią, że ludzie nie chcą pracować. Jak zarobki wzrosną to mechanizm zacznie działać.


Mechanizm jest prosty i sprawdzony: nie chcących pracować za półdarmo umieścić w przymusowych obozach pracy.

Skoro nie masz pojęcia, to czemu się wypowiadasz tak jakbyś miał? Zadałem pytanie, do jakiego poziomu mają jeszcze wzrosnąć. Nie odpowiedziałeś. Tylko powtarzasz znowu to samo.
Zerowe bezrobocie występuje jedynie w systemach totalitarnych.

A ile powinni płacić? I czemu Ty nie założysz przedsiębiorstwa i nie płacisz więcej, skoro uważasz, że byłoby to opłacalne i pozwoliłoby Ci pozyskać pracowników?

No i proszę. Właśnie dlatego feelek nie odpowiada na pytania. Bo jak odpowie, to wychodzi, że chce umieszczać Polaków w obozach pracy.

Zefciu - czy ty koniecznie musisz rżnąć głupa, co udaje, że sarkazmu nie rozumie? Czy jednak naprawdę jesteś pogrążony w spektrum i należy ci współczuć?

Może jak będę miał chwilę, to przeczeszę blog WO, bo nie pamiętam autora, ale pamiętam tytuł tej cholernej ruskiej książki: Co robić? Tam była pokazana komuna szczerych egoistów (!), której spiritus movens manipulował życiem erotycznym (!) swoich znajomych i jeszcze się umartwiał w czasie wolnym. Ktoś z Zachodu prześledził wzmianki w listach z epoki (XIX wiek) i doszedł do tego, że ta książka właśnie stanowi źródło ideowe zarówno bolszewickiej odmiany socjalizmu, jak i teorii o skapywaniu bogactwa.

Ta ostatnia teoria jest zresztą szczególnie idiotyczna. Pomijając już, że w niej się postuluje, że można zjeść ciastko i mieć ciastko (tzn. byś samolubnym altruistą), to liberaluchom cięgiem się miesza punkt odniesienia, względem którego mierzą zamożność biedaka: raz to robią względem biedaków z przeszłości, a raz to robią względem współczesnych bogaczy. Zawsze jednak biedak ma się cieszyć, że jest biedakiem i nie starać się o awans społeczny i ekonomiczny, choć ledwo mu starcza do pierwszego.

Prawo Poe'a działa niestety.
Jak każdy chochoł. Nikt tej teorii nie wyznaje, tak jak nikt nie wyznaje żadnej „ideologii gender” i nikt nie praktykował iuris primae noctis. Tak jak to ostatnie zawsze było barbarzyńską praktyką kraju, z którym akurat się wojowało, tak „teorię skapywania” wyznają zawsze ci, których się krytykuje.
I znowu chochoł.

Coś prostym językiem i żeby w kółko nie odwoływać się do Rewolucji Francuskiej (wyróżnienia własne):Krótko mówiąc: głodny lud zbuntował się, "wyszedł na ulice" i zaczął grabić, ale i niszczyć, co popadło. Struktury państwowe trzymające społeczeństwo w kupie całkowicie się rozpadły.

Krótko mówiąc: PRL. Warstwy niższe żyjące w biedzie i warstwa wyższa żyjąca w tylko trochę mniejszym dziadowstwie niż ta niższa.

To może Ty odpowiedz: jaki powinien być poziom bezrobocia od którego rząd już powinien sprowadzać obcych kulturowo imigrantów?

Ano. Z tym że współcześnie prawie nikt głodny nie chodzi, więc i o rewoltę trudno, jeśli nie ma się na rachunku codziennej, biologicznej udręki własnej i bliskich.

Co do prawa Poe'go, to ono jest dobre dla ludzi, którzy nie potrafią czytać kontekstu wypowiedzi. Owszem, namiętne używanie znacznika quote jest wyjątkowo destruktywne dla tego kontekstu. Owszem, jako wymówka, że nieee, ja wcale nie zakładam złej woli po drugiej stronie, sprawdza się to prawo znakomicie.

(Owszem, tracę pomału cierpliwość do tego honornego arystokraty. Arystokraty, bo zefciu, proszę publiczności, zapewnia sobie względną zamożność i czas wolny tym, że się bawi. Komputerami. O szychcie w call center może i gdzies słyszał, ale jeśli nawet to robił, to szybko stamtąd uciekł.)

Taki przy którym owi imigranci chcą przyjeżdżać.

O i proszę. I mamy polaryzowanie społeczeństwa. zefciu ośmielił się mieć pracę, którą lubi. Zatem należy stosować retorykę, w myśl której zefciu powinien się tego faktu wstydzić. I nie wolno mu się wypowiadać w kwestiach dotyczących nas, normalnych ludzi, którzy jęczymy pod butem kapitalizmu.

Z tego wnioskuję, że w czasie kryzysu sytuacja ludu pogorszyła się. A jeśli tak, to stwierdzenie zefcia (Ale lepiej się żyje w kraju gdzie gospodarka się rozwija, niż w kraju, w którym gospodarka leci na pysk.) jest zasadne i w tym przypadku.


I już nikt by nie pisał, na ch... mu taki rząd


A dopiero co sam rżnąłeś głupa

A przeczytaj sobie uważnie powyżej, jak doszło do kryzysu. Sytuacja ludności się cały czas pogarszała, bez względu na koniunkturę. Mimo że "gospodarka się rozwijała", chłopom żyło się coraz gorzej -- ponieważ dobrobyt kraju jako całości rozwijał się kosztem najuboższych na rzecz warstwy uprzywilejowanej, która ich coraz silniej wyzyskiwała. Jak doszło do rewolty, to każdy grabił, co zdołał, kto zdołał zagarnąć spichlerz ze zbożem, to jadł, a kto nie, to zdychał z głodu albo jadł własne dzieci. Zefcio swoim stwierdzeniem opowiada się po prostu za "teorią skapywania", chociaż gdy ją skrytykowano jako idiotyczną, to nie chce się do niej jawnie przyznać. Ale jego zdanie do tego się właśnie sprowadza.

Rozumiem, że także przy wysokiej stopie bezrobocia. Taka polityka prowadzi do zjawiska wymiany społeczeństw, zresztą obecnie ją obserwujemy. Polacy w poszukiwaniu dobrze płatnej pracy wyjeżdżali na zachód, a teraz powstałą lukę zapełnia się imigrantami (na szczęście póki co z naszego kręgu kulturowego). Tylko powiedz, po co nam takie państwo, które ma gdzieś najbiedniejszych, a jedynie reprezentuje interesy bogatszej warstwy społeczeństwa?

Zgoda, ale rozumiem to tak, że w czasie dobrej koniunktury sytuacja ludności pogarszała się powoli, a z chwilą kryzysu pogarszała się gwałtownie.
Ja akurat nie uważam, aby dobra koniunktura była warunkiem wystarczającym dla poprawy sytuacji ludności, ale uważam, że jest warunkiem koniecznym, przynajmniej w dłuższym horyzoncie czasowym.

Czyli zupełnie inaczej niż dzisiaj, gdy problemem nie jest to, że komuś się pogarsza, tylko to, że jednym poprawia się szybciej niż innym.
To zupełnie inaczej niż dzisiaj, gdy gospodarka się rozwija, a nie „gospodarka się rozwija”.
No jak Ty lepiej ode mnie wiesz, za czym ja się opowiadam, to ciężko mi z Tobą dyskutować.

Nie. Bo po co mają przybywać imigranci zarobkowi do kraju, w którym nie ma pracy?

Nie wiem po co. Niech Ci odpowie ten chochoł, który uważa, że państwo takie być powinno.