Wydaje mi się to to są pozory, choć pomieszane z faktami. Przede wszystkim ekologia to biznes, to interes. Potężne grupy kapitałowe mają interes w promowaniu technologii na których trzymają łapę. Przecież ci wymienieni ideolodzy, teoretycy, gryzipórki czyli biurokraci są przez kogoś finansowani (niedawno był wywiad z Ostatnimi Pokoleniami, których pytano o to, skąd czerpią środki finansowe). Ale jest pewien wyjątek, są nim ideolodzy, którzy za wszelką cenę chcą zbudować nowe społeczeństwo. Takie dobre, idealne (kojarzy się z Huxleyem?). Są oni wykorzystywani i finansowani przesz tych, którym też zależy na destrukcji społeczeństwa. Ideolodzy wiedzę, że droga do zbudowania nowego, jest zniszczenie starego. A przy okazji niszczenia społeczeństw niszczy się wartości, państwa, granice. Niszczenie religii wiary, często napuszczając jednych na drugich, jest kluczem do zniszczenia wyższych wartości. W tym mają interes i grupy kapitałowe, jak też różnego rodzaju lewica (od brunatnej, przez czerwoną, do pomarańczowej).

Kogo według ciebie powinniśmy słuchać w kwestii przyrody?



Nie mamy wpływu na produkcję dwutlenku węgla w Chinach, Rosji i Iranie. Mamy wpływ na produkcję dwutlenku węgla przez nas...

Zdrowego rozsądku i sumienia.

Mamy wpływ na 7%, jak cała Europa. Ulegając ideologicznym i jednocześnie administracyjnym restrykcją staniemy si e kolonią Chin i/lub Indii. Bo przemysł europejski przestaje być opłacalny. Gdy przekroczymy granice absurdu, będziemy wszystko importować.
Poza tym, to ograniczanie produkcji CO2 na siłę, jest działaniem fałszywym. Jest oszustwem. Bo gdyby władze UE podchodziły do tej kwestii uczciwie, to zakazałyby importowania z Chin, Indii, Rosji, USA wszystkich produktów mających wysoka emisyjność CO2. W tym także produktów mięsnych. Ale też aut elektrycznych, które przecież zostawiają większy ślad węglowy (okresie od wbicia łopaty w ziemię, przez eksploatację, aż do utylizacji produktu) niż auta spalinowe.
Hipokryzja. Hipokryci wmawiają lemingom, że jak u nas zmniejszamy emisję CO2 o 10% (w stosunku do obecnych 7%, tj. o 0,7%), ale zaimportujemy produktów, które zwiększą emisję w Chinach, to bilans produkcji CO2 znacznie wzrośnie. Bo w innych krajach na wyprodukowanie brakujących towarów zostanie zużyte o wiele więcej energii.
Jeśli chcesz uczciwie walczyć z nadmiertna emisją CO2, to nigdy nie kupuj, ani nie korzystaj z produktów wyprodukowanych w Chinach, Rosji, Indiach, USA...
Zerknij na statystykę: https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_pa% ... w%C4%99gla
Tylko brak popytu na produkty z krajów wysokoemisyjnych zdoła ograniczyć przyrost produkcji CO2.

Oczywiście, że mamy wpływ, bo na producentach, również w wymienionych krajach wymagamy, by proces produkcyjny sprowadzonych towarów spełniał normy odnośnie wpływy na środowisko, w tym dwutlenku węgla. Podobnie jak nie imortujey produktów wytwarzanych z wykorzystaniem pracy przymusowej.

Gdzie ci hipokryci wmawiający, żeby importować produkty wytwarzane w technologii ne spełniającej norm emisyjnych CO2? Właśnie presja na producentów, by ich proces produkcyjny spełniał normy emisyjności, wpływa na obniżanie wpływu na środowisko również w ich krajach.
Co do zurzycia energii, to nie bardzo rozumiem logikę, jak na przykład wyprodukowanie towaru w Chinach wiązało by się z większym zurzycoem energii, w porównaniu z wytworzeniem tego samego towary w EU?

Oto kilka przykładów, które być może pomogą zrozumieć.
Produkty importowane z Chin często wymagają długich tras transportowych, co zwiększa emisję CO2 związane z transportem morskim, lotniczym lub lądowym. Wiele fabryk w tym kraju korzysta z węgla jako źródła energii, co prowadzi do wysokich emisji CO2. Ponadto jakość produktów. Często produkty wyprodukowane w Chinach są tańsze, ale mogą mieć krótszą żywotność, co prowadzi do większej liczby odpadów, tym samym dochodzi ich utylizacja, która to również ma wpływ na zwiększenie emisji CO2. Wybierając lepszą jakość, można zmniejszyć ogólne zużycie i odpady.