|
Joker
Dołączył(a): Pt maja 27, 2005 15:25 Posty: 201
|
 "Oblicze związkowca"
''Liderzy i przewodniczący związków zawodowych kreują swój wizerunek jako obrońców interesów pracowników, niejednokrotnie używając do tego retoryki z manifestów komunistycznych, walki klas przeciwstawiając jednych Polaków drugim. Stosując populistyczną i demagogiczną propagandę wzywają do strajków, a rządowi i pracodawcom stawiają warunki, ultimatum.
Obecnie kilku związkowych watażków prowadzi strajk w kopalni Budryk na Górnym Śląsku. Górnicy, którzy nie podzielają socjal-populistycznej demagogii kilku działaczy związków zawodowych są przez nich poniżani i prześladowani, niektórzy z nich mówią o tym że są zastraszani, w nocy otrzymują głuche telefony, a górnicy którzy zjechali pod ziemię uczciwie zarabiać na chleb, nie mogli pracować ponieważ strajkujący im to uniemożliwili grożąc pobiciem.
„Kopalnia nie płaci strajkującym, ale inspirującym protest związkowym szefom — tak. Niemało 156 tys. zł zarobił główny organizator strajku w Budryku. 110 tys. zł — szef Kadry. I nadal biorą kasę, a górnicy jej nie dostaną” – pisze „Puls Biznesu” -
Od 16 grudnia opinia publiczna absorbowana jest strajkiem w kopalni węgla kamiennego Budryk w Ornontowicach koło Gliwic. Protest zorganizowały trzy z dziewięciu organizacji związkowych: Sierpień 80, Kadra i Jedność Pracowników Budryka. Ten ostatni związek został zarejestrowany 30 listopada 2007 r. Związkowcy codziennie brylują w mediach, przedstawiając kolejne żądania i stawiając w kącie zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), do której 4 stycznia trafiła kopalnia. Pod ścianą próbują też postawić rząd Donalda Tuska.
Przebiegły twardziel
Komitet strajkowy potrafi urządzić medialny show. Na pierwszym planie pokazywani są skrzywdzeni górnicy, którzy mało zarabiają. Na drugim — radykalni przywódcy związkowi, którzy walczą o pieniądze dla nich. Sprawdziliśmy, kto pociąga za sznurki w Budryku. Sprawa jest poważna — z każdym dniem strajku rosną straty kopalni. Sięgają już ponad 50 mln zł. Rośnie także zagrożenie życia głodujących górników. Oni wypłaty nie dostaną, w przeciwieństwie do organizatorów strajku. Głównym rozgrywającym w Budryku jest Wiesław Wójtowicz, lat 47, wykształcenie średnie, założyciel związku Jedność Pracowników Budryka. W ubiegłym roku zarobił w kopalni — bagatela — 156 tys. zł brutto. To on decyduje praktycznie o wszystkim — formach protestu i żądaniach. W Budryku pracuje od 1993 r., przez kilka lat był w radzie nadzorczej z ramienia załogi.
„To twardziel o silnej psychice, inteligentny i przebiegły. To on tworzy aurę wokół strajku” - mówi anonimowo przedstawiciel Budryka.
Wiesław Wójtowicz, rzecznik komitetu strajkowego, ma wysokie stanowisko w Budryku - jest nadsztygarem. Próbowaliśmy z nim porozmawiać, ale telefon milczał. „Pan Wójtowicz od trzech dni prowadzi strajk głodowy na dole kopalni” - informuje Krzysztof Łabądź, szef Związku Zawodowego Sierpień 80 w Budryku.
Rzecznik protestujących za czas strajku pobiera wynagrodzenie jako związkowiec. Co ciekawe — pod dokumentami związanymi z protestem nie ma jego podpisu. Sygnują je Grzegorz Bednarski, szef Związku Zawodowego Kadra, oraz Krzysztof Łabądź.
Zasłużony Peerelowiec
„Pobieramy wynagrodzenie za czas strajku, ponieważ nam się to należy. Pieniądze te trafią do wspólnej kasy, aby wspomóc strajkujących górników. W grudniu zarobiłem 1700 zł netto” - twierdzi szef Sierpnia 80.
Puls Biznesu sprawdził „jego płaca brutto w grudniu wynosiła 4850 zł. W ubiegłym roku zarobił prawie 66 tys. zł. Prawie dwa razy tyle dostał Grzegorz Bednarski, najbardziej rozpoznawalny w relacjach telewizyjnych związkowiec. W ubiegłym roku dostał aż 110 tys. zł brutto! Ma 52 lata, od ubiegłego roku powinien odejść z kopalni, ponieważ ma uprawnienia emerytalne, ale nie zamierza tego robić. Pracuje w kopalni od 1993 r., ostatnio na stanowisku nadsztygara. Ma opinię osoby zasłużonej w czasach PRL. W latach 1981-83 był szefem ZM ZSMP w Żorach”.
„Był także sekretarzem partii w kopalni Żory, ormowcem w czasie stanu wojennego” - twierdzi przedstawiciel Budryka.
Wczoraj Grzegorz Bednarski nie znalazł czasu na rozmowę z „PB”. W połowie grudnia mówił na naszych łamach, że kopalnia potrzebuje inwestora. Prawdopodobnie chodziło mu o koncern Mittala, ale pytanie o nazwę inwestora bardzo go zdenerwowało. Komitet strajkowy liczył natomiast, że zablokuje plany włączenia Budryka do JSW, ale się nie udało. Czy za protestami stoją inwestorzy, którzy przy pomocy związkowców chcą tanio przejąć kopalnię? Jedno jest pewne: rachunek za straty Budryka zapłaci społeczeństwo. A organizatorzy protestu?
Drogie związki szkodzą kopalniom
Ponad 40 mln zł rocznie kosztuje kopalnie utrzymanie działaczy związkowych. Związki łatwo tworzyć, więc wciąż powstają nowe. Jedynym pozytywnym skutkiem ponadmiesięcznego strajku w kopalni Budryk, należącej od 4 stycznia do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, może być zmiana archaicznej, pochodzącej z lat 90., ustawy o związkach zawodowych. Rocznie utrzymanie działaczy kosztuje kopalnię ponad 40 mln zł.
Złe przepisy
Eugeniusz Budniok, wiceprezes Business Centre Club, uczestnik Wojewódzkiej Komisji Dialogu w Katowicach, na której udało się wypracować kompromis w sprawie płac w Kompanii Węglowej i zażegnać widmo strajku generalnego w 16 kopalniach, uważa, że najwyższa już pora, aby zainteresować się działalnością związków zawodowych w Polsce.
„Ustawa powstała w innych realiach gospodarczych, protesty w Budryku pokazały, że stare przepisy uderzają w branżę, w pracodawców, w region. Najwyższa pora, aby poszukać wspólnej płaszczyzny politycznej do zmiany ustawy” — mówi Eugeniusz Budniok.
Prosta sprawa
„Doszło do absurdalnej sytuacji, że każdy, kto skupi wokół siebie grupkę niezadowolonych pracowników, może założyć związek zawodowy i doprowadzić do strajków, wstrzymania produkcji, bez konsultacji i porozumienia z innymi organizacjami zawodowymi. Wobec tego zaproponujemy zmiany w ustawie dotyczące tzw. reprezentatywności (tak, by nowy związek mógł powstać dopiero wtedy, gdy zechce się do niego zapisać co najmniej 15-20 proc. załogi). Problem przedsta- wimy na posiedzeniu Komisji Trójstronnej” — mówi Piotr Duda, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”. Mimo że nie popiera strajku w Budryku, podjął się pomocy w rozwiązaniu problemu.
Konieczna analiza
W ocenie Eugeniusza Budnioka należy przeanalizować całą ustawę i podjąć stosowne kroki prawne. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie ma ograniczeń czasowych w pełnieniu funkcji przewodniczącego związku, tymczasem jasno określona jest kadencja prezydenta RP. Poza tym działacze związkowi oraz ich organizacje mogą prowadzić i prowadzą działalność biznesową w kopalniach (często świadczą usługi na rzecz kopalni, np. turystyczne stołówki mają udziały w firmach ochroniarskich). To powoduje, że prezesi spółek węglowych często są od nich zależni.
— Analizujemy możliwości zmiany ustawy — mówi Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.
Podobnie sytuacja wygląda w środowisku nauczycielskim
Przewodniczący postkomunistycznego Związku Nauczycielstwa Polskiego jest Sławomir Broniarz, który rzekomo broni interesów nauczycieli. Redakcja „Super Ekspresu” postanowiła więc sprawdzić, w jakich warunkach pracuje i jak żyje prezes ZNP. „To, co zobaczyliśmy, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. – pisze SE (23 I 2008) Do jego dyspozycji jest służbowa limuzyna warta ok. 120 tys. zł. O wożeniu się służbową limuzyną zwykły nauczyciel może tylko pomarzyć. Wygodnym autem prezes ZNP jeździ codziennie na trasie Warszaw a-Skierniewice. 100 km od stolicy stoi jego luksusowy dom. Co miesiąc Broniarz dostaje też 9 tys. zł pensji brutto”. Wysokość zarobków związkowca wywołały zdziwienie minister Katarzyny Hall, która przyznała, że zarabia 8 tys – podał portal Prawy.Pl
O luksusowym życiu prezesa Broniarza zwykli nauczyciele mogą tylko pomarzyć. Ci na początku pracy zawodowej dostają najczęściej 700-1000 zł miesięcznie. Tak jak Krzysztof Michalik (25 l.), który w tym roku rozpoczął pracę w zawodzie. Jest polonistą w Zespole Szkół nr 2 we Wrocławiu – pisze „Super Ekspress”.
Oprac. RD na podstawie „Puls Biznesu”, „Super Ekspress” i Prawy.Pl''
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Co do jednego się zgadzam. Przez to, że finansowane przez zachód strajki związkowców pomogły w obaleniu komunizmu mamy dzisiaj zbyt duży wkład związkowców do polityki.
Swoją drogą, może to niezbyt chwalebne, ale mój sąsiad w okresie strajków został powołany do... ZOMO. W sumie wyjścia nie miał - przyjechali, zabrali. Wolał iść niż narazić siebie i rodzinę, więc poszedł. I tak się trafiło, że wchodził do fabryki w Świdniku. Do tej pory wspomina, ze w pomieszczeniach, gdzie związkowcy prowadzili "strajki" i "głodówkę" znaleźli takie rzeczy, które im się nie śniły. Amerykańskie konserwy, batoniki... coś, co dla nich było niedostępne tam leżało na podłodze.
Oczywiście ktoś mnie zaraz zaatakuje, że nie doceniam związkowców, że nie szanuję ich pamięci, że wybielam komunistów...
Otóż nie. Jak najbardziej, doceniam ich wkład. Jak najbardziej widzę wśród nich bohaterów. Jak najbardziej uważam, że Ci, którzy do nich strzelali załugują na proces i karę. A już wybitnie Ci, którzy taki rozkaz wydali.
Ale lubię realne, szczere spojrzenie, a nie idealizowanie. Dla mnie bohater nie musi być idealny.
Crosis
|