Micked, ja jeszcze o tych zaproszonych na pokład gościach. Kiedy spojrzysz na listę pasażerów to tak naprawdę z waznych osobistości (z punktu widzenia funkcjonowania państwa) na pokładzie nie było ich az tak wielu.

MON owszem, ma w swej gestii wojsko, jednak minister zwyczajowo nie wydaje rozkazów generałom.... bo nie jest wojskowym.

Oni sami powinni zauważyc że coś jest nie tak, że za wielu ich w tym samolocie.

Alus juz wykazała (wczesniej ja to zrobiłam podając krótkie cytaty o zakresie obowiązków BBN-u, MON-u i Kancelarii Prezydenta) że wyprawami głowy państwa zajmuje się jej własna kancelaria.

Micked, tak uczciwie wyobraź sobie, ze przed wyprawa prezydenta, 9 kwietnia po otrzymaniu listy pasażerów zaproszonych przez Kancelarię na pokład Tupolewa, wychodzi Klich i kategorycznie żąda zmiany składu delegacji tłumacząc zbyt duzym nagromadzeniem waznych osobistosci w jednym samolocie. Co pomyśleliby zwolennicy prezydenta?

co do długości trwania sledztwa to jak sobie je wyobrażacie?

A ja to sprostowałem, bo zgodnie z procedurami przy organizacji wyjazdów współpracują kancelarie prezydenta, premiera oraz wspomniane jednostki podległe MON. I to nie jest tak, że kancelaria prezydenta ma sprawdzać jaka jest pogoda, czy samoloty są sprawne, czy są zapasowe lotniska, a na nich czekają samochody, czy są BOR-owcy na docelowym lotnisku itp. To byłby absurd, gdyby urzędnicy prezydenta się tym zajmowali, skoro są wyspecjalizowane slużby za to odpowiedzialne. Nie dajmy się zwariować.

Pewnie zdziwiliby się, że minister czekał z tym 4 miesiące, skoro już w styczniu było zgłoszenie udziału prezydenta i zaproszonych osób w obchodach. I że przez tyle czasu nie zorganizował dodatkowego samolotu, skoro uważał, że to niebezpieczne wysyłać wszystkich jednym.

Proszę, czytaj uważnie moje posty. Żeby podjąć jakiekolwiek śledztwo trzeba mieć materiały: protokoły sekcji zwłok, stenogramy zeznań świadków, czarne skrzynki. Rosjanie mają te materiały od prawie 3 miesięcy, ich zebranie trwało tydzień, może dwa. I do dziś nam większości tych dostępnych materiałów nie przekazali. Dopiero gdy nasi prokuratorzy dostaną te materiały będzie można mówić o normalnym śledztwie, które faktycznie może trwać jeszce wiele miesięcy. Ale przynajmniej będziemy mieli na czym pracować.
A póki co słyszymy, że np Rosjanie zamiast przekazać nam wrak samolotu, chcą go przetopić...

Micked, tak uczciwie wyobraź sobie, ze przed wyprawa prezydenta, 9 kwietnia po otrzymaniu listy pasażerów zaproszonych przez Kancelarię na pokład Tupolewa, wychodzi Klich i kategorycznie żąda zmiany składu delegacji tłumacząc zbyt duzym nagromadzeniem waznych osobistosci w jednym samolocie. Co pomyśleliby zwolennicy prezydenta?

No wiesz...przypisujesz Rosjanom niesamowity kunszt

w tydzień, dwa zebrali opisali

Przecież tą katastrofę, dochodzenie, śledzi wiele cywilizowanych krajów

więc nie mogą sobie pozwolić na blamaż i zwiększenie nieufności wobec nich.

Wszyscy zapominają o dwóch prostych rzeczach. Po pierwsze, nikt absolutnie nie brał pod uwagę, że w ogóle może dojść do katastrofy - a tym bardziej katastrofy śmiertelnej dla wszystkich pasażerów. Po drugie, co od razu zauważyła prasa, przepisy dotyczące niejeżdżenia razem samolotami wcale nie są jakimś europejskim standardem. Dotyczą głównie zarządów firm (choć też nie wszystkich) i rozdzielania szefów i zastępców. Po fakcie łatwo mówić, że było to nieroztropne. Gdyby zginął sam prezydent, też pewnie byłyby pretensje "a dlaczego nie jechał pociągiem, skoro chciał" (no właśnie, dlaczego nie jechał, skoro chciał? kto go przekonał do rezygnacji? ile osób zostało już na tę okoliczność przesłuchanych?).

Zwrócenie nam samolotu nie nazwałbym czymś wymagającym niesamowitego kunsztu.

To akurat twierdziła Ewa Kopacz.

Hmm, np. które ? Podaj jakieś przesłanki do twierdzenia, że którykolwiek kraj śledzi dochodzenie. Ja na razie znam jedną - tego republikańskiego senatora..

Przede wszystkim tym krajom zależy na dobrych stosunkach z Rosją. Nie mają powodu się pchać w śledztwo, skoro ani Rosjanom, ani Polakom na ich pomocy nie zależy.

Od katastrofy pod Smoleńskiem upłynęły już trzy miesiące. W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach zginęli nasi najbliżsi, nasi rodzice, mężowie, żony, dzieci. Zginął Prezydent Rzeczpospolitej Pan Lech Kaczyński, Jego Małżonka oraz 94 wspaniałych Polaków, elita polityczno-intelektualna Polski. Pragnęli w 70 - tą rocznicę mordu polskich jeńców wojennych w lesie katyńskim, oddać hołd ofiarom na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu.

Ustalenie przyczyn katastrofy przeciąga się. Działania rządu Rzeczpospolitej, prokuratury rosyjskiej, jak również rządu Federacji Rosyjskiej są prowadzone w sposób nad wyraz, niedbały i niekompetentny, co świadczący o braku woli rzetelnego wyjaśnienia przyczyn tej największej tragedii ostatniego stulecia. Opieszałość w przekazywaniu materiału dowodowego przez rosyjską prokuraturę wzbudza największe zdziwienie oraz niepokój. Skandalicznym dla nas było przygotowanie i potraktowanie wizyty prezydenta i delegacji polskiej jako nieoficjalnej. Nie można także pominąć braku elementarnych zabezpieczeń lotu, a później miejsca katastrofy, poniewierających sie szczątków samolotu, ciał naszych bliskich i ich ubrań. To i wiele innych niezgodności w podawaniu faktów zainspirowały nasze rodziny do utworzenia Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010. Stowarzyszenie będzie działać bardzo konsekwentnie i stanowczo będzie, domagać się skrupulatnego, uczciwego śledztwa w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy.

Żądamy:
1) powołania międzynarodowej komisji technicznej - nie, jedynie polsko-rosyjskiej, celem wyjaśnienia wszystkich okoliczności tragedii smoleńskiej;

2) zwrócenia Polsce oryginalnych czarnych skrzynek i wraku samolotu jako własności polskiej i bardzo ważnych dowodów w sprawie;

3) zwracamy się do Sejmu Rzeczpospolitej o powołanie specjalnej komisji śledczej celem dokładnego wyjaśnienia okoliczności i procedur zastosowanych w przygotowaniu tej wizyty;

4) przesłuchania przez Prokuraturę członków rządu z Premierem Donaldem Tuskiem na czele oraz przesłuchania Ministra Bogdana Klicha - Ministra Obrony Narodowej, Ministra Spraw Zagranicznych- Radosława Sikorskiego, Prezydenta - Bronisława Komorowskiego, Szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - Tomasza Arabskiego, i innych wysokich urzędników państwowych odpowiedzialnych za przygotowanie wizyty Głowy Państwa i delegacji polskiej, a także Ewy Kopacz - Ministra Zdrowia na okoliczność przeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy;

5) Żądamy wystosowania przez rząd polski noty dyplomatycznej do rządu rosyjskiego domagającej się równorzędnego uczestnictwa organów polskich w prowadzonym śledztwie.
Zwracamy się z gorącą prośbą o pomoc do wszystkich Polaków, również obywateli innych krajów, tych dla których ważne są: uczciwość, moralność, prawda. Zwracamy się z prośbą o podpisywanie naszego apelu i wsparcie naszych wysiłków.

potencjalny kunszt Rosjan nie odnoszę do niekwestionowanej konieczności zwrotu szczatków samolotu, ale do możliwości w ciągi 2-3 tygodni zebrania, skatalogowania, opisania, zbadania tych szczątków.

O szczątkach ludzi, nie części samolotu.

tak drastyczna katastrofa, jej okoliczności, przyczyny, nie mogą nie budzić zainteresowania.

tak często przywoływanej iluzorycznej komisji międzynarodowej.

A w ciągu trzech miesięcy ? A w ogóle ? Rosjanie ponoć oświadczyli jasno, że co mieli nam do dania, to już nam dali.

- Premier polskiego rządu, który pojawił się na miejscu tragedii, urządzał sobie wyścigi z autokarem, którym jechaliśmy na miejsce. Jego najbliżsi współpracownicy, a wiem to od osób, które zabezpieczały to miejsce z ramienia Kancelarii Prezydenta, zadali pytanie: "Którym wejściem będzie wchodził Kaczor?" Odpowiedź: "Tym". "To my spieprzamy tamtym"- opowiadał. Zdaniem Brudzińskiego premier takie zachowanie tolerował.

Notabene, nie bardzo rozumiem pomysł z ekshumacją Gosiewskiego. Komu i co to ma dać?

Wynajęli samolot. Lotnisko w Smoleńsku zostało zamknięte, polecieliśmy zatem do Witebska na Białorusi. Wcześniej namawiano mnie, bym poleciał z Donaldem Tuskiem.

Kto namawiał?

Nie pamiętam. Dzwonił ktoś od premiera. Miałem wrażenie, że Donald Tusk zdecydował się polecieć do Smoleńska wtedy, gdy dowiedział się, że ja tam lecę. Być może się mylę, ale tak to zapamiętałem. Nie chciałem jednak lecieć z premierem. Poleciałem z przyjaciółmi. Wylądowaliśmy zresztą w Witebsku przed Tuskiem. Strona białoruska zachowała się bardzo poprawnie. Na lotnisku czekał autokar i samochód osobowy. Wsiedliśmy i ruszyliśmy w drogę do Smoleńska. Po drodze zorientowaliśmy się, że tempo jazdy jest spowalniane. Dziś wiem, że nasze postoje i powolne tempo jazdy były wymuszone przez ścigającą nas delegację z premierem Tuskiem, który koniecznie chciał dotrzeć do Smoleńska przed nami. W pewnym momencie limuzyna z Donaldem Tuskiem minęła nas i dopiero wtedy pozwolono nam normalnie jechać. To była zresztą jakaś kompletna paranoja. Bo jeśli premier polskiego rządu ścigał się ze mną, kto pierwszy dojedzie do miejsca katastrofy, to widocznie szczególnie zależało mu, by się tam pokazać. Państwo wybaczą, ale nie jestem w stanie nawet zrozumieć takiej mentalności. Ja jechałem do ciał moich najbliższych – do Leszka, Marylki, Przyjaciół. To, co wyrabiał wówczas pan Tusk, po prostu nie mieści mi się w głowie.

- Emocje i wzburzenie nie dają panu Brudzińskiemu komfortu wypowiadania słów prawdziwych i rzetelnych co do tego, co tam się działo - podsumował.