Jakto nie widzisz podstaw by mówić tu o jakiejkolwiek nierówności? Kobieta może wybrać, czy chce mieć dziecko czy nie, a mężczyzna nie może. Gdzie tu widzisz równość?

.

Fraza "mieć dziecko" w Twojej wypowiedzi ma dwa różne znaczenia, które Ty jednak usilnie mieszasz.
"Nie mieć dziecka" w kontekście kobiety, oznacza faktyczne usunięcie ciąży - "nie mieć dziecka" w kontekście mężczyzny, oznacza wyłącznie prawne zrzeczenie się praw i obowiązków rodzicielskich. Popieram prawo kobiet do "nieposiadania dziecka" m.in. dlatego, że proces ciąży tyczy się ich autonomii cielesnej i to one ponoszą trudy związane z rozwojem dziecka w ich organiźmie. Nie popieram szerokiego prawa mężczyzn do "nieposiadania dziecka", gdyż, jak napisałem wcześniej: nie widzę dobrego powodu by ułatwiać życia przyszłym alimenciarzom. Jestem sobie jednak w stanie wyobrazić taką "aborcję" w formie umocowanej prawnie umowy, zawieranej między partnerami jeszcze przed ewentualnym poczęciem dziecka.

Ta aborcja przy porodzie, to równie niewiarygodny i nie oparty na nauce, mit o płaczącym 15 tygodniowym płodzie. Ktoś żarliwy, ale niezbyt kumowaty tworzy takie mity i rozprzestrzenia.
Albo dla ośmieszenia akcji pro live, albo z czystego fanatyzmu.

Mylisz się. Fraza nie mieć dziecka w kontekście mężczyzny także oznacza faktyczne usunięcie ciąży. W państwach w których jest zalegalizowana aborcja na życzenie, kobieta może decydować, czy kontynuować ciążę, czy ją przerwać. Mężczyzna też powinien mieć takie prawo. Gdy go nie ma, to mamy do czynienia z nierównością.

Więc nie przeczytałeś treści z własnego linka i nie wiesz czym jest tzw. prawna "aborcja" u mężczyzn.



Nie, nie powinien, ponieważ, jak napisałem: proces ciąży tyczy się autonomii cielesnej kobiet i to one ponoszą trudy związane z rozwojem dziecka w ich organizmie. Poza tym nie mam pojęcia jak w ogóle wyobrażasz sobie takie prawo w kontekście mężczyzn – przymusem ubezwłasnowolnienia kobiety i siłą poddania jej aborcji?

@Alus.

Czemu chcesz zaklinać rzeczywistość?

Projekt taki powstał i ma zwolenników. Na tym forum też znajdziesz zwolenników takiego rozwiązania.

"Kathy Tran, demokratka z Wirginii, zaznaczyła w projekcie, że aborcji można byłoby dokonywać nawet w trzecim trymestrze ciąży. Podkreśliła, że ustawa nie przewiduje żadnej granicy.

Republikanin Todd Gilbert zapytał, czy w sytuacji, gdy zaczyna się poród, gdy kobieta odczuwa, że za chwilę będzie rodzić, wciąż będzie mogła poprosić o aborcję, jeśli uzyska odpowiednie zaświadczenie.

– To byłaby decyzja lekarza i kobiety – odparła Tran.

– Rozumiem, ale pytam o to, czy pani ustawa na to pozwala – dopytywał mężczyzna.

Demokratka bez wahania odpowiedziała, że „tak, ustawa pozwalałaby na coś takiego”.

Czy coś tu się nie zgadza?
https://www.youtube.com/watch?v=t0kC1B__CJ4

Np w Kanadzie nie ma żadnych ograniczeń i do przecięcia pępowiny taka aborcja jest jak najbardziej legalna.

Więc cóż w tym takiego nadzwyczajnego że ktoś próbuje wprowadzić w USA podobne rozwiązania jak w Kanadzie?
Kanada to taki wzór lewicowego postępu.

Tzw. prawna "aborcja" jest już następnym krokiem, wdrażanym wówczas, gdy kobieta nie zgadza się na dokonanie aborcji.


Na wyraźne żądanie mężczyzny, kobieta powinna usunąć ciążę. Jeśli się nie zgadza, to ryzykuje, że może on skorzystać z zrzeczenia się wszelkich praw i obowiązków w stosunku do dziecka.

Nie widzę ku temu dobrych powodów.



Również nie widzę ku temu dobrych powodów.

Dobry powód to równouprawnienie. Dzisiaj mamy taką sytuację, że kobieta będąca w ciąży, może ją przerwać np. z powódów ekonomicznych. Po prostu dochodzi do wniosku, że urodzenie dziecka znacznie obniży jej status materialny, a co za tym idzie poziom życia. Mężczyzna też musi mieć takie prawo. Inaczej mamy do czynienia z nierównością wobec prawa.

Moim zdaniem, kobieta powinna mieć prawo dokonać aborcji, ponieważ to ona jest dysponentką swojego ciała i winna mieć wybór względem tego, czy chce, by rozwijał się w niej inny byt, czy też nie - to jest dla mnie pryncypialny powód dopuszczalności aborcji, który oczywiście mężczyzn nie dotyczy. Pozostałe motywy (o ile nie zalicza się do nich przymus ze strony partnera), średnio mnie interesują.

Rozumując w powyższy sposób, podczas seksu przyrodzenie mężczyzny jest w ciele kobiety, stąd jest ona właścicielką jego penisa i może go odciąć?

W sytuacji, gdy stosunek jest dobrowolny - nie, ponieważ mężczyzna, w przeciwieństwie do dziecka w łonie kobiety, jest osobą i przysługuje mu ochrona jego integralności cielesnej.

Dziecko nie jest osobą?

Dziecko w łonie matki, moim zdaniem, nie jest osobą.