Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
Nie chce mi sie gadać i Ci tlumaczyc.
Zobacz to:
http://wiadomosci.o2.pl/?s=512&t=10742
|
So mar 29, 2008 11:33 |
|
|
|
 |
Stanisław Adam
Dołączył(a): Śr sty 11, 2006 14:23 Posty: 3613
|
A kogo masz na myśli pod "Ci"?
Bo jeśli mnie, to nie ma potrzeby mi nic tłumaczyć, gdyż w nieco krótszy sposób napisałem to, co Wojciech Magiera w cytowanym artykule.
W jednym tylko Magiera się myli - Tybet nie jest prowincją Chin jak każda inna. W przeszłości był na tyle potężnym państwem, że zagrażał państwu chińskiemu równie mocno jak Hunowie i Mongołowie od północy (z za Wielkiego Muru). Czasem uznawał formalne zwierzchnictwo (rodzaj średniowiecznej lennej zależności) Chin.
Dopiero komunistyczne Chiny postanowiły i skutecznie dokonały inkorporacji Tybetu, zamieniając go w okupowaną kolonię. O ile w żadnej z prowincji Chin właściwych nigdy nikomu nie przyjdzie do głowy myśl o politycznej niezależności, to w Tybecie, dopóki Tybetańczycy będą istnieć, to i będzie dążenie przynajmniej do prawdziwej autonomii.
_________________
Gdy rozum śpi, budzą się po.twory.
|
So mar 29, 2008 11:51 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
dobra tam
ale żeby uzyskać autonomię trzeba pokonać Chiny a póki co nie ma na to sposobu
|
So mar 29, 2008 12:02 |
|
|
|
 |
Stanisław Adam
Dołączył(a): Śr sty 11, 2006 14:23 Posty: 3613
|
świerszcząca miksturka napisał(a): dobra tam ale żeby uzyskać autonomię trzeba pokonać Chiny a póki co nie ma na to sposobu
Podzielam te pogląd.
Nic jednak nie przeszkadza by wyrażać swoją sympatię Tybetańczykom i antypatię chińskiemu reżimowi. Lepsze ma się wtedy samopoczucie, a i jakiś wpływ na złagodzenie represyjności też może to mieć. Kwestia tylko "jak wyrażać", by nie zaszkodzić tym obdzielanym sympatią.
_________________
Gdy rozum śpi, budzą się po.twory.
|
So mar 29, 2008 12:26 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ja myślę, że nacisk wspólnoty międzynarodowej by wystarczył aby dac Tybetanczykom chociazby autonomię...
Przeciez Chinczycy mogliby zgnieść Tajwan a jednak nie robią tego...w tym wypadku USA prezentują jednoznaczny pogląd...moze zresztą dogadano się, że Chiny zostawią Tajwan w spokoju a w zamian nogą pożreć Tybet i nikt nie bedzie protestował...
Co do bojkotu produktów chinskich- to jestem jak najbardziej za- oczywiście z umiarem...Bo jak narzucimy sobie jakies nierealistyczne cele to po krótkim czasie damy sobie spokoj z całą akcją...
Ja świadomie nie kupuje chinskich rzeczy...ale nie zawsze patrzy się na producenta...
czasem tez nie ma wyboru np. lampki na choinkę mozna dostac tylko chinskie- tak słyszałam...
|
So mar 29, 2008 12:56 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Wiesz co ja próbuję się w temat wgłębić. Wcale tamta sytuacja nie jest taka jasna. Weźmy ten komentarz:
-- komentarz --.
No właśnie, czemu Tybetańczycy nie mogą sobie odpuścić? Czy naprawdę stworzenie nowej granicy jest aż tak ważne?
Albo weźmy ten artykuł: -- artykuł --.
Czy faktycznie wystarczy że sobie ustawimy w opisach GG "free tibet" i już będzie ok? I cóż nawet z tego, że nie pojedziemy na olimpiadę, skoro to efektu nie wniesie? Ponadto co z tego, że jednostki zrezygnują z kupowania chińskich produktów, skoro tu potrzebna by była zakrojona na szeroką skalę akcja? A konkretnie zablokowanie przez Zachód wszelkich relacji z Chinami.
Ale co nas to będzie obchodziło? Kilka dni temu oglądałem film Hotel w Rwandzie, który mi uświadomił jak kompletnie ignorowałem walki między Hutu a Tutsi, kiedy to właśnie odbywało się ludobójstwo. Czemuż nagle Tybet taki ważny, skoro zginęło tam mniej ludzi niż w ciągu roku na drogach w Europie?
Nie byłbym pewien wcale czy nasze "wartości" to prawa człowieka. Raczej prawa człowieka, kiedy z jednej strony możemy się nimi wzruszyć a z drugiej strony się nam to opłaca.
Poza tym jest pewien niuans, polegający na tym, że Chiny to zupełnie inna cywilizacja. Zachód jest sformułowany na indywidualizmie, prawach człowieka, itp. Czyli u nas najpierw jest jednostka, a potem społeczeństwo. Interes jednostki możemy postawić przed interesem grupy. Potrafimy to.
Ale tamta cywilizacja jest zupełnie inna. Tam nie było helleńskiej demokracji. Tam nie było walk o demokrację. Nie było prawa rzymskiego. Ani oświecenia. Tam grupa jest wszystkim a jednostka niczym. I to jest wartością i siłą tamtej kultury. To tylko my patrzymy na świat tak jakby nasza kultura była uniwersalistyczna. Ale np. w walce ekonomicznej prymat grupy nad jednostką daje właśnie Chinom siłę. Tani jest pracownik lecz efekty są znakomite. A wtedy i pracownik zarobi. Więc ich system wartości choć dla mnie podły jest w grach między koncernami skuteczny. A to już jest realna wartość.
To zjawisko jest zderzeniem kultur. Ich atak na Tybet (który nie należy do kultury chińskiej) i nasze święte oburzenie, że ktoś gdzieś postępuje niezgodnie z naszymi oczywistymi i uniwersalistycznymi zasadami.
Zapominamy (jak przystało na ludzi Zachodu), że nasze wartości (świecie i chrześcijaństwo) jest wszędzie na świecie ale dlatego, że zanieśliśmy je tam potęgą ekonomiczną i militarną, a nie siłą samych tych wartości. Ludzie innych kultur podobno nigdy nie robią tego błędu i zawsze nam to pamiętają.
Teraz jednak zabrakło nam potęgi ekonomicznej i militarnej by zdławić Chiny. Więc chyba i nasze jakże ważne wartości pozostaną w domu.
|
So mar 29, 2008 13:03 |
|
 |
Stanisław Adam
Dołączył(a): Śr sty 11, 2006 14:23 Posty: 3613
|
świerszcząca miksturka napisał(a): No właśnie, czemu Tybetańczycy nie mogą sobie odpuścić? Czy naprawdę stworzenie nowej granicy jest aż tak ważne?
Powód pewnie ten sam dla którego Polacy tylekrotnie w przeszłości nie chcieli sobie odpuścić i koniecznie chcieli mieć swoje granice.
Nam na "zachodzie" wydaje się, że kulturowo Chiny i Tybet są identyczne, a tak wcale nie jest. Oni mają poczucie odrębności.
Poza tym, ze wszystkim co napisałeś mogę się tylko zgodzić. Tyle, że odmienność kulturowa Chin nie determinuje tego, że mamy zrezygnować z uważania naszych chrześcijańsko-europejskich wartości za lepsze i przestać dążyć do poszerzania ich cenienia na różne rezerwaty, takie jak Chiny. Oczywiście perswazją, pokojowo.
_________________
Gdy rozum śpi, budzą się po.twory.
|
So mar 29, 2008 14:13 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Nie nie. Ja dobrze wiem, że Chiny się różnią zupełnie od Tybetu.
|
So mar 29, 2008 14:51 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Tyle, że odmienność kulturowa Chin nie determinuje tego, że mamy zrezygnować z uważania naszych chrześcijańsko-europejskich wartości za lepsze i przestać dążyć do poszerzania ich cenienia na różne rezerwaty, takie jak Chiny. Oczywiście perswazją, pokojowo.
Pokojowo?
Perswazją?
hehehehe
Oczywiście możemy prowadzić dysputę międzykulturową ale to nie zmieni sytuacji na Tybecie.
|
So mar 29, 2008 15:51 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Wkurza mnie mieszanie do tego Igrzysk i nawoływanie do bojkotu, ale podpisałem
|
So mar 29, 2008 19:58 |
|
 |
Stanisław Adam
Dołączył(a): Śr sty 11, 2006 14:23 Posty: 3613
|
świerszcząca miksturka napisał(a): Oczywiście możemy prowadzić dysputę międzykulturową ale to nie zmieni sytuacji na Tybecie.
Mendry dysput, w tym religijnych, politycznych i właśnie, międzykulturowych - nie są do końca rozpoznane. Wyroki Boże również. Więc nigdy nic do końca nie wiadomo. A nuż zadziała "efekt motyla"? I jeden protest np. Grubego, choć wkurzonego, zmieni bieg dziejów?
_________________
Gdy rozum śpi, budzą się po.twory.
|
N mar 30, 2008 15:28 |
|
 |
Stanisław Adam
Dołączył(a): Śr sty 11, 2006 14:23 Posty: 3613
|
"Meandry", ofkors 
_________________
Gdy rozum śpi, budzą się po.twory.
|
N mar 30, 2008 15:29 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
(...) Artyleryi chińskiej ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi...
I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął
I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął;
Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota
Długą czarną kolumną, jako lawa błota,
Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy
Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.
Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,
Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona.
Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje.
Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku,
Po waleniu się trupów, po ranionych jęku:

Gdy kolumnę od końca do końca przewierci,
Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci.
Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia?
Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?
Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy,
Król wielki, samowładnik świata połowicy;
Zmarszczył brwi, - i tysiące kibitek wnet leci;
Podpisał, - tysiąc matek opłakuje dzieci;
Skinął, - padają knuty od Amuru do Saluiny
Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,
Gdy Rosjan za Ussuri twoje straszą spiże,
Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże, -
Lhasa jedna twojej mocy się urąga,
Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,
Koronę Songstena, Trisonoga z twojej głowy,
Boś ją ukradł i skrwawił, synu Tse-tungowy!
Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów,
Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiaka
Wrzucony motyl błyska, - mrowie go naciska, -
Zgasł - tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo
Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało?
Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał?
Zgasnął ogień. - Już Chińczyk rogatki wywalał.

|
N mar 30, 2008 22:45 |
|
 |
Rojza Genendel
Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46 Posty: 2030
|
Stanisław Adam napisał(a): Nic jednak nie przeszkadza by wyrażać swoją sympatię Tybetańczykom i antypatię chińskiemu reżimowi.
Zwłaszcza że jest to miłe, bezpieczne, społecznie akceptowane, nie męczy, nic nie kosztuje, nie wymaga wysiłku i ma się czyste sumienie że coś się robi dla świata.
_________________ Jestem panteistką. "Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną." (Carl Sagan)
|
N mar 30, 2008 22:53 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Teresse napisał(a): Ja myślę, że nacisk wspólnoty międzynarodowej by wystarczył aby dac Tybetanczykom chociazby autonomię... (...) ...
Ależ Tybet ma autonomię W październiku 1950 r. wojska chińskie rozbiły armię Tybetu, ale chociaż mogły to zrobić bez trudu nie zajęły całego kraju. Kulka miesięcy później, w maju 1951 r. miedzy rządem dalajlamy a Chińską Republiką Ludową został zawarty "układ o pokojowym wyzwoleniu Tybetu”, w którym przewidziano wewnętrzna autonomię Tybetu w ramach Ch.R.L.. Co więcej układ ten BYŁ DOTRZYMANY, ale tylko na terenie, który został przewidziany na utworzenie autonomicznego regionu Tybetu, czyli na mniej więcej połowie dawnego terytorium.
I to właśnie w tych zagarniętych i włączonych do Chin prowincjach wybuchł w 1959 r. bunt, który dopiero później przeniósł się na tereny nadal rządzone przez Dalajlamę.
Dopiero po krwawym stłumieniu buntu zniesiono rządy Dalajlamy i aż do roku 1965 administrację sprawowało wojsko. W 1965 r. utworzono Region Autonomiczny i Tybet z kraju okupowanego stał się tak jak przewidywano w układzie z 1951 r. autonomia w ranach Chin, ale już bez Dalajlamy, co oznaczało, że ustrój Tybetu zmienił się z... feudalnego, w którym nadal występowali chłopi pańszczyźniani a nawet niewolnicy (sic!!!) w … "demokracje socjalistyczną"
|
Pn mar 31, 2008 6:17 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|