I przypalili kogoś przy okazji?

Fakt, katolicy dawno nikogo zdrowia czy życia podczas swoich rytualnych obrzędów nie pozbawili. Przynajmniej nic o tym nie słyszałem. Ostatni głośny przypadek to Anneliese Michel, ale to było ponad 30 lat temu. Za to sporo jest, niestety, fatalnych skutków uprawiania tych rytuałów wśród innych odłamów chrześcijaństwa oraz w innych systemach wierzeń.

Nic nie wiem o żadnych rytualnych obrzędach polegających na związywaniu i przypalaniu - ani w chrześcijaństwie, ani w żadnej innej istniejącej współcześnie religii, ani w ateizmie.

Cóż, Ty nie wiesz, a ludzie giną.

Ludzie giną z różnych powodów, ale nie należą do nich katolickie, chrześcijańskie, innoreligijne czy ateistyczne rytualne obrzędy polegające na związywaniu i przypalaniu.

Mówisz o tej kobiecie,która zmarła podczas egzorcyzmów?
Popełniono przy niej bład. Ale nie wynikało to z chęci pozbawienia jej życia.
Więc w tym wypadku ludzie Kościoła dopuścili się błędu a nie złej woli.
Takie wypadki się zdarzają

A ten ojciec co wiązał i przypalał, dopuścił się złej woli??? Przecież chciał dobrze...

Jej ojciec może miał dobre intencje ale za bardzo ufał ludziom kościoła. Nie przeprowadzono dostatecznych badań psychiatrycznych nad ta kobietą

http://www.baltic-gallery.art.pl/archiwum/czarownice/tortury/tortury.html
- Krzesło czarownic
"Krzesło inkwizytorskie, częściej nazywane krzesłem czarownic,
było bardzo cenionym środkiem do łamania woli
uparcie milczących kobiet, oskarżanych o uprawianie czarów.
Sprzęt ten, jakkolwiek dość rozpowszechniony,
używany był szczególnie przez inkwizytorów w Austrii.
Krzesła miały różne wymiary, kształty i fantastyczne odmiany,
wszystkie jednak były wyposażone w kolce i zapięcia do utrzymywania ofiary w bezruchu,
w szczególnych zaś odmianach posiadały również siedzenia z żelaza,
umożliwiające rozgrzewanie do czerwoności.
Po uzyskaniu informacji podczas przesłuchania - z użyciem tego narzędzia - mogło być ono (przesłuchanie) przedłużone,
by przemienić się w ten sposób w prawdziwą i właściwą karę główną.
W 1693r., w Gutenhag (Austria) odbył się proces przeciwko 57-letniej Marii Wukinetz
oskarżanej o uprawianie czarów, któremu przewodniczył sędzia Wolf von Lapertish.
Kobietę tę trzymano na krześle 11 dni i nocy bez przerwy
i w tym czasie przypalano jej stopy za pomocą rozżarzonej płyty zwanej Insletplaster.
Doprowadzona bólem do szaleństwa Maria Wukinetz zmarła,
nie przyznając się do stawianych jej zarzutów."


Przecież chcieli dobrze - to nie ich wina, że się nie przyznała.

Elbrusie to o czym piszesz to chyba protestanci (głównie Lutrzy) tak czynili a nie katolicy

Ludzie sobie czasem nie uświadamiają, że chcą źle. Wmawia sobie np. że chce kogoś "uzdrowić", a tak naprawdę sprawia mu perwersyjną przyjemność zadawanie komuś cierpień - tylko sam przed sobą się do tego nie przyznaje, więc szuka usprawiedliwień: prawnych, emocjonalnych, religijnych itp.

Zgadzam się. Darzenie szamanów nadmiernym zaufaniem, zwłaszcza ZANIM wykorzysta się racjonalne i naukowe metody, jest moim zdaniem działaniem bardzo nieroztropnym.

A czy protestanci nie mogli chcieć dobrze?
No i nie ma takiej denominacji jak 'Lutrzy'.

Moja babcia na protestantów mówiła "lutry" Analogicznie protestanci czasem mówią na katolików "papiści"



Anneliese Michel była leczona "racjonalnymi i naukowymi metodami" - istnieje teoria, że zmarła w wyniku przedawkowania leków.

Papiści, a nie papieże.