Masz jakas definicje: stale?
Ludzie przejezdzaja przez granice z roznych powodow.
Wielki polski patriota Wojciech Cejrowski jest np podroznikiem, a jak mu sie znudzi podrozowac, to moze sie osiedli znowu w kraju praojcow (jezeli zlikwiduja tam prawo budowlane).
Niektorzy wyjechali bo im sie ustroj nie podoba(l), ale moze wroca, jak sie zmieni.
Ktos wyjezdza na staz naukowy, albo do pracy i z roku na rok planuje wrocic. Albo od razu wie, ze wroci za 10 lat, jak przejdzie na emeryture i z tej emerytury bedziew Polsce zyl.
Ktos wyjezdza za mezem/zona, niby na stale, ale jezeli bedzie mial zawirowania zyciowe, to moze zechciec wrocic do wlasnego kraju.
A tu - niespodzianka! Szczerzy, prawdziwi patrioci uznali, ze pol roku za granica, to bylo "na stale" i juz nie ma obywatelstwa. Ani polskiego, ani zadnego.

Ty byles kiedykolwiek dluzej poza krajem?

Na stałe.....czyli Polacy zza wielkiej wody, głosujący bo babcia była Polką.

No popatrz ty, popatrz! Ale kiedy ktoś NA STAŁE MIESZKA poza Polską, to NIGDY nie płaci w Polsce podatków i składek, co nie? Ale chciałby decydować, jakie władze w Polsce wybrać, na przykład takie, co chcą podnieść podatki, czy takie, co obniżyć. Jakiś facet czy kobita, co NIGDY nie będzie płacić podatków w Polsce ma słuszne prawo współdecydować, jakie one mają być dla MNIE, który tu mieszkam? I to ma być logiczne i demokratyczne? Z czym żeście się na głowy pozamieniali?


Bredzisz, dziecko. Moja babcia po powrocie do Polski przez lata odbierała francuską emeryturę ze składek, mimo że nigdy nie była obywatelką Francji, ale we Francji pracowała i odprowadzała wówczas składki.

Alus, ja tam nie wiem, skad ci Polacy po babci maja obywatelstwo.
Ale Niemcy tez maja duzo obywateli "z urodzenia", np naszych Slazakow czy Mazurow i pol Rosji.
U nich to skutek niechlubnego odbierania obywatelstwa podczas II WS. Ale do tej pory im taka rozrzutnosc nie zaszkodzila.

akruk:to jak z tym "na stale"? Kto i kiedy ma decydowac, ze ten to na stale, a ten drugi, to jeszcze wroci?
I dokad twoja babcia mialaby wracac, gdybys jej obywatelstwo odebral, he?

Serio, chyba wam obu meliskę zaparzę i sam zaraz wypiję. Rozumiem, ściąć się w dyskusji, ale wy to normalnie jakiś szczękościsk chyba macie.



Kael, Ty mi tutaj życia nie utrudniaj. Mowa była o prawie do pobytu a nie o prawie do pobytu na socjalu.


Jadąc w tę demagogię można się pytać, jak RP wywiązywała się ze swoich obowiązków wobec obywatela RP, jeżeli mimo bezpłatnej edukacji i bezpłatnej opieki medycznej pojechał w siną dal "za chlebem".


Tu nie ma zasady wzajemności (choć można mówić o moralnej powinności symetrii postępowania. Natomiast Polska nie może wydalać "zagraniczniaków" w bezpaństwowość, gdyż tym samym złamałaby kilka deklaracji i konwencji praw człowieka. O ile podwójne obywatelstwo jest w prawie międzynarodowym tolerowane (choć niepożądane), to apatrydyzm jest zakazany (choć występuje, niestety).


Przypmnę Ci Twoją wcześniejszą argumentację: Polska nie ma możliwości weryfikacji, czy dany obywatel przebywa na stałe poza jej granicami. Czyli nawet jak uda Ci się przeprowadzić takie prawo, nie będzie możliwości jego egzekwowania.

No chyba że wprowadzimy obowiązek okresowego poświadczania zameldowania w obwodowym komisariacie milicji obywatelskiej. Ten, chciałem napisać, policji.



Generalnie się zgadzam, ale i ten kij ma dwa końce, bo osiedlającemu sią za granicą można nakazać spłacanie tego, co państwo na niego wyłożyło. Przykładowo, za "darmową" edukację. Słyszałem o przypadkach, że emigranci musieli bulić za studia.

Pikna świadomość obywatelska nie powim. Obywatelstwo polskie uzyskuje się automatycznie po rodzicach, dziedziczy się je.

W szczególności właśnie tacy. Babcia albo ojciec, co teraz ma 50 lat, ale syn czy wnuk mają obywatelstwo polskie, choć w Polsce nie zamierzają mieszkać. Ale prawa do decydowania, jak Polskę urządzać, sobie nie dadzą odebrać, bo to przecie niesprawiedliwe, niedemokratyczne.

A to jest jakas gwarancja (chyba nie od panstwa pochodzenia?), ze nigdy na socjal nie trafisz?

A ogolnie masz racje.
Ustalilismy, ze polskie prawo na dzis przewiduje mozliwosc uczestniczenia w wyborach dla wszystkich obywateli, bez wzgledu na ich aktualny kraj pobytu i powody dla ktorych tam sie znalezli. Jednoczesnie egzekwuje od swoich obywateli np obowiazek posiadania polskich dokumentow tozsamosci, jezeli tenze obywatel chce cos urzedowo zalatwic w Polsce, czyli we wlasnym kraju.
Rowniez aktualne prawa miedzynarodowe, nie pozwlaaja na odbieranie obywatelstwa z powodu przekroczenia granicy. Nie wiem, czy z jakiegokolwiek powodu pozwalaja (poza owym podwojnym obywatelstwem).



@akruk: Ze moga miec obywatelstwo po rodzicach, to ja wiem. Musza to jednak przepchac przez konsulat/USC w Polsce, ale jest to mozliwe. Osobiscie uwazam, ze jezeli im sie chce te papierologie robic i jezeli im sie chce uczestniczyc w wyborach polskich (przypomne: to nie jest prosta sprawa, jak spacer 10-minutowy), to czuja sie z krajem przodkow zwiazani. Moze bardziej niz wielu rodakow w kraju, ktorzy tylko czekaja jak sie z niego wyrwac...

No ba!

O ile dobrze pamiętam, nie używałem takiego argumentu.

O wiele prościej zacząć od sprawdzenia, jak tam z PIT-em.

To co? Babcia niech emeryture we Francji pobiera? Bo juz nie ma ojczyzny, do ktorej moze po prostu wrocic?

Używałeś. Jak wykazałem, że Polaków za granicą obowiązuje jednak także prawo polskie, to zmieniłeś argumentację na "ale nie można go wyegzekwować".


Bezdomni stracą prawa wyborcze? Czy emeryci, którzy może chcą żyć na stałe na takiej Mallorce? Cenzus majątkowy (ten ma prawo wyborcze, kto płaci podatki) został chyba zniesiony. A bez tego, dalej pozostaje kwestia egzekwowania.

Oni "się czują związani", ale to ja ponoszę konsekwencje ich decyzji wyborczych. To wolę, niech się czują związani trochę mniej. Nie aż tak, żeby swoim przywiązaniem, siedząc tam, mi, tutaj mieszkającemu, życie urządzali. Kumasz?

Ech... może i z moralnego punktu widzenia masz trochę racji; sam powyżej pisałem, że moje prawo wyborcze traktuję z dużą rezerwą, z podobnych przemyśleń.

Ale z prawnego, konstytucyjnego - nie masz. Państwo polskie traktuje swoich obywateli jako swoich obywateli. I kropka. I czy ten obywatel przebywa za granicą na urlopie, czy na roczny kontrakt, czy na stałe, to jest dla państwa polskiego obojętne. Obojętne jest także to, czy ten Polak ma tylko polskie obywatelswo, czy może jeszcze drugie, czy też trzecie. Obojętne jest, czy ten Polak ma mieszkanie w Polsce, czy dom za granicą, czy też może jest bezdomny na całym świecie. Obojętne jest, czy płaci podatki, czy jest bezrobotny, czy jest emerytem. Na tym polega równe prawo wyborcze, jeden z pięciu przymiotników.

Do niedawna poważnym ogranicznikiem wyborów za granicą nie były żadne cenzusy czy sprawdzania, ale uciążliwość samej procedury rejestracji. To oznaczało, że do wyborów przystępowały tylko jednostki odpowiednio zdeterminowane. Ostatnio to ułatwiono, choć nadal to jest nieporównywalne ze spacerkiem niedzielnym po kościele i przed zakupami.

Ja wiem, jakie prawo jest. I mówię, że jest niewłaściwe.

No weź! Czy chodzi Ci o porównywanie "stałem 10 godzin w kolejce do konsulatu, żeby zagłosować, kto powinien objąć władzę w odległej Polsce" z "zagłosowałem i będę musiał ponosić konsekwencje wyborów przez najbliższe cztery lata"?

Nie: "musialem jechac/leciec 5 godzin na wlasny koszt w jedna strone do konsulatu, zeby zaglosowac, kto bedzie mnie roprezentowal w Polsce, do ktorej chce wrocic, moze za rok, moze za dziesiec lat", vs "jezeli moja partia nie wygra, to wyjezdzam".

Na kogo glosowali londynczycy?

Argumentowałem nie z tego, że ta uciążliwość przekłada się na ponoszenie jakichś ciężarów czy konsekwencji. Ale na to, że przez ten filtr tylko osoby związane emocjonalnie z Polską się na to decydują. Być może dlatego, że swój "stały" pobyt nie traktują jako stały, że zbierają na jakiś biznes lub budują dom w kraju. Wtedy chcą decydować o tym, czy wrócą do państwa, które będzie ścigać przedsiębiorców lub ściągać haracze z właścicieli.

Nie, nie piszę, że tak być musi. Ale jakiś filtr to jest.