Chyba coś Ci się pomyliło, przecież to pracownicy mają problem ze znalezieniem pracodawcy i to oni są w desperackiej sytuacji.

Jedno nie wyklucza drugiego, Ty możesz być w desperackiej sytuacji, bo nie masz gdzie mieszkać i szukasz murarza, który postawi ściany w Twoim nowym domu, a jednocześnie Twój sąsiad może być w desperackiej sytuacji, bo szuka pracy jako malarz pokojowy i ma problem ze znalezieniem pracodawcy, bo nie ma komu stawiać ścian, które mógłby malować.

Fakty pokazują coś innego – do Polski przyjeżdżają z innych krajów ludzie bez doświadczenia (albo z doświadczeniem zupełnie niedopasowanym) i bez znajomości języka. I ci ludzie dostają pracę w zasadzie „od ręki”. Są w Poznaniu mieszkania i hotele pełne pracujących w Polsce Ukraińców, Białorusinów, Gruzinów i kogo tam jeszcze chcesz.

To stosunkowo proste : jak jest koniunktura, to pracodawcy są w desperacji, w kryzysie na odwrót...

Gospodarka w starożytnym Egipcie kwitła, faraon był zadowolony, kapłani też obrastali w tłuszczyk, tylko fellach cały czas biedę klepał. Teorie o skapywaniu bogactwa to wiesz, gdzie sobie możesz?... Jest to bzdura bałamutna.
Zefciu, jak wielu innych, pewnie nie zauważył, że poprzednia ekipa w celu zredukowania dotkliwości kryzysu poluzowała Kodeks pracy. Co w sytuacji naprawdę paskudnego kryzysu gospodarczego dotykającego Europę było raczej rozsądne i Polska przeszła przez ten okres w miarę bezboleśnie. Ale kryzys minął, a przepisy prawne pozostały takie same, nie przywrócono poprzednich. Co jest ewidentną winą poprzednich rządów. Śmieciówki, powstałe na czas kryzysu, zostały i się rozpleniły. Zaś obecna ekipa bynajmniej nie zamierza tej ustawowo, a co dopiero faktycznie, słabszej pozycji pracowników zmieniać, czego dowodem są choćby nowe przepisy dotyczące nadgodzin. Ewidentnie skonstruowane tak, żeby zrobić dobrze Januszom biznesu, kosztem pracowników.

Ale przecież miarą wzrostu gospodarczego nie jest tłuszczyk kapłanów, ani zadowolenie Faraona. Masz jakieś dane wskazujące, że w Starożytnym Egipcie zachodził realny wzrost gospodarczy?
Ale ja przecież nie o śmieciówkach, a o straszeniu strasznymi imigrantami, którzy durka durr.

A jak wyglądała sytuacja ludu, gdy gospodarka w starożytnym Egipcie znalazła się w kryzysie?

....i ci wszyscy ludzie pewnie pracują za takie same pieniądze jakie się zarabia w ich krajach....rzucają wszystko na ukrainie i lecą robić w Polsce za 800 zeta

Pewno tak, jak sytuacja polskiego chłopa jeszcze za czasów Szeli: jedną trzecią roku jedli chleb, jedną trzecią roku jedli warzywa, jedną trzecią roku jedli trawę. Czyli zamiast być zła, była bardzo zła.

Fakty są takie, że prawie milion osób w Polsce jest na bezrobociu, a rząd ściąga pracowników z zagranicy. Nie ma problemu, niech Polacy jadą na zachód, sprowadzimy Azjatów. Tylko, na ch.. nam taki rząd?

Zadałem zatem pytanie: gdyby ile osób było na bezrobociu, to „ściąganie pracowników z zagranicy” miałoby sens. Ale Ty na to pytanie nie odpowiadasz, tylko powtarzasz swoje.
Czy przez postulowane przez Ciebie dokręcenie śruby pracodawcom zablokujemy wyjazd Polaków na zachód? Wyjaśnij mechanizm, jak to będzie działać?

Mechanizm jest prosty i sprawdzony: zabrać paszporty i strzelać przy próbie nielegalnego przekraczania granicy.

Jeżeli polscy bezrobotni wolą bezrobocie niż warunki pracy i życia, które akceptują obcokrajowcy, to jest to ich wolny wybór i nikt i nic ich nie zmusi do podjęcia pracy zarobkowej w Polsce.

GUS-u nie mieli, jeśli o to ci chodzi. Po pierwsze cywilizacja egipska w momencie podboju przez Aleksandra, powiedzmy, niewątpliwie stała na wyższym poziomie rozwoju niż w czasach Narmera, który zjednoczył Egipt. W starożytności rozwój techniczny i gospodarczy był powolny, ale to nie znaczy, że wszystko stało w miejscu. Nie mam szacunków dla Egiptu faraonów, ale różni autorzy szacowali wzrost gospodarczy w Grecji od Wieków Ciemnych (IX w. p.n.e.) do okresu klasycznego (IV w. p.n.e.), otrzymując np. (Ober 2010) od 1,5 do 2-krotnie zwiększoną konsumpcję per capita. Morris szacuje, że "poprawa standardów życiowych" w tym okresie wynosiła 0,07-0,14% rocznie, co daje po skumulowaniu niebłahe 50%-100%. I tak dalej.

Odnotowane ówczesne kryzysy były innego rodzaju, spowodowane wojną, zmianami społeczno-politycznymi albo klęską żywiołową. Jak wyglądała wówczas sytuacja ludu? Ano na przykład w Pierwszym Okresie Przejściowym panował taki głód, że "ludzie jedli własne dzieci", jak zapisano.

A co zrobić z takimi, którzy ni cholery nie zmusisz do pracy....zastrzelić?
Syn koleżanki, rzucił prywatne studia, już 3 lata siedzi w domu, a starzy rodzice utrzymują nieroba i spłacają kredyt studencki.....w rejestrze oczywiście figuruje jako bezrobotny.